Wolontariat, czyli zawsze warto pomagać. Пункти допомоги для біженців. Прихована суть

0
802
Help volunteering donation concept. Donation box full of clothes at home. Stand with Ukraine
- reklama -

„Kiedy świat wydaje się ciemny, wolontariusze mogą go rozświetlić”, Susan J. Ellis

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę aktywiści wraz z lokalnymi władzami rozpoczęli tworzenie punktów pomocy humanitarnej dla ukraińskich uchodźców na terenie całej Polski. W tych specjalnie przygotowanych „sklepach” można było dostać za darmo potrzebne rzeczy, artykuły spożywcze i chemię gospodarczą.
Obecnie liczba punktów pomocowych jest nieco mniejsza niż na początku rosyjskiej inwazji, ponieważ zmieniła się sytuacja Ukraińców. Część uchodźców wróciła do domu. Ci, którzy zostali, podjęli pracę, co poprawiło ich sytuację materialną. Badania pokazują jednak, że zapotrzebowanie na takie „sklepy” jest wciąż aktualne.
Pracując nad tym tematem miałam okazję rozmawiać z kilkoma osobami, które brały czynny udział w udzielaniu pomocy. To ludzie, których życiowe credo brzmi – „nie możesz tylko obserwować, musisz działać”. Na początku zamierzałam opublikować suche informacje o działalności punktów pomocy na terenie powiatu cieszyńskiego. Jednak w trakcie opracowywania materiału zdałam sobie sprawę, że temat wymaga głębszej refleksji.
Punkty pomocy to nie tylko lokale, ubrania i paczki makaronów. Dla mnie to przede wszystkim ludzie, którzy nie przeszli obojętnie obok sytuacji w Ukrainie, i często poświęcając swój czas, pieniądze i wiele codziennych zobowiązań, zaczęli pomagać. Tu, na miejscu i tysiące kilometrów stąd. Zarówno uchodźcom, jak i osobom, którzy w Ukrainie pozostali – zwykłym ludziom oraz żołnierzom. Ubraniami, jedzeniem, pieniędzmi, dachem nad głową, a czasem tylko dobrym słowem wsparcia i serdecznymi objęciami.
Jak działa ta pomoc, i jak to się wszystko zaczęło, opowiem na podstawie rozmów z czterema zupełnie różnymi osobami, które zajmują różne stanowiska, prowadzą bardzo aktywne życie, ale jednocześnie mają otwarte serca dla wszystkich, którzy potrzebują pomocy. Moimi rozmówcami byli: Izabela Brachaczek (Sołtys Kończyc Małych), Mariusz Andrukiewicz (Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości „Być Razem”), Anna Szczyrba i Edyta Diakowska-Kohut (Stowarzyszenie Pomocy „Kraina Marzeń”) oraz Tomasz Piwocha (koordynator magazynu pomocowego w Starostwie Powiatowym w Cieszynie, Prezes Polskiego Czerwonego Krzyża w Bielsku-Białej).
Próba przejęcia Ukrainy przez Rosję trwa już od 9 miesięcy. Od 24 lutego minęło sporo czasu i może się wydawać, że społeczeństwo już przyzwyczaiło się do wojny. Ale tak czy inaczej, rozmowy publiczne toczą się wokół rosyjskiej agresji, ataków na ukraińskie miasta i tego, jak Ukraińcom udaje się przeciwstawiać wrogowi. Osoby potrzebujące pomocy, podobnie jak w pierwszych miesiącach wojny, nigdzie nie zniknęły. Rosyjskie rakiety nadal „przypadkowo” uderzają w budynki mieszkalne, w wyniku czego całe rodziny nagle zostają pozbawione dachu nad głową.
Polacy zaczęli aktywnie pomagać Ukraińcom od pierwszych dni wybuchu wojny. Jako kraj sąsiedzki Polska otworzyła swoje granice dla kobiet i dzieci, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Ukraińcy przepływali przez granicę rwącym strumieniem, który zdawał się nie mieć końca. Po przekroczeniu granicy przerażeni, wyczerpani i zdezorientowani uchodźcy wpadali w ręce wolontariuszy – zwykłych ludzi, którzy nie umieli obojętnie patrzeć na to, co się dzieje.
Wolontariusze spotykali się z ukraińskimi uchodźcami w punktach kontrolnych na granicy, dostarczali im gorących posiłków, organizowali noclegi i przewozili ich w głąb Polski. I zarówno w dużych miastach, jak i w małych miejscowościach błyskawicznie zakładali punkty pomocy, do których każdy mógł przynosić potrzebne rzeczy. A właściwie nieco inaczej – praktycznie od pierwszych dni wojny zaistniała pilna potrzeba tworzenia zorganizowanych punktów niesienia pomocy, bo chęć pomocy okazała się bardzo duża. Pomoc humanitarna zaczęła napływać zewsząd, zarówno od zwykłych mieszkańców miast i wsi, jak i prywatnych przedsiębiorców oraz dużych firm.
