Jest 31.10.2020, dzień po protestach, które odbyły się w całym kraju. Ich skala zaskoczyła chyba wszystkich. Mój nastrój waha się od radości, że wreszcie coś się ruszyło i kobiety chcą o siebie zawalczyć, po strach, że na marszach się skończy. Bo, nie oszukujmy się, od samych protestów zmieni się niewiele. A zmienić się powinno bardzo dużo. I to radykalnie.
Społeczeństwa nie zawsze funkcjonowały tak, jak dziś. Nie zawsze nadrzędną wartością był w nich przypisywany naturze męskiej pęd do władzy i osiągania coraz wyższych wskaźników gospodarczych kosztem wszystkiego, co realnie powinno mieć dla nas wartość, a jest przypisywane z kolei naturze kobiecej – szczęścia, relacji międzyludzkich, równowagi naszej planety. Polecam lekturę takich autorów jak Harari (1) czy Murdock (2), którzy świetnie obrazują jak i dlaczego na przestrzeni tysiącleci system patriarchalny (3), przeciw któremu właśnie teraz kobiety okazują zdecydowany sprzeciw (co absolutnie nie powinno być odczytywane jako chęć zniszczenia mężczyzn, jak się niektórym wydaje), umacniał się, wypierając pierwotny porządek oparty na partnerstwie i poszanowaniu praw wszystkich istot żywych. Tak, także zwierząt i roślin. Ale to temat na inny wywód. Dziś chcę zwrócić uwagę na to, że my wszyscy, kobiety i mężczyźni, chcąc dokonać trwałych i realnych zmian, musimy najpierw wiele zmienić w sobie. Nie znamy innego systemu, w takim się urodziliśmy, tak jak nasi rodzice, dziadkowie i wcześniejsze pokolenia. A przecież chęć zmian społecznych jest widoczna, coraz więcej osób o tym głośno mówi. Co jest potrzebne, by ich dokonać?
Pewność, że możemy i potrafimy to zrobić
Brzmi banalnie? Wcale banalne nie jest, bo to, co najczęściej podcina nam skrzydła to brak wiary w siebie i niska samoocena. Niestety kobiety, z racji swojej pozycji w obecnym systemie, cierpią tu bardziej. Nasze poczucie własnej wartości od niedawna zaczęło być uznawane za coś naprawdę istotnego – przez część mężczyzn, ale przede wszystkim przez nas same. Pomyśl, jeśli jesteś kobietą, czy masz lub zawsze miałaś tyle wiary w siebie, by nie szukać schronienia pod opieką mężczyzny, jego aprobaty? Czy masz doświadczenie pozostawania w związku, w którym dla uzyskania jakichkolwiek korzyści (bezpieczeństwa, stabilizacji, opieki nad dziećmi – wstaw co zechcesz), znosiłaś nierówne traktowanie siebie jako kobiety? Czy nie pomyślałaś nigdy, że nie będąc w związku jesteś w jakiś sposób mniej wartościowa? Większość z nas, szczególnie pewnie tych starszych, zna to uczucie. Czy to oznacza, że same nie dajemy sobie z niczym rady? Wręcz przeciwnie. Zwykle dajemy sobie radę znakomicie, ale nie dostrzegamy tego.
Wiesz, kiedy ludzie zaczynają dostrzegać swoją realną siłę i sprawczość? Kiedy wzrośnie ich samoocena, ich poczucie własnej wartości. To jedna z najważniejszych ludzkich potrzeb i czy tego chcemy czy nie, determinuje to jak funkcjonujemy we wszystkich relacjach i jak odnoszą się do nas inni – partnerzy, szefowie, współpracownicy, a także politycy, duchowni itd. Tylko jeśli szanujesz siebie jesteś w stanie skutecznie wymagać, by i inni cię szanowali.
Wysoka samoocena jest przekonaniem, że dorastamy do życia i jego wymagań
Nathaniel Branden w książce 6 filarów poczucia własnej wartości precyzuje, czym dokładnie jest wysoka samoocena:
– poczuciem pewności, że potrafimy myśleć, umiemy stawiać czoło podstawowym, życiowym wyzwaniom;
– przekonaniem, że mamy prawo do szczęścia i powodzenia; że jesteśmy wartościowi oraz zasługujemy na zaspokojenie swoich potrzeb czy pragnień, na osiąganie tego, co dla nas ważne, a także cieszenie się owocami swoich wysiłków.
Nie wiem jak Ty, ale ja mam w tej chwili w głowie jedno hasło pojawiające się często podczas ostatnich manifestacji. Hasło, które jest piękną parafrazą powyższych punktów: „Myślę, czuję, decyduję.” Nic dodać, nic ująć.
