Czy Księstwo Cieszyńskie jest nam potrzebne?

0
1350
fot. arch. prywatne
- reklama -

Wielu badaczy współczesnych trendów w  turystyce przekonuje, że wskutek
arcybogatej oferty na rynku turystycznym, prawdziwym języczkiem u wagi przy
wyborze celu podróży staje się spójna, konkretna narracja. Wyrazisty przekaz oraz precyzyjna oferta, skierowana do podróżujących
.

 W jaki sposób nasz region może przyciągnąć niezdecydowanych? Co jest magnesem, który sprowadzi ich tutaj? Postanowiłem porozmawiać z ludźmi, którzy mają gotowe i  przemyślane odpowiedzi na powyższe pytania i pełną świadomość atutów obszaru dawnego Księstwa Cieszyńskiego. Nad wyborem pierwszego rozmówcy nie musiałem się długo zastanawiać. To człowiek, który tę narrację, oddolnie lecz skutecznie, buduje już od kilku dobrych lat. 

Władysław M. Żagan jest twórcą i autorem najpopularniejszego bloga o Księstwie Cieszyńskim. Blog funkcjonuje w przestrzeni internetowej już ponad trzy lata, choć sam autor  przyznaje, że pierwszy rok pracy poświęcił na naukę jego obsługi – rozgryzaniu systemu, doborze odpowiednich zakładek, grafiki czy czcionki. 

Podczas studiów miałem za zadanie przeprowadzić wśród mieszkańców ankietę na temat znajomości historii regionalnej i stwierdziłem wówczas z przerażeniem, że większość rozmówców nie wie nic o historii swojej ziemi. – mówi Władysław M. Żagan, wyjaśniając genezę powstania bloga – Jedyna postać historyczna, która utkwiła w świadomości mieszkańców, to Cesarz Franciszek Józef I. Pamiętam, że jakaś pojedyncza osoba wymieniła Przemysława Noszaka. A przecież mamy pomnik Mieszka Pierwszego w  parku przy ulicy 3 Maja, jest przecież zamek książęcy, browar… Miejsca przesycone fascynującą historią…

- reklama -

Mój rozmówca postanowił wówczas wpłynąć na świadomość mieszkańców. Po pewnym czasie, choć niechętnie, zachęcony przez znajomych, założył również na facebooku fan page bloga. To zdecydowanie zwiększyło jego zasięg, zwłaszcza wśród młodszych czytelników.

Myślę, że całkiem nieźle udało mi się zrealizować pierwotne założenia. 90% czytelników to osoby w moim wieku, góra czterdziestolatkowie. Artykuły na blogu pisane są po polsku, natomiast posty na fan page’u można czytać w pięciu różnych językach. Zasięg jest zdecydowanie międzynarodowy – dzięki statystykom wiem, że strona czytana jest nawet w Wietnamie! Jest sporo wyświetleń z  Austrii – od czasu do czasu piszę też o Habsburgach, a  to niewątpliwie podoba się Austriakom. Podobnie w  przypadku Wielkiej Brytanii – zdecydowanie najwięcej wyświetleń miał tam post o tym, że królowa brytyjska jest potomkinią Piastów Cieszyńskich. Brytyjczykom chyba się to spodobało.

Kilkanaście dni przed naszą rozmową autor podjął dość odważną decyzję zmiany nazwy bloga – ze swojskiego Księstwa Cieszyńskiego na dłuższą łacińską Principatus Teschinensis. Skąd ta potrzeba zmiany?

Nazwę Księstwo Cieszyńskie przez cały czas traktowałem roboczo. Docelowo strona miała być zupełnie ponadnarodowa, żeby nie sugerowała żadnej opcji narodowej ani politycznej, wymarzyłem sobie, aby był to dom dla wszystkich. Tak, jak domem dla wszystkich było wspominane księstwo. Język łaciński jest niewątpliwie najbardziej neutralny. Znawcy pytają również, dlaczego nie użyłem terminu ‘ducatus’, tylko ‘principatus’. Jest to odniesienie do najstarszej nazwy – pierwsi książęta cieszyńscy – Mieszko i  Kazimierz, używali tytułu ‘principe’. Ponadto słowo ‘ducatus’ używane jest przez jedno z popularnych wydawnictw książek historycznych i nie chciałem dublować nazwy.

