Czas na kolejną transgraniczną wycieczkę rowerową z Cieszyna. Tym razem propozycja będzie nieco ambitniejsza, ale nie ze względu na dystans, lecz czekające nas przewyższenia a w zasadzie stromizny, które trzeba pokonać. Wycieczkę możemy rozpocząć z centrum Cieszyna, zaś zmotoryzowanym, jak zawsze, polecamy parking pod Wałką w pobliżu kempingu, gdzie jest wystarczająco dużo miejsca, żeby zaparkować i przygotować się do wyjazdu.
Początek trasy jest nam dobrze znany. Należy wyruszyć ul. Cieszyńską w kierunku na Puńców, Dzięgielów i Cisownicę. Ten odcinek dosyć dokładnie zaprezentowaliśmy we wpisach dotyczących tras #02 oraz #06, więc nie będziemy mu poświęcać większej uwagi. Jeżeli jednak okolice Cieszyna są dla was nowością, warto zapoznać się z zawartym tam opisem.
Mozolna wspinaczka na początek
Tę relację rozpoczniemy więc w Cisownicy. Po dotarciu w pobliże Szkoły Podstawowej skręcamy w ul. Jury Gajdzicy, którą wyjeżdżamy w piękne okolice Podczantorii (punkt 8 ma mapie). Trasa #06 skręca tu w lewo w kierunku Pasiek, my natomiast odbijamy w prawo, przemieszczając się w górę potoku Czantoria i pozostawiając po prawej szczyty Malcowej Góry i Grodziska. Legenda głosi, że na drugim z wymienionych wzniesień faktycznie kiedyś znajdowało się grodzisko (na pobliskim Tule faktycznie odkryto ślady prehistorycznej osady). Mijamy kilka domostw i docieramy do rozwidlenia. Ważne, aby tutaj pojechać w prawo.
Wkrótce asfaltowa droga przejdzie w szutrową a następnie w zwykłą ścieżkę. Przez chwilę może się wydawać, że kończy się ona przy ostatnim domu, ale nie zrażajmy się – idąc dalej zauważymy wąską pnącą się pod górę ścieżkę. Czeka nas teraz około 300 metrowy odcinek, który najlepiej pokonać prowadząc rower – podłoże jest nierówne, kamieniste i miejscami sączy się woda. Ten odcinek może wydawać się trochę zniechęcający, zwłaszcza po opadach deszczu, więc w kilku miejscach warto pomóc słabszym i podprowadzić im rowery. Jeżeli chcecie go uniknąć, w Cisownicy główną drogą należy kierować się w górę aż do pętli autobusowej a tam skręcić w lewo w ul. Budzin. Ten wariant zalecamy też szosowcom, którzy wolą nie opuszczać asfaltu.
Oba warianty spotykają się na ul. Budzin (punkt 10 na mapie). Tu wracamy na asfalt, trzeba jednak pamiętać, że przed nami jeszcze 600-metrowy, bardzo stromy podjazd. Warto więc zrobić sobie małą pauzę, uzupełnić płyny i nabrać powietrza. Oczywiście ta uwaga nie dotyczy posiadaczy dobrej kondycji lub roweru elektrycznego.
Wysiłek, który podejmiemy wspinając się na wzgórze będzie sowicie wynagrodzony. Oto docieramy do jednego z najładniejszych miejsc widokowych w okolicy (punkt 11). Na wprost nas rozciąga się trawiaste siodło górskie łączące Czantorię z Tułem. Na prawo od Tułu widać Cieszyn, w którym najbardziej wyróżnia się osiedle Podgórze (Banotówka). Przy dobrej pogodzie da się również dostrzec metropolie Górnego Śląska (np. często widać kominy elektrowni w Rybniku). Z kolei z lewej strony otwiera się panorama Zaolzia z dominującą na pierwszym planie trzyniecką hutą.
