„Plan jest niczym, planowanie wszystkim”
Po raz kolejny stoimy przed wyzwaniem edukacyjnym, czyli nową „Strategią Oświaty w Cieszynie.” Niestety, mimo oczekiwań, strategia niewiele ma wspólnego
z poprawą edukacyjnych programów, rozwiązań czy pomocy uczniom. Pandemia pomogła obnażyć kiepski poziom nie tylko edukacji, ale i tego w jaki sposób ona się odbywa. Oparta na systemie pruskim, tkwi w zasadach wprowadzonych przez zaborcę. I choć nie możemy zmienić programu nauczania, bo leży to w kompetencjach urzędników rządowych, to mogliśmy lokalnie poprawić przynajmniej, to co się da. Mimo możliwości jaką daje strategia, wolimy nadal polerować ten „antyk” mówiąc, „patrzcie jak błyszczy”. Jak się jednak okazuje, nawet taki antyk można uszkodzić jeszcze bardziej.
Ale skończmy te naiwne porównania i skupmy się na konkretnym problemie. Strategia oświaty przygotowana przez firmę „Vulcan” jest niestety tylko raportem finansowym. Czyli tym czego oczekują władze miasta. Czytając ten obszerny dokument można odniesć wrażenie, że ktoś potrzebował zamknąć w nim tylko to, jak oszczędzić, jak nie wydać i jak zabrać. Szkoda tylko, że sam raport kosztował 80 tys. zł. Oby tylko nie okazało się, że wojewoda podważy go tak samo, jak „Program rozwoju sportu dla miasta Cieszyna”.
Zacznijmy więc od tego czym dobra strategia powinna być
Strategia rozwoju oświaty musi być szeroko uzgodnionym społecznie pomysłem na lokalną oświatę. Tylko wtedy ma szanse zostać zrealizowana. Bez strategii oświatą można jedynie administrować, reagując na bieżąco na zmieniające się uwarunkowania. Takie administrowanie trudno jednak nazwać zarządzaniem.
W procesie powstawania strategii oświaty najważniejsze są same prace nad nią, dzięki którym autorzy od początku traktują strategię jako swoją. Prace należy rozpocząć od przygotowania prognoz (finansowych, demograficznych) oraz diagnoz stanu obecnego (np. badania oczekiwań i oceny bieżącego stanu oświaty wśród rodziców i uczniów). Diagnozy i prognozy należy skonfrontować z oczekiwaniami wypracowanymi podczas dyskusji o tym, co to znaczy dobra oświata. Powinni w niej uczestniczyć uczniowie, rodzice, nauczyciele, dyrektorzy szkół, urzędnicy i władze samorządu.
Tylko podczas dyskusji w takim gronie możliwe jest wypracowanie podstaw strategii oświatowej, która z jednej strony będzie uwzględniała oczekiwania rodziców, a z drugiej istniejące ograniczenia (w tym oczywiście również finansowe).
Cieszyński dokument już od początku wylicza, że edukacja jest droga i wskazuje obszary, na których można oszczędzić. Cięcia, cięcia i jeszcze raz cięcia… to jedyny wniosek, jaki mam po tej lekturze. Poprę to pierwszym z brzegu zapisem. W dokumencie na str. 10 czytamy:
„W szkołach ogólnodostępnych prowadzonych przez miasto Cieszyn uczy się niezwykle dużo uczniów z niepełnosprawnościami – w Cieszynie ich odsetek w ogólnej liczbie uczniów ogólnodostępnych szkół podstawowych jest najwyższy w grupie miast powyżej 5 tys. mieszkańców. Nietypowa jest także struktura niepełnosprawności tych uczniów. Otóż ponad połowę tych uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi stanowią dzieci
z niepełnosprawnością ruchową w tym z afazją. Udział uczniów, u których orzeczono tę niepełnosprawność, w ogólnej liczbie uczniów ogólnodostępnych szkół podstawowych jest rekordowy w skali całego kraju. Istnieją powody, by sądzić, że duża liczba orzeczonych niepełnosprawności ruchowych (w tym afazji) związana jest z praktyką orzeczniczą działających na terenie powiatu poradni psychologiczno-pedagogicznych ( rozdział 11 – Uczniowie ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi).”
