Łąka kojarzy mi się z sielskim, naturalnym klimatem. Czasem jest nim ogrodniczy projekt pod tytułem „Kwietna Łąka”. Z dawnych, beztroskich lat pamiętam własną łąkę. Wśród dziko rosnących kwiatów pasła się krowa, bawiliśmy się piłką. Zazdrościłem moim koleżankom ze szkoły, że mieszkają na bardziej nowoczesnej łące, nad rzeką, wśród ogrodów, bliżej miasta.
W ostatnich latach miałem okazję poznać mieszkańców tej części Cieszyna. Stałem się bowiem sąsiadem ludzi z Alei Piastowskiej i Kopernika. Ja, naiwny entuzjasta piękna mej Małej Ojczyzny coraz bardziej przekonuję się, że region Małej Łąki skażony jest bardzo poważnymi problemami. Zostały one nazwane po imieniu przez mieszkańców i zapisane przez przedstawicieli Ratusza. Od spotkania przedwyborczego z kandydatami na radnych 22 marca 2024 roku minęło parę miesięcy. Mieszkańcy zdążyli już wybrać swoich przedstawicieli do władz miasta, a nawet do Europarlamentu. Pozostali jednak nadal w swoim pejzażu problemów, które zostały przekazane w nadziei, że coś ruszy z miejsca. Może będzie przystanek i bezkonfliktowy dojazd służb ratowniczych? Może przestaniemy być nieplanowanym przemysłowo – willowym gettem w naszym mieście? Zaściankiem, tranzytem, strefą mrocznych interesów nad rzeką? Moja sąsiadka, Kasia Holeksa-Bardal, z urodzenia warszawianka, z wyboru cieszynianka, kocha Cieszyn. Przyjeżdżała tu do dziadków na wakacje. W końcu zamieszkała na stałe. Nie w stolicy, czy w Stanach Zjednoczonych. Tylko tu, w Cieszynie. Głośno mówi to, co widzi, a inni zdają się nie zauważać. Jej głos odpowiada na apel pani burmistrz, aby wyzbyć się obojętności, aby razem współtworzyć, budować to miasto na miarę naszych potrzeb i wyobrażeń.
Oto co Kasia ma do zakomunikowania.
Wędrując po Cieszynie, wielu spacerowiczów, cieszyniaków jak i turystów, którzy licznie przybywają choćby obejrzeć sławny cieszyński tramwaj, spaceruje nad Olzą i zapuszcza się w „ciemne strony Cieszyna”. Mała Łąka i jej dwa, jakże różne oblicza, z jednej strony wymyślne ławki, lodowisko, korty tenisowe, a za mostem kolejowym jakbyśmy przechodzili przez zaczarowane wrota i trafiamy do świata Mrs Jekyll.
Chaszcze, o których wiemy, że są miejscem przebywania różnego rodzaju obywateli, niekoniecznie przestrzegających prawo. Spacerując, czy też idąc do pracy lub szkoły, mamy wrażenie, że dobrze byłoby mieć przy sobie gaz, lub znać jakąkolwiek formę samoobrony.
Inną sprawą jest droga, a raczej jej nawierzchnia. To obraz nędzy i rozpaczy. Myślałam, że taką właśnie nędze i rozpacz widziałam na Zanzibarze. Tylko, że Cieszyn, tak mi się wydaje, jest chyba bardziej rozwinięty „infrastrukturalnie” niż Zanzibar.
Ulica Mała Łąka, w części od mostu kolejowego do ulicy Poprzecznej, to jest raczej zanik asfaltu, droga nieprzystosowana, a uczęszczana jako dojazd do dwóch posesji przez pojazdy ciężkie. Ktoś, gdzieś, w jakimś urzędzie wydał zezwolenie na zagospodarowanie tych terenów. Zapomniał jednak, że dojeżdżający tamtędy nie poruszają się na rowerze, czy hulajnodze, a spieszący do pracy, muszą patrzeć pod nogi, by nie stracić zębów. Rowerzyści tędy przejeżdżający drżą ze strachu, by nie przebić opony, czy nie wykrzywić rafki. Nie opiszę już problemu oświetlenia, bo na tym odcinku drogi ono nie występuje. Nie wspomnę, że oświetlenie Alei Piastowskiej, oczywiście nie w tej super wypasionej, wyremontowanej części, jest włączane i wyłączane dawno po zmroku, gdy jest już całkiem ciemno. Szczególnie jest to uciążliwe w okresie zimowym – to może jednak Zanzibar? Pozostała część ulicy Mała Łąka jest obrazem cudu budowy dróg i mostów. Myślę, że istnieje tylko dzięki łatom, które coraz to liczniej upiększają drogę. Być może rozwiązaniem na wytrzymałość dróg są łaty, szczególnie tam, gdzie kursują pojazdy ciężarowe, których dziennie sporo przyjeżdża do znajdujących się na Małej Łące przedsiębiorstw.
Czy tutaj trudno o wnioski? Bo laikowi same się nasuwają.
Tylko szkoda, bo pamiętam te „złe” czasy, kiedy granica była zamknięta, zasieki, pełno wojskowych pilnujących, by nikt z Polski przez Olzę nie uciekł do sąsiadów o podobnym, choć innym systemie, nabrzeże było wykoszone, oświetlone, nawierzchnia asfaltowa też była. Czyli co? System polityczny jakże zniesławiony był obrazem porządku, czystości, a teraz „wolność i dobrobyt”, wszystko mamy, granic nie ma, są formalne, to jesteśmy w Europie, czy może na biednym Zanzibarze? Patrząc na naszych sąsiadów zza Olzy, którzy też mają swoje problemy i mankamenty, niestety widzimy, że przynajmniej w temacie dróg i oświetlenia oni dawno są w Europie. A co z nami? Gdzie my jesteśmy?
Może włodarze naszego miasta bardziej zainteresują się Małą Łąką i jej obliczem. Czy będzie Panią Jekyll czy Panią Hyde? A może, niestety dla nas, zostanie Sierotką Marysią wędrującą z gazem w kieszeni ubraną dla bezpieczeństwa w wojskowe obuwie?
Można sobie z humorem podpowiedzieć, że pierwsze zmiany zostały już „wprowadzone”. Dziury, przypominające drogi na Zanzibarze zostały zasypane. Po miesiącu rozjeżdżona przez ciężki sprzęt droga powróciła z powrotem do dziurawej normy. W ten sposób mamy bliżej do egzotycznych miejsc w naszym mieście. Nie musimy więc szukać wrażeń na Zanzibarze, czy w innych, mniej dofinansowanych, miejscach świata.