O Owsiaku, kalendarzu i obrzucaniu się owsem

0
947
- reklama -

Dopiero rozpoczynaliśmy Nowy Rok i nie wiedzieć dlaczego tak szybko, ale za chwilę będziemy witać wiosnę. Pandemia zagarnęła nam przestrzeń i kalendarze. Mierzymy czas od jednej fali do drugiej, od słupków zachorowań po statystyki zgonów. Nic nie jest takie jak było i nawet coroczny, historyczny już WOŚP grał nam tym razem zupełnie inaczej. Nie zmieniła się tylko dyskusja wokół, bo od wielu lat Jarosław i jego świta chce ten, jakże niecny według nich proceder, pogrzebać.

Prawica od co najmniej dekady buduje własną wersję społeczeństwa obywatelskiego z kościołem na czele i jego tradycyjną wizją wspólnotowości. Wiąże się ona z przekonaniem, że poprzednia władza nie wywiązała się z funkcji opiekuńczych, że tylko Kościół jest w Polsce wrażliwy na cierpienie. Owsiak ewidentnie złamał ten monopol, budując gigantyczną sieć ludzi, którzy chcą pomagać, nie angażując się religijnie ani politycznie po prawej stronie. Drażni prawicę tym, że stworzył ruch, który jest świecki, ponad podziałami politycznymi.

Jednak mimo pandemii i w towarzystwie wielu obostrzeń udało się wolontariuszom zebrać całkiem sporą sumę. Jeśli więc jesteś tym czytelnikiem, który potępia coroczną zbiórkę, wręcz ją atakuje, proponuję nosić przy sobie informację, że w razie wypadku i pobytu
w szpitalu nie wyrażasz zgody na korzystanie ze sprzętu medycznego zakupionego przez WOŚP. Ot, taka forma buntu przeciw złu i lewactwu. I choć wszystko we mnie krzyczy w starciu z taką postawą ratuję się dobrymi zdarzeniami. A na szczęście takich jest znacznie więcej.

W dniu WOŚP- u, już późnym wieczorem, wyskoczyłam do sklepu, bo choć niedziela i co ważniejsi grzmią, że nie wolno, to nie wiedzieć dlaczego wszystko co niezbędne złośliwie mi się kończy, a mówi się, że głodnego trzeba nakarmić. Co zrobisz, dziecku odmówisz? Obkupiona w czekoladę i ciastka wychodzę ze sklepu i próbuję zwinnie i szybko niczym Marcin Gortat ominąć dwóch panów, którzy zbierają na jakże potrzebne do przeżycia trunki. Niczym zombi zakradli się pod same drzwi i już mnie mają, nie mam szans, nie ominę. Czyli koszykarz ze mnie marny.
– Kierowniczko poratuj złotóweczką – zachrypiał jeden spod maski.
– A co, nic przez cały dzień nie uzbieraliście? Przecież niedziela handlowa dzisiaj.
– Nazbieraliśmy całe 34 zł. Starczyłoby na flaszkę i piwo na kaca.
– No to co jest, ktoś Was okradł?
– Bo my kierowniczko kochana, mamy taki zwyczaj. Jak Owsiak do puszek zbiera, to my na koniec dnia, to co sami uzbieramy, wrzucamy do puszki. Tak od kilku lat robimy, ale zimno i choć wino na rozgrzanie by się przydało.

- reklama -

No i wzruszyłam się niemiłosiernie, jak patrzyłam na te dwa kwiatki pomięte życiem. I choć zadziwiłam sama siebie, bo przecież największym wrogiem rozpijania innych jestem, to wróciłam do sklepu i sama im tę flaszkę kupiłam, a do tego bułki i śledzie na kolację. Nie wiem, kto tego wieczoru był bardziej szczęśliwy, kawalerowie spod sklepu, czy ja.

Jak widać, życie potrafi zaskoczyć. W tym dniu odpuściłam sobie wiadomości i wszystko co mogłoby takie piękne jego zakończenie zepsuć. Dobry film i ciastka to najlepsza nagroda. Na stole leżał stary kalendarz, który przy okazji porządków w szufladzie przypomniał o sobie, a bardziej o tym co działo się trzy lata temu. Przekartkowałam go, a moją uwagę zwróciły absurdalne wręcz święta przypadające na każdy dzień.

Wiedzieliście, że 1 stycznia jest Dniem Kaca? W sumie Ci Panowie spod sklepu mają swoje święto każdego dnia, ale nikt tego w kalendarzu zaznaczyć nie chciał.

7 stycznia – Dzień Dziwaka. Czyli swoje święto ma wielu z nas.

13 stycznia – Dzień Wzajemnej Adoracji. To powinno być święto rządowe.

20 stycznia – Dzień Bigosu. W sumie mamy dzień czekolady, pizzy, hot-doga i mleka, dlaczego nie bigosu?

25 lutego – Dzień Masturbacji (obchodzone też 28 marca). Tego chyba ani rząd, ani Kościół nie sprawdził, bo inaczej już dawno to święto zniknęłoby z kalendarza.

3 marca – Dzień miodu w uszach. A to ciekawe. Okazuje się, że można mnie jeszcze zaskoczyć.

12 marca – Światowy Dzień Drzemki w Pracy. Ważne święto dla wszystkich, szef nie pogniewa się, jak do pracy przyniesiemy poduszkę i kocyk. Przecież komfort pracownika rzecz święta.

4 kwietnia – Międzynarodowy Dzień Wiedzy o Minach. O matko, nic nie wiem o minach, choć mój ojciec w wojsku był saperem. Wiem, że lepiej na miny nie wchodzić, bo ten krok może być ostatnim.

12 kwietnia – Dzień czystych okien. Super, to oznacza, że 13 kwietnia będzie lało. Zawsze jak umyję okna następnego dnia pada deszcz.

3 maja – Dzień bez Komputera.

28 maja – Dzień Bez Prezerwatywy. A to już święto ważne, bo nadal w Polsce odnotowuje się niż demograficzny.

18 czerwca – Dzień Ewakuacji. To święto może stać się inspiracją dla wielu.

17 sierpnia – Dzień Pozytywnie Zakręconych.

11 września – Dzień Histerii i Egocentryzmu w USA. Kto to wymyśla? Przecież to powinno być święto międzynarodowe.

23 października – Dzień Mola.

28 listopada – Dzień Pocałunku, Dzień Podłości. To albo jedno, albo drugie. Przecież można się pogubić. Mam najpierw być podła, a później całować czy na odwrót?

21 grudnia – Światowy Dzień Pozdrawiania Brunetek.

26 grudnia – Dzień rzucania owsem w wieśniaków.

I tu się poddaję, dobrze, że to już koniec kalendarza. A nam wszystkim życzę zdrowia. Bądźcie dla siebie dobrzy i nie obrzucajcie się owsem.