Czy lubimy robić coś wspólnie z innymi? Czy robimy to z konieczności, czy też dlatego, że przyjemniej jest działać z drugim człowiekiem i łatwiej poradzić sobie z kłopotami? A może właśnie bycie razem niesie niepotrzebne trudności, bo musimy dostosować się choć trochę do innych? Czy w ogóle jest możliwe racjonalne i efektywne działanie bez współpracy?
Kiedy w domu wyjmuję jakieś narzędzia i zaczynam coś piłować, skręcać i składać, to natychmiast pojawia się nasza psina, siada obok w roli obserwatora, a jej oczy uważnie obserwują każdy mój ruch. Czasem przeszkadza mi jej obecność ograniczająca przestrzeń do pracy, ale nieporównanie większa jest przyjemność płynąca z jej towarzystwa, choć nie przytrzyma deski, ani nie poda śrubokręta. Może to dziwnie zabrzmi, ale przez wiele lat czekałem cierpliwie, aż obok psa pojawi się mój nastoletni syn, długi czas zupełnie tym nie zainteresowany. Kiedy nastąpił ten moment, szybko poczuł, jak wielką przyjemność daje zrobienie czegoś razem, choćby to była zwykła skrzynka na warzywa do piwnicy. Syn jest teraz dorosłym mężczyzną, mądrym i ciepłym człowiekiem, na którego wsparcie zawsze mogę liczyć.
Wspólnota, to taki chwilowy lub długotrwały twór, połączenie dwojga lub więcej ludzi podobnymi chęciami, działaniami, a czasem problemami. Jedna albo dwie osoby wpadają na jakiś pomysł, dołączają kolejne, inne są zapraszane i korzystając z różnorodności oraz bogactwa charakterów i umiejętności, zaczynamy działać, tworzyć, współpracować. Połączyła nas wspólnota wyobraźni, pomysłów, wrażliwości, uznanie jakiejś sprawy za ważną lub wręcz konieczną do zrobienia. Może też perspektywa konkretnych zysków wynikających z tego wspólnego działania. Lecz najważniejsza w tym wszystkim wydaje się chęć bycia ze sobą, wspierania innych i bycia wspieranym. Dla mnie niezwykle ważna, tak ważna, że płynnie i niepostrzeżenie dla samego siebie zmieniłem w jednym z poprzednich zdań sposób pisania o „nich” na pisanie o „nas”. Zmieniła się perspektywa widzenia z oni na my.
Zaczynając współpracę, wspólne bycie i działanie, mamy mnóstwo pięknej energii, zgody na pomysły innych, ich wspieranie i rozwijanie. Czujemy pokrewieństwo dusz, cieszymy się ze spotkania właśnie tych ludzi, takich mądrych, otwartych i myślących dokładnie tak jak my. Cieszymy się na realizację naszych pomysłów, często ukrytych przed innymi przez wiele lat. Teraz przychodzi moment, w którym możemy zacząć je urzeczywistniać, w dodatku korzystając z pomocy innych osób tak podobnych do nas i mających podobne do naszych pragnienia. To czas działania, wdrażania w czyn swoich przemyśleń, dzielenia się nimi, wysłuchiwania ich przez innych z uważnością i zrozumieniem. Wspólne działanie daje nam wszystkim możliwość rozwoju, który byłby niemożliwy lub dużo trudniejszy w odosobnieniu. Wymieniamy się pomysłami, wiedzą oraz indywidualnymi umiejętnościami, które po połączeniu stanowią potężną siłę. Powstaje baza, na której możemy budować i rozwijać już nasze wspólnie wypracowane pomysły. To jest piękny czas dobrej energii i połączenia, gdy wszystko płynie i wspaniale się rozwija. Coraz bardziej i bardziej, coraz więcej i więcej.
