Pokaż jak kończysz

0
1
Concept Of Time Management And Deadlines. Leadership Urging Workers In Office In Order To Follow Deadlines. Man Try To Stop Watch Holding Arrow. Cartoon Linear Outline Flat Style Vector Illustration
- reklama -

Pewien polityk o znanym nazwisku stwierdził wiele lat temu, że mężczyzny nie poznaje się po tym, jak zaczyna, lecz po tym, jak kończy. Powiedzenie to przeszło do codziennego użytku. Dużo w nim racji również w odniesieniu do społeczności uczniowskiej czy akademickiej.

Nic nie denerwuje studenta bardziej od przeciągania wykładu kosztem przerwy. Nerwowe spojrzenia na zegarek, wiercenie się przy stolikach, coraz głośniejsze rozmowy — to znak, że czas dobiega końca. Podczas studiów obiecałem sobie, że nigdy nie będę przeciągać zajęć, które będę prowadzić. Przez niemal trzydzieści pięć lat pracy nauczyciela akademickiego konsekwentnie tę obietnicę realizuję. Proszę zresztą spytać o to moich obecnych lub byłych studentów. Wierzę, że znajdę ich również w gronie Czytelników tego felietonu. Do szewskiej pasji doprowadzali mnie wykładowcy, którzy w połowie przerwy mówili, że jeszcze nie skończyli. Dlaczego mam być taki sam?

Im wcześniej zaczniesz, tym później skończysz. Ta maksyma sprawdza się w stu procentach. Jeśli wykładowca mówi, że dziś wcześniej skończy, to zwyczajnie kłamie. Zawsze znajdzie się materiał do opowiedzenia. Dlaczego tak się dzieje? Bo prowadzący nie ma jasno określonego planu wykładu, a trzeba trzymać się wyznaczonych ram czasowych. Nikt jednak nie jest idealny. Rzadko, lecz zdarza mi się przeciągnąć zajęcia o dwie czy trzy minuty. Mimo wszystko potrafię to przewidzieć i zawczasu informuję, że przeciągnę. A gdy naprawdę skończę, raczę audytorium deserem w postaci mojego ulubionego powiedzonka: bardzo przepraszam za przedłużenie — skrócimy na egzaminie. To zupełnie rozładowuje atmosferę powodując, że studenci opuszczają salę z uśmiechem.

Jako wykładowcy łatwo mi mówić studentom: gdy ktoś przedłuża, zwyczajnie wyjdźcie z sali. Czy będąc kiedyś po ich stronie biurka zdobyłbym się na to? Dlatego pilnowanie czasu zajęć należy do wykładowcy, a terminowe kończenie jest przejawem elegancji oraz obowiązkiem. Często zajęcia w danej sali upchane są jedne po drugich, z krótkimi tylko przerwami na zmianę prowadzącego. Wybierając się na wykład lubię być w sali przynajmniej pięć minut przed planowym rozpoczęciem. Trzeba przecież przygotować warsztat pracy. Włączyć komputer, rozłożyć listę studentów, czasem zamienić ze słuchaczami kilka niezobowiązujących słów. Idę więc na portiernię, proszę o klucz. Portier sprawdza… klucza brak. Więc czekam, aż poprzedni wykładowca łaskawie zejdzie na dół i klucz przyniesie. Dobrze, jeśli sobie przypomni o jego oddaniu, bo jeśli nie, to zaczyna się kłopot. Sam kiedyś wróciłem z Bielska do domu w Cieszynie i stwierdziłem, że klucza brak na portierni, bo mam go w kieszeni. W te pędy pojechałem z powrotem do pracy, aby go oddać. W opisanej sytuacji często udaję się do sali. Mam wtedy minutę do rozpoczęcia zajęć (pozostałe cztery zmarnowałem na portierni). Spóźnialski wykładowca nerwowo chowa swój sprzęt i przeprasza: zagadałem się. Albo: dziś tylko wyjątkowo przedłużyłem. Takie tłumaczenie jest niezmiernie interesujące. Przychodzi mi tu na myśl odpowiedź bezmyślnego kierowcy, który swoim samochodem zastawił wejście w alejkę dla pieszych na moim osiedlu przy zupełnie pustym parkingu. Otóż spytany o powód takiego parkowania stwierdził… ,,jestem weterynarzem”.

- reklama -

Dlaczego więc zajęcia są przedłużane? Prowadzący mógł stracić rachubę czasu, zwyczajnie zapomnieć, że zostało mu jeszcze tylko kilka minut. Często jednak trawi go pokusa powiedzenia studentom wszystkiego co się wie, i to w jak najkrótszym czasie. Nie jest to dobra metoda. Udając się na wykład muszę mieć w głowie (lub w notatkach) jego szczegółowy plan. Co chcę dziś powiedzieć studentom? W dniu wykładu już rano powinienem budzić się z tym pytaniem. A czasem tego planu zwyczajnie brak. Profesor patrzy na zegarek, zostały trzy minuty. Cóż można z tym czasem zrobić? Koniecznie trzeba coś jeszcze powiedzieć. Gorączkowo przeszukuje umysł i zaczyna nowy temat, który z pewnością zajmie mu co najmniej cztery pełne następne zajęcia. Czy to ma sens? Najważniejsze, żeby wiedzieć co się mówi, a nie mówić co się wie.

Dlatego jestem zdania, że lepiej skończyć zajęcia pięć minut wcześniej niż minutę później. Studenci bardzo to lubią, choćby dlatego, że nie tracą przerwy. Ta przecież potrzebna jest na odpoczynek. Nie da się skupiać umysłu przez sześć godzin bez chwili wytchnienia. Trzeba wstać z krzesła, zażyć świeżego powietrza. Wykładowca musi mieć świadomość, że przedłużając zajęcia skraca przerwę i zwyczajnie ją zabiera, po prostu kradnie. Zachowuje się nie fair zarówno w stosunku do studentów, jak i innych nauczycieli: ci zwyczajnie denerwują się, że nie mogą rozpocząć swych zajęć o czasie.

Wykładowco, jeśli kończysz zajęcia punktualnie (i tak samo je zaczynasz), to jesteś elegancki i solidarny ze studentami i innymi wykładowcami. Jeśli notorycznie przedłużasz — zastanów się czy umiesz właściwie zaplanować zajęcia, czy może w twych myślach i notatkach panuje chaos. To twoja praca, więc wykonuj ją z zaangażowaniem i najlepiej jak potrafisz. Jeśli nie płoniesz, szybko o tobie zapomną. Zdolności naukowe, choćby i nieprzeciętne, autorytet w skali światowej, a nawet nagroda Nobla, nie zrobią z ciebie automatycznie dobrego wykładowcy. Do tego dochodzi się z czasem i doświadczeniem. Tak: upływ czasu uczy pokory, a ta powiększa doświadczenie.