Jednym z pierwszych i największych punktów pomocy, które otwarto w Cieszynie, był magazyn przy ulicy Stawowej. Zorganizowały go dwie dziewczyny, Ania i Edyta: – Od razu zaczęliśmy pomagać Ukraińcom, którzy przybyli do Cieszyna. Na początku wszystko to było dość spontaniczne i zrozumieliśmy, że istnieje pilna konieczność skoordynowania naszych działań z innymi wolontariuszami. Zaistniała więc potrzeba takiej przestrzeni, w której można by zorganizować odbiór rzeczy przynoszonych przez ludzi oraz jednoczesnego przekazywania ich potrzebującym. W praktyce oznaczało to odpowiednie warunki do posortowania i określenia rzeczywistej ilości posiadanych artykułów.
W ten sposób z inicjatywy Stowarzyszenia „Kraina Marzeń” przy wsparciu MOPS-u i Urzędu Miasta Cieszyna powstał punkt pomocy na ul. Stawowej. – Na początku radziliśmy sobie sami. Ale z biegiem czasu nagromadziła się duża liczba darów, w szczególności ubrań. Wszystko to trzeba było rozpakować, posortować – damskie, męskie, dziecięce, ciepłe, buty itd. To spowodowało, że zaczęliśmy zapraszać wolontariuszy. Wśród tych, którzy pomogli przywrócić porządek w magazynie, byli nie tylko Polacy, ale też dużo Ukrainek – mówi Anna Szczyrba.
– Chcieliśmy stworzyć normalne warunki dla osób, które przychodzą po pomoc, bo rozumieliśmy, że nie jest to łatwe. Na przykład matka, która jeszcze niedawno była samowystarczalna teraz jest zmuszona przymierzać swoim dzieciom cudze ubrania – dodaje Edyta Diakowska-Kohut.
W ciągu sześciu miesięcy istnienia punktu pomocy przy ul. Stawowej odwiedziły go tysiące Ukraińców, którzy znaleźli schronienie w Cieszynie i sąsiednich miejscowościach. W pierwszych dniach potrzeby były bardzo duże. Przez magazyn codziennie przewijały się setki uchodźców. Z upływem czasu liczba odwiedzających punkt nieco spadła. Świadczyła o tym np. zmiana godzin otwarcia. Jeśli na początku punkt był otwarty codziennie, to teraz jest to tylko jeden dzień w tygodniu. Jednak zapotrzebowanie na pomoc nie zniknęło: – Każdy, kto pracuje w naszym punkcie, jest wolontariuszem, ale oczywiście mamy też swoje rodziny i pracę. A pod koniec lata coraz trudniej było to połączyć. Jednocześnie zbliża się zima i spodziewamy się ponownego wzrostu ilości ludzi potrzebujących pomocy. W trakcie funkcjonowania punktu zaprzyjaźniliśmy się z dziewczynami z Ukrainy i utrzymujemy z nimi kontakt. Wiemy, że sytuacja w niektórych miastach jest bardzo trudna, w szczególności tam, gdzie infrastruktura została uszkodzona lub zniszczona. Z tych powodów ludzie będą musieli wyjechać, aby przetrwać zimę. Będą tacy, którzy powrócą do Cieszyna albo przyjadą tu po raz pierwszy. Jesteśmy na to przygotowani – mamy mnóstwo ciepłych ubrań. Teraz jedynym problemem jest znalezienie chętnych do rozpakowania kartonów z ubraniami. Inaczej wygląda sytuacja z produktami spożywczymi i chemią. Jeśli kilka miesięcy temu mogliśmy kupować jedzenie za fundusze od sponsorów, lub otrzymywaliśmy pomoc od firm i prywatnych osób, które przywoziły paczki niezbędnych produktów, to teraz ilość tej pomocy znacznie się zmniejszyła – przyznają Anna i Edyta ze Stowarzyszenia „Kraina Marzeń” i zapraszają chętnych do pomocy w piątki od 9 do 15.
Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” od początku konfliktu zbrojnego na Ukrainie świadczy różnorodną pomoc na rzecz uchodźców dotkniętych dramatem wojny. Prezes Zarządu Mariusz Andrukiewicz przedstawił następujące informacje na temat wsparcia udzielanego uchodźcom przez Fundację: – Od początku wojny organizujemy pomoc w różnych formach. Tu na miejscu, w Cieszynie, w „Bistro na Wałowej”, zorganizowaliśmy bezpłatne ciepłe posiłki dla ukraińskich uchodźców. Łącznie wydaliśmy ponad 3 000 obiadów o wartości 46 500 zł. Od kilku miesięcy na terenie Fundacji, w porozumieniu z MOPS i Polskim Komitetem Pomocy Społecznej, wydawana jest również żywność dla uchodźców z Ukrainy. Ponadto Fundacja ściśle współpracuje z punktem dystrybucji darów dla uchodźców wojennych, prowadzonym przez Stowarzyszenie Pomocy „Kraina Marzeń” w Cieszynie przy ul. Stawowej 6, dla którego przeznaczone zostało ok. 50 tys. zł na zakup artykułów spożywczych i chemii gospodarczej. W tym samym czasie Fundacja „Być Razem” wspierała także inne działania skierowane do uchodźców wojennych, m.in. zakup sprzętu medycznego czy artykułów szkolnych dla dzieci. Część środków finansowych przeznaczona została też na przygotowanie paczek humanitarnych kierowanych bezpośrednio do Ukrainy. W odpowiedzi na prośbę burmistrza miasta Chortkiv ok. 20 tys. zł zostało przekazane bezpośrednio na budowę centrum wspierania uchodźców w tym mieście. W sumie Fundacja przeznaczyła dotychczas ok. 300 tys. zł na wsparcie osób dotkniętych działaniami wojennymi prowadzonymi na terytorium Ukrainy.
Obecnie Fundacja „Być Razem”, dzięki wygranemu konkursowi amerykańskiej fundacji NESST, pracuje nad realizacją projektu, który będzie polegał na stopniowym wspieraniu i wprowadzaniu ukraińskich uchodźców na polski rynek pracy. Projekt skierowany jest do 120 osób, które zostały zmuszone do zmiany miejsca zamieszkania w wyniku działań wojennych w ich kraju. W ostatnim czasie Fundacja pozyskała również sprzęt komputerowy, który w najbliższych tygodniach będzie przekazany uchodźcom.
Wyżej wymieniona pomoc jest możliwa dzięki ogromnemu wsparciu przedsiębiorców i organizacji, przede wszystkim firmy PPG Cieszyn S.A., a także Pro-Eco-Investment, Chicago Society, Subway, Verizon i wielu ludzi dobrej woli – mówi Mariusz Andrukiewicz.
Na terenie gminy Zebrzydowice schronienie znalazło ponad 300 ukraińskich uchodźców. Były to głównie matki z dziećmi uciekające przed wojną z centralnej i wschodniej Ukrainy. Od samego początku koordynowaniem pomocy zajmowała się Izabela Brachaczek, sołtys Kończyc Małych:
– Najpierw zadzwoniłam do brata, bo wiedziałam, że w jego firmie pracuje wielu Ukraińców, którzy zaczęli sprowadzać tu swoje rodziny. Na początku pomagałam w znalezieniu mieszkań dla tych ludzi. Dzięki pomocy doktora Palucha i jego przyjaciół udało nam się zorganizować zakup najpotrzebniejszych rzeczy dla noworodków: pieluch, butelek i innych drobiazgów, które zostały wysłane do Kijowa. A w tym samym czasie mieszkańcy naszej miejscowości zaczęli przynosić różne rzeczy. Na początku przynosili je do mojego biura. Ale z biegiem czasu zgromadziło się ich tak dużo, że stało się jasne – potrzebujemy oddzielnego pomieszczenia. Zwróciliśmy się z tą sprawą do Domu Pomocy Społecznej w Kończycach Małych i okazało się, że jest tam miejsce na zorganizowanie punktu pomocy. Trzy wolontariuszki: Ewa Kula, Ewa Gibała i Beata Somerlik, od razu zgodziły się na pracę w „sklepiku” – mówi. I dodaje: – Znalezienie mieszkań dla uchodźców było dosyć skomplikowane, bo nie dało się przewidzieć ostatecznej liczby osób potrzebujących zakwaterowania. Przykładowo oczekiwaliśmy kilku osób, a okazało się, że przyjechało kilkakrotnie więcej, bo zabierali ze sobą całą rodzinę, a nawet po prostu swoich znajomych. Wszyscy ci ludzie musieli gdzieś mieszkać. I chcieliśmy, żeby to były normalne warunki. Mieszkańcy, ze swojej strony szybko włączyli się w akcję udzielania pomocy. Zdarzyło się nawet tak, że ktoś przyspieszył remont mieszkania, żeby przyjąć uchodźców.
Mimo złożoności sytuacji były też dobre momenty. Pani Izabela z uśmiechem i dumą wspomina narodziny dziecka. Mała Polina została pierwszą Ukrainką, która urodziła się na Śląsku Cieszyńskim. Poród odbył się niemal natychmiast po przybyciu matki do Kończyc Małych, która wreszcie poczuła się bezpieczna.
– Udało nam się również wysyłać pomoc do Ukrainy, na front lub do miast, w których ta pomoc była najbardziej potrzebna. Jeśli chodzi o pomoc finansową, to też otrzymałyśmy pomoc od różnych organizacji oraz firm prywatnych. Przekazano nam około 30 000 zł. Za te pieniądze mogliśmy kupić produkty spożywcze i rzeczy dla niemowląt – mówi Izabela Brachaczek.
