Rozbity fortepian i ZBOMBARDOWANE MIASTO

0
540
- reklama -

Na stare lata znowu przychodzi mi do głowy, że z Polski należy wyjechać, wynieść się, wyprowadzić i zostawić Polskę za sobą. Wyjść z niej po angielsku, dyskretnie, bez hałasu i wielkiego bagażu. I nie żeby od razu występować o status uchodźcy w innym państwie. Choć w obecnej kaczoziobrydzykowskiej Polsce jest dostatecznie dużo powodów, by z niej uciekać. Polska przestała być krajem demokratycznym i praworządnym, łamie prawa własne i umowy międzynarodowe, które jeszcze niedawno przedstawiciele jej władz podpisali, nie respektuje praw ludzkich, swobód obywatelskich i podstawowych zasad moralności, a społeczeństwo pogrąża w bezprawiu, marazmie, chaosie i degrengoladzie.

Po dziesięciu tygodniach rosyjskiej agresji na Ukrainę nasze głowy niby to nadal są zwrócone na wschód, jednak już z coraz większym zniecierpliwieniem przyjmujemy wieści z ukraińskiego frontu. Rosyjskie oddziały zostały wyparte spod Kijowa i teraz trwa bitwa o wschód Ukrainy, Charków, Donbas, Chersoń i Zaporoże, ale to nie znaczy, że zachód Ukrainy jest bezpieczny. Na początku tego tygodnia Rosjanie zaatakowali infrastrukturę elektroenergetyczną pod Lwowem i na Zakarpaciu w odległości kilkudziesięciu kilometrów od granic z Polską i Słowacją. A w Polsce, ponieważ rząd zniósł stan epidemii, ludzie z jeszcze większym impetem niż przed covidem zażywali plebejskich rozkoszy przedłużonego majowego weekendu. Rodziny wyjechały na majówkę, na działkach rozżarzyły się grille, rozpędzili się na szosach motocykliści, wyjechali na swoje trasy rowerzyści, wybiegli do parków biegacze, na deptaki kurortów w górach i nad morzem, na ulice zabytkowych miast wylegli turyści, zaroiło się w kawiarniach i w restauracyjnych ogródkach przy rynku. Dobra pogoda nie sprzyjała tylko tegorocznym, nieszczęsnym maturzystom.
Chcielibyśmy, by nasze życie było takie samo, jak przedtem, żeby wróciło w dobrze nam znane, bezpieczne, pewne koleiny. Normalny dom, normalna praca w spokoju, weekend od piątkowego wieczoru, odświętność w święta. Przez tydzień Liga Mistrzów, przez weekend Puchar Świata, a na urlop w góry, nad jeziora lub nad morze, najlepiej gdzieś na południu. Czujemy nostalgię za dawnym, mieszczańskim stylem życia. Na Śląsku Cieszyńskim cieszymy się z osobliwości i atrakcji lokalnej kultury, miejskiej i beskidzkiej. Znowu tłum na targach staroci na cieszyńskim rynku, przegląd filmowy Kino na Granicy w kinach po obu stronach Olzy znowu w majowym terminie. A wieczorem na rynku koncerty. Ludzie chcą znowu się bawić, tańczyć, wyjeżdżać na wycieczki, chodzić do kina i do teatru bez maseczki, pić kawę, piwo prosto z browaru i czystą wódkę prosto z butelki i potem w nocy zwieńczyć to jakimś brawurowym wyczynem, na przykład przewróceniem do góry nogami plenerowego fortepianu marki Cadenza, który na rynku postawił ktoś z naiwnym przekonaniem, że w Cieszynie mieszkają tylko ludzie kulturalni i wrażliwi na romantyczne dźwięki. Owszem, są w okolicy poeci i artyści, i fotograficy, i rzeźbiarze, i projektanci gier komputerowych, i wspaniali muzycy nie tylko w szkole muzycznej, i w zespołach folklorystycznych, ale także rewelacyjni, alternatywni młodzi z tria Coals, które pokazało światową klasę w czasie Kina na Granicy. Ale co z tego? Są też zwykli chuligani i wandale, prymitywy bez wychowania, wykształcenia i kultury, chamstwo bez czucia, elementarnej refleksji i wyobraźni, prostactwo bez empatii i dobrej woli, ale za to nabuzowane agresją.
Fortepian, który dzięki geniuszowi Chopina, miałby być dla Polaków świętością, nie budzi najmniejszego szacunku wśród polskich meneli, wycięta wiśnia przed Teatrem Adama Mickiewicza i zniszczone drzewa przy kościele św. Trójcy także. Polska szkoła nie uczy szacunku dla tego rodzaju świętości. W dodatku do barbarzyńskiego wywrócenia fortepianu doszło w Noc Zmartwychwstania Pańskiego, z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną, która dla chrześcijan jest najświętszą nocą w ich kalendarzu. Wydawałoby się, że co to jest fortepian, każdy widzi. Choć może właściwiej byłoby powiedzieć: każdy słyszy. Bo do zdefiniowania instrumentu muzycznego dochodzi bardziej na podstawie odsłuchu niż oglądu. Ktoś, kto przewraca do góry nogami fortepian, rzuca nim o płytę rynku, rozbija klawiaturę, pewnie nie pamięta słynnego, niby to znanego ze szkoły wiersza „Fortepian Szopena“ Cypriana Kamila Norwida. Z tego Norwidowskiego arcydzieła poezji najbardziej znana jest gorzko ironiczna pointa:

CIESZ SIĘ PÓŹNY WNUKU!
JĘKŁY GŁUCHE KAMIENIE:
IDEAŁ SIĘGNĄŁ BRUKU

A może właśnie o to chodziło cieszyńskim wandalom, czyli mniej więcej o to samo, o co chodziło rosyjskim siepaczom w Warszawie w 1863 roku. Nie tylko wraży okupant, ale Polak też potrafi sprawić, by ideał sięgnął bruku. Zaiste, należałoby lamentować, rwać włosy i rozdzierać szaty. Upadły, zrzucony na bruk, zdemolowany instrument świadczy o upadku kultury, a napaść na fortepian jest agresją na kulturę zachodnią. W dodatku, ponieważ do tego barbarzyńskiego aktu wandalizmu doszło w Noc Zmartwychwstania Pańskiego, świadczy także ów czyn o upadku religijności. I to, że sprawcy działali na przykład pod wpływem alkoholu, nie stanowi dla nich żadnego wytłumaczenia. Nie dziwota, że wiadomość o tym haniebnym ekscesie znalazła się zaraz na pierwszych stronach gazet i portali. Co za wstyd dla miasta! Sprawców podobno szybko schwytano, ale nie podano do publicznej wiadomości, kim byli. Żadnym pocieszeniem jest także to, że schwytani i oddani w ręce policji wandale wyrazili skruchę i potem osobiście w ratuszu przeprosili Panią Burmistrz. W dawnych, lepszych dla chrześcijaństwa czasach, byliby zakuci w dyby, w których świeciliby oczami o suchym pysku pod ratuszem co najmniej przez miesiąc, potem zostaliby wypędzeni z miasta, a ich nazwiska okryłyby się hańbą do końca życia.
Przy okazji dowiadujemy się, że wandalizm i bezmyślna agresja wobec ludzi, mienia i przyrody są ostatnio w Cieszynie coraz częstsze. I – wbrew temu, co twierdzi Pani Burmistrz – straż miejska i tutejsza policja są wobec wandali coraz bardziej bezradne. Tak się składa, że niedawno też doświadczyłem agresji i wandalizmu na własnej klatce schodowej i na własnym podwórku. I to ze strony własnych sąsiadów, nota bene szacownych emerytów, którzy nocą zniszczyli świeżo odmalowaną klatkę schodową, połamali krzesełko, które tam stało, rozbili doniczki w ogródku, zdemolowali pojemniki na deszczówkę, podeptali rabaty z kwiatami. Wzywana przeze mnie na pomoc policja nie była w stanie wysłać nocą patrolu, a wszczęte przez nią dochodzenie zostało umorzone. Policja dała wiarę napastnikom, choć ich zeznania były ewidentnie kłamliwe, nie przesłuchała kluczowych świadków, nie wyciągnęła wniosków, zasłaniając się regułą głoszącą, że twierdzenie napadniętego i twierdzenie napastnika jest równorzędne i nie da się ich sprzeczności rozstrzygnąć. Na umorzenie dochodzenia złożyłem skargę w sądzie i w grudniu ubiegłego roku sąd przyznał mi rację. Sprawa wróciła do policji, ale nadal, po pół roku, nie widać, by dochodzenie miało w najbliższym czasie przynieść jakieś rezultaty. Widać, że wyszacowane przeze mnie na ok.1300 zł straty materialne, nie świadczą o wysokiej szkodliwości czynu czyli skierowanego przeciwko mnie i mojemu mieniu wandalizmowi. W tej sytuacji trudno być optymistą. Policja jest jeszcze bardziej bezradna odkąd priorytetem ministerstwa sprawiedliwości i prokuratury stało się gnębienie opozycji politycznej zgodnie z politycznym zleceniem partii rządzącej, na usługach której od siedmiu lat pozostają organy państwa mające dbać o porządek prawny. Niestety, muzyką nie przywróci się praworządności, muzyka nie złagodzi obyczajów agresora, mało kogo uczyni lepszym. A poza tym jest muzyka i muzyka. W rytm marsza paradują defilady, a potem te same oddziały jadą mordować dzieci w sąsiednim kraju. Żeby muzyka coś w nas zmieniła na lepsze, musimy się do tego przygotować, musimy nauczyć się słuchać.

