Przyszło nam żyć w nad wyraz istotnym okresie historii. Początek lat dwudziestych XXI wieku bez wątpienia zapisze się w naszych pamięciach na zawsze. Pandemia, zmiany klimatyczne czy wojna tuż za naszą granicą stanowią ważny element naszej codzienności, która została podporządkowana nowym realiom. Obok problemów obecnej dekady nie da się przejść obojętnie, jednak oprócz tych o wymiarze globalnym, każdy z nas ma także te bardziej indywidualne rozterki i zmartwienia… Nie bez kozery zatem „Lata dwudzieste” stały się tytułem nowej płyty Dawida Podsiadło, który w ten sposób nawiązuje do problemów naszej cywilizacji. Temat, który podjął jest więc bardzo odpowiedzialny… A czy godnie wywiązał się z tego trudnego zadania?
O Dawidzie Podsiadło pisałem już na łamach „Tramwaju Cieszyńskiego” przy okazji premiery jego koncertowego albumu „Leśna muzyka”. Jednak wobec tak głośnej premiery jak „Lata dwudzieste” nie potrafię przejść obojętnie. Zacząłem artykuł od stwierdzenia, że Podsiadło obrał trudny kierunek, tytułując swój album „Lata dwudzieste”. Zrzucił na siebie tym samym wiele obowiązków i oczekiwań, że jego postrzeganie drugiej dekady XXI wieku będzie zgodne z przekonaniami fanów. Równie znamienny tytuł ma poprzednia studyjna płyta Dawida – „Małomiasteczkowy”. Wówczas piosenkarzowi udało się zgromadzić wokół tytułowej piosenki wielką ilość Polaków, pochodzących z małych miast czy wsi, w których perspektywa osiągnięcia sukcesu jest zawężona. Wraz z premierą wspomnianego albumu, w 2018 roku, popularność Dawida Podsiadło w naszym kraju sięgnęła zenitu. Warto nadmienić, że w serwisie muzycznym Spotify muzyk jest drugim najpopularniejszym polskim artystą, a na podium ustępuje miejsca tylko Fryderykowi Chopinowi. Oprócz przebojowego sznytu, poprzedni album artysty pt. „Małomiasteczkowy” wyróżnia się tym, że bardzo łatwo jest nawiązać z nim osobistą relację, bowiem bez trudności da się z nim utożsamić i w pełni afirmować. Dlatego przy słuchaniu i ocenie nowego krążka słuchacze często biorą pod uwagę zupełnie inne kryteria niż przy reszcie muzyki. Przedmiotem analizy staje się sposób, w jaki utwory przemawiają do odbiorcy i jak odzwierciedlają lata dwudzieste, których każdy doświadcza ze swojej perspektywy. Właśnie dlatego dla Dawida zadanie to było niezwykle trudne i ciążyła na nim ogromna presja. Mimo to, 21 października 2022 roku, spragnieni emocji i artyzmu jaki niesie za sobą muzyka Podsiadły, otrzymaliśmy doskonały album „Lata dwudzieste”, który jak można przypuszczać z nawiązką spełnił oczekiwania wszystkich fanów.
Premiera tego krążka była bardzo ważnym wydarzeniem dla polskiej popkultury. Z ogromną ekscytacją wyczekiwałem na pierwsze przesłuchanie utworów, które przygotował artysta. Płyta rozpoczyna się nagraniem „WiRUS”. Tytuł od razu wzbudza skojarzenia z pandemią, a poprzez graficzny układ liter w tytule także z wojną na Ukrainie (RUS). Ku mojemu zaskoczeniu utwór utrzymany jest w tanecznym metrum, a jego przekaz jest… pozytywny! Sam Dawid powiedział, że utwór nie opowiada o pandemii, a o „miłości, która jest zaraźliwa i niełatwa do wyleczenia”. Odbieram słowa pierwszej piosenki jako bardzo istotne wprowadzenie do albumu i ważne przypomnienie, że nie da się budować rzeczywistości, relacji i życia codziennego bez miłości, empatii, zrozumienia i uśmiechu na twarzy. Dlatego właśnie rozpoczynający płytę „WiRUS” nastraja bardzo radośnie. Myślę, że warunkiem zdrowego życia w czasie światowych kryzysów jest niepopadanie w skrajności, spokój i postępowanie w zgodzie z głosem serca.
Bardzo udanym nagraniem są, drugie w kolejności, „TAZOSy”, opowiadające o dorastaniu w latach 90. Brzmieniowo to utwór o nowoczesnym charakterze, syntezatory przeplatają się z akustycznymi instrumentami, co jest moim ulubionym zabiegiem we współczesnej muzyce. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na produkcyjny geniusz płyty, za który wraz z Dawidem Podsiadło odpowiada Jakub Galiński, znany również ze współpracy z innymi czołowymi polskimi muzykami, o których niedawno pisałem artykuły do „Tramwaju”, tj. Mrozu czy Sanah.
