Braterstwo broni

0
3265
Czechosłowaccy ochotnicy zgłaszają się do konsulatu w Krakowie, lato 1939 r., fot. arch. autora
- reklama -

Relacje polsko-czechosłowackie w okresie międzywojennym były nacechowane słabo skrywaną wzajemną rezerwą przechodzącą czasami (1919-20, 1938) w otwartą wrogość. Nie powstrzymało to w 1939 r. tysięcy młodych Czechów i Słowaków od ucieczki do Polski z nadzieja na walkę z Niemcami u boku wojska polskiego.

14 marca 1939 roku Hitler dobił Czechosłowację wymuszając na niej podporządkowanie się III Rzeszy, a jednocześnie uzależnił od siebie państwo słowackie. Wielu byłych oficerów i żołnierzy czeskich, nie chciało się pogodzić z utratą niepodległości. Chcieli walczyć przeciwko Niemcom i z bronią w ręku przyczynić się do odzyskania ojczyzny. Naturalnym sojusznikiem, była dla nich Polska, która już od konferencji w Monachium we wrześniu 1938 r., powszechnie była uważana za kolejną ofiarę Hitlera.
Do Polski prowadziły dwie najważniejsze trasy: odcinek granicy Protektoratu z Polską, ciągnący się od okolic Ostrawy do granic Słowacji i na odcinku słowackim przez góry. Najczęściej wybierano trasę przez Śląsk Cieszyński. W Ostrawie i okolicy uciekinierzy korzystali z pomocy czeskich i polskich kolejarzy. Tak przebyli granice m.in. ppłk Ludvík Svoboda (Prezydent Czechosłowacji w latach 1968-1975), wraz z innym oficerem,
11 czerwca 1939 r. ze stacji Kunčice (dziś część Ostrawy) w Protektoracie, ukryci przez zawiadowcę stacji Jana Zrůnka w wagonie technicznym, przejechali granicę do niedalekiego Szonowa. Następnie trafili do Cieszyna, skąd po krótkim przesłuchaniu wyjechali do Krakowa. Oprócz przewożenia uciekinierów, kolejarze zorganizowali także dostarczenie poczty od żołnierzy czechosłowackich w Polsce do ich domów w Protektoracie. Pomagali również w przerzucie elementów radiostacji i materiałów wojskowych, w tym broni dla konspiracyjnej organizacji „Obrana národa”, która w kwietniu 1939 r. zaoferowała Polsce współpracę przeciwko Niemcom.
Niektórzy uciekinierzy wykorzystywali chodniki kopalni „Ludwik” w Pietwałdzie, której jeden z szybów wychodził po stronie czeskiej. Wśród przewodników był Artur Radvansky, który przeprowadzał uciekinierów do szybu, gdzie górnicy podziemnym chodnikiem wyprowadzali ich po polskiej stronie.
Kolejna droga prowadziła górami przez Biały Krzyż, do leżących już w granicach Polski wsi Górna i Dolna Łomna. Uciekinierzy korzystali z pomocy mieszkańców obu wsi, a ci którzy mieli więcej pieniędzy zatrzymywali się na krótko w małym hoteliku „Pod Akacjami”. Po Aneksji Zaolzia, w Dolnej Łomnej utworzono posterunek Policji Województwa Śląskiego, którym od 21 czerwca 1939 r. dowodził post. Karol Skórkiewicz. Zgłaszali się tu wszyscy byli żołnierze i oficerowie czechosłowaccy, którzy przeszli przez granicę do Dolnej Łomnej. Policjanci udzielali im podstawowej pomocy i kierowali dalej do Cieszyna, do placówki wywiadu wojskowego.
Pierwszych 5 oficerów bratysławskiego 39 Pułku Piechoty (Arnošt Valenta Miloslav Kašpar, Karel Karnet, Karel Pecina i Otakar Šarapatka) już 18 marca ruszyło przez granicę do Polski. Skontaktowali się z ambasadą czechosłowacką w Warszawie, a później zgłosili się do Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (wywiad i kontrwywiad). Czterech z nich zgodziło się wrócić do Protektoratu i działać jako agenci polskiego wywiadu, a por. Karnet wstąpił do Wojska Polskiego i został wysłany do Cieszyna, gdzie pomagał w identyfikacji i rozpoznaniu kolejnych uciekinierów z Protektoratu.