Słyszę kobiety mówiące, że „nie dadzą sobie odebrać wolności”. Tylko czy my naprawdę już tę wolność zdobyłyśmy? Według mnie tylko pozornie. Prawo nam co prawda pozwala(ło) o sobie decydować i dokonywać życiowych wyborów, ale w praktyce często każda taka decyzja uzależniona jest od tego co ludzie powiedzą, jak nas będą postrzegać, z jakimi konsekwencjami społecznymi trzeba będzie się zmierzyć. Czy to jest prawdziwa wolność? Taka wewnętrzna, będąca realną manifestacją wysokiego poczucia własnej wartości? Nie sądzę. A nie szanując własnej wolności wysyłamy sygnał, że i inni mogą nas nie szanować i nie liczyć się z naszym zdaniem. Ta praca jest więc jeszcze przed większością z nas, a wspomniany wcześniej Nathaniel Branden podpowiada, na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę:
1. Praktyka świadomego życia – zakłada, że nie przyjmujemy bezmyślnie światopoglądu i wartości otoczenia. To chęć uczenia się oraz poddawania nowych wiadomości refleksji, a w konsekwencji możliwość zauważenia własnych błędów i zmiany poglądów.
2. Praktyka samoakceptacji – oznacza świadomość swoich zasobów i słabych stron. Ludzie, którzy akceptują się takimi jakimi są – mentalnie, intelektualnie i fizycznie, potrafią mówić o sobie dobrze, doceniają własne działania i przyjmują zasłużone komplementy z wdzięcznością. Im wyższa samoocena, tym więcej życzliwości dla innych i mniejsza potrzeba ich osądzania.
3. Praktyka odpowiedzialności za siebie – to samodzielność w zaspokajaniu własnych potrzeb, świadomość, że nikt inny nie ma obowiązku bycia naszym opiekunem. To podstawa budowania prawdziwie partnerskich relacji oraz odwrotność relacji opartych na zależności i ciągłych żądaniach.
4. Praktyka asertywności – to świadomość swoich praw, w tym prawa do szczęścia, sprzeciw wobec agresji, manipulacji, czy nadużywania. To także umiejętność stawiania granic dzięki uświadamianiu sobie własnych emocji i traktowania ich jako sygnałów naruszania granic.
5. Praktyka życia celowego – to umiejętność zamiany marzeń w cele i ich realizacji, traktowania porażek jak doświadczeń dodających energii do działania. Celem może być wszystko, pod warunkiem, że nie koncentrujesz się na zaspokojeniu wymagań innych ludzi, ale na własnych potrzebach.
6. Praktyka prawości – oznacza życie i postępowanie
w zgodzie z własnymi wartościami. Spójność naszych działań z tym, w co wierzymy, to nieodłączny element budowania wysokiego poczucia własnej wartości.
Walczmy o wolność i prawo do samostanowienia. Nie pozwólmy sobą manipulować i narzucać sobie systemu wartości z którym się nie zgadzamy. Nie gódźmy się na poniżanie żadnego człowieka ze względu na płeć, rasę, orientację czy poglądy. Sprawmy, by normą stały się równouprawnienie, szczerość, uczciwość, szacunek, wolność wewnętrzna i zewnętrzna. Tylko pamiętajmy, żeby utrzymać te wywalczone standardy sami musimy żyć w zgodzie z nimi. Musimy je stosować w stosunku do innych, ale przede wszystkim w stosunku do siebie samych. Tylko wtedy zmiana będzie trwała i odczuwalna, kiedy nasze wysokie poczucie własnej wartości będzie jej strzegło. Inaczej – mimo być może wywalczenia praw na których nam zależy – prawdziwa zmiana nie zajdzie, bo pozostaniemy zamknięci w więzieniu własnych kompleksów i lęków. A to prędzej czy później spowoduje, że wrócimy do pozycji ofiary, być może nawet sobie tego nie uświadamiając.
Na koniec przytoczę jeszcze jeden cytat z Nathaniela Brandena, idealnie wpisujący się obecną sytuację: Trudno znaleźć bardziej znaczący symptom niskiej samooceny, niż potrzeba postrzegania jakiejś grupy jako gorszej. Mężczyzna, którego przekonanie o „władzy” zostaje na poziomie „dominacji płci”, jest człowiekiem, którego przerażają kobiety, przeraża umiejętność bycia pewnym siebie, przeraża życie.
Wniosek: tak, my kobiety mamy przed sobą wiele do zrobienia w kwestii budowania poczucia własnej wartości, ale kto wie, czy ci z mężczyzn, którzy tak kurczowo trzymają się patriarchalnych zasad, nie mają tej pracy przed sobą jeszcze więcej.
1) Yuval Noah Harari, Sapiens: od zwierząt do bogów.
2) Maureen Murdock, Podróż bohaterki.
3) Patriarchalizm w socjologii oznacza dominację mężczyzn nad kobietami – zarówno w społeczeństwie, jak i w rodzinie.
Katarzyna Wojciechowska
trener, doradca marketingowy
tel. 519 323 928
kasia@katarzynawojciechowska.com
katarzynawojciechowska.com
zielone-pojecie.com