Bycie razem to również mniejsze lub większe kompromisy, uważność na potrzeby drugiej osoby lub osób jak w każdym związku partnerskim lub w większej wspólnocie. Czy to jest możliwe? Czasem bywa trudne i dlatego nie każdy związek i nie każda grupa jest
w stanie długo przetrwać. Uważność to pojęcie niezwykle pojemne, w którym można zmieścić szczerość wobec siebie nawzajem, otwartość na propozycje innych, czasem zgodę na rezygnację z własnych pomysłów, odrobina pokory i uznanie faktu, że inni mogą wiedzieć lepiej ode mnie i mogą coś zrobić lub pokierować czymś sprawniej niż ja. To niełatwe doświadczenie poddania ocenie zaproponowanych przez nas rozwiązań i działań, do których kształtu często jesteśmy bardzo przywiązani i przekonani o ich całkowitej słuszności. W takim momencie czynnikiem, który często decyduje o wspólnym być lub nie być, jest sprawna i szczera komunikacja. Jak wiemy z codziennego życia, głęboko chowane żale coraz bardziej ciążą i wybuchają w najmniej spodziewanym momencie. To nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.
Uważność wydaje się niezwykle istotna również, a może przede wszystkim, w sytuacji kiedy osiągamy powodzenie, kiedy wszystko już się układa, a nasze wspólne przedsięwzięcia pozwalają nam bezproblemowo osiągać wyznaczony cel. Jako przykład niech posłuży historia dwóch znających się od wielu lat kolegów, którzy postanowili założyć spółkę, gdzie jeden będący ścisłym umysłem miał pieczę nad formalnym funkcjonowaniem firmy, a drugi empatyczny z łatwością nawiązywał i utrzymywał dobre relacje z klientami. Zestaw idealny, więc spółka szybko się rozwijała, w krótkim czasie osiągając uznanie na rynku. Czego zabrakło we wspólnym zarządzaniu, nie wiem, ale po kilku latach dla jednego z nich szybki zysk okazał się ważniejszy od współdziałania i odłączył się, zabierając wiele korzyści i zostawiając sporo obciążeń do niedawna wspólnej firmie. Odchodzący poradził sobie świetnie, pozostający musiał włożyć wiele wysiłku, aby utrzymać równowagę. Jak trudno zacząć nagle chodzić na jednej nodze, jeśli do tej pory chodziło się na dwóch, zrozumieją tylko ci, którzy tego doświadczyli w wymiarze dosłownym. W przytoczonej sytuacji być może firma mogłaby dalej funkcjonować, gdyby obaj panowie umieli szczerze ze sobą porozmawiać i gdyby każdy z nich słyszał, co mówi ten drugi.
Często widzimy, że jakieś porozumienie nie doszło do skutku, ponieważ niemożliwe było ustalenie wspólnych priorytetów. Dlaczego tak się dzieje? Czy wspólna korzyść jest ważna, ale nie tak ważna jak ta indywidualna? Czy powodem jest nieustanna potrzeba kontrolowania wszystkiego i wszystkich? A może to lęk przed tym, że ktoś nadużyje naszego zaufania? Czy tak trudno zrezygnować z rywalizacji i poszukać innych sposobów osiągnięcia wyznaczonego celu?
Wydaje mi się, że każde porozumienie, wspólnota działania i funkcjonowania zbudowane są z bardzo kruchych elementów, ponieważ każdy człowiek ma swoje pragnienia, chęci, marzenia oraz obawy, lęki, uprzedzenia. Jeśli jednak będziemy nawzajem szanowali te swoje delikatności, to w większości wypadków okażą się one bardzo trwałym składnikiem wspólnej konstrukcji. Jeżeli będziemy w swoich działaniach uczciwi i wspierający dla innych, to będziemy taką samą uczciwość i wsparcie otrzymywać. To jest jak z uśmiechem, którym obdarza nas małe dziecko mijane na ulicy pełne ufności i radości. Czy ktoś z Państwa umiał w takiej sytuacji nie odpowiedzieć takim samym uśmiechem? To jest jak z pozdrowieniem i życzeniem dobrego dnia dla napotkanej gdzieś osoby. Odpowiada tym samym, nie ma wyjścia, to się dzieje samoczynnie. Uśmiechajmy się do siebie, cieszmy się swoją obecnością póki to możliwe, cieszmy się obecnością drzew, ptaków i kwiatów. Dbajmy o siebie nawzajem.