To tu padły pierwsze strzały tej wojny, to tu zginęli pierwsi polscy i czescy żołnierze.
Starcie, które rano 23 stycznia 1919 roku, mogło jeszcze być oceniane jako incydent na tymczasowej „granicy“, popołudniu przerodziło się w bitwę z udziałem prawie 2 000 żołnierzy.
Do 1946 roku były to dwa odrębne miasta: Stary Bogumin i położony o kilka kilometrów dalej powstały wokół dworca kolejowego Nowy Bogumin. Bogumiński węzeł kolejowy należał do największych w tej części Śląska i miał bardzo duże strategiczne znaczenie, znajdowało się tutaj także wiele zakładów przemysłowych. Rola obu miast wzrastała przez położenie na granicy austriacko-pruskiej. Jesienią 1918 r. stały się jednym z punktów spornych między odradzającym się państwem polskim i powstającą Czechosłowacją. Dla tej ostatniej kolej bogumińsko-koszycka była jednym z najważniejszych połączeń między czeską a słowacką częścią państwa. Już 1 listopada 1918 r. doszło do konfrontacji czesko-polskiej o kontrolę nad Nowym Boguminem, na szczęście jeszcze bezkrwawej. Socjalistyczna polityczka Dorota Kłuszyńska, na czele manifestacji polskich robotników zmusiła do wycofania z dworca kolejowego czeski oddział wojskowy. W tym okresie bogumiński węzeł kolejowy, był także niezwykle ważny dla tych wojsk niemieckich, które wciąż stacjonowały w południowej części Górnego Śląska. Ich dowództwo groziło nawet zbrojnym przejęciem Bogumina, aby ułatwić powrót do kraju żołnierzy niemieckich z frontów wschodniej i południowej Europy (m.in. z tzw. Armii von Mackensen
z Rumunii). Zgodnie z porozumieniem z 5 listopada 1918 r. tymczasowo rozdzielającym Śląsk Cieszyński pomiędzy Czechów i Polaków, przy dworcu kolejowym w Boguminie stacjonować mogła czeska kompania, która zajmowała budynek walcowni fabryki Uahna. Większość garnizonu polskiego stanowiło ok. 320 żołnierzy z pułku Ziemi Wadowickiej dowodzonych przez kpt. Władysława Mielnika. Dowódcą komendy dworca był ppłk Neumann, a dowódcą wszystkich tych sił ppłk Stanisław Nałęcz-Mroczkowski. Już 22 stycznia 1919 r. przewidując czeski atak następnego dnia, powiadomił o tym Cieszyn, Kraków i Warszawę i nakazał pogotowie bojowe i odsyłanie lokomotyw i wagonów do Dziedzic. Niestety choć zdążono w ten sposób uratować kilkaset wagonów, to większość taboru pozostała na dworcu.
Jak ważne dla strony czeskiej było przejęcie Bogumina świadczy fakt, że już po 8:00 rano 23 stycznia 1919 r., ze znajdującego się pod czeską kontrolą Gruszowa, ruszyły dwie kompanie batalionu bogumińskiego. Jedna obchodziła Bogumin od południa, druga wzmocniona dwudziałowa „morawską“ baterią artylerii od północy. Praktycznie zaraz po przejściu tymczasowej linii demarkacyjnej, do czeskich oddziałów otworzyły ogień czujne polskie patrole, zmuszając Czechów do rozwinięcia kolumn marszowych i podjęcia walki. Pluton chorążego Jakubca walcząc powoli cofał się z Pudłowa w kierunku dworca, opóźniając marsz sił czeskich. W tym czasie na wiadomość o wejściu dużych oddziałów czeskich na teren kontrolowany przez Radę Narodową, ppłk Nałęcz-Mroczkowski wydał rozkaz rozbrojenia i wzięcia do niewoli czeskiej kompanii por. Dostalika stacjonującej w budynku walcowni. Polski oddział dowodzony przez por. Jan Hajosta i ppor. Seweryna Jeschiwe, brawurowo wdarł się do budynku i szybko rozbroił całą czeską kompanię (liczącą do 180 ludzi) i wziął ją do niewoli. Czesi mieli kilku rannych, ale zginęło 2 polskich żołnierzy, byli to pierwsi zabici w rozpoczynjącej się wojnie o Śląsk Cieszyński. Do południa Czesi częściowo okrążyli Bogumin-Dworzec, a polscy obrońcy bronili się już na granicach miasta.