Wiązanie i kojarzenie Władysława M. Żagana jedynie z aktywnością w blogosferze byłoby wobec niego sporą niesprawiedliwością. Sam blog jest bowiem jedynie wypadkową  licznych zainteresowań i aktywności autora, a proces dojrzewania do potrzeby jego stworzenia stopniowy i długotrwały. Rozmówca przyznał bowiem w trakcie rozmowy, że kiedyś historia regionu nie interesowała go zupełnie, a głowę zaprzątniętą miał głównie historią średniowiecza. Sporo zmieniło się podczas studiów na kierunku antropologicznym cieszyńskiego Uniwersytetu Śląskiego. 

Wtedy, wraz z grupą studentów, pierwszy raz pojechałem na wschód Polski, na Podlasie. Zobaczyłem tam drewniane domy i  zrozumiałem wówczas, że jest to jednak zupełnie inny świat. Czułem się tam trochę jak pan z przyszłości, człowiek ze świata zachodniego. Był to obóz naukowy, przeprowadzałem wtedy ankiety z mieszkańcami i  osoby opowiadały, że np. leczą się u szeptuch, nie chodzą do lekarza tylko kurują się ziołami. Wówczas zrozumiałem, że mój region też posiada swój urok. Ma swoją unikatową historię, kulturę i tradycję, które dotychczas jakoś omijałem.

Rozmówca wspomina również przedmiot, który skierował jego zainteresowanie w stronę lokalnej historii. Jest to atlas geograficzny sprzed stu lat, który odziedziczył po pradziadku.

Atlas opracował Klemens Matusiak, jeden z ważniejszych członków Ruchu Narodowego. Na jego pierwszej stronie znajduje się właśnie Księstwo Cieszyńskie – jako najmniejsza komórka administracyjna i geograficzna. Na kolejnych stronach Austro-Węgry, potem Europa, reszta świata, poszczególne kontynenty, autor nie zapomniał również o Polsce, która wprawdzie nie istniała, ale  nazwana była wtedy Niżem Polskim.

Władysław M. Żagan jest ponadto członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego oraz The International Heraldry Society z siedzibą w Wielkiej Brytanii, a aktywność w obu strukturach niewątpliwie natężyła jego zainteresowanie regionem.

Autor popularnego bloga zakończył studia pracą magisterką o  intrygującym temacie: „Brytyjska Rodzina Królewska jako symbol popkultury XXI wieku”. Wobec powyższego, ko-
jarząc tytuł pracy z tematyką bloga, nie mogłem nie spytać o     stosunek Władysława do idei monarchistycznych.

Nie, nie jestem monarchistą! – śmieje się interlokutor – Uważam jednak, że monarchia ma swój urok i blask. Pisząc o Wielkiej Brytanii, to samo istnienie rodziny królewskiej wywołuje spore zainteresowanie świata, ale nigdy mnie nie ciągnęło, aby bawić się w  ideologie polityczne, to zostawiam politykom. Sam przykład Wielkiej Brytanii dowodzi, że monarchia może być doskonałą marką, która przyciąga miliony turystów rocznie. Księstwo Cieszyńskie nie musi być przecież monarchią, nie musi mieć swojego księcia, ale zawsze może funkcjonować jako rozpoznawalna w  świecie marka regionalna.

