PRACOWNIA PUNKTUM MONTESSORI – projekt trwa…

0
2489
fot. arch. Pracownia Punktum Montessori
- reklama -

Od października zeszłego roku na Zamku w Cieszynie działa Pracownia Montessori, która prowadzi zajęcia dla dzieci i ich rodziców. Miejsce działa dzięki pozyskanej przez organizatorów pracowni dotacji ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. „Pracownia to międzypokoleniowe lokalne centrum spotkań prowadzone metodą Marii Montessori” to jednak nie tylko spotkania dla dzieci w wieku od 0-5 lat, ale także inicjatywy dla dzieci szkolnych oraz spotkania z seniorami z domów pomocy społecznej i warsztaty okazjonalne.

Prowadzące zajęcia w Pracowni Annę Hoffmann-Balę i Monikę Serafin pytamy o ideę, obecne działania oraz dalsze plany, a także o to dlaczego Montessori…

Jak pojawiło się Montessori w Waszym życiu i dlaczego okazało się tak ważne?

Anna Hoffmann-Bala: Już na studiach dorabiałam sobie, opiekując się dziećmi, stawiałam na ich rozwój, na samodzielność, na podążanie za nimi, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to Montessori. Po prostu tak mi podpowiadało serce. Mimo, że pierwsze studia, również pedagogicznie, nie miały z dziećmi nic wspólnego, już wtedy czułam, że to z tymi najmłodszymi chcę się w mojej pracy spotykać. Na studiach trafiłam na wspaniałą panią doktor, która zorganizowała kurs pedagogiki Montessori przy współpracy z Polskim Instytutem Montessori, do którego zresztą jakiś czas później trafiłam na roczny kurs. To było dla mnie odkrycie! Miałam już tylko jedno marzenie, żeby po studiach pracować w przedszkolu Montessori. Udało się, trafiłam do wspaniałego miejsca, gdzie dane mi było poznawać metodę Montessori w praktyce. Moje życie poukładało się tak, że wróciłam w rodzinne strony. Jakiś czas później urodził się mój syn. Dzięki niemu miałam szanse poznawać Montessori od samego początku i utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nie ma nic lepszego! Podczas mojego drugiego urlopu macierzyńskiego poznałam Monikę, która zaangażowała mnie w projekt FIO i prowadzenie Pracowni Dziecka i Rodzica. I jak tu nie wierzyć, że mam szczęście w życiu.

- reklama -

Rozumiem, że nieprzypadkowo wraz ze stowarzyszeniem, które realizuje projekt, starałaś się o dotację na stworzenie Pracowni Montessori?

Monika Serafin: Montessori w Cieszynie to takie marzenie, które powoli, dzięki różnym mniej lub bardziej przypadkowym sytuacjom i ludziom, spełnia się. Podobnie jak Ania, od wielu lat funkcjonowałam w swoich działaniach edukacyjnych czy paraedukacyjnych zgodnie z filozofią Montessori, nie nazywałam jednak tego tak, bo nie miałam takiej wiedzy i potrzeby. Wywodzę się natomiast ze środowiska, które na wczesnym etapie mojego życia w bardzo szczególny sposób określiło rodzaj pewnej pracy społeczno-pedagogiczno- kulturowej. Na studiach zajmowałam się m.in. tematem „wychowania przez pogranicze i sztukę”. Można rzec, że wierzę w taką trochę „pracę u podstaw” zakrojoną jednak na miarę potrzeb współczesnego człowieka. Wierzę w to, że taka praca realnie potrafi oddziaływać na jednostkę i na społeczeństwo. Zawsze zapierałam się, że nauczycielem nie zostanę. Teraz śmieję z tego trochę, bo z dnia na dzień mam wrażenie, że nauczycielem staję się, ale jednak w zupełnie innej montessoriańskiej perspektywie. Świadome Montessori nadeszło w roku 2014, kiedy wraz z narodzinami pierwszej córki trafiłam do Romany Plonkovej prowadzącej Materske Centrum w Czeskim Cieszynie. Poczułam się jak „w domu” jeżeli chodzi o tzw. pedagogikę i wiedziałam, że to jest ta droga. Potem Romana zaprosiła mnie do współpracy przy czeskim „punkcie przedszkolnym” jako lektora języka polskiego. W międzyczasie zaczęłam się kształcić w Polskim Instytucie Montessori z perspektywą edukacji szkolnej Montessori. Równocześnie cały czas intensywnie myśląc, jak przekazać innym osobom ogromny sens, jaki niesie ta pedagogika i ten sposób podejścia do edukacji. Odpowiedzią na tę potrzebę stał się projekt oraz obecność Ani – nauczyciela po kursie wczesnoszkolnym w PIM i współpraca z Romaną z czeskiej jednostki Montessori.
 
