Zamiast dedykacji:
„…zagubionym między państwami / lecz poruszającym się swobodnie / za czy przed Olzą / o jedno poletko / tu czy tam / tu czy mat. ” cyt. z „Szachy” Marta Bocek
Aby przetrwać, czytam sobie poezję. Jest ona wyśmienitym lekarstwem. Niekoniecznie na ostre zapalenie rwy kulszowej, czy inne, aktualne bardzo stany wyjątkowe. Czytam poezję, bo jeśli nie ulatuję ponad poziomy, to chociaż udaje mi się stanąć z boku. Stoję więc z boku, aby spojrzeć na opisywany Świat. Ten ujęty opisem wiersza świat jest dla mnie tak samo rzeczywisty. Po zaaplikowanej dawce lektury jest bardziej przyswajalny i do zaakceptowania. Różni się tym, że jest mniej rozgorączkowany, mniej histeryczny, a wręcz bardziej wyważony. Ośmielam się więc z radością poinformować, że Poezja ma się dobrze. Tak, ma się dobrze – póki my żyjemy. Póki żyją czytelnicy, potencjalni autorzy wierszy i poeci mówiący o sobie, że tylko b y w a j ą poetami. Dogoniło mnie ostatnio interesujące zdanie o ludziach uduchowionych, artystach, poetach. Są oni w czas wszelkich kryzysów, rewolucyjnych zmian, towarzystwem deficytowym. To znaczy są szczególnie potrzebni, aby pocieszyć każdego z nas innym, swojskim spojrzeniem. Bo wiersz pokazuje to, co nas dotyka, co jest istotne. Poezja ma się dobrze, ja też. Niedawno był początek roku, a już wzbogaciłem się o cztery tomiki. Oczywiście jest każdy z tych tomików owocem wytężonej pracy wydawnictwa, wielu konsultacji. Wyobrażam sobie niepokój, ulgę i radość, które towarzyszą poecie już po napisaniu ostatniego wiersza, już po wydrukowaniu pierwszych egzemplarzy.
Dwumiesięcznik literacki „Topos” za każdym razem oferuje w pakiecie dwa darmowe tomiki wierszy współczesnych autorów. Zanurzyłem się od razu w „Słowa i liczby”. To poemat podróżny, w którym wraz z poetą przebijamy się przez „gęstwinę chmurnych znaczeń słów”. Bogdan Jaremin jest emerytowanym profesorem akademickim, lekarzem, wędrowcem. Słowa i liczby są w nieustającym dialogu, aby objaśnić świat. Inaczej, może łagodniej nazywa rzeczy po imieniu poeta, fotograf, nauczyciel, filolog polonista, Zygmunt Ficek
z podhalańskiej Białki. Czytając jego wiersze przypomina mi się poezja Tadeusza Nowaka pełna bezchmurnej wsi. I czuję się prawdziwie, jakby na życzenie poety, tak jak w tytule. Czuję się „Na przedprożach baśni”.
Jako amator poezji wyobrażam sobie, że filologom łatwiej jest opisać świat. Przynajmniej taki postawiłbym wymóg moim nauczycielom. Tymczasem to nie uczeń stawia kryteria. To uczniowi zadaje się pracę domową. To on ma opisać w wypracowaniu, na jakiż to świat natknął się w tekście Poety. Na ile zbratał się z Poetą duchowo, na ile pokrzepiły go słowa wiersza. Na ile teraz będzie pięknym, dobrym człowiekiem?
Lektura tomików, chociaż wymaga dużego skupienia, pozytywnie wpływa na statystyki czytelnictwa. Przynajmniej ja tak robię. Ale dopiero po seansie medytacji z tomikiem w ręce. Myślę jednak, że nie z powodu statystyki Biblioteka Miejska w Cieszynie pokusiła się w obecnym czasie na kolejną publikację wydawniczą. Chodzi o tomik Joanny Gawlikowskiej „Na obłoku”. Ktoś zażartował, że jest to jeden ze sposobów pozyskiwania zasobów książkowych. Jakkolwiek by nie nazwać to szlachetne przedsięwzięcie, widzę w Bibliotece zbrojne ramię Mecenasa Sztuki. W organizacji mojego miasta Biblioteka jest Centrum, w którym doznać można pełnej asymilacji.
