Emeryt z Placu Wolności właśnie wychodził z domu i już na klatce schodowej zauważył za drzwiami wejściowymi do kamienicy granatowy samochód z pomarańczowym napisem Straż Miejska na karoserii. Od razu przeczuł, co się święci. Nie zdziwiło go, że ktoś bezinteresownie nieżyczliwy wezwał do jego opla Straż Miejską. Zdziwiło go jednak, że obok jego starego opla stała w mundurze Straży Miejskiej młoda kobieta – szczupła, czarnobrewa i opalona jakby dopiero co wróciła z urlopu na Wyspach Kanaryjskich albo miała za sobą parę seansów solarium. Widok młodej, opalonej strażniczki miejskiej tuż przed świętami Bożego Narodzenia trochę emeryta z Placu Wolności speszył. Zagadał do funkcjonariuszki grzecznie, lecz raczej nieśmiało. Przyznał się do swojego opla i potwierdził, że jest świadomy charakteru wykroczenia. Musiał jednak dowieźć do swojego miejsca zamieszkania zakupy i nie parkował tutaj dłużej niż pół godziny… Strażniczka miejska jednak zdecydowanie wykazywała zasadniczą postawę służbową. Zażądała od emeryta dowodu osobistego. Nie zainteresował ją podany przez emeryta powód zaparkowania auta w niedozwolonym miejscu. Dziarsko wyrecytowała mu odpowiednie przepisy i nie tylko udzieliła wyczerpującego pouczenia o charakterze jego wykroczenia, ale bez zbędnego gadania nałożyła na niego mandat w wysokości 100 złotych, z jednym punktem karnym w rejestrze kierowców. Emeryt próbował coś tam jeszcze tłumaczyć strażniczce miejskiej, że jakoś musi dotrzeć z zakupami do domu, że jest człowiekiem starszym z przewlekłymi dolegliwościami chorobowymi, że nie może nosić zakupów z dalszej odległości, bo ma chory kręgosłup i cierpi na chroniczne zapalenie stawów, no i że właśnie chodzi na rehabilitację i jest już spóźniony. Poczuł się zażenowany i skrępowany tym, że oto on – starszy, siwowłosy, zgarbiony, chorujący mężczyzna – musi czynić tego rodzaju intymne wyznania na ulicy. Przyjmuje pan mandat czy nie? – zapytała bez litości. Emeryt dał za wygraną. Nie chciał przedłużać tej żenującej sytuacji. Spieszył się na zabiegi rehabilitacyjne, na które już był spóźniony, a musiał jeszcze gdzieś w pobliżu znaleźć wolne miejsce parkingowe, co w śródmieściu Cieszyna, w samo południe na dwa dni przed Wigilią było niemal niewykonalne i wymagało odrobiny szczęścia, które emerytom zazwyczaj nie sprzyja. Kiedy blokada z koła starego opla została zdjęta, w przypływie zaczepnej hardości i w poczuciu moralnej wyższości, emeryt zapytał na odchodnym strażniczkę, jak to się stało, że Straż Miejska tak błyskawicznie zareagowała na jego występek, skoro podjechał z zakupami pod swój dom zaledwie pół godziny wcześniej. Mieliśmy zgłoszenie – odpowiedziała pewna siebie, opalona strażniczka miejska.
W jednej chwili w drobnym wykroczeniu mieszkańca śródmieścia Cieszyna przeciwko miejscowym przepisom drogowym jak w soczewce skupiło się i ujawniło kilka problemów, z którymi władze miejskie tego starodawnego, legendarnego miasta nad Olzą od wielu lat sobie nie radzą. Od wielu bowiem lat ani cieszyńscy samorządowcy ani urzędnicy z Miejskiego Zarządu Dróg nie są w stanie uporządkować miejskiej komunikacji, transportu i ruchu ulicznego w Cieszynie tak, by był to porządek przyjazny przede wszystkim dla mieszkańców tego nieszczęsnego miasta. Oto bowiem mieszkaniec śródmieścia Cieszyna, człowiek starszy i schorowany nie może podjechać pod swój dom z zakupami. Tymczasem pod jego domem, tuż za progiem u drzwi wejściowych do kamienicy, mogą sobie spokojnie parkować samochody drobnych przedsiębiorców i urzędników, którzy dojeżdżają tu spoza miasta do swoich urzędów i interesów zlokalizowanch w pobliżu. Pod drzwiami tej kamienicy mogą też stać spokojnie autobusy i autokary, często okazy zabytkowe w nie najlepszym stanie, ze stale włączonym silnikiem diesla. Przystanek autobusowy przy Placu Wolności jest od wielu miesięcy rozszerzony i w związku z brakiem normalnego, cywilizowanego dworca autobusowego w mieście obsługuje komunikację autobusową Cieszyna z połową powiatu. A w czasie gdy słoneczny patrol Straży Miejskiej zakłada blokadę w samochodzie emeryta i wypisuje mu mandat, tuż obok, niemal przez środek zabytkowego, legendarnego miasta, przejeżdżają dwa TIRy. Na słonecznym patrolu Straży Miejskiej nie robi to żadnego wrażenia ponieważ przejazd TIRów odbywa się tędy w zgodzie z lokalnymi przepisami. Zgodnie z przepisami nie ma bowiem zakazu wjazdu TIRów do śródmieścia Cieszyna, gdzie mieszkają głównie ludzie starsi i chorzy, gdzie znajduje się szpital oraz kilka szkół i przedszkoli. Schorowany emeryt nie może podjechać