Kiedy trwały już walki, o Bogumin, a czeskich jeńców w zamkniętych wagonach odesłano na stację w Piotrowicach, ok. godz. 11:30 do Cieszyna przybyła „Komisja Międzysojusznicza” złożona z oficerów francuskich, angielskich, włoskich i amerykańskich oraz ppłk Śnejdarka. Choć w większości byli to autentyczni oficerowie wojsk Ententy to – nie posiadali żadnych uprawnień swoich rządów lub dowództw swych armii. Próbowali więc oszukać polskiego głównodowodzącego płk Franciszka Latinika, że występują w imieniu Ententy. Zarządali wycofania wojsk polskich za rzekę Białą, a więc poza granice Śląska Cieszyńskiego. Na szczęście płk Latinik nie dał się nabrać na ten fortel i odmówił, a jednocześnie zapowiedział twardą obronę.
Podstęp, który nie udał się w Cieszynie, Czesi powtórzyli także w Boguminie. Do ppłk Nałęcz-Mroczkowskiego ok. 13:30 przybyła delegacja złożona z mjr Evžena Sýkory (dowódcy batalionu bogumińskiego) oraz dwóch oficer francuskich. Jednym z nich był E. Lubojacký oficer czeskiego 21 ps. legii francuskiej (umundurowanego i uzbrojonego przez Francuzów), który udawał „Francuza“. Został jednak rozpoznany przez por. Gazura, który razem z nim służył w 1915 r. w wojsku austriackim.
Przywieźli list od płk Antoine Charlesa Philippea Gillaina – francuskiego dowódcy 21 ps. legii francuskiej, z informacją, że to wojska koalicyjne Ententy zajmują Śląsk Cieszyński, a polski garnizon ma się w ciągu 2 godzin wycofać z Bogumina. Polski dowódca nie chciał walczyć z Ententą, zawarto więc kilkugodzinne zawieszenie broni, aby mógł skontaktować się z płk Latinikiem w Cieszynie. Choć ustalono, że obie strony pozostaną na dotychczas utrzymywanych pozycjach, Czesi kontynuowali manewr okrążenie Bogumina-Dworzec. Walkę wznowiono więc bardzo szybko, ale do dowództwa polskiego w Boguminie znowu przybył mjr Sýkora proponując kolejne zawieszenie broni. W jego trakcie około godziny 16:00 na dworzec w Boguminie wjechał pociąg pełen żołnierzy z III batalionu 21 pułku strzelców czechosłowackiej legii francuskiej. Polscy obrońcy byli zdezorientowani błękitnymi francuskimi mundurami i francuską bronią tych żołnierzy. Wyglądało na to, że rzeczywiście wojska francuskie przybyły na Śląsk Cieszyński. Chwile zawahania obrońców i przerwanie ognia, wykorzystali czescy „legionarze”, którzy błyskawicznie zbliżyli się do polskich pozycji. Wznowiono walkę, ale szybko doszło do kolejnych rozmów. Teraz jednak sytuacja uległa zmianie. Przewaga czeska była co najmniej trzykrotna, co więcej Czesi okrążyli już bezpośrednio budynki dworca, w których bronili się żołnierze pułku wadowickiego. Ppłk Mroczkowski próbował wynegocjować wolne odejście garnizonu, w zamian za uwolnienie kompanii por. Durdlika wziętej do niewoli rano. Przed godz. 17:00, kiedy polscy żołnierze zgromadzili się na jednym z peronów, gdzie miano dla nich podstawić pociąg do Dziedzic, na dworzec w Boguminie wjechał kolejny pociąg pełen czeskich żołnierzy z batalionu 54 pp. Wykorzystując olbrzymią przewagę otoczono i rozbrojono polskich żołnierzy, biorąc ich wbrew zawartej umowie do niewoli. Czesi wysłali oddział do Piotrowic, który błyskawicznie rozproszył nielicznych polskich wartowników (zapewne miejscowych milicjantów) i uwolnił żołnierzy por. Dostalika. Część z nich po powrocie do Bogumina rzuciła się na rozbrojonych polskich żołnierzy, którzy rano wzięli ich do niewoli. Zaczęli bić i poniżać jeńców, m.in. dzielny por. Jaschiwe, był bity do nieprzytomności i dopiero interwencja płk Gillain zatrzymała znęcanie się nad polskim oficerem.