Jako jeden z pierwszych przybył do Polski także pochodzący ze Śląska Cieszyńskiego ppor. Rudolf Slíva ur. we wsi Řepiště w powiecie frydeckim. Już 20 kwietnia zorganizował w Katowicach w Domu Powstańca Śląskiego spotkanie emigrantów, agitując wśród nich za zgłaszaniem się do mających powstać oddziałów czechosłowackich w Polsce. Niestety polskie władze zachowały zdecydowaną rezerwę wobec uciekinierów nie chcąc zaogniać relacji z III Rzeszą. Co więcej trudno było nagle zmienić oficjalną propagandową narrację, w której przez cały 1938 r. o Czechach mówiono i pisano tylko źle. Liczba uciekinierów rosła jednak bardzo szybko, wreszcie po przybyciu generała Lva Prchali, Sztab Główny zgodził się udostępnić dla czechosłowackich żołnierzy i ochotników obóz w Bronowicach Małych pod Krakowem. Ponieważ władze polskie dalej nie wyrażały zgody na organizacje oddziałów wojskowych, czechosłowackiej emigracji udało się uzyskać od Francji zgodę na przyjęcie byłych żołnierzy i oficerów czeskich pod warunkiem, że jeszcze w Polsce podpiszą zgłoszenie do Legii Cudzoziemskiej. Rząd francuski zagwarantował im, że jeśli dojdzie do wybuchu wojny z Niemcami u boku Francji zostanie utworzone wojsko czechosłowackie.
Kiedy Niemcy zaczęli lepiej kontrolować granicę przez Śląsk Cieszyński, wielu byłych żołnierzy wybierało drogę przez Słowację, gdzie przez góry byli przeprowadzani przez przewodników. Większość spośród uciekinierów stanowili Czesi i Morawianie. Słowacy, wśród których do 1938 r. dominowały nastroje propolskie, zniechęcili się po naszych żądaniach terytorialnych i odebraniu kilku wsi na Spiszu i Orawie w listopadzie 1938 r. II Rzeczypospolita popierała także roszczenia Węgier do ziem Słowacji. Mimo wszystko w Polsce znalazła się także grupka Słowaków chcących bić się z Niemcami. Najbardziej spektakularna była ucieczka 8 słowackich pilotów i mechaników, którzy 7 czerwca 1939 r. uciekli czterema wojskowymi samolotami z lotniska w Piešťanech. Trzy słowackie samoloty typu Š-328 wylądowały na lotnisku wojskowym w Dęblinie, a czwarty Ab-101 ze względu na mgłę wylądował w Krakowie. Wszyscy później zgłosili się do polskiego lotnictwa i służyli na lotnisku w Dęblinie jako instruktorzy. Cztery samoloty, którymi przylecieli, przeszły do polskiej służby.
W sumie do Polski uciekło około 10 tysięcy osób z byłej Czechosłowacji, w tym prawie 3 000 byłych żołnierzy i oficerów oraz ochotników gotowych walczyć z bronią w ręku u boku armii polskiej. Niestety zachowawcze stanowisko naszych władz spowodowało, że ten potencjał nie został wykorzystany. Ponad tysiąc oficerów i żołnierzy do sierpnia 1939 r. wyjechało przez Gdynie do Francji. Z pozostałych zbyt późno zaczęto pozyskiwać tak potrzebnych specjalistów m.in.: lotników, artylerzystów i łącznościowców. W szeregi polskiego lotnictwa wstąpiło jednak ponad 100 czechosłowackich lotników (pilotów, obserwatorów i mechaników lotniczych). Wśród nich był także Josef František (na zdjęciu), który później w czasie Bitwy o Anglię został asem naszego Dywizjonu 303.
Po wybuchu wojny w dniu 3 września prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o sformowaniu Legionu Czechów i Słowaków, na czele którego stanął gen. Lev Prchala. Tego samego dnia marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał „Odezwę Naczelnego Wodza do żołnierzy czeskich i słowackich”. Do 1 września większość żołnierzy czechosłowackich, zdążono przerzucić z Bronowic Małych do obozu szkoleniowego w Leśnej koło Baranowicz. Stąd 11 września, razem z wojskiem polskim zaczęli się wycofywać się na południe. W dniach 15-17 września uzbrojeni tylko w kilkanaście karabinów maszynowych wzięli udział w obronie przeciwlotniczej Tarnopola zestrzeliwując 2 niemieckie bombowce. Zaangażowanie w obronę Tarnopola spowodowało opóźnienie w wycofaniu do Rumunii i cały Legion Czechosłowacki internowali Sowieci. W czasie kampanii wrześniowej zginęło kilku Czechosłowaków, a kilkudziesięciu zostało rannych. Choć był to tylko symboliczny udział we wspólnej walce przeciwko Niemcom, to jednak mógł się stać fundamentem ściślejszej polsko-czechosłowackiej współpracy. Niestety zawirowania polityki emigracyjnych rządów w Londynie spowodowały, że plany polsko-czechosłowackiej konfederacji nigdy nie zostały zrealizowane.

- reklama -