Kukatkiem u sąsiadów IDZIE NOWE

0
1469
Fot. Dzięki uprzejmości Muzeum Těšínska. Dom Tetlowej naprzeciw budowy ratusza. Początek lat 30. XX wieku.
- reklama -

Mam taką wstydliwą przypadłość. Otóż mam bardzo kiepską orientację w terenie. Mapy uwielbiam, bo wprowadzają w życie porządek i plan. Mogę mapy studiować godzinami ale w pamięci pozostaje niewiele, a zderzenie z rzeczywistą topografią jest dla mnie i tak wielką niewiadomą. Do miejsc przywiązuję się szybko, zwłaszcza, jak się między nami wytworzy chemia, zwłaszcza jak mają coś charakterystycznego w sobie, jakiś kolor lub zapach. Tak działa moja (pewnie nie tylko moja) pamięć. A chęć mapowania Czeskiego Cieszyna jest moją wewnętrzną potrzebą i fantazją. Bo kocham to miasto i zależy mi na nim. Ale jak to bywa z miłością: jest zachwyt, ciekawość, z czasem przychodzi rozczarowanie, złość i obopólna na coś niezgoda. W tym mieście złości mnie miejscami porażająca brzydota. Oczywiście kanony piękna i ich granice są płynne, gusta są różne, ale piszę tu o ewidentnej brzydocie wynikającej z zaniedbania, z absurdalnych rozwiązań architektonicznych lub ich braku. O brzydocie w Czeskim Cieszynie będę pisać, początki jednak zostawmy miejscom pięknym i ciekawym. Za dwa lata świętować będziemy 100-lecie miasta Czeskiego Cieszyna. Ale nie tylko w związku z tym jubileuszem chciałabym Was zabrać w podróż po moim mieście, po jego, być może, mniej oczywistych zaułkach. Można chodzić utartymi ścieżkami, można chadzać swoimi. Bywa, że te ścieżki się pokrywają, bywa, że gubią, żeby odnaleźć się parę kroków dalej.

Paradoksalnie rozpoczniemy od miejsca najbardziej oczywistego – od rynku miasta, a to chyba dlatego, że mam do niego 10 kroków – policzyłam. Liczenie, mierzenie w krokach to kolejna cecha mapowania, cecha człowieka niezmotoryzowanego. W lipcu 1920 doszło do podziału Śląska Cieszyńskiego oraz miasta Cieszyna na część polską i czechosłowacką. Granicę ustalono na rzece Olzie. O tym wszyscy wiemy, a wtedy, w 1920 roku mieszkańcy Cieszyna wiedzieli też, że na pewno idzie nowe. Iluż to znajomych nas odwiedzających zwraca uwagę na to, że zabytków w Czeskim Cieszynie właściwie brak i jaki ten polski Cieszyn piękny i historyczny. Zgoda w jednym punkcie: po podziale miasta jego bogatsza historyczna część zamknęła się w granicach Polski. Ale po czeskiej stronie w architekturze zabudowy znajdziemy fantastyczne przykłady funkcjonalizmu, przestrzenne, szerokie ulice, przestronne bryły kamienic a w nich obszerne klatki schodowe, kamienne posadzki, itd. Ziemie, na których znajduje się obecny rynek, należały do rodziny Tetlów i Andrzeja Tomanka. Część ziemi została odsprzedana a część darowana miastu. Pozostał na nich jednak dom otoczony płotem należący dożywotnio do Jany Tetlowej. Plan zabudowy miasta powstał już w 1922 roku, decyzja o budowie ratusza miejskiego, w miejscu, w którym się znajduje obecnie, zapadła rok później. Jak musiała się czuć pani Tetlowa, kiedy z okien swojego domu obserwowała wyrastające w ekspresowym tempie budynki, w tym ten jeden, najważniejszy w mieście. Jak się musiała czuć, kiedy ciekawscy zaglądali jej do okien? Często o tym myślę, spoglądając przez swoje okna na płytę rynku ale spoglądając z bezpiecznej perspektywy dziesięciu kroków. W dzisiejszych czasach można mnożyć przypadki, kiedy prywatne domostwa nagle stają na trasach wyznaczonych autostrad lub na działkach, na których mają powstać nowoczesne apartamentowce. Kiedy dom nagle staje się kulą u nogi zdeterminowanego dewelopera. Czy wtedy też była taka presja? Prace budowlane ratusza ruszyły w 1928 roku (w tym roku również ukończone) po wcześniejszym oczywiście konkursie na architekta oraz wykonawców i po odrzuconej przez Krajową Komisję Dozoru dla Śląska skardze radnych na zbędny luksus w projekcie głównego budynku miasta. Budynek ratusza w stylu neorenesansowym zwieńczony jest zegarem i siecią fali czy obłoków (jak kto woli). Jana Tetlowa zmarła w 1932 roku, dom zburzono a rynek wybrukowano.

Czescy znajomi stąd mawiają, że lubią chodzić na polski rynek w Cieszynie, żeby się pokochać (czes. kochat se oznacza „rozkoszować się widokiem, cieszyć oko”). Ja tam się kocham w czeskim rynku, zwłaszcza w jego popołudniowych letnich urokach. Jak to dobrze w środku zimy wyobrażać sobie, że się siedzi na ławeczce przy fontannie, pije mrożoną kawę z kawiarni za rogiem i słucha przyjemnego gwaru miasta. Bo i gwar tutaj jest inny, spokojny, stonowany, pewnie dlatego, że akustyka w tej dużej funkcjonalnej przestrzeni rozchodzi się inaczej.

Było tu jedno miejsce, które ogromnie lubiłam. Kwiaciarnia pani Garay. Urządzona ze smakiem, z piękną drewnianą antresolą, pełna mebli ręcznie malowanych, kwiatów, gustownych bibelotów. Nie ma już tego miejsca a tęsknota za małym pięknem pozostaje znów niezaspokojona.

- reklama -

Wokół rynku, jak to wokół głównego w mieście placu, znaleźć można sklepy, drogerię, znaną i lubianą restaurację i trzy piekarnie. Piekarnie otwierane są najwcześniej, wiadomo, żeby ci, którzy idą do pracy na godzinę 6., chociażby do Urzędu Miasta, mogli zaopatrzyć się w drugie śniadanie: świeże i pachnące rożki, rogaliki czy po prostu rohliki. Rohlik będzie bohaterem naszego kolejnego spotkania na łamach Tramwaju, nie zdradzę więc ani okruszka więcej. Do zobaczenia, do poczytania, z gromkim pozdrowieniem ahoj! Szczęśliwego Nowego Roku! Šťastný Nový rok!