Przez pewien czas „sklepik” w Kończycach Małych cieszył się dużym zainteresowaniem. Jednak z biegiem czasu liczba uchodźców potrzebujących pomocy spadła, i w efekcie punkt przestał działać. Pozostałe rzeczy postanowiliśmy wysłać do punktu pomocy w Słupsku. Miejscowa firma Olza Logistic zgodziła się zostać przewoźnikiem, a organizacją i koordynacją transportu zajęła się Fundacja „Lokalsi”. Łącznie wysłano 400 kilogramów darów.
Inną osobą, która znaczną część swojego czasu poświęciła na pomoc innym, jest Tomasz Piwocha, Prezes Polskiego Czerwonego Krzyża w Bielsku-Białej. koordynator punktu pomocy przy ul. Granicznej. Ten punkt pomocy został zorganizowany z inicjatywy Mieczysława Szczurka, Starosty Powiatu Cieszyńskiego, w pierwszych dniach wojny.
– Możemy powiedzieć, że magazyn przy ul. Granicznej działa podobnie do centrum logistycznego. Pomoc humanitarną otrzymujemy z różnych źródeł: Czerwonego Krzyża w Bielsku-Białej, stowarzyszenia Joannici Dzieło Pomocy w Dzięgielowie, a nawet z Wielkiej Brytanii. Wielkość pomocy humanitarnej napływającej do magazynu jest bardzo znacząca. Dostarczana jest tutaj samochodami ciężarowymi. Naszym zadaniem jest posortowanie pudeł i paczek na miejscu. Część pozostaje w Cieszynie, dla mieszkających tu Ukraińców. Pozostałą część wysyłamy na Ukrainę. Są to opakowania z odzieżą lub pościelą, lekarstwami i produktami medycznymi, produktami higienicznymi, a nawet pasza dla zwierząt. Większość paczek jest dostarczana z gotowym oznaczeniem miejsca, do którego należy je przesłać. Bardzo ważne jest, aby to wszystko prawidłowo posortować, aby w paczkach, w których mają być np. buty dziecięce, nie znalazła się karma dla zwierząt. Jednocześnie staramy się, aby osoby, które przychodzą po pomoc do naszego punktu, na miejscu otrzymały wszystko, czego potrzebują do normalnego życia. Nie chodzi tylko o ubrania. Są to również produkty higieniczne, detergenty, naczynia. Zawsze mamy zapas wody butelkowanej. Latem było to oczywiste, ale teraz, gdy rozpoczął się rok szkolny, dzieciom wygodnie jest włożyć do plecaka zwykłą butelkę wody. To nie tylko kwestia zapotrzebowania na wodę, ale także kwestia psychologiczna. To tylko kilka złotych, ale kiedy trzeba zaplanować budżet, butelka wody, niestety, ale może nie znaleźć się na liście – mówi Tomasz Piwocha.
Sami uchodźcy biorą bezpośredni udział w tak zwanym „życiu punktu”, mówi koordynator punktu Tomasz Piwocha: – Większość osób, które tu przyjeżdżają, ma bardzo pozytywny stosunek do tego rodzaju pomocy. Ostatnio pojawił się taki trend, że ludzie przyjeżdżają tu nie tylko po coś dla siebie, ale sami przywożą swoje rzeczy. Są to zazwyczaj ubranka, buty lub zabawki dla dzieci. Tłumaczy się to tym, że dzieci szybko rosną, a dla niektórych stało się to prawie regułą – przed zabraniem nowych rzeczy zwróć to, co tobie już nie jest potrzebne.
W trakcie istnienia magazynu powstała nawet stała grupa ukraińskich wolontariuszy, którzy regularnie pomagają przy rozładunku i sortowaniu. – Jest jedna pani z Ukrainy, uchodźczyni, która regularnie zabiera pościel z punktu, pierze ją i sortuje w komplety. W efekcie mamy gotową paczkę – poduszkę, koc i bieliznę, którą następnie wysyłamy na Ukrainę. Moim zdaniem zasługuje ona na szczególną uwagę. Nie wiemy, jaka jest jej sytuacja życiowa i finansowa, ale znajduje czas, żeby to wszystko wyprać, wyprasować i uporządkować. Trzeba zauważyć, że nie jest łatwa praca – dodaje Piwocha.
Praca magazynu na Granicznej jest bardziej zorientowana na dostarczanie pomocy humanitarnej. W Cieszynie sortuje się i pakuje rzeczy do dalszego transportu na Ukrainę. Dlatego w ostatnim czasie ludzie często przyjeżdżają na ul. Graniczną, aby osobiście wysyłać paczki dla bliskich lub na front. Zbliżająca się zima sprawia, że w paczkach wysyłane są obecnie głównie ciepłe ubrania oraz pościel.

