Pozostaną stare fotografie i ballada o ostatnim cieszyńskim rusznikarzu

0
1637
fot. Fryderyk Dral
- reklama -

Podróż śladami tradycji dziedzictwa nie tylko naszego kraju ale i Europy może stać się ciekawą inspiracją do myślenia o naszym pochodzeniu i tradycjach. Wyrastamy kulturowo z rzemiosła, gdy ono zanika, pozbawiamy się własnej tożsamości. W Cieszynie, wciąż można kupić piękną strzelbę wyrabianą w dokładnie ten sam sposób co kilka stuleci temu. Produkcją niezwykłych cieszynek zajmuje się tu Jerzy Wałga – ostatni taki rusznikarz w Europie.

300 letnia kamienica przy Starym Targu 2 od ponad 40 lat jest miejscem pracy wyjątkowego pasjonata rękodzieła artystycznego – Pana Jerzego. Wcześniej był tu browar, dziś swoiste rzemieślnicze Centrum Cieszyna. Na Stary Targ w Cieszynie trafić nietrudno. Pan Jerzy codziennie zmierzając do swojej pracowni mija ten uroczy placyk, na którym mieszkańcy kupują warzywa i owoce. Nieco dalej stoi postument z Cieszyńską Madonną – kopią XIV-wiecznej figury, którą odkryto dopiero w 2000 roku i przeniesiono do pobliskiego Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Z  okien kamienic zerkają koty i ich właścicielki . Tak codziennie toczy się cieszyńskie życie, które w murach kamienic skrywa niezwykłe skarby. Aż trudno uwierzyć, że to właśnie w tak malutkim pomieszczeniu, wypełnionym po brzegi narzędziami powstają niewielkie dzieła sztuki, o  których marzą kolekcjonerzy nie tylko z wielu krajów Europy, ale także zza oceanu.

Cieszynka to strzelba, której myśliwi używali kiedyś do polowań na ptactwo siedzące. To broń o stosunkowo prostej konstrukcji, ładowana przez lufę, z zamkiem kołowym, który nie zawsze doprowadzał do powstania iskry i wystrzału, na co jej posiadacze często narzekali. Strzelano z niej, przykładając niewielką kolbę do policzka.
Dzisiaj z cieszynką nikt już raczej nie poluje – szczęśliwcy, którzy ją zdobędą, wieszają ją na ścianie i chwalą się gościom. To bowiem strzelby bardzo ekskluzywne – mają elegancką linię i są niezwykle bogato zdobione.
Broń ta produkowana jest w Cieszynie od XVI wieku. W  mieście było wielu rusznikarzy, ale i tak nie mogli sprostać wszystkim zamówieniom. Pierwszym, o którym zachowała się pochodząca z  1529 roku wzmianka w starych archiwach, był Jerzy Puszkarz. Można też znaleźć zapiski o Jerzym Kurlandzie, który wytwarzał tu strzelby pod koniec XVI wieku i  dopracował ich zamek kołowy, od jego nazwiska nazywany też kurlandzkim. Przed I wojną światową istniała węgierska grupa lobbingowa, która próbowała zawłaszczyć Cieszynkę, jako produkt tradycyjny węgierski. Pojawił się spór, czy Cieszyn był miejscem ich sprzedaży czy produkcji? Wiktor Karger badając źródła historyczne określił, że był to bezspornie wyrób cieszyńskich mistrzów rzemiosła, którzy w swoim czasie wykształcili wielu rusznikarzy, a którzy rozjechali się potem po całej Europie. Nikt więcej nie podważał miejsca pochodzenia tej broni.
Jerzy Wałga uczył się rzemiosła od doświadczonych rzemieślników z Fabryki Silników Elektrycznych „Celma”, a sztukę grawerską przekazał mu jeden z najwybitniejszych grawerów w Polsce p.  Albert Palica, który był twórcą matryc monet dla Mennicy Polskiej. Od niego Pan Jerzy nauczył się grawerowania, ale zainspirował również czymś znacznie ważniejszym – pasją do podtrzymania pamięci o rzemiośle cieszyńskim.

