Tradycyjnie już zaczynamy opis trasy od naszego ulubionego parkingu “Pod Wałką”, gdzie przyjezdni z pewnością znajdą miejsce na pozostawienie samochodu. Tym razem jednak nie wyruszymy w stronę Puńcowa, Dzięgielowa i Lesznej, ale skierujemy się od razu na drugi brzeg Olzy, żeby eksplorować tereny na południowy zachód od Czeskiego Cieszyna, podążając wzdłuż i w poprzek zaolziańskich rzeczek.
W stronę Ropicy wzdłuż Ropiczanki
Opcji rozpoczęcia tej wycieczki jest kilka. Możemy wspiąć się na wzgórze Błogocic (opcja 2 na mapie), żeby potem zjechać w dół ścieżką wzdłuż starej drogi do Trzyńca. Możemy też skierować się w stronę mostu Sportowego, a potem ruszyć przez park Sikory i dalej wałem wzdłuż Olzy (opcja 3 na mapie). Ten wariant polecamy przede wszystkim tym, którzy cenią sobie spokój i odseparowanie od ruchu samochodowego. My natomiast skorzystamy z trzeciej opcji, którą przedstawia główna nitka szlaku, czyli mostem Sportowym przez park Sikory będziemy się przemieszczać wzdłuż rzeki Ropiczanki.
Taki wariant wydaje się najbardziej na miejscu, bo naszym pierwszym celem jest ładna zaolziańska miejscowość Ropica. Tak czy inaczej, wszystkie trzy wymienione opcje spotykają się w miejscu, w którym ul. Trzyniecka dociera do drogi 604. Tu jednak nie wjeżdżamy na ruchliwą szosę, lecz pod wiaduktem kierujemy się w stronę przystanku kolejowego w Ropicy. W ten sposób bezpiecznie i wygodnie przejeżdżamy pod linią kolejową Jabłonków – Czeski Cieszyn.
Od tego momentu poruszamy się przyjemną asfaltową drogą, która doprowadzi nas aż w okolice centrum miejscowości, które rozpoznamy po pięknej sylwetce barokowego kościoła pod wezwaniem Zwiastowania Pańskiego. W pobliżu jest też urząd gminy, sklep i oczywiście restauracja – klasyczny zestaw, na jaki możemy natknąć się w wielu czeskich miejscowościach.
Kilkaset metrów dalej zauważymy kolejną atrakcję, czyli pałac z XVIII wieku. Jeszcze kilka lat temu był on w fatalnym stanie technicznym i chylił się ku ruinie. Na szczęście podjęto prace zabezpieczające i dzisiaj główny budynek odzyskał dawny blask. Na remont czekają jeszcze drugie skrzydło i zabudowania gospodarcze. Teren wokół pałacu też jest jeszcze mocno zaniedbany, ale brama wjazdowa zwykle swoi otworem, więc można na chwilę wjechać na porośnięty trawą dziedziniec i powyobrażać sobie, “jak to drzewiej bywało”.
Jeżeli 35 kilometrów podstawowej trasy to dla niektórych za mało, można kontynuować jazdę uroczą doliną Ropiczanki i wrócić w okolice pałacu wzdłuż rzeczki Wielopolki (Opcja 4 na mapie). Niedawno na znacznej części tego odcinka położono nowy asfalt, więc ponad 8-kilometrowy bonus nie powinien stanowić problemu. Z tego odcinka można też wjechać bezpośrednio do Wielopola, całkowicie omijając pola golfowe.
W stronę Wielopola wzdłuż Wielopolki
My jednak przekraczamy most na Ropiczance i ruszamy lekko pod górę w stronę pól golfowych. Trasa rowerowa prowadzi dosłownie przez ich środek, co osobom nie uprawiającym tego sportu daje okazję, by choć przez chwilę pobyć w “wielkim świecie”. Nic bardziej mylnego, bo w Czechach golf nie jest sportem elitarnym. Wśród idealnie wystrzyżonych trawników, piaszczystych dołków, stawów i tyczek z chorągiewkami można dostrzec rodziny z dziećmi stawiającymi swoje pierwsze kroki w tej dyscyplinie.
Zaraz po dotarciu na tereny pól golfowych zauważymy duży okrągły budynek, w którym znajduje się restauracja. Możemy tu wypić dobrą kawę bez konieczności wykupywania rocznego abonamentu klubowego.
W pobliżu restauracji zaczyna się szlak rowerowy 6089, którym ruszamy w stronę Wielopola. Nie warto jednak zbytnio się spieszyć, bo wokół roztaczają się pięknie wymodelowane zielone wzgórza, po których suną elektryczne wózki załadowane błyszczącymi kijami. Z drugiej strony świadomość, że w pobliżu ze świstem przelatują białe piłeczki, może napawać pewną obawą. To zabrzmi jak żart, ale jeden z rowerów
w trakcie naszej wycieczki został postrzelony przelatującą piłeczką. Należy przypuszczać, że podobnie jak w przypadku kierowców, najgorsi są początkujący golfiści.
Począwszy od pól golfowych w Ropicy aż do Wielopola rozpoczyna się chyba najładniejszy odcinek całej trasy. Poruszamy się w stosunkowo płaskim, wiejskim terenie z rozległymi widokami na pastwiska, pola i lasy. W tle zaś możemy podziwiać strome wzniesienia pasma Ropicy w czeskich Beskidach.
