Gdy w 2012 roku muzycy przyszłej Artis Symphony Orchestra spotkali się po raz pierwszy, niewielu z nich przypuszczało, że dekadę później będą świętować okrągły jubileusz, wspominając niezliczone koncerty z niezwykle różnorodnym repertuarem. Na szczęście na wspomnieniach się nie kończy.
– Tej orkiestry w ogóle miało nie być – mówi jej szef artystyczny i zarazem dyrygent, Jean Claude Hauptmann. Gdy robię zdziwione oczy, wyjaśnia dokładnie, że zespół powstał na jednorazowe wydarzenie, jednak muzykom tak dobrze się ze sobą współpracowało, że postanowili pozostać ze sobą na dłużej. Tym pierwszym, „założycielskim” wydarzeniem stał się koncert we wrześniu 2012 roku, wówczas muzycy oraz zaproszeni aktorzy teatru CST zmierzyli się z repertuarem oraz tekstami związanymi z II wojną światową.
Artis Symphony Orchestra nie powstała „w próżni”. Jean Claude Hauptmann wraz z żoną Małgorzatą od lat byli mocno zaangażowani w życie muzyczne Goleszowa. Dlatego w pierwszym składzie nowej orkiestry pojawili się przede wszystkim muzycy związani z zespołem orkiestrowym, działającym przy tamtejszej parafii ewangelicko-augsburskiej. Ten zespół miał już bardzo bogatą tradycję, sięgającą jeszcze lat 50. XX wieku, a Jean Claude Hauptmann współpracę z nią rozpoczął jeszcze w latach 90. Goleszów na dłuższy czas stał się zresztą przystanią dla nowej orkiestry, która korzystała z gościnnych progów nie tylko parafii, ale również GOK-u oraz OSP.
Orkiestra, choć zaczynała od repertuaru, w którym dominowały wątki martyrologiczne, patriotyczne i religijne, dziś jest rozpoznawalna przede wszystkim za wszechstronność oraz otwartość na rozmaite muzyczne światy. – Gdy spoglądam z perspektywy 10 lat dociera do mnie, jak daleką drogę przeszliśmy – mówi Małgorzata Hauptmann. Rzeczywiście, wystarczy spojrzeć w orkiestrowe kalendarium ostatniej dekady, by przekonać się, z jak różnorodnym repertuarem zespół mierzył się od 2012 roku. Artis Symphony Orchestra ma za sobą wiele spektakli, programów i koncertów, m.in. „Chaja&Edith” – muzycznej opowieści o życiu Heleny Rubinstein i Edith Piaf; „Lata 20, lata 30” z piosenkami okresu międzywojennego; „Opowiadaj mi tak” – koncert piosenek Zbigniewa Wodeckiego, gdzie gościem specjalnym była Katarzyna Wodecka – Stubbs, córka artysty; „Ballada o świecie, którego już nie ma” z muzyką żydowską czy wreszcie „Paris, Paris” – koncert piosenek francuskich. Wszystkie propozycje związane z kulturą francuską nie są przypadkowe.
Jean Claude Hauptmann pochodzi bowiem z Alzacji, a ze Śląskiem Cieszyńskim związał się jeszcze w latach 80. Ma za sobą długoletnią pracę w Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk”, gdzie przez wiele lat kształtował brzmienie tamtejszej orkiestry, wpływając również na jej repertuar. To między innymi dzięki zaangażowaniu Jean Claude’a Hauptmanna polskiej publiczności przypomniano operę ludową „Szałasznicy” Jana Sztwiertni, jednego ze znakomitych pedagogów i kompozytorów, pochodzących z naszego regionu. – W Koszęcinie stałem się specjalistą od gwary cieszyńskiej, ja, Alzatczyk – śmieje się Jean Claude Hauptmann. Natychmiast jednak poważnieje. – Od zawsze towarzyszy mi przekonanie, że największe skarby można znaleźć wokół siebie, nie trzeba wcale poszukiwać w dalekich krajach, na dalekich kontynentach. Ludzie czasami ich nie dostrzegają, albo nie potrafią dostrzec. Dlatego tak ważna stała się dla mnie działalność orkiestry, bo ma wiele wspólnego z odkrywaniem skarbów – przyznaje.
Mogłoby się jednak wydawać, że funkcjonowanie orkiestry w tak małym ośrodku jest zadaniem karkołomnym. – A przecież w przeszłości Cieszyn miał orkiestrę symfoniczną, która działała przy szkole muzycznej, ludzie się spotykali, mogli wspólnie pracować, dzielić pasję, doskonalić swoje umiejętności. Gdy startowaliśmy, byliśmy raczej kameralnym składem, jednak z czasem przychodzili do nas ludzie z pytaniem, czy mogą się do nas przyłączyć i po prostu z nami grać – dodaje dyrygent.
