Wczesnym porankiem pijąc kawę w pośpiechu zerknęłam w naszpikowany obowiązkami kalendarz. Jesienny chłód i życie w ciągłym pędzie, przytłoczenie obowiązkami i poczucie, że czegoś nie zdążyło się zrobić. Piętrzące zaległości wołały, że pora odpocząć, nabrać siły i na chwilę się zatrzymać. Spełniając swoje postanowienie w październikowy weekend zawędrowałam w Beskid Śląski. Istebna mała wieś położona niedaleko Wisły i Koniakowa. Pokój zarezerwowałam w hotelu „Złoty Groń”, z nadzieją, że znajdę tam upragniona ciszę i odrobinę wygody. Dotarłam na miejsce w sobotnie południe. Dzień dość pochmurny i deszczowy nie wróżył zbyt wiele dobrego. A jednak już na samym początku poczułam miłe zaskoczenie. Stałam na szczycie góry na wysokości 700 m.n.p.m. przed piękną rezydencją. Ogłuszyła mnie cisza i zapach lasu. Widok zapierał dech w piersi. Pomimo snującej się w dole mgły góry były prawie na wyciągniecie ręki. Magicznie wyłaniały się z mlecznej zawiesiny ciesząc oczy widokiem na cztery strony świata.
Obiekt sprawiał miłe wrażenie, okazały choć nie przytłaczający elegancją. Umiejętnie połączono szkło, drewno i kamień. Gdzieniegdzie z delikatnością przemycono regionalne symbole. Z pewnością zachęcał by wejść do środka. Miłe ciepło otuliło mnie po wejściu. Recepcja przestronna, dzięki dużym oknom nadal wypełniona pięknymi widokami. Nie potrzeba zbędnych ozdób, które mogłyby przytłoczyć, odwrócić uwagę od tego co jest wystarczająco piękne. Mój dwuosobowy pokój od wejścia sprawiał wrażenie przytulnego. Mały korytarz dawał poczucie prywatności. Pokój nieduży ale łóżko przestronne i na pewno wygodne. Miłe dla oka meble, miękka wykładzina, ładne tapety na ścianach, a co najważniejsze duże okno balkonowe i taras na którym można usiąść i odpocząć. Nadmiar światła w pokoju nie zakłóci snu, ponieważ okna wyposażono w rolety. Przestronna szafa bez problemu pomieści rzeczy. Łazienka jasna i pachnąca czystością. W pokoju bez zakłóceń działa internet co z pewnością zaspokoi wymagania gości. Całość daje poczucie komfortu i dbałości o każdy szczegół. Pora dnia i górski klimat przypomniały mi o bardziej przyziemnych potrzebach. Czując głód i ciekawość kulinarnych propozycji odwiedziłam hotelową restaurację. Niepodważalnie silnym atutem tego miejsca są widoki. Architekt zdawał sobie z tego sprawę. Restauracja „Złoty Groń” dzięki szklanej ścianie pozwala podziwiać panoramę gór. Trochę żałuję, że dzień jest pochmurny ponieważ za zamkniętą ścianą okien kusi swymi rozmiarami duży taras. Wystrój sali jest elegancki, ale dobrze stonowany. Stoliki w odpowiednich odległościach zapewniają gościom prywatność rozmów. Obsługa miła i profesjonalna nie narzuca swojej obecności. Karta dań również nie daje powodu do narzekań. Znajdziemy w niej nie tylko specjały wyszukanej kuchni europejskiej, lecz także sporo propozycji z kuchni regionalnej. W tutejszej winiarni smakosze mogą również liczyć na bogaty, dobrany ze znawstwem, wybór win. To było bardzo pyszne doświadczenie dzisiejszego dnia. Popołudnie poświęciłam na zwiedzanie lokalnych atrakcji, których – jak się okazało – nie jest mało. Jedno z ciekawszych miejsc w okolicy, do których dotarłam jest „Trójstyk”, gdzie spotykają się granice trzech państw: Polski, Słowacji i Republiki Czeskiej. Można też wykorzystać położenie i wybrać się po prostu w góry. Obok hotelu w odległości ok. 50 m. znajdują się dwa wyciągi narciarskie. Zimą na pewno wybiorę się tutaj na narty. Mój weekend w tym magicznym miejscu minął zbyt szybko. Nie zdążyłam zwiedzić wszystkich atrakcji choć jest to akurat dość pozytywne. Będzie okazja by znów zaszyć się w tej ciszy na kolejny weekend. Do tej pory nie znalazłam miejsca, które zaspokoiłoby wszystkie moje potrzeby. Dostałam tu możliwość wygodnego wypoczynku, prywatność, pyszne jedzenie, a nade wszystko piękne widoki. Polecam to miejsce każdemu. W hotelu „Złoty Groń” z pewnością wypocznie zapracowany biznesmen, aktywny sportowiec, ale i rodziny z dziećmi. Ja będę wracać tutaj bardzo chętnie.