Chau siedział w swoim legowisku bardzo długo, a w jego brzuszku już zaczynało burczeć z głodu. Mamy wciąż nie było, lecz on cierpliwie czekał. Przecież mama zawsze wracała. Pamiętał jak mówiła – Jesteś moim ukochanym synkiem, zły człowiek chciał cię skrzywdzić, lecz ja na to mu nigdy nie pozwolę.
Słowa mamy wciąż wracały do niego, lecz teraz zapadał zmrok, a jej wciąż nie było. Chciał wyruszyć na poszukiwania i już miał opuścić bezpieczną kryjówkę, kiedy przypomniał sobie przestrogę mamy – Nie wolno ci opuszczać tego schronienia, zły człowiek nadal nas szuka.
Zrezygnowany ułożył się wygodnie na posłaniu, po czym zasnął. Obudził go poranny chłód, śpiew ptaków i coś jeszcze, czego nie umiał określić. Usłyszał trzask łamanej gałązki, a w te samej chwili do jego noska dotarł zapach mamy. Podskoczył z radością, lecz po sekundzie znieruchomiał, to z pewnością nie był zapach jego ukochanej mamy, lecz całkiem innej. Sierść zjeżyła mu się na grzbiecie ze strachu i w tej samej chwili z zarośli nieporadnie wygramolił się mały piesek i chociaż zdecydowanie różnił się od niego to Chau poczuł ulgę, że już nie jest sam.
Przybysz zmrużył swoje oczka, podszedł bliżej Chau i zaczął mu się przyglądać. Robił to naprawdę z bardzo bliska, obszedł go dookoła, po czym powiedział – cześć jestem Au, a ty jak masz na imię? Zaskoczony Chau pomyślał przez chwilę i odrzekł.
– Ja jestem Chau i czekam na swoją mamę, może gdzieś ją widziałeś? W tej samej chwili gałęzie ponownie się rozsunęły, przed nimi stanęła duża silna wilcza mama. Chał przypomniał sobie jak przed kilkoma dniami razem ze swoją mamą wybrali się na wycieczkę, w trakcie której mama z daleka pokazała mu rodzinę wilków.
– Musisz pójść z nami, zły człowiek złapał twoją mamę i już nie jesteś tu bezpieczny. Obiecałam kiedyś Suni, że się tobą zaopiekuję, idziemy. Po tych słowach wilczyca podeszła do Au chwyciła w pysk swojego syna i ruszyła przed siebie. Zdziwiony Chau nie zastanawiał się długo nad jej słowami i już po chwili ruszył za nimi.
Wędrowali przez las, aż dotarli tak daleko, że spod koron drzew nie było widać nieba za to legowisko i teren wokół niego zachęcały do odpoczynku.
Wilczyca nakarmiła oba maluchy, po czym ułożyła się wygodnie na posłaniu i natychmiast zasnęła. Minęło zaledwie kilka minut, a wtulone w siebie szczeniaczki cichutko pochrapywały.
Śpiącego Chau obudził płacz i kiedy otworzył swoje zaspane oczy zobaczył siedzącego tuż przy pniu drzewa Au, który z nisko opuszczonym łebkiem cichutko pochlipywał. Zerwał się na cztery łapki i za chwilę był tuż przy płaczącym Au. – Dlaczego płaczesz? Czy ktoś zrobił ci coś złego? No niech ja go dorwę to mnie popamięta – mówiąc te słowa Chau zaczął się rozglądać szukając intruza, lecz jego przyjaciel pokręcił przecząco łebkiem oświadczył – nikt mi nic nie zrobił, to ja sam się uderzyłem o to duże drzewo. Chciałem poćwiczyć łapki i rozpędzony nie zauważyłem przeszkody. Wiesz ja bardzo mało widzę i przez to mam mnóstwo kłopotów. Mama mówi, że jak była mała też tak miała, jednak po jakimś czasie jej wzrok się naprawił, więc wystarczy, że trochę poczekam, ale ja mam już dość tego czekania. Przecież żeby być silnym muszę ćwiczyć, lecz mi to wcale nie wychodzi, ciągle na coś wpadam, o coś się potykam.
(cdn.)