„Widzę ciemność” to słowa z jednej z polskich komedii, której premierę kinową miałam okazję przed wielu laty obejrzeć. Czas płynął nieubłaganie, w moim życiu następowały zmiany, a ponieważ ciemność stała się moją codziennością, teraz to ja nie jeden raz powtarzam te dwa słowa. Pomimo iż dla osób widzących jest ona przerażająca, to tak jak ja wielu musiało się z nią oswoić i zaakceptować, a ci którym się ta sztuka udała, pomimo wszystko, potrafią odnaleźć zabawne sytuacje wynikające z niewidzenia.
Jest wieczór, nagle gaśnie światło w całym domu, wszyscy domownicy zamierają w bezruchu, a następnie próbują odnaleźć świeczki bądź latarkę, lecz gdy tylko zaczynają się przemieszczać potykają się o meble, stojące na ich drodze przedmioty, które w świetle z pewnością by ominęli. Od momentu utraty przeze mnie wzroku taka sytuacja w moim domu miała kilkakrotnie miejsce i to właśnie wtedy mogłam wykazać się moją „sprawnością” w ciemności, która dla mnie nie jest czymś na miarę katastrofy, natomiast u pozostałych domowników spowodowała pewne ograniczenia.
Niewiedza prowadzi do absurdu…
Pewnego pięknego wieczoru razem ze znajomą wybrałyśmy się do teatru, wszystko odbywało się sprawnie, znajoma szybko opanowała zasady jakie obowiązują przewodnika. W trakcie przerwy poprosiłam ją, aby zaprowadziła mnie do toalety. I jakież było moje zdziwienie gdy wchodząc do niej owa znajoma oznajmiła mi, że wchodzi ze mną i mi pomoże, a mój stanowczy sprzeciw skwitowała stwierdzeniem „przecież ty sama sobie nie poradzisz” Stałam jak osłupiała i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, po czym stanowczo zażądałam opuszczenia przez nią pomieszczenia, na co ona zareagowała oburzeniem i z ociąganiem zamknęła za sobą drzwi.
Do końca spektaklu oraz w drodze powrotnej nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, bo sytuacja była komiczna, znajoma trochę się rozchmurzyła i wyjaśniła mi, że do tej pory wyobrażała sobie, że we wszystkich wykonywanych przeze mnie czynnościach jest mi potrzebna pomoc.
Zapomnieć o niewidomym
Dość liczną grupą jedziemy na wycieczkę, korzystamy z komunikacji publicznej. Wśród nas są osoby niewidome, niedowidzące oraz ci, którzy mają dobry wzrok. Mam to szczęście, że pomaga mi osoba widząca, na dworcu trwają ożywione rozmowy i nagle słyszę „jedzie nasz autobus”. Czekam aż mój przewodnik poda mi swoje ramię, a tu nic. Gwar rozmów przenosi się do autobusu, ja nadal stoję w tym samym miejscu i nagle mnie olśniło, wszyscy wsiedli a o mnie zapomnieli. Zaczęłam wołać mojego przewodnika po imieniu i dopiero to moje wołanie przypomniało mu o tym, że miał mnie wprowadzić do autobusu.
Pośpiech twórcą nowej mody
Całkowity lub częściowy brak wzroku zmusza nas do zapamiętywania naszych ubrań, ich koloru oraz fasonu. Po dotyku rozpoznajemy nasze buty, kurtki oraz inne części garderoby.
Osobiście lubię bawić się kolorami, lecz staram się nie wyglądać jak strach na wróble i zazwyczaj mi się ta sztuka udaje, jednak i mnie nie omijają różne wpadki, a ostatnią z nich było ubranie sukienki na lewą stronę, co zauważyłam dopiero wychodząc z domu, dzięki metce, o którą potarłam przypadkowo dłonią.
Jest spotkanie osób z dysfunkcją wzroku, czas płynie szybko, gdy nagle słabowidząca pani zauważa, że ma bardzo mało czasu na dotarcie na dworzec autobusowy, szybko ubiera kurtkę i pospiesznie opuszcza towarzystwo. Kolejno do wyjścia szykują się pozostali uczestnicy spotkania, powstaje ogólne zamieszanie, ponieważ brakuje jednej z kurtek. Widząca osoba opisuje każdą z osobna i po ubraniu przez wszystkich pozostaje jedna, która żadną miarą nie pasuje na szukającą swojej kurtki kobietę, a to ze względu na to, iż jest ona zwyczajnie na nią za mała.
