Miasto bez teatru jest jak przyjęcie bez konwersacji.
Julie Orringer
Pomysł budowy teatru powstał wiosną 1902 roku. Grupa zamożnych mieszkańców Cieszyna spotkała się w Domu Niemieckim, aby z inicjatywy radnego Gminy Cieszyn Franza Bartha, powołać Towarzystwo Budowy Teatru (Der Theater-Bau-Verein). kiedy udało się uzbierać 35% potrzebnej kwoty, przystąpiono do formalizowania budowy – wyznaczono teren pod budowę; centralny punkt miasta, w miejscu nieistniejących już koszar. Projekt teatru stworzyli architekci z Wiednia – Ferdynand Fellner i Hermann Helmer, którzy w swoim dorobku mieli 48 teatrów, m.in. w Wiedniu, Berlinie, Toruniu i Łańcucie. Wzniesieniem teatru zajęła się cieszyńska firma Eugena Fuldy ze wsparciem berlińsko-wiedeńskiego przedsiębiorcy Hugo Barucha.
Prace budowlane zakończono w 1909 roku. Teatr posiadał 770 miejsc siedzących i stojących (obecnie jest 599 miejsc siedzących), obrotową scenę, żelazną kurtynę przeciwpożarową, kotłownię centralnego ogrzewania i elektrownię, magazyn dekoracji i kostiumów, salę baletową oraz garderoby.
Uroczyste otwarcie teatru nastąpiło w dniu 24 września 1910 roku, kiedy to wystawiono sztukę autorstwa Franza Grillparzera Fale morza i miłości. Przedstawienie przygotował Oskar Gärtner, zatrudniony w teatrze na stanowisku dyrektora. Przy okazji otwarcia teatru podkreślono, że nowy teatr będzie wyłącznie teatrem niemieckim i nigdy z jego sceny nie padnie polskie słowo. Niedługo później to stwierdzenie zupełnie się zdezawuowało. Dziesięć lat po otwarciu role impresariatu pełniły Towarzystwo Teatru Niemieckiego (które powstało z Towarzystwa Budowy Teatru) i Towarzystwo Teatru Polskiego. 14 grudnia 1920 roku wystawiono pierwszą polską sztukę – komedię Aleksandra Fredry Zemsta w wykonaniu Teatru im. Słowackiego z Krakowa.
W okresie II Wojny Światowej przeprowadzono pierwszy generalny remont. Przez pewien czas w teatrze funkcjonował zespół zawodowych aktorów i szkoła baletowa, jednak po trzech sezonach aktorów wcielono do wojska, a aktorki zaangażowano do pracy na potrzeby armii.
W 1945 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki utworzyło instytucję p.n. Teatr Polski w Cieszynie, którego pierwszym dyrektorem został Stanisław Kwaskowski. W dniu 18 października 1945 roku, odbył się spektakl inaugurujący powstanie nowej instytucji – komedia Aleksandra Fredry Pan Jowialski. Od grudnia 1945 roku do kwietnia 1961 teatr funkcjonował jako druga scena Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Teatr prezentował wszystkie spektakle, które w swoim repertuarze posiadał teatr bielski. W tym czasie nosił on nazwę Państwowy Teatr Polski Bielsko-Cieszyn, Teatr im. A. Mickiewicza.
Dopiero od 1993 r. Teatr im. A. Mickiewicza pozostaje pod zarządem Miasta Cieszyn.
To tylko krótka historia tego miejsca. Teatr przekazywany z rak do rąk, przebył długą drogę. Ale, kiedy uświadomimy sobie ilość spektakli wystawionych na scenicznych deskach i ilość osób zasiadających na widowni dostrzegamy jego wielkie bogactwo kulturalne. Cieszyn, małe miasteczko liczące niewiele ponad 36 tyś. mieszkańców, przez długie lata mógł cieszyć się z posiadania teatru. Większość miast w Polsce o podobnej liczbie mieszkańców, o takim miejscu może tylko pomarzyć. Kiedy przez lata w naszym kraju zamykano teatry albo przekształcano je w Domy Kultury, kina, czy nawet magazyny nasz teatr stał i pisał swoja kulturalną historię.