z zakupami pod swój dom, ale przecież może sobie w tym miejscu wykupić miesięczny abonament parkingowy. Emeryt jednak nie jest ani urzędnikiem ani drobnym przedsiębiorcą i ze swojej emerytury nie może sobie pozwolić nie tylko na abonament, lecz także na samochód, którego prędzej czy później się pozbędzie. Nie mówiąc już o dylemacie w rodzaju – co wykupić: abonament parkingowy czy lekarstwa. Do emeryta tak czy inaczej trzeba będzie podjechać z zakupami, z lekarzem, z opałem na zimę, bo w zimie emeryta nie stać na ogrzewanie gazowe. Na to wszystko prawdopodobnie mogą sobie pozwolić przyjeżdżający do swoich biur w śródmieściu urzędnicy oraz dojeżdżający tu do swoich drobnych interesów drobni przedsiębiorcy, a także funkcjonariusze słonecznych patroli. Tymczasem pod kamienicą, w której mieszka emeryt, parkują sobie w najlepsze samochody, które dojechały tu spoza śródmieścia i nawet spoza miasta, ale mają w tym miejscu wykupiony abonament. A na poszerzonym pod drzwi emeryckiej kamienicy przystanku stają sobie w najlepsze z ciągle włączonym silnikiem, dymiące spalinami autobusy, które czekają na swoich pasażerów z Lesznej, Kończyc, Hażlacha, Ustronia, Wisły oraz Trójwsi. Cieszyńscy samorządowcy i urzędnicy z cieszyńskiego ratusza chętnie dbają nie tylko o mieszkańców nawet odległych gmin cieszyńskiego powiatu. Sprzyjają także tirowcom, kierowcom foodtracków, dojeżdżającym pracownikom zakładów przemysłowych w Ogrodzie Dwóch Brzegów i handlarzom handlującym na targowiskach, jak najbardziej, rzecz jasna, uczniom dojeżdżającym do szkół ( dla których są wydzielone miejsca parkingowe na Stalmacha ), no i oczywiście turystom, bo o turystów w takim zabytkowym i legendarnym mieście trzeba dbać koniecznie. Nie sprzyjają za to starym i chorym mieszkańcom śródmieścia. Jak to się jednak ma do miejskiego statutu, który nakazuje władzom samorządowym miasta działać dla dobra jego mieszkańców? Jednak władze miejskie Cieszyna uporczywie wspierają zamiejscowych kierowców i dla ich samochodów produkują w śródmieściu bez opamiętania nowe miejsca parkingowe. Miejscy urzędnicy lubią zamiejscowe samochody, bo to właśnie z nich można wydusić jakieś zyski dla miasta. Nie widzą w tym nic złego. Nie widzą, że przy okazji tego procederu spalinami duszą się i trują mieszkańcy miasta. W tej sytuacji o strefie czystego transportu w Cieszynie – a strefy Low Emission Zone stają się standardem w Europie – nie ma nawet co marzyć. A przy tym też należy uwzględniać potrzeby ludzi starszych, mniej mobilnych i chorych. Tymczasem w Cieszynie emeryci, którym rodzina chce dowieźć zakupy albo opał na zimę ( bo emeryta nie stać na czystą energię gazową ) nie mają szans na ludzką solidarność zarówno ze strony miejskich władz jak i miejskich służb.
Cieszyńska Straż Miejska chlubi się tym, że od ćwierć wieku służy społeczności lokalnej. Ale czy to rzeczywiście jest służba dla lokalnej społeczności? Przecie Straż Miejska nie tyle służy mieszkańcom miasta, ile egzekwuje lokalne prawo. Nie funkcjonuje zgodnie z jakimś szlachetnym programem społecznej służby, lecz wykonuje dokładnie to, co jej nakazuje lokalna władza. Działa więc nie tyle w odpowiedzi na potrzeby mieszkańców i dla ich wsparcia, ile reaguje rutynowo na zgłoszenia z terenu. A zgłoszenia mogą być różne. Mogą to też być gorliwe donosy bezinteresownie nieżyczliwych cieszynioków, którzy nie przegapią najmniejszej okazji, żeby pod pozorem troski o ład i porządek w mieście dokuczyć swojemu bliźniemu. Tak czy inaczej Straż Miejska, choć jej intencje są prawomyślne a działania często pożyteczne, tak czy inaczej utrwala nieprzyjazny dla mieszkańców miasta system uporczywie podtrzymywany przez miejskie władze bez względu na jego absurdalność i społeczną szkodliwość. I tak na przykład zamiast ułatwiać ludziom starszym i chorym dotarcie do domu z zakupami, odsunąć spod drzwi ich domów dymiące spalinami autobusy, powstrzymywać szarżujące na zabytkowe śródmieście TIRy, Straż Miejska nakłada na biednego, chorego emeryta mandat.
Cieszyn to nie jest miasto dla starych ludzi. Owszem, władze miasta chętnie deklarują swoje przyjazne uczucia dla seniorów. Burmistrz od paru miesięcy ochoczo rozdaje karty seniora. Jednak szlachetne deklaracje i promocje nie swoich produktów nijak się mają do brutalnej rzeczywistości. I tak będzie póki TIRy będą mogły wjeżdżać do śródmieścia, a stare autobusy będą dymić spalinami pod oknami emerytów, którym nie będzie można dowieźć do domu zakupów czy opału na zimę, bo zaparkowanie pod ich domem samochodu będzie groziło mandatem.