Wydanie tomiku „Na obłoku” odbieram jako serdeczny ukłon i zasłużone wyróżnienie dla Poetki. Ośmielę się dodać, że jest to potwierdzenie dobrych relacji z czytelnikami i środowiskiem cieszyńskich twórców. Autorkę projektu ilustracyjnego, Stefanię Bojdę, znam od pierwszego wernisażu malarki w Muzeum. Odebrałem wówczas to kulturalne wydarzenie w Cieszynie jako artystyczną rozmowę obrazów Jerzego Dudy Gracza z obrazami naszej malarki. Samą Poetkę poznałem o wiele później, bo nie dane mi było być jej uczniem. Być może z takim przejęciem potykam się o jej krótki wiersz bez tytułu. „Obliczam nasze / godziny nieobecności / tyle ich / nieusprawiedliwionych, / choć dotyczy on czasu pandemii.”
Uświadamiam sobie na każdym spotkaniu z Poetką, że są to dla mnie, jak jej debiutancki tomik sprzed lat – „Dary losu”. Ten dar losu przekłada się na mądrość, z której mogę skorzystać. Spotykana w „Nawiasie” Poetka, pamiętam, odpowiadała na moje pytanie o cieszyńskość, o gwarę, o dopuszczalność źródeł inspiracyjnych. W „Naszym Kąciku” Domu Narodowego zetknąłem się po raz pierwszy z wierszami Joanny Gawlikowskiej. Ofiarowany, jak wyróżnienie, tomik nazywał się „Spotkania na krawędzi”. Pomyślałem, że to jednak dar losu bywać chociaż na krawędzi spotkań. Owa krawędź może być prywatną wizytą w domu na obrzeżach miasta, z wiernością psa u stóp, z widokiem na góry. Albo wideokonferencją z wykładem promującym wszystko co „Na obłoku” znaleźć się może. Poetka z pełną otwartością przekazuje nam lekcję, że nie chodzi o to, by dowiedzieć się od czytelników, co autor miał na myśli? Jako była nauczycielka języka polskiego zadaje nam pytanie – co wynosimy z lektury wierszy? Jak przekładamy opisany wierszem świat na nasze życie? Krawędzią spotkań jest też nasza wspólna obecność w Bibliotece, na Cieszyńskiej Studni Literackiej. Na Studni spotykam się również z Poetką Ziemi Cieszyńskiej Alicją Santarius, autorką najnowszego zbioru wierszy „Sukienka z chmur”. Poetka nie tylko opisuje świat, ale go wręcz czyni udomowionym. Charakterystyczne jest, że obie autorki tomików chowały kiedyś swoje wiersze właśnie do szuflady! Czy do końca nie wierzyły, że na ich wiersze oczekuje ten świat opisywany przez Poetki? „Sukienkę z chmur”, wydaną własnym sumptem, zdobią delikatność słowa i fotografie Igi Santarius. Lubię takie familijne porozumienia w artystycznych przedsięwzięciach. Jak pisać? Alicja Santarius to pytanie zadawała już we wczesnej młodości w Klubie Poezji Regionalnej. W antologii „Podwieczorku z metaforą” z 2009 roku odkryłem liryczny wiersz. Ale dziś odczytywany ponownie wieszczy czas teraźniejszy, czas pandemii. „Niebawem nic już nie będzie tak jak dotąd; / słońce wstanie z innej strony, / Z innej odległości będę widzieć Ciebie…. / Wystarczy miejsca, by nie otrzeć się o siebie w korytarzu, / ale z utęsknieniem witać będziemy każde takie otarcie.” Czytając wiersze Alicji Santarius z najnowszego tomiku, pokonuję wymuszony przez okoliczności, wyprorokowany przez Poetkę, epidemiologiczny dystans. Tomik
w swej intymności to coś więcej niż spisane c.v.
Dopóki zdumiewać nas będzie Świat i będziemy poszukiwać prawdy – Poezja będzie potrzebna, będzie się dobrze miała. Może jak sukienka z chmur uleci w serce, na obłoku?
PS
W międzyczasie otrzymałem z drugiego brzegu Olzy projekt poetycki. Piękne i odważne, mądre i wrażliwe słowa wierszy Marty Bocek oczekujących na realizację tomiku. Poezja żyje, wierzę w nią. „Na zdrowie”, zgodnie z projektowanym tytułem tomiku Marty Bocek.