Пункти допомоги для біженців. Прихована суть.

Коли світ виглядає темним, 

- reklama -

волонтери можуть поширювати світло” Susan J. Ellis.

З початку російської агресії в Україні по всій території Польщі активісти, спільно з місцевою владою, почали створювати пункти гуманітарної допомоги для українських біженців. У цих “магазинах” люди могли безкоштовно отримати необхідні речі, харчові продукти та побутову хімію. 

На сьогодні кількість пунктів допомоги суттєво зменшилась, позаяк змінилася ситуація серед українців, що користувалися цією допомогою. Частина біженців повернулася додому. З тих, хто залишився, більшість знайшли роботу, що також вплинуло на матеріальне становище. Але все ж, як показало дослідження, потреба в таких пунктах допомоги існує надалі.  

Працюючи над матеріалом, я поспілкувалася з людьми, що брали активну участь в організації різних видів підтримки для українців від самого початку війни, і продовжують це робити зараз. Це люди, життєве кредо яких звучить так: “не можна просто споглядати, треба діяти”. Це мала бути стаття-інтерв’ю, що розповідала б про діяльність пунктів допомоги у повіті. Але як завжди, у процесі опрацювання інформації відкривається друге дно. Те що, на перший погляд, є простим і зрозумілим, під іншим ракурсом розкриває нові грані. Виявилося – тема набагато глибша. 

Отже, матеріал і далі буде виглядати так – інтерв’ю з коментарями. А я спробую так підібрати слова, аби відкрити для вас прихований сенс, який побачила сама.

Пункти допомоги біженцям. На перший погляд – це приміщення, вішаки з одягом, коробки з підгузками, пачки з макаронами і консервами. А тепер на мить закрийте очі, а потім подивіться ще раз. Пункти допомоги. Це в першу чергу люди, що не змогли стояти осторонь ситуаціїаразі це стосується війни в Україні) та почали допомагати Біженцям та тим хто залишився, звичайним людям та військовим. Тут, на місці, та за тисячі кілометрів звідси. Одягом, їжею, грошима, дахом над головою, а інколи просто добрим словом та обіймами. Вони пропускають крізь себе наші історії та негаразди. Проживають їх разом з нами і в цьому, напевно, і полягає найглибша суть тієї підтримки.  

З чого все розпочиналося і як трансформувалося, я розповім вам на основі бесід з п’ятьма абсолютно різними особами, що займають різні посади, мають насичене життя, але разом з тим велике, добре серце і завжди знаходять час для допомоги тим, хто потребує. Моїми співрозмовниками були:

Ізабела Брахачек, староста села Малі Коньчиці, Маріуш Андрукєвич, директор товариства взаємодопомоги “Бути разом”, Анна Щирба та Едита Дяковська-Когут – товариство допомоги “Країна мрій” та Томаш Півоха, координатор пункту допомоги в Старостві повятовому в Цешині, Президент Польського Червоного Хреста в Бєльську-Бяла.