Wniosek nasuwa się więc sam, tniemy etaty, a rodzicom udowodnimy, że mają bezpodstawnie wystawione zaświadczenia.
Ale to nie wszystko, w propozycjach autorów czytamy dalej: „Zmniejszenie liczby szkół poprzez zamknięcie SP4, aby zwiększyć szansę organizacji mniejszej liczby większych oddziałów w mieście.” Nawet jeśli obecni włodarze nie planują likwidacji tej placówki w tym roku, to zawarta rekomendacja daje szansę, by zrobić to w najbliższych latach. Sugeruje się też ograniczanie oddziałów w szkołach kameralnych (SP-4, SP-6, SP-7) i nie przyjmowanie dzieci spoza obwodów tychże szkół, co skutkuje tym, że kolejny rok z rzędu SP4 nie jest w stanie otworzyć klasy sportowej (warunkiem są dwa oddziały danego rocznika).
To tylko kilka przykładów propozycji zawartych w dokumencie, a liczy on 206 stron.
Czego na pewno nie znajdziemy w strategii stworzonej przez firmę Vulcan?
Na pewno nie ma tam żadnych konkretnych odniesień do okresu nauki zdalnej i pandemii, które przecież mocno wstrząsnęły edukacją … Nawiązanie do nauki online znajdziemy tylko w jednym miejscu, gdzie mowa jest o wykorzystaniu narzędzi cyfrowych również podczas nauki stacjonarnej. Co bardzo przykre – ten aspekt jest wymieniony jako jedyna szansa dla cieszyńskiej edukacji we współczesnym świecie. Czy naprawdę cieszyńskie placówki nie mają nic więcej do zaoferowania swoim uczniom? Czy innowacyjne myślenie o edukacji nie istnieje w Cieszynie?
Ogromnym obszarem, który jest zupełnie pominięty w strategii Vulcana, to sfera edukacji niepublicznej w Cieszynie, która, jakby nie było, współtworzy edukacyjny krajobraz tego miasta. Nie ma żadnych odniesień, analiz odnoszących się do funkcjonowania niepublicznych placówek w Cieszynie, także w okresie pandemii (np. czy wpłynęła na ewentualny odpływ uczniów do placówek publicznych lub na odwrót).
Ruch społeczny, który powstał na rzecz pozytywnych zmian w szkole, Szkoła Cieszy-n zrecenzował „Strategię rozwoju oświaty dla miast Cieszyna na lata 2021-2026.”
Rozważania na temat dokumentu stworzonego przez wrocławską firmę Vulcan należy rozpocząć od prostego stwierdzenia: nie mamy do czynienia ze strategią, a jedynie raportem finansowym o wydatkach miasta na rzecz cieszyńskiej oświaty. Co więcej – analiza ta zawiera błędy merytoryczne, które firma Vulcan powinna poprawić. Nie wspomina na przykład o tym, że w 2017 roku, po reformie oświaty i likwidacji gimnazjów, nastąpiła zmiana w rejonizacji w Cieszynie na korzyść utworzonej wtedy SP-5, a na niekorzyść istniejącej wtedy w pobliżu SP-4. Dlatego mówienie o tym, że SP-4 ma w swoich klasach uczniów spoza rejonu jest sporym przekłamaniem – bowiem, kiedy byli przyjmowani do szkoły, rejonowo podlegali właśnie pod SP-4.
Podobnych “niejasności” jest jednak więcej… Autorzy strategii wyliczyli, że duża liczba zatrudnionych w cieszyńskich szkołach nauczycieli wspomagających kosztuje miasto rocznie 75 tysięcy złotych. Jest to dosyć ogólnikowe stwierdzenie i nie bardzo wiadomo
w jaki sposób obliczone – czy wzięto pod uwagę, że w tej grupie są nauczyciele na różnych stopniach awansu zawodowego (co przekłada się na wysokość ich pensji) i z różnym wykształceniem wyższym (nauczyciel
o stopniu licencjata zarabia przecież znacznie mniej niż ten z tytułem magistra). Brakuje szczegółowych danych i wyliczeń.