Czy mogłybyście powiedzieć, czym charakteryzuje się pedagogika Montessori i co Waszym zdaniem tak bardzo odróżnia ją od innych sposobów wychowania i edukacji?

Anna H.-B.: Całkiem tego sporo. Pamiętam jeszcze z kursu takie porównanie nauczyciela w konwencjonalnej placówce i w Montessori. Ten pierwszy przygotowuje jakiś temat, do tego tematu pomoce, piosenki, myśli, co będzie mu potrzebne do zrealizowania konkretnego zagadnienia. Nauczyciel w placówce montessoriańskiej idąc do pracy, myśli: Kasia ostatnio przesypywała z dzbanka do dzbanka, dobrze jej szło, może dzisiaj zaproponuję jej przelewanie; a Krzysiu poznał ostatnio tacę prezentacji z matematyki, zna już jedność, dziesiątkę, setkę i tysiąc, zapytam go czy ma ochotę popracować z grą w 9. Madzia ostatnio na nic nie ma ochoty, muszę porozmawiać z  jej mamą i zapytać czy u nich wszystko w porządku, w końcu urodził się jej brat. Dziecko jest w centrum. Za nim, za jego zainteresowaniami, potrzebami nauczyciel/mentor podąża, zna swoich podopiecznych. Wspiera ich samodzielność, jest w cieniu. Nie stosuje się tu nagród i kar, nauczyciel proponuje dziecku pomoce, na które ono jest gotowe, tak aby odniosło sukces. Jeśli dziecko nie potrafi czegoś zrobić, nie zmusza się go, nie poprawia, daje się mu czas. Dorośli muszą pamiętać, że dziecko naśladuje ich, nie to co mówią, a to co robią.
Monika S.: Tak, na pewno „podążanie za dzieckiem”. Zawsze też powtarzam, że choć w pedagogice Montessori bardzo podkreśla się wolność dziecka oraz to, aby zostawić dziecko samo w swoich poszukiwaniach, to nie oznacza to, że mamy przyzwolenie, aby dziecko „opuścić” i pozwolić mu na wszystko. Wolność dziecka owszem, ale i konkretna pomoc w samodoskonaleniu się dziecka oraz umiejętne diagnozowanie jego „faz wrażliwych”. Ważny pozostaje też aspekt samodzielności, a w perspektywie szkolnej – samosterowności, satysfakcji i radości wewnętrznej ze zdobywania wiedzy i nowych umiejętności. Maria Montessori jasno powiedziała, co myśli o nagrodach i karach – to „ławka dla duszy, narzędzie niewoli dla umysłu” wypaczające naturalny rozwój dziecka i jego indywidualność. Istotne jest także bardzo szerokie podejście do dziecka oraz sposób, w jaki pomaga się dziecku zrozumieć świat, wytwory człowieka, przyrodę, naukę. Wszystko łączy się tu z sobą, tworząc bardzo spójny obraz. Dodatkowo warto zaznaczyć, iż dzieci działają tu w grupach mieszanych wiekowo, np. 3-5, 7-9 lat, co też pozostaje bardzo ważne ze względu na wychowanie społeczne.

Do kogo jest adresowana Pracownia Dziecka i Rodzica i jak działa?