Спроба Росії захопити Україну триває вже понад півроку. Від 24 лютого минуло доволі багато часу і може здатися, що суспільство звикло до війни. Але так чи інакше, розмови публічності точаться навколо російської агресії, атак на українські міста і того, як українцям вдається протистояти ворогу. Нікуди не зникли й люди, які, так само як у перші місяці війни, потребують допомоги. Адже ракети продовжують “випадково” влучати у житлові будинки, а отже з’являються цілі родини, що раптово залишилися без даху над головою.

Поляки розпочали активно допомагати українцям з перших днів, коли (відколи) в Україні вибухнула війна. Як країна сусід, Польща відкрила свої кордони для жінок і дітей, що були змушені стрімко покидати свої домівки. Українці текли через границю стрімким потоком, якому здавалося не буде кінця і краю. Перетнувши кордон, виснажені та дезорієнтовані біженці потрапляли до рук волонтерів. Звичайних людей, ще не могли залишитися осторонь чужої біди.

Волонтери зустрічали українських біженців на пунктах пропуску, годували гарячою їжею, влаштовували на ночівлю, допомагали дістатися місця призначення. В містах і селах активісти в рекордні строки облаштовували пункти допомоги, куди всі бажаючі могли приносити речі або їжу. Точніше не так. Практично з перших днів війни виникла гостра потреба в облаштуванні організованих пунктів допомоги, бо бажання людей допомогти виявилося дуже великим. Гуманітарна допомога почала надходити звідусіль, від звичайних жителів міст і сіл, від приватних підприємців та великих фірм і фабрик.

Одним з перших та найбільших пунктів допомоги, що відкрився у Цешині був склад на вулиці Ставовій 6. Організували його дві тендітні дівчини Аня та Едита:

«Допомагати українцям, що прибули до Цешина, ми почали одразу. Спочатку все це було доволі спонтанно і ми розуміли, що часто перетинаємося з іншими волонтерами і наша допомога не завжди раціональна. Тож виникла потреба у такому просторі, де можна було б організувати прийом тих речей, що приносили люди, а також одразу їх видачу для тих хто потребує. Так щоб можна було осягнути кількість принесеного, розділити та зручно розмістити одяг, розфасувати їжу та побутову хімію», – розповідає Аня Щирба

Так за ініціативи товариства “Країна Мрій”, підтримки MOPS та керівництва міста в Цешині було створено пункт допомоги на Ставовій. Спочатку, як розповідають дівчата, вдавалося справлятися своїми силами. Та з часом дарів, зокрема одягу, зібралася велика кількість. Усе це потрібно було розпаковувати, сортувати – жіноче, чоловіче, дитяче, теплий одяг, взуття. Тому до роботи у пункті почали запрошувати волонтерів.

Ми хотіли створити нормальні умови для людей, які приходять по допомогу, бо розуміли, що це дуже не просто, наприклад, для мами, яка була самодостатня та незалежна, а тепер змушена приміряти своїм дітям чужий одяг”, – Едита Дяковська – Когут.

Серед тих хто зголошувався наводити лад на складі були і самі біженці. У такий спосіб, пояснюють дівчата, українці відчували свою потрібність, і одночасно, це був непоганий спосіб завести нові знайомства.

За півроку існування, пункт на Ставовій відвідали тисячі українців, що знайшли прихисток у Цешині і його околицях.

Всі хто працює у нашому пункті – це волонтери. Небайдужі люди, проте у нас теж є свої сім’ї та робота. І з закінченням літа стало складно поєднувати роботу у пункті та власні справи. Але також ми бачимо, що потреба складу велика. За той один день коли склад працює, нас відвідує близько 100 осіб. Разом з тим наближається зима і ми очікуємо, що наплив людей знову збільшиться. За час роботи пункту ми потоваришували з дівчатами з України і тримаємо з ними контакт, а тому знаємо, що ситуація доволі важка, зокрема в тих містах, інфраструктуру яких пошкоджено або зовсім знищено», – розповідає Аня Щирба.

«Щоб пережити зиму, можливо хтось повернеться знову до Цешина, але будуть і такі, хто приїде сюди вперше. Ми готові їх зустріти, бо у нас є багато теплих речей. Проблема лише в тому, аби знайти вільні руки, щоб розпакувати весь цей одяг. Дещо гірше виглядає ситуація з харчовими продуктами та хімією. Якщо ще декілька місяців тому ми могли закуповувати їжу на кошти від фундацій, або нам надсилали допомогу фірми чи люди особисто приносили пакети необхідних продуктів, то зараз обсяг цієї допомоги дуже зменшився», – Едита Дяковська – Когут.