Wciąż jednak zastanawia mnie nie tyle jego impresaryjne funkcjonowanie ale spór jaki toczy się wokół tego od wielu lat. Jedni widzą tu potrzebę grupy zawodowej inni wręcz przeciwnie. Ta dyskusja trwa od dawna dzieląc mieszkańców. W sumie jeszcze nigdy nie było tak, by wszyscy byli zadowoleni i taka niestety już nasza natura by nieustannie się o coś kłócić. Tylko czy faktycznie jest o co?
Co bardziej „ambitni” złowrogo spoglądają na repertuar teatralny krzywiąc się na ilość spektakli komediowych i fars. Nie podoba się również możliwość wynajmowania sali na miejskie uroczystości. Często przy różnych spotkaniach pytam mieszkańców, co myślą o teatrze. Bez względu jednak na to jakie mają zdanie ważne jest, że w teatrze bywają. I tu zaczyna się cały fenomen. Nie spotkałam nikogo kto powiedziałby, „nigdy tam nie byłem”. Jest to dowód na to, że ten teatr przyciąga widza. Jest również formą edukacji teatralnej. Miałam to szczęście, by przekonać się jak wyglądają warsztaty teatralne. Widownia wypełniona po brzegi uczniami cieszyńskich szkół średnich. Nic dziwnego, przecież mogli uczestniczyć w warsztatach prowadzonych przez Andrzeja Strzeleckiego i Piotra Fronczewskiego. Młodzież miała również szansę obejrzeć próbę generalną spektaklu „Edukacja Rity” w obsadzie Piotra Fronczewskiego i Katarzyny Ucherskiej. Patrzyłam na zaciekawione oczy młodych ludzi, na niezwykłą ciszę i skupienie. Pewnie wielu z nich nigdy nie miałoby okazji zobaczyć aktorskiego kunsztu Piotra Fronczewskiego tak blisko. To było dotykanie prawdziwego teatru. Czy więc nie mamy powodów do zadowolenia? Czy tak naprawdę potrzebujemy tutaj sceny zawodowej? Mam wrażenie, że łatwiej nam szukać tych złych stron niż spróbować zauważyć te dobre.
Przede wszystkim pomimo, że teatr finansowany jest po części z miejskiego budżetu, warto uświadomić sobie, że nie miałby szans utrzymać się tylko z tego i ze sprzedaży biletów. A nawet jeśli, to czy mógłby pozwolić sobie na taki repertuar? Zatem wynajmowanie teatru na inną kulturę czy miejskie uroczystości są dla tego miejsca dodatkowym dochodem. Mamy dzięki temu możliwość uczestniczyć w innych wydarzeniach tj: Kino na Granicy, Festiwal Teatralny „Bez Granic”, Międzynarodowy Studencki Festiwal Folklorystyczny, koncerty. Ale zróżnicowany repertuar daje nam również szansę zobaczyć balet czy operetkę. Wiele głosów opowiada się za tym by teatr w Cieszynie posiadał zawodową grupę teatralną. Tylko czy nasze miasto w ogóle tego potrzebuje? Czy mielibyśmy szansę na jej finansowanie? I czy widz cieszyński na pewno by z tego skorzystał?
Dyrektorzy wielu zawodowych teatrów uciekają się do marketingowych sztuczek magicznych pozwalających zapełnić widownię. Wiele tytułów szybko znika z afisza, szczególnie dramaty. Wystarczy przejrzeć repertuarowe propozycje innych teatrów by zauważyć, że we wszystkich przeważają komedie. Ludzie idą do teatru i w inne miejsca kulturalne właśnie po to, by od dramatów uciec. Na co dzień mamy ich zdecydowanie zbyt wiele. Do bielskiego teatru najtrudniej kupić bilet właśnie na komedię. Widzowie czekają kilka miesięcy by móc obejrzeć „modny tytuł”. To nie są sztuki ambitne a jednak cieszą się dużym powodzeniem.
Możemy się więc ciągle spierać o formę cieszyńskiego teatru a możemy ją w końcu zaakceptować. I nawet Ci, bardzo na repertuar obrażeni znajdą w nim coś dla siebie.