Pochwała rogulki

0
980
- reklama -

„Podstawę naszego istnienia stanowi codzienność”, Jolanta Brach-Czajna, „Szczeliny istnienia”

W kuchennej szufladzie mojej teściowej pomiędzy innymi przyborami kuchennymi leży rogulka. Leży tak już 40 lat, o ile nie więcej, bo Mama Ala przeżyła ich z Ludkiem ponad 50, a to on kopyszczkę ze świątecznego smreka wystrugał. W rogulce, zwanej też mątewką, rogalem, kłótewką, mątwicą, kołotuszką, kwirlejką, koziołkiem, fertaczką czy firlejką, nie ma się co popsuć. Jej kuchenna rola – dokładnego wymieszania składników – jest nadal potrzebna, więc rogulka trwa. W języku etnologów jest formą samorodną, wycinaną z wierzchołka młodego iglastego drzewka od wieków i na całym prawie świecie. Nie my ją wymyśliliśmy, tylko z czasem zamieniliśmy na metalowe trzepaczki i lśniące miksery. Te się psują, a ona nadal mieszka w szafkach i kredensach krainy, która na swoich sztandarach powinna wyhaftować: „Nie wyrzucaj, bo jeszcze dobre”.

Wraz z przygotowaniami do Świąt wracamy do starych rodzinnych sporów. Czy naprawdę znowu musisz mieć dużą choinkę? Czy nie wiesz, jak to nieekologiczne? Otóż wcale nie jest to takie oczywiste. Porównaniem prawdziwej i sztucznej choinki pod kątem emisji gazów cieplarnianych zajęli się naukowcy Wydziału Rolnictwa, Żywności, Nauk o Środowisku i Leśnictwa Uniwersytetu Florenckiego. Obliczyli, że naturalne drzewko w trakcie swojego wzrostu emituje około pół kilograma ekwiwalentu dwutlenku węgla (CO2e). Produkcja sztucznej choinki o porównywalnych wymiarach odpowiada za emisję aż 19,4 kilograma CO2e – i to bez uwzględnienia transportu (80% produkuje się w Chinach). W dodatku ta sztuczna będzie rozkładać się na wysypiskach z pięćset lat. Naturalne drzewko w trakcie swojego wzrostu produkuje tlen, ale stare choinki nie są już tak wydajne w fotosyntezie, więc warto zastępować je młodszymi drzewkami – znajduję kolejne racjonalne usprawiedliwienie.

Tak naprawdę duża choinka jest jak pamięć komputera, kto chce mieć małą? Pomieści zbierane przez lata bombki i długie łańcuchy, rodzinne tradycje (przecież muszą być anielskie włosy), pamięć dziecięcych dramatów i szczęścia. Kiedy to niby miałabym opowiadać, jak spłonęła od świeczek choinka na Chrobrego, a wraz z nią pierwsza lalka z zamykanymi oczami i „prawdziwymi” włosami? Przy czym wspominać zawijane w sreberka czekoladki robione przez mamę z kakao i ceresu albo kolędy śpiewane na sankach przyniesionych przez aniołka prosto z Czeskiej Republiki? Przy tej plastikowej, którą można najwyżej przerobić w zielone szczotki do mycia kibla? No właśnie, jeszcze zapach. Przy sztucznej trzeba się natrudzić, żeby w domu zapachniało Świętami. Aromatyczne świece nie zastąpią naturalnych olejków eterycznych. I nie chodzi tylko o zapach. Świerk odpręża, jodła pomaga walczyć z wirusami, bakteriami i grzybami, sosna ukoi ból reumatyzmu i udrożni drogi oddechowe. Chcesz mieć SPA w domu, prawda?

- reklama -

Oczywiście wiem, że najlepiej wybrać choinkę z korzeniami, którą po zimie zasadzimy w ogrodzie lub we wskazanym przez gminę/spółdzielnię miejscu. Sęk w tym, że te w doniczkach są zbyt małe, żeby zaspokoić mój apetyt na tzw. prawdziwe Święta. Ale suche drzewka także po Świętach okazują się bardzo przydatne. Zwłaszcza teraz, gdy liczy się każda tona węgla, pozyskiwanie biomasy oznacza niemałą i policzalną wartość – bo jej tona to nawet 0,6 tony węgla, w dodatku przy zerowym bilansie dwutlenku węgla i znacznie mniejszej emisji szkodliwych substancji. W ciągu kilku lat dzięki akcji „Ciepło z natury” Warszawa pozyskała  3 285 ton choinek, równoważnych 1 878 tonom węgla, co pozwoliło na całoroczne ogrzanie prawie 2 000 mieszkań. Choinki „na ciepło” zbiera także Ostrów Wielkopolski („Zielona energia z choinek”), Włocławek i… Czeski Cieszyn. Kompost z iglaków powstaje w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu czy Opolu, ale także w Trzyńcu. Posiadacze ogrodów nie mają z drzewkiem żadnego problemu – gałęzie  ochronią rośliny, igły wrzucą do kompostu.
Pozostałym mieszkańcom cieszyński Ekoplast radzi jedynie, by stare drzewka wyrzucać jako bio odpady, ale nie ma dla nich (jeszcze?) żadnego specjalnego planu. Tylko uwaga – bez igieł, te wykorzystamy do aromatycznych kąpieli, zimowych herbat, a może zrobienia… dywanu? „Leśna wełna” (Forest wool) to jeden z najciekawszych projektów, jakie widziałam na Dutch Design Week w Eindhoven. Projektantka Tamara Orjola znalazła sposób na wykorzystanie miliardów sosnowych igieł. Dzięki standardowym technikom produkcji – zgniataniu, moczeniu, parowaniu, gręplowaniu, wiązaniu i prasowaniu – można je przekształcić w tkaninę lub papier, nie tracąc w tym procesie cennych olejków eterycznych. Zbyt skomplikowane? Tak myśli tylko ten, kto nie brał udziału w warsztatach robienia papieru – myślę podekscytowana wizją miękkiego dywanu z igieł. Ale może to zbyt futurystyczne, jak na Święta, w których wszystko powinno być takie, jak dawniej. Więc jednak zróbmy rogulkę*. Pewnie nas przeżyje…

* Pracownicy Muzeum Etnograficznego w Krakowie uważają domowy wyrób mątewki za mało skomplikowany. Wystarczy odciąć wierzchołek drzewka poniżej pierwszych odrostów, przyciąć je, okorować całość i obrobić gdzie trzeba nożykiem. Ci, którzy przed zabraniem się do roboty wolą zobaczyć, co ich czeka, mogą rzucić okiem na zdjęcia Piotra Horzeli, a nawet zobaczyć film „Jak z choinki zrobić mikser?” – 4 minuty na FB i wszystko jasne.