Wojny i noce

0
1205
fot. Piotr Porębski
- reklama -

Podążając za złudnym, krótkotrwałym szczęściem, często błądzimy, gubimy się, zaczyna brakować nam czasu na oddech. Czy pandemia, która zamknęła nas w domach pozwoli nam zwolnić na dłużej? A może już wróciliśmy do dawnego pędu? Czy w erze postępu technologicznego, nowoczesnej ewolucji, zewsząd atakujących banerów, oślepiających świateł ekranów, nie brakuje nam czasem chwili odpoczynku?

Odpowiedzi na powyższe pytanie, jak zwykle szukam w muzyce. Tym razem z pomocą przyszła Daria Zawiałow, ze swoją najnowszą płytą pt. „Wojny i noce”. Piosenkarka sprawia wrażenie osoby, jednocześnie zakochanej w modernistycznej rzeczywistości, jak i bardzo stęsknionej za cichym życiem, z dala od ludzkiego zgiełku. Na swoich płytach zamknęła kreację swojego świata, który w chwili życiowego kryzysu może stać się azylem i miejscem ucieczki od nużącej rzeczywistości.
Daria Zawiałow to w ostatnim czasie jedno z najgłośniejszych nazwisk na polskiej scenie muzyki popularnej. Artystka została wielokrotnie uhonorowana fonograficzną nagrodą Fryderyka, mimo że zadebiutowała na scenie muzycznej zaledwie 4 lata temu – albumem „A kysz!”. Wokalistkę charakteryzuje silny głos, połączony z alternatywno-rockowymi kompozycjami. W 2019 roku wydała przebojową płytę „Helsinki”, na której rozpoczęła swój romans z brzmieniami elektronicznymi, jednak to na ostatniej płycie „Wojny i noce”, styl ten eksplodował.
Najnowsza płyta Darii przedstawia jej zupełnie nowy wizerunek. Tym razem artystka zabiera nas ze Skandynawii do świata inspirowanego Japonią i mangą. Podróż z Helsinek do Tokio nie przejawia się jednak tylko w aspektach wizualnych. Kraj kwitnącej wiśni stał się motywem przewodnim warstwy zarówno brzmieniowej, jak i lirycznej. Mimo, że estetyka anime jest mi zupełnie obca, a japońska popkultura do mnie nie przemawia, tak wykreowane uniwersum przez Zawiałow jest na tyle tajemnicze i wciągające, że nie potrafię przestać go odkrywać.
Na nagraniach przeważają brzmienia elektroniczne, synth-popowe, nierzadko możemy doszukiwać się inspiracji muzyką lat 80’. Jednak wyjątkową cechą płyty jest towarzysząca syntezatorom gitara, nadająca piosenkom nieoczywisty klimat. Fani Darii, którzy
z zamiłowaniem słuchali jej utworów pełnych rockowego sznytu, na pewno nie są usatysfakcjonowani wyborem nowej muzycznej drogi artystki. Dla mnie jednak to nowatorskie oblicze jest niesamowicie przekonujące i … wciągające.
Już od pierwszego zetknięcia się igły z płytą, „Wojny i noce” przenoszą nas do futurystycznego miasta, pełnego migoczących świateł i oślepiających neonów. Odnoszę wrażenie, że Daria chciała, byśmy poczuli, że w tej wielkiej metropolii jesteśmy zostawieni sami sobie. „Oddalam się /Przez wiotki szept /Nie ważne, jak /I tak zostanę sam /Nie potrafię już oddychać” – śpiewa Daria w utworze „Oczy – Polaroidy”, którym rozpoczyna swój album. Kolejne utwory opowiadają o samotności, wyalienowaniu, o tęsknocie. Nie brakuje w nich buntu, pragnienia powrotu do normalności, do Polski – domu, w którym dorastała, a który dziś staje się obcy: „Tonę w zgliszczach państwa /Płoną wszystkie miasta /Zasłonięte okna /A za nimi wojna /Nie wiem czym, jest piękno /Ale jeśli sedno jawi się w jego lustrze /Wolę brzydką przestrzeń /Niż tę twarz, co szeptem pluje na konstytucję” śpiewa Zawiałow w utworze „Metropolis”.
Album promują single: „Kaonashi”, „Za krótki sen” z gościnnym udziałem Dawida Podsiadło oraz „Żółta taksówka”. Są to utwory, które zapewne większość z Was kojarzy z radia. Dwa pierwsze mają spokojny i bardzo przyjemny w odbiorze wydźwięk, trzeci jest bardziej zbliżony do dominującego brzmienia na albumie – pełen energicznego brzmienia syntezatorów i gitar. Elektroniczne dźwięki tworzą nastrój wręcz psychodeliczny, co potęguje odbiór i nadaje płycie niepowtarzalny klimat.
Warto podkreślić, że na krążku przeplatają się trzy języki. Tym dominującym jest polski, ale pojawia się także japoński, w utworze „Reflektory – sny” refren wycięty jest z japońskiej piosenki. Płyta zawiera również trzy nagrania w języku angielskim – kojące i melancholijne „Socjophatetic”, „Flower Night” oraz „Hollow”, który trafił na międzynarodową playlistę Spotify Equal. Dzięki temu Daria stała się częścią światowej kampanii promującej kobiety w muzyce, a jej wizerunek zabłysnął na nowojorskim billboardzie na Times Square wraz z innymi wokalistkami z całego globu.
Muzyczna podróż do futurystycznej, japońskiej krainy skłania do wielu refleksji. Mnie nasuwa się na myśl fakt, że uniwersum stworzone przez artystkę, wcale nie jest bardzo odległe i inne od otaczającej nas, doświadczanej rzeczywistości. Mimo tempa rozwoju ludzkości, które skazuje nas na ciągłe zmiany, wiele zjawisk pozostaje stałych i wspólnych człowiekowi, takich jak miłość, samotność, pragnienie wolności czy poczucie bezpieczeństwa. Posłuchajmy zatem muzyki Darii Zawiałow, która pomaga na chwile się zatrzymać. Spojrzeć na otaczający nas świat z innej perspektywy. Może dzięki tej płycie zastanowimy się, co tak naprawdę jest dla nas ważne.

„Biegniemy przed siebie
Na horyzoncie nie patrzymy nigdy w tył (…)
Nie ważne jaki czas, nie chcemy już się bać
Nie wyliczamy dat, są nie potrzebne nam
Biegniemy przed siebie
Zbieramy troski, nie patrzymy nigdy w tył”

Daria Zawiałow – „Kaonashi”

- reklama -