Podobnie wygląda wyliczenie odnośnie nauczycielskich urlopów dla poratowania zdrowia. Ze strategii dowiadujemy się tylko, że w obecnym roku szkolnym na urlopie przebywać będzie 16 nauczycieli, za co miasto zapłaci 1 milion złotych. Tutaj znowu, aż prosi się
o szczegółowe dane tych wyliczeń.
Nie sposób także zliczyć, ile razy w całym dokumencie wymieniane jest słowo “drogo” i “za drogo” w odniesieniu do cieszyńskiej oświaty. Za drogo kosztują miasto zarówno szkoły, jak i przedszkola w niemalże każdym aspekcie ich funkcjonowania: począwszy od dużej liczby dzieci z orzeczeniami, poprzez liczbę etatów nauczycieli wspomagających, za dużą (wg autorów strategii) liczbę oddziałów integracyjnych, dużą liczbę godzin specjalistów (psychologów, pedagogów, bibliotekarzy, wychowawców świetlicy, “itp” – cokolwiek ten skrót, użyty przez autorów strategii, oznacza w odniesieniu do pracowników szkół i przedszkoli), kończąc na pracownikach szkolnych i przedszkolnych stołówek.
Rozwiązanie dla wszystkich tych “bolączek” sugerowane przez twórców strategii to dosyć enigmatycznie nazwana “optymalizacja kosztów”, czyli gorączkowe szukanie oszczędności w wyżej wymienionych obszarach. Wspomina się także o nierentowności małych kameralnych szkół, jak SP-4 czy SP-7, w których dąży się do tworzenia tylko jednego oddziału w każdym roczniku, co dla SP-4 skutkuje już od wielu lat niemożnością otwarcia klasy sportowej (warunkiem są dwa oddziały danego rocznika) – stąd z basenu SP-4 korzystają w większości inne szkoły oraz mieszkańcy miasta, a uczniowie “czwórki”, chociażby chcieli, już nie w takim wymiarze, w jakim mogliby, mając klasy sportowe o profilu pływanie. W strategii “problemy” cieszyńskiej oświaty tylko się zauważa, ale już nie diagnozuje i nie szuka dróg radzenia sobie z nimi. Mamy raczej do czynienia z szukaniem winnego, tak, jak
w przypadku dzieci z orzeczeniami, gdzie sugeruje się specyficzny sposób orzekania poradni psychologiczno-pedagogicznych na terenie powiatu cieszyńskiego. Co ciekawe, należy wspomnieć, że w warsztaty nad strategią cieszyńska poradnia nie została w ogóle zaangażowana… Zresztą konsultacje, na które często w swych wypowiedziach powołuje się burmistrzyni Gabriela Staszkiewicz, prowadzone w trakcie tworzenia strategii, a określane przez samą burmistrzynię mianem szeroko zakrojonych konsultacji z wszystkimi grupami społeczności szkolnej (uczniami, rodzicami, nauczycielami) w praktyce są bardzo niemiarodajne. Reprezentacje były często przypadkowe, z tzw. nadania (np. jeśli rodzic był przewodniczącym Rady Rodziców w danej placówce, to był często po prostu oddelegowywany na konsultacje czy interesował się tematem strategii, czy nie, podobnie było w przypadku nauczycieli i uczniów).
Dodatkowo intrygującym jest fakt, iż do konsultacji zaproszono uczniów jedynie z klas od 6 do 8. Dlaczego tak sztucznie zawężono tę grupę?
Co jeszcze uderza czytelnika dokumentu “Strategii” to bardzo niewyraźne tabele i wykresy. Ich słaba jakość jeszcze bardziej zniechęca do lektury tej niełatwej pozycji. To również należałoby zmienić.
Nie ma tam również żadnego odniesienia do strategii z poprzednich lat, która w naszej ocenie jest o wiele lepiej skonstruowana niż ta obecna. Prawdą niestety jest, że poprzednia strategia przeleżała wiele czasu w szufladzie i nikt do niej nie zaglądał, co więcej, nikt nie ocenił realizacji jakichkolwiek jej założeń. Dlaczego tak się stało? O to też pytamy. Być może niepotrzebnie miasto zdecydowało się na stworzenie nowego dokumentu, który kosztował nas 80 tysięcy złotych, gdy można było rozbudować, znowelizować już istniejący?