Dziś Artis Symphony Orchestra to prawdziwy orkiestrowy organizm, choć oczywiście nie jest formacją zawodową, z codziennymi próbami i z muzykami na etatach. Próby odbywają się raz na dwa tygodnie, do tego oczywiście dochodzą koncerty. – I choć nie jesteśmy zespołem w pełni profesjonalnym, to słuchacze zawsze mają wobec nas największe oczekiwania. A my staramy się im sprostać – wyjaśnia Małgorzata Hauptmann. Być może spełnienie oczekiwań nie byłoby możliwe, gdyby nie rodzaj relacji, jakie wytwarzają się wewnątrz orkiestry. Tu przecież wszyscy od lat się znają, a gra w zespole to przede wszystkim realizacja własnych pasji i muzycznych namiętności. – Orkiestrę tworzą ludzie, którzy przede wszystkim potrafią i chcą grać. Nie stawiamy żadnych ograniczeń, ktoś się do nas zgłasza i od razu otrzymuje zaproszenie – możesz przyjść i zaprezentować swoje możliwości. Grają z nami osoby przede wszystkim ze Śląska Cieszyńskiego, są to absolwenci i studenci szkół muzycznych, nauczyciele, czasami uczniowie. Mamy dużą rozpiętość wiekową, od nastolatków po osoby po 80 roku życia. W orkiestrze występują również osoby spoza regionu, przyjeżdżają do nas muzycy z Orzesza, Jastrzębia Zdroju, Bielska-Białej, Krakowa, Żywca a nawet z Republiki Czeskiej – mówi Małgorzata Hauptmann. Obecnie wszyscy muzycy spotykają się na próbach w Ustroniu, bowiem od roku orkiestrę gości MDK „Prażakówka”.
Przed zespołem kolejne duże wyzwanie, czyli udział w przedsięwzięciu „Klub 27”. Najpierw program usłyszy publiczność w Cieszynie, a nieco później we Wrocławiu i Katowicach, koncerty zaplanowano bowiem w Hali Stulecia oraz Spodku. Organizatorzy koncertu trafili na orkiestrę, ponieważ potrzebowali wszechstronnego zespołu, który potrafi wyjść poza klasyczne schematy, a zarazem ma „na pokładzie” aranżera, który rockowy repertuar „przełoży” na klasyczne instrumentarium. – To dla mnie ogromne wyzwanie, bo przecież bywają utwory, gdy The Doors gra przez 7 minut raptem 4 akordy, a my w orkiestrze mamy kilkadziesiąt osób, dla których trzeba wymyślić brzmienie. Wpadłem na taki pomysł, aby przygotować „klasykę w klasyce”, czyli zacząć od muzyki klasycznej, i skrzyżować ją z rockiem, zresztą od pewnego czasu byłem przekonany, że od muzyki Ravela nie jest tak wcale daleko do Nirvany czy Doorsów. Dlatego utworom rockowym Nirvany, The Doors, Janis Joplin, Jimiego Hendriksa czy Amy Winehouse będą towarzyszyć kompozycje Antonina Dworzaka, W.A. Mozarta czy Maurice’a Ravela, J. S. Bacha – tłumaczy Jean Claude Hauptmann. Wraz z orkiestrą z utworami klasyków rocka zmierzą się m.in. Kayah, Iwona Loranc, Kasia Kowalska, Beata Kozidrak, Małgorzata Ostrowska, Michał Szpak, Wojciech Cugowski czy Sambor Dudziński.
Praca ze znakomitymi wokalistkami i wokalistami to dla orkiestry nie pierwszyzna, w przeszłości bowiem koncertowała m.in. z Oliwią Ohl-Szulik, Pawłem Szypulskim, Michałem Borkowskim, Beatą Banasik, Krzysztofem Chalimoniukiem, Joanną Kondrat, Magdą Brudzińską, Iwoną Loranc czy Sławkiem Uniatowskim. Często wspólne koncerty kończą się wyjątkową muzyczną przyjaźnią.
„Klub 27” to kolejne wydarzenie w życiu orkiestry, które w pewnym senie okazało się wyjściem poza sztywne ramy klasycznego brzmienia. Do dziś małżeństwo Hauptmann doskonale wspomina koncert z muzyką filmową, w którym główną rolę odegrały utwory skomponowane przez Dariusza Górnioka, twórcę wywodzącego się z Cieszyna. Twórców z cieszyńskimi korzeniami podczas Gali Muzyki Filmowej było więcej, a specjalną rolę odegrały reżyser dźwięku Katarzyna Dzida-Hamela oraz dziennikarka Magda Miśka-Jackowska. – Takie wydarzenia nie tylko uświadamiają nam wszystkim, jak wiele znakomitych postaci jest związanych z naszym regionem. Dla mnie równie ważne jest to, że nasze koncerty są wciąż dostępne dla mieszkańców. Wiemy ile kosztuje kultura i jak ważne jest w niej uczestnictwo, dlatego zawsze staramy się docierać do słuchacza, którego nie stać na drogie bilety – mówi Małgorzata Hauptmann.
Dlatego orkiestra grywała w przeszłości w kościele w Goleszowie, i równie chętnie włącza się w działalność charytatywną, koncertując na wydarzeniach, z których dochód przekazywano m.in. na rzecz osób wymagających rehabilitacji czy na straż pożarną.
Dzięki swojej artystycznej, społecznej i edukacyjnej (oboje są również nauczycielami, współpracującymi m.in. z cieszyńskim LOTE) działalności państwo Hauptmann są już rozpoznawalni w regionie. – Zdarza mi się w pociągu, albo na ulicy, że ktoś mnie mija i pozdrawia, a ja się zastanawiam, kto to jest. I dopiero po czasie do mnie dociera, że to mogą być nasi słuchacze. A to wszystko efekt tego, że gdy znajdujemy się na scenie, to światło skierowane na nas nie pozwala nam dostrzec publiczności – mówi Jean Claude Hauptmann. Gdy pytam, czego życzyć orkiestrze z okazji jubileuszu, odpowiada, że wiernych słuchaczy, bo przecież tylko ze słuchaczami ta praca ma wciąż sens. A inspiracji i pomysłów? – dopytuję. – Słowa, które najczęściej słyszę, to „Mam pomysł”, które wypowiada do mnie Małgosia. I wtedy już wiem, że w najbliższych tygodniach i miesiącach czeka nas kolejna fascynująca muzyczna przygoda – mówi, uśmiechając się.