Okładka książki Niny Majewskiej-Brown „Grzech” zapowiada trzymający w napięciu kryminał. Tajemnica, którą ukrywa główna bohaterka naprawdę staje się przedsionkiem piekła, tak jak obiecuje zapowiedź. Powieść rozpoczyna się mocnym akcentem, co tworzy klamrę wraz z przerażającym zakończeniem.
Jednak co znajdziemy w środku? Opowieść o kobiecie, która nie potrafi zapomnieć o osobistej tragedii z młodości. Co więcej nie radzi sobie ze zbuntowaną, nastoletnią córką. Cała sytuacja zaczyną ją przerastać. Niespodziewanie odkrywa coś, co może ją doprowadzić do rozwiązania zagadki z przeszłości. Wraz z córką postanawia wyjechać na wakacje do niewielkiej wsi, w której ma odnaleźć prawdę. Na jej nieszczęście znajdzie się w centrum wszystkich niepokojących wydarzeń, narażając tym samym siebie i córkę.
Nie będzie to klasyczny kryminał, w którym do końca nie jesteśmy pewni, kto jest sprawcą. Rozwiązanie przyszło mi do głowy dużo wcześniej przed zakończeniem, jednak nie zniechęciło mnie to do poznania dalszych losów bohaterów. Nie mogę nazwać Niny Majewskiej-Brown Polską Camillą Lackberg, tak jak sugeruje to zapowiedź ksiązki. Każda z nich jest niepowtarzalną pisarką. Ich style w budowaniu napięcia, a także wydarzeń końcowych, które są bezwątpienia najważniejszymi momentami w powieści kryminalnej, różnią się od siebie. Jeżeli by patrzeć pod tym kontem „Grzech” nie znajdzie się wśród grona najlepszych kryminałow. Jednak jest to książka, którą mogę gorąco polecić i z pewnością zaliczyć do swoich ulubionych. Dlaczego? Ponieważ jest genialną powieścią obyczajową, która ani na chwilę nie nudzi. Styl jakim posługuje się autorka wciąga czytelnika i otacza go rozgrywającymi się tam wydarzeniami. Wykreowana rzeczywistość sprawia, że czuje się on częścią historii. Każdy z bohaterów ma indywidualny, niepowtarzalny charakter. Ich autentyczność sprawia, że można ich kochać lub nienawidzić. Nawet te poboczne postacie zapadają w pamięć. Koniuszki żyją własnym życiem i rządzą się osobnymi prawami, co przywodzi trochę na myśl Lipce z „Chłopów” Władysłwa Reymonta. Pomimo, że wątek kryminalny jest na drugim planie przez większość powieści, potrafi ona wzbudzać skrajne emocje. Autorka nie oszczędza w słowach, przedstawiając czytelnikowi miejscami język z wieloma wulgaryzmami, bez którego nie było by tak wyrazistych postaci. Jest on potrzebny tak samo jak ten zabawny, czy ironiczny. Na końcu mogę powiedzieć, że pomimo różnych domysłów na temat sprawcy, nie spodziewałam się takiego finału. I kilka razy sprawdzałam czy to aby na pewno już ostatnia strona. Pozostawiło to we mnie uczucie niedosytu. Po tej lekturze nie czuję się jednak zawiedziona. Z chęcią przeczytałabym więcej „Grzechu” jeżeli było by to tylko możliwe. Jako fanka poprzednich powieści Niny i już miłośniczka tej nowej mogę śmiało zachęcić wszystkich do lektury. Z niecierpliwością czekam na więcej.