Z górki na pazurki do Nydka
Można powiedzieć, że teraz mamy już w zasadzie tylko z górki. No może nie licząc jeszcze niezbyt długiego i niezbyt stromego podjazdu, który trawersem doprowadzi nas do źródeł Lesznicy. Jedziemy leśną, ale bardzo dobrze utrzymaną drogą. Trzeba jedynie uważać na zatopione w asfalcie, co kilkadziesiąt metrów, poprzeczne odprowadzenia wody – wykonano je z drewna, które częściowo przegniło i można tam zaliczyć sporą dziurę.
Po kolejnych kilkuset metrach docieramy do tablicy informującej, że znajdujemy się na granicy polsko-czeskiej. Tu czeka nas miła niespodzianka, bo zaraz za przejściem zaczyna się wąska ale wygodna droga asfaltowa, którą kontynuujemy jazdę w dół. Downhillowcy pewnie będą chcieli tu poczuć wiatr we włosach, ale ja zawsze wolę wcisnąć hamulec – nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale po prostu górska okolica jest zbyt ładna, żeby opuścić ją w kilka minut.
Trzymając się szlaku rowerowego wkrótce docieramy do pierwszych domostw. To już “przedmieścia” Nydka. W zasadzie nie trzeba rozglądać się za drogą – wystarczy trzymać się zasady, że cały czas kierujemy się w dół.
W ciągu kilkunastu minut docieramy do “cywilizacji”, czyli centrum Nydka, w którym na pewno znajdziemy otwarty sklep lub bar. Po powrocie z wysokości warto odżałować kilkanaście minut i zamówić sobie duży kufel kofoli a następnie usiąść grzecznie na ławeczce, by wsłuchać się w dysputy między miejscowymi a turystami toczone mieszaniną polskiego, czeskiego i śląskiej gwary.
Od centrum Nydka asfaltową drogą zjeżdżamy dalej do Bystrzycy. Tu ruch samochodowy jest już większy, więc należy uważać. Ale jednocześnie, korzystając z faktu, że poruszamy się bez wysiłku, warto rozglądać się na boki, żeby nie przeoczyć pięknych widoków i licznych atrakcji.
Po dojechaniu do ronda w centrum Bystrzycy czeka nas poważna decyzja. Możemy teraz łatwą trasą wzdłuż torów a następnie przez Trzyniec wrócić do Cieszyna, możemy też dołożyć sobie ekstra 20 kilometrów przekraczając Olzę i kierując się w stronę Karpętnej. Drugi wariant wymaga zdecydowanie więcej wysiłku i prowadzi przez górzysty teren, więc zanim go wybierzecie, dobrze zastanówcie się, czy wszyscy członkowie ekipy mają jeszcze wystarczający zapas sił. Nasza opowieść w tym miejscu również się rozgałęzia.
Wariant 1 – przez Centrum Trzyńca
Na rondzie w Bystrzycy skręcamy w prawo i już po niecałym kilometrze znajdujemy się na wygodnej ścieżce rowerowej biegnącej wzdłuż torów. Jadąc nią mijamy stację kolejową w Wędryni, przekraczamy most na Olzie i zaczynamy poruszać się wzdłuż jej brzegu. Prowadzi tędy trasa numer 10, jeden z najpopularniejszych szlaków rowerowych po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego. Warto jednak zboczyć z niej trochę, żeby zobaczyć ciekawostkę rowerową zlokalizowaną przy stacji kolejowej Trzyniec Centrum. Nie przy każdej stacji można spotkać automatyczny, piętrowy parking rowerowy.
Szlak ponownie przeprowadzi nas przez Olzę (uwaga na nieprzyjemny mostek, na którym nie przewidziano zjazdu dla rowerów, jest tylko bardzo stroma pochylnia) i następnie aż do ronda Trzyniec-Szkoła. Stąd już poruszając się wzdłuż drogi 468 łatwo dotrzemy do Czeskiego Cieszyna. Droga jest bardzo ruchliwa, ale można się wzdłuż niej bezpiecznie poruszać, bo w ostatnich latach miasto Trzyniec bardzo rozbudowało tu infrastrukturę rowerową – aż do granic Trzyńca jedzie się albo szerokim pasem rowerowym, albo wydzieloną drogą dla rowerów.
