Jeszcze kilkanaście lat temu, rola ojca zupełnie różniła się od tej obecnej. Patrząc z perspektywy czterdziestoparolatka mogę stwierdzić, że kiedyś Ojciec to był „Ktoś” – autorytet, głowa rodziny, wszystkowiedzący, nieomylny, mający monopol na rację, na wiedzę. Swoją miłość i troskę wyrażał w zapewnieniu rodzinie utrzymania, słowo „kocham Cię” wielu z nich przychodziło z trudem, a przytulenie dziecka było dla nich zbyt mało męskie.
Dla mnie – w obecnym momencie mojego życia – najważniejsze jest to, jakim ja mogę być ojcem, aby pozostać w zgodzie ze swoimi wartościami, przekonaniami, wizją postrzegania świata, z tym co dla mnie ważne, to co z mojej perspektywy może być dla dzieci przydatne
i niezbędne do dalszego szczęśliwego życia. W co wyposażyć dziecko, aby szło przez życie krokiem pewnym, spokojnym, z podniesioną głową, z uśmiechniętymi oczami i uniesionymi od uśmiechu policzkami…
Nie, ten artykuł nie będzie poradnikiem jak być ojcem doskonałym, bo za każdym razem, kiedy sięgałem po taki właśnie poradnik, po kilku stronach szybko go odkładałem z wyrzutami sumienia, ze świadomością, że pewno bardzo dużo przede mną pracy, ale przede wszystkim z myślą, że zmierzam w przeciwnym kierunku niż sugeruje mądry autor….
Mając dwóch synów – 15 i 20 latka stwierdzić mogę z całą szczerością i przekonaniem, że ojcostwo uczy przede wszystkim pokory, cierpliwości, samokontroli i spolegliwości, jeśli oczywiście nie chcesz usłyszeć od swoich synów za lat kilka smutnej prawdy, że jednak nie byłeś takim zajebistym ojcem, za jakiego sam siebie uważałeś.
Czym zatem kierować się w roli ojca? – w moim odczuciu przede wszystkim nie powinniśmy od swoich dzieci wymagać doskonałości, jeśli oczywiście sami uporaliśmy się już z porzuceniem własnych ambicji bycia perfekcyjnym we wszystkim, za co się zabieramy.
Powinniśmy nie bać się porażek i z nimi oswajać swoje dzieci, pokazać im, że nie ważne ile razy się przewrócą, tylko ważne, jak szybko się podniosą. Powinniśmy pokazywać dzieciom, że proszenie o pomoc to wyraz naszej siły, a nie słabości – bo jeśli nie daj Boże za kilka lat dopadnie je jakikolwiek kryzys, a oni bez wahania przyjdą do mnie – do ojca, po poradę lub pomoc – to będę mógł dumnie się wyprostować, podnieść głowę ku słońcu i w myślach powiedzieć sobie – tak o to mi wtedy chodziło, przyszedł, nie zawahał się, jestem z niego dumny, zuch…
Idealny tata wplecie dziecku do głowy zasadę „ile dasz, tyle masz”, bo to zaprocentuje w jego pracy zawodowej – jak się zaangażujesz to z czasem, będziesz dostrzeżony i awansujesz, jak się bardziej zaangażujesz w związek, to otrzymasz od żony lepszą miłość uśmiechniętej kobiety, jak będziesz dobrym przyjacielem, to nawet w środku nocy kumpel odbierze telefon, żeby Ciebie wysłuchać…
Dobry ojciec pokaże dziecku, że nie ma drogi przez życie na skróty, że najpierw żmudne wykształcenie, a potem dobra praca, może własna firma, że najpierw trzeba truchtać w pobliskim parku, żeby marzyć o nowojorskim maratonie w Central Parku, że najpierw stary, psujący się samochód zanim w salonie będzie miał rozterki między czarną perłą a bielą diamentu.
Pokaż dziecku, żeby wiązał się z odpowiednimi ludźmi, bo z nimi w przyszłości będzie budował firmę, będzie zakładał rodzinę, będzie się przyjaźnił, bo kiedy będzie w wieku ojca (a daj Boże wcześniej), to zrozumie, że cenniejsza jest kawa na wynos wypijana na kocu
z przyjaciółmi nad pobliskim jeziorem niż sernik szwarcwaldzki i kawa w filiżance z niewiarygodnie małym, niewygodnym uszkiem smakowana na tarasie w nadętym towarzystwie sopockiego Grand Hotelu…
Ucz dzieci szacunku dla ludzi – zawsze powtarzam moim synom, że z takim samym poważaniem traktuję znajomego prezesa dużej spółki giełdowej, jak i nieznajomą panią z kasy w pobliskim sklepiku. Uzmysławiaj i wpajaj, że obie te osoby zasługują na takie samo traktowanie, że mają te same uczucia, że mają często tę samą wrażliwość, każda z nich na swój sposób bardzo ciężko pracuje na swój los, a Twój uśmiech przez jedną i drugą osobę może być odebrany jako miły gest sympatycznego człowieka, który jest mądry, a nie zarozumiały.
Ze stanowczością i pewnością w głosie powiedz dziecku, że musi ponieść konsekwencje swoich zachowań, powiedz, że Ty też nie raz mierzyłeś się z tym, co sam nabroiłeś, że nie wolno składać obietnic bez pokrycia, że czasami życie składa się z rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych, ale są i będą one wpisane w nasze życie.
Ucz ich odwagi do tego, by sięgały po swoje marzenia i były w tym wszystkim autentyczni, wyrażając w pełni to co czują i myślą, zamiast chować się w cieniu swoich obaw, że może są niewystarczająco dobre albo po prostu przejmują się nadto opinią innych i dlatego nie podejmują ryzyka.
Uczul ich na cierpliwość w dążeniu do swoich planów i realizacji tego, czego pragną, tej pozytywnej energii radości, dzięki której w ich oczach pojawi się szczęście, którym zarażać będą otoczenie, otwartość na ludzi, na zmiany…
Ale, żeby wychować szczęśliwe dziecko, które wpoi te wartości, musi stać się najważniejsze – powinniśmy zagwarantować dziecku poczucie całkowitego bezpieczeństwa i akceptacji. Niezależnie od tego co się w jego życiu wydarzy, którą z niewłaściwych dróg podąży musi mieć pewność, że będzie przez nas rodziców kochane miłością bezwarunkową, pełną i całkowitą.
Podstawą miłości bezwarunkowej jest brak oczekiwań i skupienie się na samej potędze zrozumienia, na kochaniu. Dzięki temu wyposażymy dziecko w pewność, że jest przez nas całkowicie akceptowane, zrozumiane i kochane.
Dobrym ojcem nikt się nie rodzi, ale nigdy nie jest za późno, aby próbować nim się stać, nawet kiedy Twoje dziecko jest wyższe od Ciebie, angielski zna lepiej niż Ty, chodzi na studia, o których Ty tylko marzyłeś i patrzy na świat z zupełnie innej, nieznanej Tobie perspektywy…