Z Pawłem Passinim reżyserem spektaklu „DyBBuk” rozmawiają Urszula Markowska i Piotr Ryncarz.
„Dybuk nie przychodzi.
Żeby nas ożywił, żeby nas podniósł w górę, żeby nam dodał wiary w nieśmiertelność,
że istnieje coś poza, coś ponad.
Że nie tylko to tu.
Nie tylko to.
Chociaż może nie.(…)”
Według żydowskich wierzeń dybuk to zbłąkana dusza człowieka który w obliczu nagłej śmierci nie potrafiąc dokonać własnego rachunku nawiedza ciało żyjącego człowieka. Dybuk w wierze żydowskiej kieruje się szlachetnością, chce spełnić daną obietnicę, czy taki będzie właśnie bielski „DyBBuk”?
Paweł Passini: „Dybuk” jest historią o spotkaniu dwóch światów, świata żyjących i świata umarłych. Sztuka która powstała pod tym tytułem a której autorem jest Szymon An-ski, opowiada o spotkaniu jeszcze innych światów. Można powiedzieć, że „Dybuk” jest dla literatury żydowskiej tym, czym „Dziady” dla literatury polskiej. Jest tą przestrzenią, w której spotyka się racjonalizm i wierzenia ludowe. Jest tekstem, w którym pytamy o granice wiary i w którym też pytamy o to, co człowiek może zrobić, jaką moc ma w świecie, a co jest od niego niezależne. „Dybuk” był pierwszym spektaklem, na który mogli chodzić ortodoksyjni żydzi, dla których teatr oprócz Purimszpil, był zamknięty, i taki też chcemy żeby był nasz bielski „DyBBuk. Opowiada on o spotkaniu dwóch światów, żydowskiego, który funkcjonuje w zasadzie szczątkowo, ale o którym myślimy, śnimy, marzymy, który w naszych głowach kojarzy się często z tańczącymi chasydami i rzewnymi pieśniami i tym wszystkim co w takim folklorze żydowskim funkcjonuje. Ten drugi świat, to ten realistyczny w którym prowadzimy tę rozmowę. Dzisiaj nie tylko Bielsko-Biała zadaje sobie takie pytania, dlaczego to nasze życie jest takie niewyraźne? Dlaczego nie dzieje się nic ciekawego, o czym latami moglibyśmy rozmawiać, dlaczego nie przychodzą dybuki? Zatem jeden świat, świat An-skiego, to ten, w którym dybuk ma być wypędzony, a drugi świat, to ten w którym bohaterowie mówią „Bardzo chciałabym by przyszedł dubuk i coś się wydarzyło w naszym zwykłym życiu”.
Czy będzie to sztuka też nieszczęśliwej miłości? Czy dramaturg, Artur Pałyga piszący ten spektakl, po raz kolejny rozliczy się z historią?
PP: Myślę, że to będzie spektakl o miłości, która jest związana z pewną wspólną historią. Niestety miłości trudnej, ponieważ jedna ze stron nie żyje. Będzie to wątek miłosny na pewno dla nas istotny, bo przecież Chanan i Lea to żydowscy Romeo i Julia. To jest opowieść o tym, czy miłość może przekroczyć grób i czy nie jest tak, że czasem przekracza.
A to rozliczenie się z historią? Czy autor porusza ten temat?
PP: Nie wiem, czy tu trzeba mówić o rozliczaniu się z historią. Kilka tekstów Artura Pałygi, które miałem przyjemność reżyserować, zaczynając od spektaklu „Nic co ludzkie”, czy rękopisu pt. „Strach” Grossa, odwoływały się mocno do tego momentu w naszej historii, w którym zaczynaliśmy mówić o rzeczach, o których nie wolno było mówić wcześniej. Ta historia w końcu zaczęła się pojawiać ale towarzyszył temu strach. Parę lat minęło i jesteśmy wszyscy w innym miejscu. Już sporo udało się powiedzieć. W tym momencie to nie jest odkłamywanie historii. Myślę, że to zastanowienie się, jak to jest być, żyć w tej historii już odkłamanej nieco, jakie się z tym wiążą emocje. Jak to jest być np. w Bielsku i mieć w samym środku miasta pizzerie, która na ścianie ma słowo którego nie rozumiemy i tylko ci którzy znają język wiedzą, że tam jest napisane koszerne. To jakby żyć z taką obecnością tych duchów i wspomnień o nich.
Jak mówisz historia została w pewnym sensie odczarowana za sprawą Grossa, czy w jakiś sposób Pasikowski rozprawił się z ”Pokłosiem”, ale to dalej pokazuje, że ten niepokój odbioru tematu kultury żydowskiej nadal jest. Na ile bielski „Dybuk” będzie przywracaniem do życia ich i ich historii? Będziemy uderzać w sumienia czy w serca?
PP: Nie będziemy uderzać w sumienia mieszkańców, raczej w ich serca. Szukam takiej przestrzeni w naszych duszach, w których ten świat żydowski wydaje nam się tak bliski i tak atrakcyjny. Szukam odpowiedzi na pytanie dlaczego wciąż na nowo bardzo nas ciągnie do tej tematyki. Ludzie nie maja wpływu na to, że dziedziczą pewien bagaż historii. Oczywiście, może nam się on nie podobać. Możemy się na to „boczyć”, czy nawet obrażać ale podejmowanie tego tematu nazywa się w psychologii przepracowaniem. Jest wciąż spora liczba Polaków, których ten temat fascynuje. Dzieje się tak dlatego, że dostrzegamy sporo elementów rytualnych, uporządkowanych. Tradycja żydowska jest niezwykle przejrzysta i czytelna. Odpowiada jasno na pytanie, co jest dobre a co złe. A my jednak wciąż w tym zagmatwanym świecie pozostajemy z odwiecznym dylematem. Patrząc na inne społeczności tradycyjne spoglądamy z lekkim politowaniem ale i szacunkiem a może nawet zazdrością, że można żyć w świecie gdzie wszystko jest przejrzyste.