- reklama -

Chcielibyśmy się cieszyć tak zwaną normalnością, żyć znowu tak, jak przedtem, przed pandemią i rosyjską agresją na Ukrainę, nie żyć w strachu przed epidemią czy zupełnie absurdalną, okrutną wojną. Ale właśnie tamto życie, uzależnione od masowych kłamstw i totalnej przemocy, życie nastawione na eksploatację przyrody i innych ludzi, skoncentrowane na zysku, posiadaniu, wygodzie i przyjemności, właśnie tamto życie nie było normalne. Agresja wynika z natury człowieka, lecz po to jest kultura, by agresywność wysublimować, zapanować nad nią i przekształcić w coś dobrego. Agresywne chamstwo i wandalizm to element nie tylko polskiego życia społecznego. W Polsce sprzyja mu popierana obecnie przez władze państwowe nacjonalistyczna ideologia i nienawiść sączona codziennie, w putinowskim stylu przez rządowo-partyjną propagandę. Wiadomość o rozbiciu fortepianu na rynku w Cieszynie znalazła się na portalach w sąsiedztwie wiadomości o krwawym barbarzyństwie Rosjan na Ukrainie. Trochę mnie to zaszokowało, ale tylko przelotnie, bo właściwe jest stawianie takich faktów obok siebie, należą do tego samego ciągu logicznego przyczyn i skutków, do tej samej kategorii bezrozumnego niszczycielstwa. Zło jest stopniowalne, ale nawet najmniejsze zło pozostaje złem. Jest to kwestia skali i zakresu możliwości. Bezmyślne rozwalanie fortepianu na rynku owszem zbrodnią wojenną nie jest, nikt nie zginął, nie doszło do rozlewu krwi, lecz jest to zbrodnia przeciwko kulturze, przeciwko społeczności, przeciwko bliźnim. Niestety, obawiam się, że ktoś, kto jest zdolny w Noc Zmartwychwstania Pańskiego w środku Europy rozbijać fortepian, w wojennych okolicznościach na terenie innego kraju, byłby zdolny splądrować i sprofanować świątynię oraz zdewastować i obrabować muzeum w obcym mieście. Ktoś, kto potrafi zniszczyć przystanek autobusowy, byłby zdolny ostrzelać autobus z cywilami – np. z kobietami i dziećmi – którzy mówią w innym języku i mają trochę inny kolor skóry. Ktoś, kto pod osłoną nocy wycina drzewo przed teatrem, byłby zdolny ostrzelać ten teatr pociskami rakietowymi. Czyli jeszcze raz: twierdzę, że ktoś, kto jest zdolny zdemolować fortepian stojący na rynku byłby też zdolny do zbombardowania tego miasta np. z drona.
A teraz wyobraźcie sobie zbombardowany Cieszyn. Zbombardowane Wzgórze Zamkowe z Wieżą Piastowską, romańską rotundą, oranżerią i kawiarnią Presso. Zbombardowany browar i elektrownię. Zbombardowany rynek z ratuszem i hotelem “Pod Jeleniem”. Zbombardowany odnowiony dworzec kolejowy i Galerię Stela. Zbombardowany Kościół Jezusowy, kościół św. Marii Magdaleny i klasztor elżbietanek. Zbombardowany teatr, zbombardowany szpital i budynek policji. Potraficie to sobie wyobrazić? Teraz, po zdjęciach i ostatnich relacjach z Mariupola, wyobrazić to sobie można znacznie łatwiej. Ale zrozumieć, skąd się bierze to zło, które przynosi ruiny, zgliszcza i masowe groby, nadal jest bardzo trudno.