Aneksję Zaolzia tłumaczono jako naprawianie historycznych krzywd i ochronę polskiej ludności. Niestety, argumentu tego nie da się obronić w świetle dalszych polskich działań w roku 1938, w tym akcji „Łom”. Choć Czechosłowacja zgodziła się na polskie ultimatum i oddała Zaolzie (2–10 październik 1938 r.) minister Beck nie tylko nie zaprzestał wrogiej polityki wobec południowego sąsiada, ale jeszcze ją zintensyfikował.
Ruś Podkarpacka była najdalej na wschód wysuniętą częścią Czechosłowacji w latach 1919-1939. Górzysty i ekonomicznie zacofany region, był niezwykle kosztowym „prezentem”, który wymagał nie tylko olbrzymich inwestycji w infrastrukturę. Polityczną ceną była obietnica autonomii dla rusińskiej większości, która została spełniona zbyt późno, bo dopiero w obliczu klęski państwa czechosłowackiego 22 listopada 1938 r. Wcześniej Praga dała wiele swobód lokalnej ludności, szczególnie w zakresie samorządności, rozwoju rusińskiego szkolnictwa, kultury ludowej, działalności propagandowej. Demokratyczny ustrój państwa pozwalał na rozwój i legalną działalność wielu różnorodnych partii, stowarzyszeń i nurtów politycznych w tym Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Ta swoboda działania sprawiła, że Ruś Podkarpacka stała się nie tylko schronieniem dla ukraińskich działaczy i bojówkarzy, którzy musieli uciekać z Polski, ale także ich bazą wypadową do działań antypolskich – również tych terrorystycznych. Mimo interwencji władz II RP, administracja czechosłowacka nie potrafiła ich skutecznie zatrzymać.
Trwało jeszcze zajmowanie Zaolzia, gdy 7 października 1938 r. z inicjatywy ministra Becka, rozpoczęto przygotowania akcji terrorystyczno-dywersyjnej przeciwko czechosłowackim władzom na Podkarpackiej Rusi. Był to kolejny obok aneksji Zaolzia element planu rozbicia południowego sąsiada i zdobycie wspólnej granicy z Węgrami. Nasi bratankowie z południa postanowili przyłączyć się do roszczeń Hitlera i Polski wobec Czechosłowacji, widząc w międzynarodowym kryzysie szansę na odzyskanie Górnych Węgier (Słowacji) i Rusi Podkarpackiej. Jednak podjęte przez nich działania polegające na wysyłaniu grup terrorystycznych tzw. Szabadczapatok, rozpoczęte 10 października 1938 r. zostały szybko i krwawo rozbite przez czechosłowacką straż graniczną i wojsko. Zdopingowało to płk Tadeusza Pełczyńskiego, szefa Oddziału II Sztabu Głównego (wywiad i kontrwywiad), do przyśpieszenia wykonania polecenia min. Becka i organizacji ataków terrorystycznych na czechosłowacką Podkarpacką Ruś. Odpowiedzialnym za akcję został mjr Edmund Charaszkiewicz, a jego zastępca kpt. Feliks Ankerstein został jej dowódcą. Całość nazwano „Łom” niezwykle trafnie oddając przyjętą taktykę dobicia „umierającej” Czechosłowacji. Kpt. Ankerstein miał bogate doświadczenia w takiej działalności, m.in. kierował dywersją na Zaolziu w dniach 23 września – 1 października 1938 r. i właśnie spośród swoich podwładnych – Polaków ze Śląska Cieszyńskiego (głównie Zaolziaków) zwerbował ponad 70 ludzi.
Ogniem i mieczem
Ponieważ akcja miała charakter dywersyjny i miała udawać powstanie lokalnej ludności przeciwko Czechosłowacji, wszyscy polscy dywersanci występowali w cywilu i bez dokumentów tożsamości. Wszyscy wiedzieli też, że jeśli dostaną się do niewoli, polskie służby dyplomatyczne im nie pomogą. Dla wsparcia całej akcji oddelegowano do niej także kilkuset oficerów i żołnierzy służby czynnej. W sumie w akcji ”Łom” wzięło udział około 1000 ludzi, przy czym bezpośrednio w wypadach dywersyjnych ponad 600. Mimo zachowania środków ostrożności, Czesi od razu mogli potwierdzić skąd wychodzą ataki. Najpierw czeski wywiad informował o przerzucaniu Zaolziaków na wschodni kraniec wspólnej granicy. Potem wzięto pierwszych jeńców, którzy zeznawali wszystko, co o akcji wiedzieli. Jednym z nich był Rudolf Sobosz, krawiec
z Nowego Bogumina zwerbowany i przeszkolony w pracy z materiałami wybuchowymi.
