Czy królowa jest martwa?

0
872
Fot. Paul Slattery
- reklama -

The Smits to zespół, będący manifestem młodego pokolenia angielskiej klasy robotniczej lat 80. XX wieku. Ich muzyka to sprzeciw wobec systemu, który pozbawiał młodzież szans na dobrą edukację, rozwój zainteresowań czy awans społeczny, a skazywał na żmudną pracę w fabrykach. Artyści kontestowali bezwzględne zasady polityki neoliberalnej, ludzką obojętność, egoizm czy nierówne traktowanie.
W opozycji do uprzywilejowanych elit, utożsamiali się z przeciętnym obywatelem, co znalazło odzwierciedlenie w nazwie zespołu – The Smiths, czyli Kowalscy. Najbardziej wyrazistym głosem buntu jest ich trzeci album zatytułowany „The Queen is Dead”.

Skład zespołu The Smiths tworzyli: Johnny Marr, Andy Rourke, Mike Joyce i charyzmatyczny wokalista – Morrissey. Zespół zadebiutował w 1983 roku, i zaledwie w ciągu 5 lat działalności, dorobił się statusu jednego z najpopularniejszych brytyjskich zespołów indie-rockowych. „Kowalscy” swoją przygodę z muzyką zaczęli w rodzinnym Manchesterze. Muzycy mieli niewiele ponad 20 lat, gdy po raz pierwszy „wyszli na scenę”. Na wyjątkowość zespołu składało się wiele czynników, wśród nich – wirtuoz gitary Johnny Marr, który z łatwością balansował między muzycznymi stylami, łącząc alternatywne, popowe brzmienia z zagrywkami rockowymi. Kolejny element wyjątkowości zespołu stanowił Steven Patrick Morrissey, który dzięki swojej lekkości pióra, pisał teksty trafiające do serc milionów Brytyjczyków. Słowa wokalisty adresowane były przede wszystkim do osób wykluczonych, outsiderów, nieśmiałych, nieradzących sobie z trudnościami. Dawały siłę i nadzieję na lepsze jutro, również osobom odrzuconym z powodu odmiennej orientacji seksualnej. Piosenkarz za pośrednictwem swoich wierszy tworzył więź z osobami nieheteronormatywnymi czy transseksualnymi. Stawał po stronie wszystkich wyalienowanych z tzw. „normalnego”, usankcjonowanego normą i zwyczajem świata. Wśród nich znaleźli się zatem również wegetarianie oraz przedstawiciele mniejszości etnicznych i religijnych zamieszkujący Anglię.
Swoimi poetyckimi wersami okazywał empatię i troskę. Jego słowa wsparcia są niezwykle uniwersalne, dlatego codziennie docierają z ogromną mocą do wszystkich zakątków świata i pomagają, nie tylko młodym i zagubionym, lecz wszystkim, którzy znajdują się w chwili zwątpienia, czują się samotni bądź borykają się z życiowymi problemami.
Spośród innych zespołów The Smiths wyróżniał się wizerunkiem. Muzycy ubierali się elegancko, nosili koszule, które nierzadko zostawiali rozpięte. Z założenia mieli uciekać od wszechobecnego, industrialnego, ciemnego klimatu wielkiego miasta, dlatego zdecydowali się na wprowadzenie naturalizmu do swojego wyglądu scenicznego oraz oprawy muzycznej występów. Koncertom Smithsów towarzyszyły więc najrozmaitsze gatunki kwiatów, które porozrzucane były po całej scenie lub stanowiły element ich ubioru. Wokalista tłumaczył: „Kwiaty były bardzo ludzkim gestem. Wprowadzały harmonię z naturą, czego ludzie wydawali się tak bardzo obawiać. Wtedy muzyka doszła do takiego punktu,
w którym ludzie naprawdę bali się pokazać swoje uczucia”1. By wyzwolić te emocje, frontman podczas występów dzierżył w rękach bukiet, co bardzo podobało się publiczności, która integrując się z zamysłem artystów, na koncerty przychodziła z wiązankami roślin. Wraz z niepowtarzalną estetyką ze sceny biła ogromna koncertowa energia, a bunt zawarty w poetyckich słowach Morrisseya wybrzmiewał ze zdwojoną siłą.
Sceniczne występy zespołu stanowiły kwintesencję ich muzycznego geniuszu, ale muzyka zamknięta na czarnych krążkach nie traciła mocy. Tak było w przypadku ich trzeciego studyjnego albumu „The Queen Is Dead”. Płytę rozpoczyna znamienny cytat „Zabierz mnie do starej kochanej Brytanii”, który pochodzi z piosenki, popularnej podczas I wojny światowej. To satyryczny wybieg do pierwszego utworu – „The Queen Is Dead”, historii o nieudolnym włamaniu do królewskiego zamku. Podmiot liryczny zamierza zabić królową, lecz posiada tylko zardzewiały klucz, którym zamierza dokonać zbrodni oraz gąbkę, by zatrzeć ślady i posprzątać po morderstwie. Piosenka to krytyczna metafora angielskiego społeczeństwa. Morrissey kpi z arystokratycznych aspiracji Brytyjczyków oraz krytykuje kościół, który zachłannie zabiera wiernym pieniądze. Odrzuca ślepy konserwatyzm i wyrzeka się całkowicie przynależności do królowej. Politycznemu manifestowi towarzyszy znakomita kompozycja gitarowa, która kojarzy się z brzmieniami punkowymi – dziedzictwem brytyjskiej muzyki.
Buntownicza piosenka wyraźnie kontrastuje z resztą przygotowanych przez „Kowalskich” utworów, pod względem zarówno tekstowym, jak i muzycznym.
W dalszej części płyty możemy usłyszeć nagrania melancholijne i bardzo refleksyjne – „I Know It’s Over” czy „Never Had No One Ever”. Nostalgiczne utwory przerywa „Cemetry Gates”, czyli poetyckie rozważania o kruchości życia pisane na cmentarzu. Na płycie nie brakuje także utworów utrzymanych w optymistycznej konwencji – „The Boy with the Thorn in His Side”, „Some Girls Are Bigger Than Others” czy „Frankly, Mr. Shankly”. Na krążku znaleźć można wiele utworów przepełnionych żartobliwą narracją. Wokalista lubował się bowiem w poezji Oscara Wilda, słynącego z niebanalnego poczucia humoru. Jego wiersze stały się inspiracją dla Morrisseya, który w swoich teksach nie szczędził treści kontrowersyjnych. W piosence „Vicar in Tutu”, w zabawny sposób przedstawił księdza, lubiącego tańczyć w damskich ubraniach.
Utworem, który bardzo mocno zwraca na siebie uwagę jest genialne „Bigmouth Strikes Again”. Swoją błyskotliwość zawdzięcza przede wszystkim wspaniałym, gitarowym riffom Johnnego Marra, które działają na odbiorcę jak zastrzyk energii. Przebojowy i dynamiczny sznyt utworu dopełnia niepowtarzalny melodyjny lead. Podczas słuchania aż chce się wstać i tańczyć! Prawdziwa bomba czeka jednak słuchacza później, na 9 ścieżce…
„There Is a Light That Never Goes Out”, bo o nim mowa, to jeden z najważniejszych utworów w dorobku The Smiths. Aranż tej kompozycji oparty jest o dwugłos gitarowy – gitara akustyczna przeplata się z elektryczną. Melodia ma pogodny, wręcz słodki wydźwięk, a podkład uzupełniają skrzypce i flet. Wzruszające słowa piosenki idealnie współgrają z warstwą melodyczną. Podmiot liryczny zwraca się do swojej ukochanej osoby. Prosi, by zabrała go z domu, gdziekolwiek. Wyznaje, że potrafi cieszyć się życiem tylko w jej towarzystwie. Romantyzuje każdą chwilę, którą z nią spędza, jednak nie potrafi wyznać tego uczucia. Wyjściem z sytuacji mogłaby być wspólna śmierć, łącząca ich na wieczność:

„I gdyby ten piętrowy autobus w nas uderzył,
Umrzeć przy tobie to niebiański sposób na śmierć.
I gdyby dziesięciotonowa ciężarówka zabiła nas oboje,
Umrzeć przy tobie, to byłaby dla mnie wielka przyjemność”.

To intymne i odważne wyznanie miłości szybko stało się ikoniczne dla angielskiej popkultury.
„The Queen Is Dead” to kompozycja 10 odmiennych, wspaniale współgrających ze sobą utworów. Przeplata w sobie różnorodne i bardzo silne emocje. Począwszy od buntu, przez smutek, radość a skończywszy na miłości, to: „(…) mozaika skrajnych nastrojów, przekładaniec rozpaczy i dowcipu, miks muzycznych stylów i konwencji”2. Słuchając, jednej z najważniejszych dla mnie płyt, polecam szczególną uwagę zwrócić na wokal i teksty Morrisseya, który w obliczu życiowych wyzwań może stać się terapeutą. Jego słowa trafiają w sferę emocjonalną, więc bez trudu można poczuć z nim metafizyczną więź. Niczym bliski przyjaciel, służy dobrym słowem i radą. Jestem przekonany, że The Smiths umilą wam lato, a muzyczny płomień, który zaświecili 40 lat temu, nigdy nie zgaśnie…

- reklama -

1) M. Koprowicz: „The Smiths. Piosenki o twoim życiu”. Kruszwica/Toruń/Warszawa 2017-18, s. 93
2) Tamże, s. 232.