Аня та Едита запрошують волонтерів для роботи в пункті допомоги кожної п’ятниці з 9 до 15:00.

Тісно співпрацює з магазином на Ставовій від початку війни фундація “Бути разом”. Яку саме допомогу надавало товариство розповів президент організації Маріуш Андрукєвич: «Від початку війни ми максимально активно долучилися до надання різних видів допомоги. Тут на місці, у Цешині, в “Бісторо на Валовій” було організовано безплатне харчування для українських біженців. Загалом було видано понад 3 тисячі теплих обідів на суму 46 500 зл. Впродовж декількох місяців на базі Фундації, за підтримки MOPS та Польського Комітету Допомоги Соціальної видаються продукти для біженців з України. Одночасно з ццм Фундація тісно співпрацює Товориством «Країна Мрій», до якого було направлено близько 50 тисяч злотих на закупівлю харчів та побутової хімії для пункту допомоги, що на Ставовій 6. Також частина цих коштів пішла на формування гуманітарних посилок безпосередньо в Україну.” – Маріуш Андрукєвич, директор товариства взаємодопомоги “Бути разом”.

Також, на прохання міського голови міста Чортків, Фундацією було переказано близько 20 тис. злотих на будівництво центру допомоги для внутрішньо переміщених осіб.

Загалом, на сьогодні, фінансова допомога Фундації особам, що постраждали від російської агресії, становить близько 300 тис. злотих.

Наразі фундація “Бути разом” працює над реалізацією проєкту, що полягатиме у покроковій підтримці та допровадження українських біженців на польський ринок праці. Проєкт розрахований на 120 осіб, що змушені були змінити місце проживання у зв’язку з військовими діями на території їх країни. 

Понад 300 українських біженців знайшли прихисток на території гміни Забжедовіце. Це були переважно матері з дітьми, що втікали від війни з центральної та східної України. Від початку координатором процесу їх розміщення та збору допомоги стала староста села Коньчиці Малі Ізабела Брахачек:

«Перше що я зробила – зателефонувала до свого брата, бо знаю що у нього на фірмі працює багато українців. І що вони почали забирати свої сім’ї сюди. Спочатку я допомагала шукати житло для цих людей. Разом з місцевими активістами, а саме доктором Палюхом і його друзями, нам вдалося організувати закупівлю найнеобхідніших речей для новонароджених: пелюшки, пляшечки та інші дрібниці, які поїхали до Києва. А одночасно з цим почали приносити речі люди, мешканці села. Спочатку всі ці дари люди приносили просто до мого офісу. Але з часом речей стало так багато, що стало зрозуміло – потрібно окреме приміщення. Ми звернулися з цим питанням до Осередку соціального захисту в Кончицях Малих (DPS Dom Pomocy Społecznej) і виявилося, що у них є простір у якому можна організувати пункт допомоги. Працювати у “магазинчику” одразу погодилися три волонтерки Ева Куля, Ева Гібала та Беата Сомерлік», – розповідає пані Ізабела. «На початку непростою виявилася ситуація із розміщенням українців, що прибували до нашої гміни. Бо, наприклад, очікували на сім’ю, нехай п’ятеро осіб, а в реальності їх приїжджало набагато більше. Люди намагалися гуртуватися і якщо була можливість забирали одразу не лише родичів, але друзів. Усіх цих людей потрібно було десь розмістити. І нам хотілося, щоб це були нормальні умови. І потрібно сказати, що місцеві жителі зі свого боку швидко увійшли в ситуацію і було так, що хтось навіть пришвидшував ремонт власних будинків, аби було куди поселити людей».

Не зважаючи на складність ситуації були і хороші моменти. З усмішкою і гордістю пригадує пані Ізабела народження дитини в однієї з біженок. Маленька Поліна стала першою українкою, що побачила світ на Сілезії. Пологи відбулися практично одразу, як її мама прибула у Коньчиці Малі і нарешті відчула себе у безпеці.

Вдавалося нам також, в міру сил, передавати допомогу і в саму Україну. На фронт чи у міста де ця допомога була найбільш потрібна”, – розповідає Ізабела Брахачек. “Значну фінансову допомогу надавали також різні організації. Загалом ми отримали коштів на суму майже 30 тис. злотих. Усі ці гроші пішли на закупівлю їжі та речей для немовлят».