Zaolziacy zostali zakwaterowani w schronisku narciarskim w Rozłuczu (stąd nazywano ich „terroryści
z Rozłucza”) w południowej części województwa Lwowskiego. Pierwszy wypad przeprowadzili 22 października 1938 r. i uszkodzili most pod Niżnymi Wereczkami (dziś Niżne Worota) a w następnych dniach zniszczyli kolejne mosty. Początkowo atakowano w kilkuosobowych grupkach budynki i mosty. Po 10 listopada 1938 r. zmieniono jednak taktykę i do kolejnych ataków przeprowadzanych prawie codziennie, ruszały już duże kilkudziesięcioosobowe grupy dywersyjne, atakujące także posterunki czeskich pograniczników i wojska.
Z obu stron padali zabici i ranni, a choć nakazano unikania zabijania cywilów, pojawiły się także ofiary spośród nich. Niszczono nie tylko mosty, ale także szkoły, biblioteki, mleczarnie, linie telefoniczne, a nawet schronisko górskie. W tym „szaleństwie” doszło nawet do sytuacji, gdy jeden z oddziałów pod dowództwem ppor. Konrada Guderskiego, w Niżnych Wereczekach wziął do niewoli 20 czeskich żołnierzy i żandarmów i pognał przez góry do Polski. Ponieważ nie bardzo wiedziano, co z nimi zrobić, oskarżono ich o… zorganizowanie zbrojnej bandy i atak na terytorium Rzeczypospolitej w celu przeprowadzenia terrorystycznych zamachów(!). Ta mistyfikacja trwała aż 4 miesiące, do 20 marca 1939 r., kiedy już Niemcy zajęli całą Czechosłowację. Na przejściu granicznym w Boguminie oddano im jeńców jako obywateli Protektoratu Czech i Moraw, a ci od razu ich zwolnili do domu.
Działania na taką skalę zakończono z końcem listopada 1938 r. W ich wyniku zniszczono kilkanaście mostów, zaporę wodną, schronisko, mleczarnie, zdemolowano kilka szkół itp.. Po stronie czechosłowackiej zginęło kilkunastu żołnierzy i żandarmów oraz kilka osób cywilnych (najczęściej przypadkowych ofiar) dziesiątki innych zostało rannych.
Po stronie polskiej zginęło 11 dywersantów. Ponadto z grupy 6 wziętych do niewoli, którzy przy przewożeniu do więzienia w nocy z 3 na 4 listopada 1938 r. próbowali uciec, zginęło 4 i tylko Soboszowi ucieczka się udała.
Akcja „Łom”, mimo że była największą i najbardziej skomplikowaną operacją dywersyjną przygotowaną przez wywiad II Rzeczypospolitej, nie przyniosła żadnych wymiernych efektów. Destabilizacja i osłabienie Czechosłowacji były na rękę przede wszystkim hitlerowskim Niemcom, którzy w marcu 1939 r. zajęli całe Czechy i Morawy. Słowacja stała się niepodległym państwem pozostającym pod pełną dominacją Niemiec,
z poczuciem krzywdy wobec Polski za zajęcie skrawków Spisza i Orawy, w listopadzie 1938 r. Węgry otrzymały południową część Słowacji i Rusi Zakarpackiej z woli Niemiec w wyniku I arbitrażu wiedeńskiego 2 listopada 1938 roku. Pozostałą część Rusi Zakarpackiej Węgrzy zajęli zbrojnie (również za zgodą Niemiec) mimo desperackiej obrony wojsk czeskich w marcu 1939 r., kiedy upadała Czecho-Słowacja.