W poprzek Czarnego Potoku i wzdłuż Stonawki
Kontynuujemy jazdę w stronę Trzanowic, gdzie szlak przecina drogę 474 i wzdłuż Stonawki prowadzi nas aż do Gnojnika, żeby tam zawrócić i skierować się w stronę Górnych Toszanowic. Tu kończymy jazdę szlakiem 6089 i wjeżdżamy na trasę 6125. Opłaca się zwracać uwagę na te oznakowania, bo dzięki nim nie musimy co chwila zerkać na mapę.
W pewnym momencie trasa 6125 zaczyna mocno kluczyć ostatecznie wyprowadzając nas na wiadukt, którym przejedziemy nad autostradą D48 do Frydka-Mistka. Mamy za sobą mniej więcej połowę drogi, widok jest rozległy, warto więc na chwilę zatrzymać się i poobserwować okolicę oraz pędzące pod naszymi stopami samochody.
Zaraz za wiaduktem zjeżdżamy z głównej drogi ostro w prawo, by ponownie znaleźć się na mało ruchliwej, asfaltowej drodze lokalnej. W ten sposób docieramy do miejsca oznaczonego na mapie jako Fifejdy, ale miejscowym i przejezdnym kojarzącym się raczej
z pensjonatem “Na Cymbalku”.
W czasach, gdy jeszcze nie było autostrady, obok tego lokalu biegła główna droga do Frydka Mistka, a potem dalej do Ołomuńca i Brna. Przemierzali ją polscy turyści pędzący na narty do Austrii czy w stronę plaż Chorwacji. I właśnie “Penzion Na Cymbalku” był miejscem, w którym niejeden wycieńczony fizyczne i psychicznie menadżer, pochylony nad kierownicą swojego wypasionego SUVa, wzdychał myśląc sobie, że jednak wolałby bardziej szwejkowski styl życia.
W poprzek Stonawki i wzdłuż potoku Górnodworskiego aż do Hrabinki
Przecinamy wciąż dosyć ruchliwą drogę 648 (pozwala ominąć autostradę i tym samym uniknąć zakupu winiety, co jest opłacalne, jeżeli na przykład planujemy jednorazowy wyjazd do Frydka-Mistka) i najpierw asfaltową ścieżką a potem wąską lokalną drogą, łagodnym spadkiem praktycznie bez pedałowania podążamy trasą 6125 w stronę Zawadowic, za którymi znowu zmieniamy oznakowanie trasowe, tym razem skręcając w prawo na szlak 6090 w kierunku Zadków (bez żadnych aluzji).
Trzymając się tego numeru dotrzemy do samego Czeskiego Cieszyna, po drodze po raz kolejny przecinając Stonawkę. Warto też wspomnieć, że tym samym śladem biegnie tutaj międzynarodowa trasa rowerowa Greenways łącząca Kraków z Wiedniem.
Przyjemny zjazd ciągnie się aż do Dolnych Trzanowic. Niestety doświadczeni rowerzyści wiedzą, że jeżeli jakaś miejscowość ma w nazwie Dolne lub Dolna, to żeby z niej potem wyjechać, trzeba namęczyć się pod górę. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Po przekroczeniu Stonawki aż do Koniakowa zwiększamy pułap, by roztrwonić cały trud na kilkusetmetrowym zjeździe w stronę Górnego Żukowa. Nie możemy się nawet za bardzo rozpędzić, bo tuż przed lasem musimy skręcić ostro w ulicę Lipową.
Wciąż przed nami jeszcze kilka dolin i wzniesień, ale tą ulicą biegnącą w sporej części przez ładne lasy, dotrzemy prawie do samego centrum Czeskiego Cieszyna. Szczególnie bolesny będzie jeszcze podjazd w dolinie Hrabinki, ale za nim czekają już zabudowania miejskie i ładna (jeszcze w budowie w chwili pisania tego tekstu) droga rowerowa. Tu wzdychamy po raz drugi (poprzednio przy pensjonacie “Na Cymbalku”) i stwierdzamy, że życzylibyśmy sobie takich rozwiązań również w polskim Cieszynie.
Dalszą drogę przez miasto proponujemy pokonać wzdłuż szlaku wytyczonego na mapie, ale oczywiście w obszarze miejskim sieć dróg jest znacznie gęstsza, więc można ćwiczyć różne warianty. Zachęcamy jednak do trzymania się zaproponowanego szlaku, bo zaprowadzi nas do mało znanej a bardzo malowniczej części Czeskiego Cieszyna, czyli Masarykovych Sadów.
Stąd już rzut beretem do przejścia granicznego na moście Przyjaźni, skąd wzdłuż alei Łyska można szybko dotrzeć do parkingu “Pod Wałką”. Można też kontynuować drogę wzdłuż czeskiego brzegu i wrócić na polską stronę dopiero mostem Sportowym. Naszym zdaniem jednak najlepszym wyjściem będzie domknięcie całej wyprawy wizytą na cieszyńskiej starówce, gdzie z pewnością znajdziemy coś smacznego i uzupełnimy kalorie stracone podczas wycieczki.
tekst i zdjęcia www.rowerowycieszyn.pl