Ladislav Sliva – człowiek teatru

0
986
fot.arch. prywatne
- reklama -

Jest wielkim miłośnikiem teatru. Poświęcił mu całe swoje dorosłe życie. Widział setki spektakli i odwiedził różne teatry. Miał okazję poznać licznych twórców scenicznych, odkryć wiele aktorskich talentów. Ale zasiada na widowni do dzisiaj chłonąc i oddychając scenicznym życiem.

Ladislav Sliva ukończył Wydział Filozoficzny Uniwersytetu w Brnie w historii literatury i teatru słowiańskiego, a następnie, oprócz zawodu nauczyciela, poświęcił się krytyce teatralnej, a po styczniu 1968 był członkiem Departamentu Kultury Północno-Morawskiego KNV. Stamtąd został wyrzucony z powodów politycznych. W 1975 roku dołączył do Teatru Państwowego w Ostrawie. Oprócz swojej pracy przetłumaczył 30 sztuk z rosyjskiego, polskiego i bułgarskiego.  W Cieszyńskim Teatrze pełnił funkcje dyrektora od 1990- 1996r.

Czy teatr to tylko praca czy to sposób na życie?

– Teatr był nie tylko moim zawodem. Był w moim życiu bardzo ważny. Już podczas studiów w Brnie uczęszczałem do Teatru Studenckiego. Po powrocie zacząłem pisać recenzje teatralne. Pracowałem również w Urzędzie  Wojewódzkim na stanowisku referenta do spraw teatrów i orkiestr symfonicznych. Poglądy polityczne i mój sprzeciw wobec komunizmu były powodem mojego zwolnienia z pracy. Pomimo wszystkich zawirowań zawsze moja praca związana była z teatrem. Dość długo związany byłem z ostrawskim teatrem. Przez swoją polityczną przeszłość nie mianowano mnie oficjalnie na stanowisko, które objąłem.  Tutaj w Czeskim Cieszynie miałem zaszczyt dyrektorem przez 6 lat. Swoją zawodową karierę zakończyłem w Teatrze w Opawie na stanowisku kierownika literackiego. Już wtedy pracowałem w archiwum przy okazji wydania książki o ostrawskim teatrze, uczyłem również w konserwatorium, na wydziale aktorskim.

- reklama -

 Czy z tych wszystkich teatrów można wybrać ten jeden z którym jest Pan związany emocjonalnie?

-Każde miejsce w którym pracowałem to niezwykły i dobry czas. Jest wspomnieniem przede wszystkim dobrych ludzi. Nie umiałbym dzisiaj wybrać tego najlepszego. Każdy uczył czegoś innego ale i dawał inne możliwości. Aktorów spotykałem różnych. Jedni byli bardziej, inni mniej zdolni. W różny sposób korzystali z wachlarza możliwości i talentów. Jednym z ważniejszych momentów było przetłumaczeni sztuki „Mądremu biada”. Czasy były wtedy dość niespokojne a ze sceny miało zabrzmieć „precz z Moskwy!” To była dość szybka i gorączkowa praca. Groził nam zakaz wystawienia tego spektaklu. Po latach wróciłem do tej sztuki robiąc rewizję tłumaczenia. Może jeszcze ktoś zechce tą sztukę wystawić. Ale smuci mnie trochę to, że tak wiele teraz gra się fars i komedii. To oczywiste, że komedia ma swoje miejsce w teatrze ale mam wrażenie, że spłyca go jednak. W dzisiejszych czasach teatry muszą nadążać również za komercją. Na szczęście są takie zespoły teatralne, które utrzymują swój wysoki poziom artystyczny.

– Cieszyński Teatr jest Panu bliski?

Scena Polska Cieszyńskiego Teatru jest wyjątkowa. Jest jednym z trzech mniejszościowych teatrów w Czechach. Na terenie tego kraju istnieje jeszcze scena węgierska i ukraińska. Wyjątkowa jest jednak pozycja tego teatru ponieważ  posiada zawodową grupę aktorską poza granicami swego kraju. Zmienia się również publiczność. Starzeje się, choć frekwencja młodych ludzi rośnie nadal mam poczucie, że ciągle jej mało. Ale cieszę się, że na widowni zasiada coraz więcej rodaków z Polski. Kiedyś sam otwierałem te granice organizując wyjazdy ze spektaklami do Krakowa, Oświęcimia czy innych miast. Dzisiaj takie wyjazdowe granie jest dla naszych aktorów czymś oczywistym, choć jeszcze całkiem niedawno takim oczywistym nie było. Scena Polska podejmuje sporo kroków promocyjnych, choćby próby teatru ulicznego. To ważny krok w stronę mieszkańców. Możemy niemalże tego teatru dotknąć. 

Na spektakle przychodzę regularnie. Jestem emocjonalnie związany z tym miejscem. Towarzyszy mi od momentu mojego powrotu ze studiów. Jeszcze rok temu wspierałem teatr współpracą literacką. Dzisiaj już nie mam sił. Zakończyłem wszystkie aktywności teatralne. Pozostało mi jeszcze parę tłumaczeń, m.in. sztuka Jerzego Szaniawskiego „Fortepian”. Na tym chyba zakończę  swoją pracę.

Rozmawiała Urszula Markowska