Певний час “магазинчик” у Кончицях Малих мав чималий попит. Та з часом кількість біженців, що потребували допомоги зменшилася і робота пункту припинилася. Речі що залишилися, вирішили перенаправити у пункт допомоги у Слупську. Перевізником погодилася стати місцева фірма “Olza logistic”. Організацію та координування процесу взяла на себе фундація “Lokalsi”. Загальна вага речей склала 400 кілограмів. 

Ще одна людина, що присвятила значну частину свого часу допомозі іншим – Томаш Півоха, президент Польського Червоного Хреста в Бєльску-Бялей,координатор пункту допомоги на вулиці Граничній. Цей пункт допомоги було організованого за ініціативи Староства Повятового у Цешині, у перші дні від початку війни.

Можна сказати, що склад на Граничній працює швидше, як перевальний пункт. Гуманітарну допомогу ми отримуємо з різних осередків. Зокрема це організація Червоного Хреста в Бєльську- Бялей, костел євангелістів у Дзенгельові, а також частина вантажу надходить з Великої Британії. Об’єми гуманітарної допомоги, що надходить на Граничну доволі значні. Сюди її доставляють вантажівками і вже тут на місці наше завдання розсортувати коробки і пакети. Частина залишається у Цешині, для тих українців, що тут проживають. Інша частина відправляється далі, в Україну. Це можуть бути пакети з одягом, або постільною білизною, лікарські засоби та вироби медичного призначення, гігієнічні засоби і навіть корм для тварин. Більшість упакувань приїжджають уже з готовим маркування куди їх потрібно далі переслати. Дуже важливо все це правильно розсортувати, щоб там де очікують на дитяче взуття, наприклад, не потрапив корм для тварин. Разом з тим ми намагаємося, щоб люди, які приходять за допомогою на Граничну могли отримати тут на місці все що потрібно для нормального життя. Йдеться не лише про одяг. Це також засоби гігієни, засоби для прання, посуд. У нас завжди є запас води у пляшках. Влітку це було просто актуально, а зараз, коли розпочався навчальний рік, зручно дітям до рюкзака покласти нормальну пляшечку води. Це теж не лише питання потреби у воді, але і психологічний момент. Може це пара злотих, але коли доводиться планувати бюджет витрат, пляшка фірмової води точно не та річ, що увійде до списку”.

Самі біженці, беруть безпосередню участь у так званому “житті пункту”, розповідає координатор пункту Томаш Півоха:

Більшість людей, що приходять до сюди мають дуже правильне ставлення до такого роду допомоги, як наші пункти. Наприклад, останнім часом з’явилася така тенденція, що люди приходять сюди не лише для того, щоб підібрати щось для себе, але й приносять речі. Зазвичай це дитячий одяг, взуття чи іграшки. Пояснюють це тим, що діти швидко ростуть і для когось це стало майже правилом – перш ніж брати нове, повернути те що вже не потрібне. Адже це лише речі, але для когось це може бути важливим.”

За час існування складу навіть сформувалася стала група волонтерів українців, що регулярно допомагають у розвантаженню та сортуванню речей та пакунків.

Є одна пані з України, біженка, яка регулярно бере у пункті постільну білизну, пере її та сортує у комплекти – розповідає Томаш Півоха. – В результаті ми маємо готовий пакунок – подушка, ковдра і білизна, який ми далі надсилаємо в Україну. Як на мене, це варте особливої уваги. Ми не знаємо яка життєва ситуація у цієї жінки і який її матеріальний стан, але вона знаходить цей час, щоб випрати, попрасувати, посортувати це все. А це не є легка робота.”

Як уже було сказано, робота складу на Граничній все ж більше зорієнтована на пересилку гуманітарної допомоги, що надходить з різних точок. Тут, у Цешині, речі сортують та формують до подальшого перевезення в Україну, відповідно до потреб того чи іншого міста. У зв’язку з цим, останнім часом на Граничну часто приходять люди, аби особисто сформувати посилку для близьких або на фронт. З настанням холодів основа цих пакунків – теплі речі та постіль. Те що допоможе українцям пережити зиму.

Наразі пункт допомоги на вулиці Ставовій 6 працює що п’ятниці з 9:00 до 15:00 пункт допомоги на вул. Граничній 79 запрошує по понеділках, середах та п’ятницях з 8:00 до 15:00.