Dużymi krokami zbliżają się wakacje. Już niebawem zabrzmi w szkołach ostatni dzwonek. Powracam zatem do krótkich, rodzinnych wypraw po naszych Beskidach. Myślę, że w ten letni czas gotowa, zaplanowana wycieczka z dziećmi może okazać się wielką rodzinną przygodą.
Czy trzylatek jest w stanie samodzielnie zdobyć – Czantorię Wielką (995 m.n.p.m.)? Zapewne nie! Ale gdy z pomocą przychodzi wyciąg krzesełkowy oraz odpowiednia motywacja – jest to możliwe. Aby się o tym przekonać i rozwiać wątpliwości innych rodziców wraz z moją trzyletnią córką Emilią odbyliśmy wyprawę na Czantorię Wielką. Tym razem mój wierny pies Ozzi został w domu. Ryzyko niepowodzenia było zbyt duże. Dziecko, pies oraz ja sam – mogłem tego nie przeżyć;-). Ozzi zrozumiał to, ale z trudem.
Nie ukrywam, że było to dla mnie wyzwanie. Może nawet bardziej stresujące i angażujące niż kilkudniowe wyprawy w Bieszczady! Powiecie, że może trochę przesadzam? Jednak trzylatek zupełnie inaczej postrzega świat. Trzeba być czujnym na każde słowo i przewidywać działania, ponieważ nastrój dziecka w tym wieku często bywa kapryśny. Tu sprawdza się system zapowiedzi i nagród. Już na dzień przed wyjazdem opowiadałem mojej córce o Czantorii, Beskidach, lesie, legendach, zwierzętach i trochę o wyciągu. Wszystko bardzo spokojnie i nie zdradzając wszystkich szczegółów. Chodziło o wypracowanie optymistycznego nastawienia. I to chyba było właściwe, bo Emilia będąc z natury wielką gadułą od samego rana była bardzo podekscytowana. Chwilami uszy bolały od tego, co tam zobaczymy. Świat bajek i baśni mieszał się tu trochę z rzeczywistością – ale właśnie taki jest świat trzylatka. Czasami my dorośli musimy się do niego dostosować, inaczej przegramy.
W górach pogoda bywa bardzo zmienna. W kilka chwil może zacząć padać deszcz, możemy trafić na burze lub wręcz odwrotnie na piekące słońce. Pamiętajmy, że nasze dzieci, szczególne te mniejsze narażone są o wiele bardziej na wszelkiego rodzaju czynniki zewnętrzne w górach niż dorośli. Temperatura u góry może być o kilkanaście stopni niższa niż na dole. Gdy w dolinie panuje bezwietrzna pogoda na szczytach może naprawdę wiać porywisty wiatr. Sprawdźmy także aktualną prognozę pogody! To bardzo ważne! Zatem w naszym plecaku dla dziecka muszą się znaleźć dodatkowe rzeczy takie jak – polar, cieplejsza czapka na uszy, komin na szyję, dodatkowa para spodni, bielizna na ewentualną zmianę oraz płaszczyk przeciwdeszczowy z kapturem. Ze względu na letnie zagrożenia w górach w postaci owadów (kleszcze) i węży (Żmije) lepiej ubrać dziecku buty za kostkę oraz długie spodnie! Konieczne jest nakrycie głowy oraz jeśli ostro świeci słońce – krem z filtrem do opalania. Warto także zakupić w aptece odpowiednie dla dziecka specyfiki odstraszające kleszcze. Ściółka bukowa, to idealne miejsce ich bytowania i żerowania. Pamiętajmy także o dodatkowym piciu, telefonie komórkowym oraz małych motywatorach – Emilka uwielbia ciemną czekoladę:-).
Naszą pierwszą wspólną wyprawę górską rozpoczęliśmy w Ustroń Polana. Znajduje się tu dolna stacja Kolei Linowej Czantoria. Dzieci do lat 4 korzystają z wyciągu bezpłatnie, co było dobrą wiadomością, zważywszy, że cena za niestrzeżony parking wynosi 7 zł za samochód. Cennik zatem przedstawia się następująco: Bilet góra – dół – normalny 22 zł, ulgowy 18 zł, grupa 15 osób i więcej (w tym młodzież) 17 zł. Bilet w jedną stronę – 16 zł, 14 zł oraz 13 zł. Wjazd z rowerem 18 zł oraz 16 zł. Obowiązuje także większość zniżek. Szczegóły można uzyskać na stronie: http://www.czantoria.net/, telefony w dziale kontakt.
Długość wyciągu wynosi 1640 metrów, w nieco ponad 8 minut pokonujemy przewyższenie 462 metrów. Emilia zachwycona, trzymała mnie mocno za rękę. Powiedziała do mnie, że lata! Myślę – najgorsze za nami, jeszcze tylko ten zjazd na dół. Do celu na szczyt Czantorii Wielkiej pozostało 30 minut marszu, czerwonym szlakiem. Podejście nie jest trudne, ale często muszę mobilizować mojego trzylatka do różnych gier i zabaw. Zbieramy szyszki, skaczemy po kamieniach, szukamy drzew przypominających zwierzęta. I ważna jest nagroda, czyli pyszny sok, gorąca zupa z bufetu (Emi uwielbia zupy) oraz słodka niespodzianka. W końcu widzimy charakterystyczną wieżę. Po chwili moja córka zdobywa swój pierwszy szczyt górski w życiu. Jestem strasznie dumny, nie kryję emocji. Idziemy do obiecanego bufetu po nagrodę. Następnie wchodzimy na wieżę widokową. Odwaga mojej małej jest imponująca. W końcu schodzimy na dół (20 minut do górnej stacji – czerwonym szlakiem). Po dziesięciu minutach płacz. Córka oznajmiła mi, że nie idzie dalej, bo jej się nie chce. Uff, bunt trzylatka. Siadamy, jemy czekoladę, dopijamy sok, dyskutujemy. Po chwili wymyślam konkurs! Kto zbierze więcej szyszek do wyciągu. Przy górnej stacji Emilia wygrywa. Ostatnie zdjęcie na górze. W dole chmury i Beskidy. Zjeżdżamy. To czego obawiałem się najbardziej, czyli zjazd, przysparza najmniej kłopotów. Emilka wniebowzięta widokami. Schodzimy do auta na parkingu. Ruszamy do domu. Już po dwóch minutach mój naładowany emocjami trzylatek zasypia w samochodowym foteliku. Zapewne śnią się jej legendarni śpiący rycerze, którzy zamieszkują tajemnicze jaskinie pod górą.
Nazajutrz dowiaduję się od żony, że całe przedszkole, do którego uczęszcza moja córka zna każdy szczegół naszej wyprawy. Śmieję się w duchu! Ale to miłe. Jestem podwójnie dumny!
Wyprawę na Czantorię Wielką, nawet z trzylatkiem polecam serdecznie! Będzie to niezapomniana, poznawcza górska przygoda dla całej rodziny. Do zobaczenia na wakacyjnym szlaku!