W ten sposób docieramy do mostu w Trzyńcu. Jeszcze kilka dni temu polecilibyśmy, aby przejechać most i zaraz za nim skręcić na wał wzdłuż Olzy. Niestety w dniu 12.02.2022 wyburzono most na Ropiczance, co w praktyce uniemożliwia dotarcie wałami do Czeskiego Cieszyna. Dlatego chcąc szybko dotrzeć do Cieszyna najlepiej kilkadziesiąt metrów przed mostem skręcić w boczną asfaltową uliczkę.
Przeprowadzi nas ona wzdłuż kilku domków letniskowych aż do dawnego przejścia granicznego. Za nim ciągnie się ścieżka biegnąca po nasypie starej drogi do Trzyńca. Uważni obserwatorzy zauważą tu pozostałości dawnej szosy – zniszczone przepusty i betonowe słupki świadczące o istniejącej tu niegdyś barierkach. Ścieżka jest jednak utrzymywana w stanie przejezdności, więc łagodnie pnąc się pod górę dotrzemy aż do dzielnicy Cieszyna Błogocic. Stąd już tylko kilkaset metrów do parkingu “Pod Wałką”. Jesteśmy już prawie u celu. Warto jednak zwolnić pod sam koniec trasy, żeby nie przeoczyć ciekawego zabytku, jakim jest znajdujący się przy trasie zameczek w Błogocicach.
Jesteśmy już praktycznie na miejscu. Zmotoryzowani mogą spokojnie pozapinać rowery na dachy i haki swoich samochodów. Pozostali bezpieczni i usatysfakcjonowani docierają do swoich punktów bazowych.
Wariant 2 – wzdłuż górskich stoków
Po przekroczeniu Olzy najlepiej początkowo trzymać się niebieskiego szlaku pieszego prowadzącego w kierunku Małego Kozińcka. Nim dosyć szybko dotrzemy do linii lasu, wzdłuż której wiedzie wygodna i prosta asfaltowa szosa. Wjeżdżamy na nią skręcając w prawo i trzymając się szlaku 56 (biegną tędy również bardzo ciekawe szlak Radegasta oraz szlak Greenways łączący Kraków z Wiedniem).
Jadąc pięknym, falującym terenem podziwiamy z lewej strony górskie stoki a z prawej dolinę Olzy. Tą trasą mijamy Oldrzychowice i Guty. W tych ostatnich warto zatrzymać się przy zabytkowym drewnianym kościółku pod wezwaniem Bożego Ciała. Niestety jest to już tylko replika – oryginał, najstarszy drewniany kościół na Zaolziu, spłonął w 2017 roku.
Jesteśmy coraz bliżej Cieszyna, ale trasa wcale nie jest łatwiejsza. Co chwila wyłaniają się przed nami strome zjazdy i podjazdy. Tak mijamy Śmiłowice i Trzycież (Střítež), by dotrzeć w końcu do Ropicy. Dla niektórych będzie to zdecydowana okazja na kolejny postój, zwłaszcza, że w restauracji przy polach golfowych można wypić dobrą kawę i zjeść smaczny posiłek przyglądając się z tarasu golfistom pchającym swoje wózki. Warto wspomnieć, że w Czechach golf stał się sportem rodzinnym, całkowicie odchodząc od anglosaskiej elitarności.
Z Ropicy można wyruszyć dalej na okołocieszyńskie wzgórza, ten fragment opisaliśmy jednak już w tekście Trasa #05: Wzdłuż i w poprzek zaolziańskich rzeczek, więc tym razem zrezygnujemy z dalszych przyjemności i proponujemy wspólnie udać się do Czeskiego Cieszyna wygodną drogą dla rowerów poprowadzoną wzdłuż drogi nr 11 a potem dalej ul. Jabłonkowską aż do jednego z przejść granicznych w Cieszynie, skąd poruszając się wzdłuż Olzy łatwo trafimy na parking pod Wałką.