Skarpety nie do pary czy buty ubrane na opak również się zdarzają, jednak to nie tragedia i mądry człowiek widząc taką sytuację nie skomentuje jej, bo może w odpowiedzi usłyszeć, że to taka moda.
„Kradzież” z przypadku
Słabo widząca pani wybrała się na badania, w poczekalni wraz z nią na swoją kolej czekało prowadzące ożywioną dyskusję małżeństwo, po kilku minutach została poproszona do gabinetu, z czego była niezmiernie zadowolona. Załatwiwszy szybko swoje sprawy poprosiła pielęgniarkę, aby ta podprowadziła ją do łazienki, w pośpiechu na korytarzu sięgnęła po leżącą na krześle torebkę i zadowolona myła ręce, gdy do jej uszu z korytarza dobiegły słowa zdenerwowanej pacjentki, która pytała wszystkich obecnych czy nie widzieli jej torebki. Słabowidząca zaciekawiona szybko wytarła dłonie i wyszła na korytarz, a na zadane jej pytanie o poszukiwaną torebkę poklepała dłonią po wiszącej na jej ramieniu mówiąc „ja mam swoją przy sobie” i opuściła budynek. Nie uszła jednak daleko, ponieważ zorientowała się, że na drugim ramieniu pod bluzą ma drugą, ze skruchą i przeprosinami wróciła, by oddać właścicielce jej zgubę
Hit sezonu….
Niewidomy wybrał się na basen i od wejścia natknął się na bezradność pracujących tam osób, no bo jak to niewidomy chce pływać? Po długich naradach i zapewnieniach przez niewidomego, że sam sobie poradzi, prosi tylko o pokazanie mu, gdzie jest szatnia i szafka, obecne trzy panie za wszelką cenę chcąc być pomocne zaprowadziwszy mężczyznę do szatni zaczęły go rozbierać.
Zasłużone przeprosiny…
Każdemu zdarzy się przez własne gapiostwo lub pośpiech kogoś potrącić bądź na kogoś wpaść i kultura wymaga, aby tę osobę przeprosić.
Wędrując samodzielnie z laską staram się nikogo nią nie opukiwać, a jeżeli to mi się zdarzy, to za to niezwłocznie przepraszam.
Wszyscy wiemy, jak wyglądają w Cieszynie chodniki, które są wąskie i jest na nich wiele przeszkód. Był czas, że jednym z nich wędrowałam z córką codziennie i za każdym razem w tym samym miejscu kogoś potrącałam, oczywiście przepraszając za to. Po kilku dniach córka zatrzymała się i mnie zapytała „Mamo, dlaczego codziennie przepraszasz ten słupek?
Moja odpowiedź była błyskawiczna – „nie tylko ludzie, lecz i on też zasługuje na przeprosiny”. W tym momencie wyobraźnia podsunęła mi obraz mnie samej przepraszającej codziennie słupek i to sprawiło, że długo nie umiałam pohamować śmiechu.
Pamięć bywa ulotna…
Zapomnieć się jest bardzo łatwo, a zwłaszcza wtedy, kiedy na co dzień przebywamy w towarzystwie niewidomego, który jest na tyle zrehabilitowany, że większość czynności wykonuje samodzielnie. Podczas spotkania niewidząca osoba pyta mnie – „które kołacze są z serem?”. A po chwili zastanowienia dodaje – zapomniałem, że ty też nie widzisz.
Nie mija tydzień i tym razem słyszę prośbę – „czy mogłabyś zobaczyć z jakiego miesiąca są te gazety?”.
Trzeba sobie radzić….
Ktoś może powiedzieć, że niewidomy nie dogada się z niesłyszącym, nic bardziej mylnego, ponieważ przy obecnej technice jest to możliwe.
Nie małą sensację wzbudził widok mnie idącej z białą laską, a trzymającej się ramienia osoby idącej o kulach. Komentarze zbyliśmy stwierdzeniem, że nie wiadomo kto kogo prowadzi, ważne jest to, że bezpiecznie dotrzemy do celu.
Wpadki i gafy zdarzają się wszystkim nawet osobom pełnosprawnym, najważniejsze, aby nie zamartwiać się z ich powodu, lecz przyjmować je z uśmiechem.