Niemal od początku wojny w moim kraju pisałam teksty – relacje dotyczące własnych przeżyć i uczuć. Tym razem chcę jednak zostawić w drukowanej historii Cieszyna relację osoby, która nie ma nic wspólnego z Ukrainą, a większą część życia zajmuje się opowiadaniem o faktach historycznych, dokumentujących zbrodnie wojny II światowej. Reżyser i dokumentalista Rafał Geremek, związany z Cieszynem, odwiedził kilka miast na południu Ukrainy z ekipą lekarzy Fundacji Humanosh. W czasie ich ekspedycji doszło do wysadzenia tamy w Chersoniu i obstrzału artyleryjskiego szpitala w Hulajpolu.
– Wyrażenie „szczęście w nieszczęściu” ma w tej wojnie przerażające znaczenie, jeśli spojrzymy na to, co przydarzyło się ofiarom – mówi Geremek. – O swoim szczęściu może mówić Dima z Chersonia, który był torturowany elektrowstrząsami na krześle elektrycznym. Krzesło się zepsuło, a oprawcy znudzili się katowaniem Dimy. O swoim małym szczęściu może też mówić Kevin Brown, emerytowany wojskowy z USA, który przyjechał do swojej miłości na wieś pod Charków i wpadł w ręce sołdatów Putina. Rosjanie byli przekonani, że trafił im się „szpion“, dlatego bili go bez opamiętania prętem po rękach. Puścili go dopiero, gdy okazało się, że Kevin nic nie wie, a naczalstwo bandytów w uniformach zorientowało się, że śmierć Amerykanina może spowodować konsekwencje dyplomatyczne. O swoim małym szczęściu może mówić ewakuowany do Niemiec Sasza z Kijowa, któremu rakieta urwała nogę i zabiła syna. Drugiego syna zabił snajper. Uratowała się za to jego żona, a on sam przeszedł operację ratującą życie i otrzymał protezę – dodaje.
Takich historii jest bez liku. Geremek poznał ludzi tworzących Humanosh, tworząc film „Rodzina Wołosiańskich – rzecz o niebanalności dobra“. Film opowiadał o Sławie i Izydorze Wołosiańskich, którzy podczas okupacji niemieckiej przechowali 39 Żydów w piwnicy ich domu w Drohobyczu. Fundacja Humanosh jest kierowana właśnie przez wnuczkę Sławy i jej męża – Katarzynę Skopiec i jej męża Piotra. – Oboje uważają, że bohaterstwo Wołosiańskich to zobowiązanie na przyszłość i sami są właśnie tacy – mówi Geremek. – Kiedykolwiek na horyzoncie ich życia pojawia się zło, ich odpowiedzią jest maksyma: „więcej dobra“ – przyznaje dokumentalista.
W 2021 roku po represjach Łukaszenki na buntujących się obywatelach przeciw sfałszowaniu wyborów powstał pierwszy Mirnyj Dom w Warszawie – sfinansowany przez sponsorów azyl dla uchodźców. Dziś uchodźców z Białorusi i Ukrainy goszczą już 4 wynajęte przez Humanosh wille – trzy w stolicy i jedna w podwarszawskim Nadarzynie. – Nie zapomnę nigdy jak jedna uchodźczyni opowiedziała mi o swojej siostrze, którą rosyjski żołnierz gwałcił przez cały dzień. W końcu oprawca zażądał, żeby kobieta poszła z nim. Zgwałcona powiedziała, że nie może, bo w domu ma chorą mamę. I wtedy zbrodniarz zastrzelił matkę na jej oczach – wspominała Katarzyna Skopiec. – Kiedy wybuchła wojna i usłyszeliśmy pierwsze doniesienia o bestialstwie Rosjan, wiedzieliśmy, że same domy – azyle nie wystarczą, musimy zrobić coś więcej – dodawała.
I tak pojawiła się idea ewakuacji ofiar rosyjskiej inwazji i rehabilitacji ukraińskich żołnierzy, dla których nie wystarcza już łóżek w ukraińskich szpitalach. Dla rannych oraz ofiar Humanosh znajduje szpitale i sponsorów ich leczenia.
Fundacja Humanosh im. Sławy i Izka Wołosiańskich ewakuowała już z Ukrainy około 3 tys. osób, w dużej mierze ofiar rosyjskiego bestialstwa – najwięcej ze wszystkich organizacji działających nad Dnieprem.
Dość niewdzięczną pracą Fundacji jest POZ, czyli podstawowa opieka zdrowotna. Za tym terminem kryje się rutynowe leczenie ludzi, którzy mieszkają w strefie przyfrontowej. – Pojechaliśmy z ludźmi Humanosha do wiosek w obwodzie zaporoskim, w okolicy miasta Hulajpole, gdzie na początku czerwca toczyły się walki – relacjonuje Geremek. – Ludzie wolą ryzykować życie, bo nie chcą stracić swojego dobytku. „Kto da zjeść mojemu psu, moim kurom?” – pytają. Do lekarza boją się jechać. Przyjeżdżają więc do nich karetki Humanosha – zostają przebadani przez polskich lekarzy, otrzymują też leki. Muszę przyznać, że wolontariusze Humanosha są wyjątkowymi fachowcami – umiejętnie maskują karetki, wiedzą, jak nie przyciągnąć uwagi nieprzyjacielskich dronów – chwali reżyser.
Wielkim przyjacielem Humanosha jest Wano Nadiradze, były dowódca gruzińskiego batalionu, który dostał od Fundacji pick-upa na działania frontowe. Fundacja dostarczyła też 160 ton sprzętu medycznego i żywności do Ukrainy. Geremek przyznaje, że z dystrybucją darów mogą być problemy. – Są miejsca przesycone pomocą – mówi. – Takim miejscem np. jest Chersoń. Wszyscy w branży pomocowej słyszeli o tragedii tego miasta i gnają tam ze wszystkim, co mają. Tymczasem w mieście z 250 tysięcy mieszkańców zostało jedynie jedna piąta. I ci nie chcą już nawet kabanosów, bo im się przejadły. A niewiele dalej w małych wioskach ludzie nie mają nic – podsumowuje reżyser.
W akcjach fundacji Humanosh bierze udział około 80 osób – z Polski, Ukrainy, Białorusi i Szwajcarii. Rafał Geremek jest członkiem Rady Programowej Fundacji. Sam mieszka w Warszawie i Ustroniu. Obecnie pracuje nad filmem „Diabeł z Katowic“ opowiadającym o okupacji niemieckiej na Górnym Śląsku i Śląsku Cieszyńskim.