W tym momencie dzielę się moimi wątpliwościami. Doceniam siłę promocyjną monarchii, lecz narracja, którą operuje Wielka Brytania, opiera się na bohaterach. Pełnokrwistych postaciach, takich jak królowa Elżbieta, książe William czy jego żona, Kate. Czy są w ogóle bohaterowie Księstwa Cieszyńskiego, na których można byłoby oprzeć taką narrację? Władysław przyznaje, że prawie sto lat milczenia zrobiło swoje i zamazało pamięć o wybitnych i rozpoznawalnych postaciach, wprost stworzonych do promocji regionu. 

Wielka Brytania ma swoją Elżbietę, ma zresztą całą rodzinę królewską – trudno tu mówić nawet o monarchach, a bardziej o… nazwijmy ich celebrytami. My możemy sięgać w historię i myślę, że taką celebrytką mogłabyby zostać żona Alberta Sasko-Cieszyńskiego, Maria Krystyna. Była ceniona  za swoją urodę, za styl, kochano ją w całej Europie a w Cieszynie jest kompletnie nieznana. Ona byłaby idealnym produktem marketingowym. Taka cieszyńska Sissi. Nie mówiąc już o ostatnich Piastach, których ja osobiście nazywam cieszyńskimi Tudorami. 

Okazuje się więc, że istnieją wyjątkowe, nietuzinkowe postaci, które wręcz czekają na odkurzenie. Za ważne wydarzenie historyczne, które mocno wsparłoby narrację, Władysław M. Żagan uważa Pokój Cieszyński. Został on podpisany dlatego, że to – w sumie mniej znaczące od innych miasteczko – traktowane było przez wszystkie zwaśnione strony jako teren neutralny. Rok 1779 i podpisanie Pokoju Cieszyńskiego to ostatni moment, kiedy Księstwo Cieszyńskie występuje w międzynarodowej polityce, jako neutralny i niezależny twór państwowy.

W trakcie rozmowy większość tematów skręca spontanicznie w kierunku turystyki i promocji regionu. Czy jednak nie jest to li tylko obsesja kilku zapaleńców? Czy turystyka jest w ogóle nam potrzebna? Są przecież miejsca, które doskonale sobie bez niej radzą!

Turystyka jest nam jak najbardziej potrzebna. W Cieszynie nie ma przemysłu, który byłby w stanie utrzymać miasto i region,  nie mamy nawet dobrych połączeń kolejowych, pomijając brak ofert pracy dla ludzi młodych. Turystyka zdaje się być jedynym rozsądnym rozwiązaniem, kołem napędowym dla lokalnej gospodarki. Nietuzinkowa historia jest w  tym wypadku jednym z  głównych atutów naszego regionu. Musi być jednak przedstawiana taka, jaką faktycznie była, a  nie taka, jaką ktoś chciałby, żeby była. Region pod nazwą Śląsk Cieszyński okazuje się być bytem z  niebytu, gdyż nazwa ta wymazuje ponad 600 lat arcyciekawej historii. W  podręcznikach lokalne dzieje rozpoczynają się od wojny polsko-czechosłowackiej. To jest niestety słaba marka regionalna, jak również promocyjnie i  tożsamościowo nieatrakcyjny element historii, toteż bardzo zależy mi, aby to zmienić.

Rozmowę przy kawie kończymy dość smutną konstatacją. Ogromny potencjał historyczny regionu jest wciąż marnowany, a działania promocyjne miasta Władysław ocenia bardzo krytycznie. 

W jakim kierunku powinny iść działania marketingowe?

Należy stworzyć dobrą, a przede wszystkim spójną markę turystyczną. Dobra marka to taka, z którą identyfikują się sami mieszkańcy. Księstwo Cieszyńskie jest taką marką. Po obu stronach Olzy. Narracja budowana od wewnątrz jest cenniejsza, niż ta budowana z zewnątrz.

I właśnie na wspólnym kreowaniu narracji powinno zależeć nam wszystkim. Dzięki temu unikniemy, być może, sytuacji, gdy przyjezdni kojarzą historię regionu jedynie z  wydarzeniami z 1920 i  1938 roku.