Okazje są dookoła nas – bądź uważny

0
1056
pixabay.com
- reklama -

Codziennie pędzimy. Już od rana, powoli, rozpędzamy się, by w ciągu dnia, niczym lokomotywa z bajki Jana Brzechwy, pędzić przed siebie przez góry, pola i lasy; na wprost. Mamy swoje troski i obowiązki. Pracujemy, zajmujemy się rodziną. Ot, proza życia.

Odśnieżając samochód, denerwujemy się na grubą warstwę lodu pokrywającą szybę. Jeśli samochód nie zapali, uderzamy w biedną niewinną kierownicę, a gdy przy okazji upuścimy portfel do śniegu… i o nim zapomnimy… czara negatywnych emocji może się przelać…
A co gdyby… auto miało nie odpalić, a my dzięki temu uniknęlibyśmy udziału w wypadku, o którym usłyszmy tego samego poranka przygotowując kawę dla żony…

36 stopni

Taka temperatura pokazywała się na elektronicznym wyświetlaczu mojego wiekowego mercedesa. Mój samochód w tym roku obchodzi dwudzieste piąte urodziny – najlepszego mercedesiku!
Gdy czytacie ten tekst, pewnie stoi już na żółtych blachach, a ja zastanawiam się, jak pozbyć się nadmiaru rdzy z lewego nadkola.
Byłbym zapomniał. Ta wysoka, miła dla nas temperatura, pojawiła się na wyświetlaczu… w lutym, gdy na zewnątrz było jakieś… – 15 stopni.
Wyjeżdżałem z bocznej uliczki i zatrzymałem się by sprawdzić, czy mogę bezpiecznie wyjechać. Sprawdziłem obie strony jezdni, upewniłem się, że na oblodzonej drodze mam dość miejsca, by w przypadku poślizgu, zapanować nad autem i dodałem gazu. Nagle zobaczyłem dziwną anomalię na termometrze i puściłem gaz. Auto zwolniło. Przejechałem może 30 cm. Gdy uśmiechnąłem się na myśl, że mój samochód jak zwykle pokazuje znacznie zawyżoną temperaturę, dostrzegłem srebrne małe autko, które – niewiadomo skąd – pojawiło się z prawej strony.
Wcześniej go nie widziałem. Może za krótko popatrzyłem.
Gdybym wtedy ruszył z impetem – o ile można tak powiedzieć o silniku diesla z 96 roku o mocy 95 KM – pewnie ten srebrny samochodzik miałby bliski kontakt z moimi prawymi drzwiami, błotnikiem itd…

- reklama -

Tłusty Czwartek

Mój zespół marketingu przygotował w tym roku przepis na pączki, który znalazł się na firmowym blogu. Po sprawdzeniu treści, skopiowałem główne zdjęcie i opublikowałem szybki post na naszym Facebooku. Gdy kończyłem publikację, pomyślałem o tym, że w mojej okolicy jest świetnia piekarnia. Piekarnia, pączki, Tłusty Czwartek plus moje umiłowanie do pisania i ostatnio obejrzane filmy o dziennikarzach, zrodziły we mnie pewien pomysł.
Zadzwoniłem do piekarni.
– Dzień dobry. Z tej strony Mateusz Jonkowski. Czy mogę prosić o połączenie z kimś z marketingu lub z właścicielem, bo chciałbym napisać o Waszej piekarni. Za kilka dni Tłusty Czwartek, więc pomyślałem, że po sąsiedzku do Was wpadnę – wypaliłem niemal na jednym wdechu.
Po kilku przełączeniach i krótkiej rozmowie z panią prezes, umówiłem się z dyrektorem piekarni na wywiad.
Gdy następnego dnia rano zajadałem pączki i ciastka, nie wiedziałem, że właśnie poznałem bardzo ciekawe osoby, które mieszkają w mojej okolicy. Co będzie
z tego dalej? Nie wiem.
Dlatego mam do Ciebie prośbę i małe zadanie. Zawsze gdy możesz zrobić coś niezwykłego – po prostu zrób to.
Jeśli masz jakiś pomysł, zapisz go lub od razu wprowadź w życie.
Może jego realizacja zaprowadzi Cię na dotychczas nieznane ścieżki.
I… patrz jak wyjeżdżasz z bocznych uliczek, bo nawet usterki mogą okazać się czymś przydatnym.