Na jakiego „DyBBuka” bielska publiczność ma się przygotować?
PP: Przede wszystkim nad spektaklem nadal pracujemy. To co jest bardzo ważne w tej sztuce, to wychodząc od tekstu An-skiego i czytając go bardzo wnikliwie, za sprawą pióra Artura Pałygi przepisujemy „DyBBuka” na nowo i dopisujemy pewne fragmenty. Świat od tamtej pory bardzo się zmienił. Z pewnością będzie w tym spektaklu wiele elementów, które w pełni będą zrozumiałe tylko dla mieszkańców. To właśnie do Bielska został sprowadzony rękopis kabanistycznej księgi znaków „Sefer ha-ot” wg. Abulaffiego. To jest niezwykle wartościowy tekst. Sam Abulaffi udał się do papieża, żeby przekonać go, że chrześcijanie i żydzi powinni wyznawać wspólną religię. Papież zgodził się przyjąć go na audiencję, ale w tym czasie zmarł a Abulaffi trafił do więzienia na 40 dni. Wiele takich „brylantów” wiedzy zostało przy okazji odkrytych. Zatem ten „DyBBuk” to będzie Wasz, bielski dybuk.
W swoich reżyseriach słyniesz z tego, że rozpętujesz na scenie burzę i doskonale wiesz, skąd przyszły chmury. Tak będzie tym razem? Będą emocje, będą łzy?
PP: Mam nadzieje, że tak bo to bardzo emocjonują historia. Szukam w teatrze rozwiązań ostatecznych. Akurat w sytuacji Dybbuka sytuacja ostateczna jest sytuacją wyjściową, co kusi by opowiadać o tych historiach nie do końca wprost a czasami tak, że nie wiadomo, czy to było serio, czy to było żartem. Myślę, że ten rodzaj żydowskiego humoru czy wrażliwości na to, że rzeczy się mienią, będzie tym czego będziemy tutaj szukać. Z pewnością skorzystamy z tego bogactwa jakim niewątpliwie jest zespół aktorski tutejszej sceny.
Kogo zobaczymy w obsadzie tej sztuki?
PP: Praktycznie cały zespół teatru w Bielsku. Gościnnie w roli Lei wystąpi Ilona Lewandowska a w roli Chanana Paweł Janyst. Autorką scenografii jest Elbruzda. Muzykę piszemy razem z Danielem Słonimskim. Ważne jest, że autorem tekstu jest bielszczanin, Artur Pałyga, który pisze i zmienia ten tekst na scenie podczas prób. Autor już wcześniej parę razy odkrywał żydowską historię Bielska. Sam wchodząc w historię Bielska dzięki pojawieniu się Jacka Proszyka, strażnika tej pamięci, dowiedziałem się wielu niezwykłych rzeczy. Jedną z nich jest historia, która wydarzyła się w bielskim getcie. We władzach getta znalazły się osoby, które chciano chronić. Był to między innymi poeta i kompozytor. Ich zadaniem było przyjmowanie podań od ludzi. Mieszkańcy przynosili pisma, w których opisywali swój głód, zimno i to wszystko na co byli narażeni. Niestety nie mieli żadnej mocy sprawczej by pomóc więźniom getta. Na drugiej stronie tych podań powstawały więc wiersze a na jednej z kartek został zapisany przez kompozytora fragment melodii. Według ustaleń Jacka Proszyka jest to oryginalna melodia i ta melodia właśnie po raz pierwszy zabrzmi w tym spektaklu. Jest to prawdziwa obecność tych duchów. To jest danie im głosu. Jest też taka koncepcja, która w języku żydowskim nazywa się Tikun. Jest sposobem naprawy świata. Polega na tym, że we wszystkim co istnieje w świecie są iskry i człowiek swoją mocą sprawczą może wydobywać z nich ten element świetlisty, boski. Bardzo często ta praca z pamięcią historyczną zyskuje charakter naprawczy. Wydobywanie pewnych rzeczy wtedy nie służy temu by zaburzać rzeczywistość, w której funkcjonujemy, czy wywracać ją do góry nogami ale służy temu by świat stawał się jednak lepszy i coraz bardziej zrozumiały.
Na pierwszej próbie pokazałeś aktorom pewne elementy obrządku liturgicznego żydów. Czy to pomogło w rozumieniu tego co grają?
PP: Tak. Ten odzew jest silny i pozytywny. Jest dużo energii ale i oczekiwań. Tworzy się bardzo unikalny język tego spektaklu. Na tym etapie pracy czekam na każdą kolejna próbę. Trzeba przyznać, że Artur Pałyga wyjątkowo dobrze czuje teatr i kocha teatr. W dodatku pisze teksty dla aktorów, których zna co jest wyjątkowo komfortową sytuacją. Z pewnością sztuka ta będzie niezwykle emocjonującym przeżyciem.
Zapraszamy serdecznie na premierę „DyBBuka” do Bielskiego teatru 11 marca o godz. 19 oraz na kolejne przedstawienia. Wierzę, że sztuka szybko nie zejdzie z afisza i będzie mógł ją zobaczyć każdy. Zapraszamy również na spotkanie 6 marca o godz. 18. Tuż przed premierą opowiemy więcej o spektaklu i o tym co udało nam się jeszcze w Bielsku odkryć.