Jednym z ostatnich pociągów wyjechała z Bogumina Dorota Kłuszyńska. Jej mąż Henryk Kłuszyński, kapitan lekarz Wojska Polskiego, ofiarnie udzielał pomocy polskim i czeskim rannym żołnierzom. W końcowym etapie walk znajdował się w szpitalu poza pierścieniem wojsk czeskich, nie skorzystał jednak z ostatniej szansy żeby uciec w stronę Piotrowic, ale wrócił do żołnierzy garnizonu bogumińskiego. Później razem z nimi spędził miesiąc w czeskiej niewoli.
Niestety nie wykorzystano potencjału Milicji Polskiej Śląska Cieszyńskiego z Bogumina i okolic. Trudno dziś stwierdzić dlaczego bitni i patriotycznie nastawieni bogumińscy milicjanci nie wsparli liczniej żołnierzy polskich. Być może był to efekt działań płk Latinika, który toczył publiczny spór z Dorotą Kłuszyńską nie mogąc znieść faktu, że kobieta i socjalistka żydowskiego pochodzenia zajmuje tak ważną pozycję w Radzie Narodowej ? Jednocześnie na tydzień przed czeskim atakiem zaczął rozbrajać i rozwiązywać poszczególne oddziały milicji. Splot tych i zapewne innych wydarzeń oraz szybkie posuwanie się oddziałów czeskich, które już w południe prawie okrążyły Nowy Bogumin ostudziły zapał milicjantów i ochotników cywilnych. Kiedy przed południem chciano rozdawać karabiny zdobyte na wziętej do niewoli kompanii czeskiej por. Dostalika, zaledwie garstka milicjantów i cywili włączyła się do walki.
Już po zajęciu dworca przez czeskich żołnierzy jeden z odważnych polskich kolejarzy-maszynistów uruchomił lokomotywę i mimo ostrzału uciekł nią do Cieszyna.
Choć w Cieszynie płk Latinik miał do dyspozycji około 700 żołnierzy, nie wysłał nawet jednej kompanii, żeby wesprzeć obrońców Bogumina, zapewnić im drogę odwrotu lub chociaż asystować przy wymianie jeńców.
Po godz. 16:30, w czasie kiedy w Boguminie rozstrzygały się losy polskiego garnizonu, nastąpił atak czeski na Zagłębie Karwińskie. Polscy obrońcy dowodzeni przez ppłk Stanisława Springwalda, dzięki odgłosom walki
o Bogumin nie dali się zaskoczyć. Wykorzystując m.in. budynki szybów kopalnianych stawili twardy opór, a zapadający szybko zmrok przerwał walki. Czechom udało się zająć tylko Dąbrowę i kilka kopalń. Głównodowodzący wojsk czeskich ppłk Śnejdaek spodziewając się następnego dnia równie silnego oporu polskich obrońców Zagłębia, postanowił wykorzystać sukces w Boguminie. Jeszcze w nocy nakazał III batalionowi 21 legii francuskiej aby szybkim marszem zajął Frysztat. Manewr ten mógł doprowadzić do okrążenia obrońców Karwiny. Z niewiadomych powodów płk Latinik mając 9 godzin czasu dzięki oporowi garnizonu Bogumina i dysponując około 700 żołnierzami w Cieszynie, nie obsadził linii rzeki Olzy na zachód od Frysztatu i mostów przez nią. Szansa na oparcie obrony o jedną z większych przeszkód naturalnych mogącą zminimalizować czeską przewagę liczebną została zaprzepaszczona.
Dzięki pełnionej całą noc służbie patrolowej szwoleżerów z 2 pułku udało się na czas wykryć grożące niebezpieczeństwo i ppłk Springwald nakazał odwrót z Karwiny w kierunku na Cieszyn.
W Boguminie do czeskiej niewoli dostało się ok. 300 jeńców, reszta załogi garnizonu została rozproszona lub z trudem wycofała się do polskich linii. Utracono strategicznie ważny węzeł kolejowy, z zabudową przemysłową i miejską, którą można było wykorzystać do długotrwałej obrony. Czesi przejęli także dużą ilość lokomotyw i taboru kolejowego.
Dzięki badaniom naukowym czeskiego historyka dr. Tomaśa Ruska, udało się zidentyfikować dwóch polskich żołnierzy, którzy jako pierwsi polegli w wojnie
o Śląsk Cieszyński, w Boguminie w czasie ww. rozbrajania kompanii czeskiej. Szeregowi Antoni Janua (na grobie zapis nazwiska: Janula) i Władysław Kwaśny, zostali pośmiertnie odznaczeni Krzyżem II klasy „Za Obronę Śląska“. Pochowano ich na bogumińskim cmentarzu w zbiorowej mogile żołnierzy, którzy w czasie I wojny światowej zmarli w okolicznych szpitalach.