Miejskie owocobranie

0
695
- reklama -

„Podstawę naszego istnienia stanowi codzienność”
Jolanta Brach-Czajna, „Szczeliny istnienia”

 

Jesień. Czas na strudel, więc i stare gatunki jabłek. Szara reneta, antonówka, kosztela niełatwe do dostania, odzywa się we mnie instynkt zbieracza. Po jabłka wychodzę w niedzielę rano, zanim wstaną właściciele psów i z łóżek ruszą biegacze. Stary sad wita rosą, jabłka zakrywa wysoka trawa, świeże „opadołki” świecą czystymi kolorami.
Zbieram, co leży, wracam dyskretnie. Wiem już macie pytanie, czy nie mam własnych jabłoni? Mam jedną, kwitnie pięknie i zapowiada dobre zbiory, na obietnicach się jednak kończy. Nie mogę kupić jabłek? Mogę, ale przecież nie o to chodzi. Od wielu lat nie daje mi spokoju widok opuszczonych sadów i nieużytecznych drzew owocowych. Czy nie z tej niezgody narodził się dżem „Mirabillis” z odnalezionej przypadkowo na zamkowym wzgórzu śliwy?
Sięgam pamięcią dalej, do zdarzenia sprzed wielu lat. W 1997 roku na zaproszenie Instytutu Sztuki przyjeżdżają do Cieszyna awangardowy malarz z Lucerny, Bruno Murer z żoną Ruth. Odbieramy ich na dworcu w Karwinie. Jest ciepły październik. W drodze powrotnej za oknem samochodu migają zaolziańskie ogrody. Pod jabłoniami leżą jabłka. Dużo jabłek. Bruno i Ruth nie kryją zaskoczenia i spontanicznie tłumaczą, co można z tych jabłek zrobić. Po dziś dzień pamiętam tę lekcję pracowitości i szacunku, jaką „bogaci” szwajcarscy artyści dali dziołuszce ze Śląska. Od września po listopad przekładam tę pamięć na konkret: słoje suszonych jabłek, musu jabłkowego, jabłek tartych na kołacz, szarlotki… Wszystko z jabłek z porzuconego sadu.
Po przodkach i sąsiadach otrzymaliśmy nie tylko sady, ale i sadzone wzdłuż dróg szpalery drzew owocowych. To stary zwyczaj, podtrzymywany jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku. Zatrzymany przez gwałtowny przyrost ilości samochodów, poszerzanie dróg, i wreszcie przekonanie o szkodliwym w owocach ołowiu. Na szczęście rozwój miejskiego ogrodnictwa przyniósł badania nad jakością owoców drzew rosnących w miastach. Jedno z nowszych przeprowadzili w Stanach Zjednoczonych naukowcy z Wellesley College, którzy przebadali 166 próbek jabłek i brzoskwiń z okolic Bostonu. Okazało się, że ołowiu jest bardzo mało, nie ma śladów pestycydów, w dodatku miejskie owoce zawierają znacznie więcej wapnia, żelaza i cennych mikroelementów, niż ich odmiany handlowe. Mimo to większość ludzi wciąż ufa, że „sklepowe” jest lepsze, bo bezpieczne, sprawdzone, zapakowane. Tyle że bez większej wartości.
Kryzys finansowy skupia naszą uwagę na niewykorzystywanych dotąd zasobach. Ale w tym przypadku ważna jest nie tylko ilość i jakość, ale także pamięć. O czym mogłyby opowiedzieć: stara grusza przy Dworku Cieszyńskim, szpaler jabłoni na Błogockiej, zapominane sady na Bobrku, śliwy na Banotówce, jabłonie przy starej drodze do Trzyńca, wreszcie „moja” śliwka mirabelka przy Rotundzie? Ile porzuconych owocowych drzew mamy w Cieszynie, nikt nie wie. W naszej najbliższej okolicy ze dwadzieścia. Są miasta, w których mieszkańcy umawiają się na wspólne owocobranie w miejskich parkach. Prawo tego nie zabrania, a naukowcy radzą tylko, by owoce starannie myć. Są miasta, które zaczynają liczyć, jak Łódź, gdzie w lutym 2022 rozpoczęto Społeczną inwentaryzację drzew. Powstaje mapa drzew, w tym owocowych, a dzięki temu odzyskiwana jest także ich historia… Są wreszcie miasta, w których sadzi się drzewa owocowe a zamiast skwerów tworzy się jadalne ogrody. Marzy mi się, żeby w Cieszynie wykorzystać te doświadczenia i narzędzia. Dopóki drzewa nie zostały wycięte. Dopóki pamiętamy.
Na zachętę przepis cioci Marty na najłatwiejsze ciasto jabłkowe, w dodatku prawie piernik.

1/2 kg mąki
25 dkg cukru (można mniej)
1 jajko
1/2 kg tartych jabłek (najlepiej znaleźć szarą renetę lub antonówkę)
1 szklanka oleju
1 łyżeczka sody (sody, nie proszku do pieczenia)
Cukier waniliowy, bakalie, łyżeczka przyprawy do piernika lub cynamonu

- reklama -

Wszystkie składniki wymieszać, kłaść na wysmarowaną blachę, piec do suchego patyczka w temperaturze 180 stopni (zwykle około 40 minut). Można dodać polewę czekoladową, ale wtedy nie będzie to już ciasto dla leniuchów…