Słuchając kolejnych pozycji na płycie natrafimy na refleksyjno-wspomnieniowe „Halo”, w którym słychać przeszywającą tęsknotę… I myślę, że jest to kolejna domena lat dwudziestych. Często tęsknimy za normalnością, za życiem które znaliśmy wcześniej, za spokojem, ciszą, głową wolną od zmartwień, mimo że jak się okazuje, to często wyobrażenie utopijne. Ważny element albumu to singlowy utwór „POST”, który podejmuje temat polskiego społeczeństwa. Tekst można interpretować dwojako – „POST” jako odniesienie do namiętnego publikowania treści w internecie – „postowania”. Jednak czytając tekst dosłownie, odnajdziemy równie głębokie przesłanie dotyczące hipokryzji, która według autora jest jednym z głównych problemów świata współczesnego – „A ja tu poszczę, bo piątek, więc rybę mam na obiad”, śpiewa w refrenie Dawid, który w piosence wciela się w rolę „typowego Polaka”, który przestrzega katolickiego zwyczaju o niejedzeniu mięsa w piątek. Artysta wypomina Polakom, że mimo rzekomego życia w myśl religii tj. przestrzegania postu czy chodzeniu co niedzielę do kościoła, ich życie ma niewiele wspólnego z Chrystusową nauką. Bowiem w drugiej zwrotce Podsiadło śpiewa, ironizując że: „Nie będzie żaden Niemiec, czy inny cudzoziemiec co dzień spluwał mi w twarz (…) zabierz te Pottery, te tęczowe rowery, weź mi to wszystko spal, zaczynam dziś odwierty, bo węgiel to diamenty, zimą będzie mnie grzał, kobieto weź nie pyskuj na moim świecie dysku, masz mi rodzić i prać”. Po przesłuchaniu piosenki rodzi się w głowie więc bolesna konstatacja o polskim społeczeństwie, które często zasłania swoje niedogodności wiarą, pozostając obojętnym na problemy ludzi wokół. Artysta kończy utwór znamiennymi słowami – „Rzucę kamieniem prosto w twoją twarz, nic o mnie nie wiesz, a ja ciebie znam, w niebieskim niebie nie otworzą bram. Bóg da zbawienie ale tylko nam”, które doskonale podsumowują problem podjęty przez artystę, czyli polskiej skłonności do megalomanii i hipokryzji.
Drugi singiel „To co masz Ty!” to fenomenalny, bardzo pozytywny utwór, który aktualnie bije rekordy popularności i ciężko jest uwolnić się od jego wpadającego w ucho refrenu, powtarzanego w kółko przez większą część piosenki. Ci bardziej wymagający fani zarzucili Dawidowi małą ilość tekstu w tym utworze. Ten zaś obronił się zadając pytanie – „Czy ten utwór jest w jakimś stopniu mniej o emocjach, przez to, że powtarzane jest jedno zdanie?” I uważam, że trafił w sedno. Sądzę że za sprawą emocji przekazanych, w tych powtarzanych jak mantra słowach, utwór ma potencjał, by stać się w przyszłości jedną z najważniejszych piosenek Dawida. Warto wspomnieć, że do piosenki został nakręcony równie dobry teledysk, w którym główną rolę odegrał Piotr Trojan, znany między innymi z udziału w bijącym rekordy popularności filmie „Johnny”, do którego muzykę robił między innymi… wszechstronny Dawid Podsiadło!
Na płycie „Lata dwudzieste”, znajdują się także mniej taneczne, za to bardziej refleksyjne utwory.
Między innymi jeden z moich ulubionych, kosmiczny „Blant”, czy chwytające za serce „mori”. Dawid wyznał, że podczas tworzenia tego utworu gorzko płakał. Mówi o nim jako o swoim epitafium, a jego celem jest „zalanie serc akceptacją i spokojem, żeby żyć codziennie”. Najbardziej ze wszystkich utworów wzrusza mnie jednak „milenium”. Szczególnie trafia do mnie wers „Pokonam śmierć by odbić się w oczach”. Album kończą piosenki „awejniak”, która nagrana została w duecie z Katarzyną Nosowską oraz nagranie o zabarwieniu polityczno-społecznym pt. „Szarość i róż”, po raz kolejny zwracające uwagę na nasze polskie przywary. Artysta wypomina Polakom m.in. sąsiedzką zazdrość, skłonności do oszustwa, czy złodziejstwa. Z utworu płyną pokłady niezgody na otaczającą rzeczywistość i nawoływanie do szybkich zmian.
Słów pochwał dla Dawida Podsiadło nie brakuje z żadnej strony. O dwudziestodziewięcioletnim artyście mówią wszystkie zainteresowane muzyką osoby w naszym kraju. Polacy pokochali nie tylko muzykę tego piosenkarza, lecz także jego osobowość, poczucie humoru, naturalność i zaangażowanie w przekaz emocji i uczuć, które obficie wkłada w swoją twórczość. Idealnym dowodem na tę miłość jest trwająca właśnie, w całości wyprzedana, trasa koncertowa po największych obiektach w Polsce lub zapowiedziany na sierpień przyszłego roku koncert na Stadionie PGE Narodowym, na którego wejściówki rozeszły się w dwie minuty. Tegoroczny album artysty jest kompletny pod każdym względem. Uwodzi zarówno warstwą liryczną, jak i muzyczną. Po raz kolejny rzesze oddanych fanów mogą utożsamić się ze słowami artysty. Krążek odpowiedni będzie na każdą porę roku i na każdy nastrój. Nie mam nic przeciwko, żeby całe moje LATA DWUDZIESTE brzmiały dokładnie w taki sposób, jaki proponuje Dawid Podsiadło.