Pan Jerzy tę szczególną rzemieślniczą Izbę Pamięci wraz z  warsztatem utrzymuje sam, miasto pomogło przy remoncie, ale nie partycypuje w utrzymaniu lokalu. -„Obecnie próbuje się organizować kilkugodzinne warsztaty pokazujące ideę rzemiosła, ale one same w sobie nie wykształcą rzemieślników z krwi i kości. Nie można oczekiwać, że podczas kilku godzinnego warsztatu młody człowiek pozna strukturę pracy rzemieślnika, wszystkiego tego, co wymagane jest do całościowego stworzenia produktu. Produktu, który przetrwa pokolenia. Aby stworzyć Cieszynkę, należy stać się specjalistą w  kilku dyscyplinach zawodowych: stolarstwie, snycerstwie, grawerstwie, ślusarstwie, szyftarstwie i metalurgii. Dziś ekspertów w  powyższych dziedzinach praktycznie nie ma, a dziedzina wiedzy rzemieślniczej może przetrwać chyba wyłącznie dzięki prawdziwym pasjonatom”- mówi Wałga.  -„Nasza władza musiałaby pójść wzorem państw zachodnich. We Francji lub w Niemczech jest to tak zorganizowane, że nad pewnymi działami państwo roztacza mecenat. I jest prosta zasada: jeśli rzemieślnik daje radę się utrzymać, nie dostaje nic od państwa. Jeśli ma problemy, a państwo jest zainteresowane, by promować tradycję i kulturę, to daje mu daleko idące ulgi, albo wspomaga go finansowo. Tak jest na przykład we Francji. My też musimy iść tą drogą, mimo tego, że jako kraj wciąż jesteśmy na dorobku. Jeśli nie, zostaną nam tylko czarnobiałe fotografie i eksponaty w muzeach”- dodaje rusznikarz
Jerzy Wałga przedsiębiorczość i pasję wpisaną ma w historie swojej rodziny. Dziadek Jan Wałga przed wojną produkował w  Cieszynie klej i miał przedsiębiorstwo taksówkowe. Zatrudniał kierowców i kupił kilka samochodów. Warsztat rusznikarski mieści się dokładnie w tej samej kamienicy przy Starym Targu, w którym jego dziadek przed wojną miał siedzibę firmy. Pochodzące z tamtych lat zdjęcie budynku i stojącego przed nim Jana Wałgi wisi na ścianie w sąsiadującej z warsztatem, Izbie Cieszyńskich Mistrzów. Pan Jerzy założył ją, żeby upamiętnić innych znanych rzemieślników z  miasta, m.in. mistrza zduńskiego Franciszka Bizonia, introligatorkę Helenę Karpińską, grawera Alberta Palicę czy nieżyjącą już żonę pana Jerzego – Teresę, która była mistrzynią koronki trójwymiarowej. Wisi tu również list od prof. Małgorzaty Omilanowskiej, poprzedniej minister kultury i dziedzictwa narodowego, informujący, że cieszyńskie rusznikarstwo artystyczne zostało w  2014 roku wpisane na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Pan Jerzy jest pierwszym rzemieślnikiem w historii, który na nią trafił. Szkoda tylko, że tej tradycji nie będzie miał kto kontynuować a cieszyńskie rusznikarstwo pozostanie już tylko historią. 

- reklama -

Flinta to je fajno wiec

S flinatami dycki ludzie mieli łostude skyrs tego, że roz do roka łóna mo przikozane sama s sie wystrzelić. Pół biydy jak ś ni wypuknie jakosi patróna do gipsdeki i kómusi spadnie yno kapke pucu na czepóń. Gorzij jednakowóż jak taki ożrały gojny dejmy na to pomyli se lufe s kolbóm, a cyngiel s klamkóm łod dwiyrzi. Nejprzód jednakowóż trzeja takóm flinte zrobić, a nieskorzij dziepro bydzie łóna strzylać do tego co gojny uwidzi w lesie. Nie wiym jako się ty flinty robi, ale isto nejprzód  dobrze by było zrobić lufe i zacznóć łod tego, że dziure trzeja obloć zielazym i bydymy mieć spokuj s  wiertanim. Po tym kapke nieskorzij trzeja isto wychledać jakisi uschnióny stromek w lesie s kierego wystrugómy kolbe.Jako to poskłodać do kupy tego nie wiym, ale w tym pumoże nóm na zicher ostatni flintkorz w Cieszynie Jurek Wałga, kiery do dzisia  flinty robi na obsztelowani. Każdo je kapke inkszo i jedyn drugimu nie zowiści, bo se myśli, że jego flinta je nejpiekniejszo. S tymi starymi flintami uż dzisio gojni nie gónióm po lesie, bo łóne robióm moc krawalu, a strzylani ś nich to je wielko opowoga. Tóż tymu też dzisio gojni i rozmajci flintkorze strzylajóm yny s flintek, kiere uż żodyn dóma nie robi, bo lekszyj je takóm se kupić  we sklepie. We świecie je tela tego zielastwa s kierego idzie strzylać  do wszeckigo co się ruszo, że skyrs tego coroz wiyncyj wedla nas je nieszczynścio .Je też moc takich flintkorzi, kierzi bez powolynio chodzóm do lasa, coby se ustrzelić jakigosi sarnioka, abo aji zajónca jak się im taki zaplónto miyndzy klepetami. Sóm też tacy co strzylajóm do ucieczónych s  chałupy psów i kocurów, bo się im zdo, że robióm dobrze jak ty nieszczynśliwe zwiyrza pozbawióm życio. Flinty  na świecie mómy dzisio rozmajte, bo też rozmajte wieca sóm do odstrzelynio. Skyrs tego każdo nacyja jak mo kapke zielaza u siebie dóma, to robi na przedbiyżki rozmajte flinty s kierych idzie strzylać kaj się yno do. 

Pół biydy jak flintkorze gonióm s flintami po lesie i ze szrótu  walóm do kaczek. Gorzij jednakowóż, jak s tymi flintami wyderzóm na pole i prasknóm do wszeckigo co się ruszo i stanie im przed lufóm. Tak czy inakszyj trzeja dać pokój panu Jurkowi coby  eszcze dłógi roki robił ty swoji „cieszynki” dlo ludzi, kierzi nigdy ś  nich do niczego nie prasknóm i nie zrobióm żodnymu krziwdy. I dobre by też było, coby wszedcy flintowi macherzi na całym świecie zaczli robić  flinty s  szurymi lufami, kiere skyrs tego nigdy nie bydóm strzylać do ludzi. 

Fryderyk Jan Dral