M.S.: W ramach projektu działają Pracownia Dziecka i Rodzica, Pracownia Starszaka, Pracownia Ucznia, Pracownia Seniora oraz Laboratorium Propozycji. Spotkania mają charakter ciągły, który daje szansę na wytworzenie się relacji wspólnotowych, w tym – w zakresie także współpracy ponadpokoleniowej i mamy nadzieję transgranicznej. Odwiedza nas coraz więcej osób z czeskiej strony. Celem naszym pozostaje stworzenie trwałego miejsca oferującego lokalnej społeczności dostęp do praktycznego korzystania z systemu pedagogiki wypracowanej przez znaną lekarz i pedagog Marię Montessori. Pracownię traktujemy jako projekt obywatelski otwarty także na różne, niestojące w sprzeczności z ideami Montessori, metody edukacyjne i poszukiwanie kreatywności. Bardzo cieszą nas przychodzące do nas z zainteresowaniem dzieci oraz rodzice, którzy poza uczestnictwem w pracowni jako opiekunowie dzieci, chcą uczestniczyć w naszych spotkaniach szkoleniowych, wchodzą w działania w wolontariacie w ramach projektu. Montessori dla dzieci, nie istnieje bez dorosłych, dlatego nasz projekt adresowany jest zarówno do Dziecka, jak i Rodzica.
A.H-B: Pracownia otwarta jest dla wszystkich dzieci i wszystkich rodziców, którzy chcą inaczej podejść do wychowania, świadomie nauczyć się obserwować swoje dziecko i za nim podążać. Każdorazowo jest to 2-3 godzinne spotkanie z wypracowanym wspólnie rytmem. Najważniejsza pozostaje tu tzw. praca własna dziecka z rodzicem, ale mamy także tzw. spotkania na elipsie oraz prace wymagające grupowego działania.

A co z Pracownią Montessori dla osób starszych? Możecie powiedzieć coś więcej na ten temat?

M.S: Działamy tu intuicyjnie przy współpracy z konkretnymi opiekunami osób starszych i Barbarą Wroną, realizującą projekty z seniorami. Docelowo Pracownia Seniora adresowana była do osób zmagających się z demencją, obecnie mamy grupę mieszaną, z różnymi potrzebami. Na już możemy powiedzieć, że tak – pomoce Montessori i seniorzy – to ma sens i intuicja nas nie zawiodła. Na świecie pracuje się w ten sposób z osobami starszymi, choć oczywiście nie można tu mówić o prostym przeniesieniu pomocy Montessori i filozofii działania. Wszystko wymaga adaptacji. Bardzo interesuje nas też połączenie dwóch grup wiekowych – dzieci i seniorów. Ale wszystko przed nami…

Jak oceniacie pierwszy okres działania Pracowni?

A.H-B.: Przede wszystkim jesteśmy pozytywnie zaskoczone zainteresowaniem, jakim cieszy się pracownia. W planach było otwarcie dwóch grup łącznie dla 30 dzieci i ich rodziców, a funkcjonują 4 grupy, 60 dzieci. Na początku był o sporo obaw, dlatego postanowiłyśmy przed rozpoczęciem spotkań z dziećmi, przeszkolić rodziców, pokazać im podstawowe pomoce i to jak się z nimi pracuje, zaznajomić ich trochę z filozofią Marii Montessori. Zdajemy sobie sprawę, że taka forma nauki nie jest dla każdego i może się okazać, że komuś to podejście po prostu nie pasuje.

Pracownia działa do końca 2019 roku, a co dalej?

M.S.: Tak
A.H-B.: Chcemy dalej robić to, co robimy, zarażać rodziców podejściem w duchu Montessori. W dzisiejszych czasach, w których dzieci są coraz mniej samodzielne, od początków swojego życia coraz bardziej zniewolone przez media i inne rozpraszacze, jak choćby zabawki grające, świecące itd., czujemy, że naszą misją jest pokazywane rodzicom, że można inaczej i że ma to wiele korzyści dla dzieci.
M.S.: …Przedszkole, szkoła… Najlepiej dwujęzyczna polsko-czeska… Widzę w naszym regionie ogromny potencjał kulturowy, który dodatkowo chcąc – nie chcąc działać może na nasze dzieci rozwojowo. Z pewnością nasze idee wymagają sprawnej współpracy, dalszego kształcenia nauczycieli, ale przede wszystkim chęci i przekonania, że warto. Cieszy nas, że jest nas wszystkich coraz więcej. A najpiękniejsze w tym jest to, że wraz z Montessori, ideą bliskościowego wychowania dzieci, wychowania w duchu porozumienia bez przemocy – realnie zaczynamy w dłuższej perspektywie zmieniać nasz świat – tu i teraz.

rozmawiała Urszula Markowska