Początek roku – czyli czas, kiedy mój mózg mimowolnie wchodzi na szlak podsumowań. Trafiają się te przyjemne, w tym roku miałem bowiem sporo szczęścia do podróży i udało mi się zobaczyć kilka całkiem ciekawych miejsc. Najbardziej ze wszystkich inspirujące znajduje się całkiem niedaleko, bo kilkadziesiąt kilometrów na południe od Cieszyna. Nie najciekawsze, nie najpiękniejsze – lecz właśnie najbardziej inspirujące.
Świat w erze rewolucji elektronicznej zmienia się na naszych oczach. Zmieniają się priorytety. Również te, związane z turystyką. Obecnie podróżują niemal wszyscy. Co więcej – podróżują często. Jeszcze sto lat temu turystyka była rozrywką elitarną. Głównym celem tułaczki było poznanie egzotycznej cywilizacji (cóż, wtedy wszystko, co za najbliższą rzeką, bywało egzotyczną cywilizacją!), obcowanie z unikatowymi pejzażami, oraz dziełami sztuki i dorobkiem kulturowym. Teraz, kiedy wszystkie atrakcje zostały już obejrzane, opisane, sfotografowane i ocenione, ważniejsze okazują się inne bodźce. Eksperci, badający zjawiska we współczesnej turystyce mówią niemalże jednym głosem – dla współczesnego podróżującego odbiorcy najbardziej liczą się narracja oraz emocje.
Powiedzmy sobie szczerze – ilu z nas posiada na tyle wysublinowaną wiedzę z dziedziny historii i historii sztuki, aby móc obiektywnie ocenić wartość oglądanego zamku, czy kościoła? Nie wstydzę się przyznać, że sam często mam z tym problem. Ufamy więc opiniom ekspertów (przewodnikom żywym, papierowym i elektronicznym) – to dzięki ich narracji wiemy, że jeden napotkany zabytek ma niepowtarzalną warość, a inny jest nic nieznaczącym kiczem. Obiektywnie mogą zachwycić jedynie atrakcje, wizualnie działające na zmysły – spektakularne pejzaże, krajobrazy, strzeliste zamki na skale, wszystko co wysokie, rozległe, wielkie. W pozostałych przypadkach zdani jestśmy na narrację.
Miejsce, o którym wspomniałem w nagłówku, to znajdujący się niedaleko Nowego Jiczyna Sztramberk. Polecę banałem, który może być cytatem z niemal każdego przewodnika, lub bloga podróżniczego: „Sztramberk to niezwykle urokliwe miasteczko z doskonale zachowaną średniowieczną zabudową”. To wszystko prawda – miasteczko ma niezaprzeczalny urok, ma również doskonale zachowaną średniowieczną zabudowę. Pozwolę sobie teraz na śmiałą tezę – jestem przekonany, że każdy z czytelników odwiedził kilka podobnych urokliwych miasteczek z równie doskonale zachowaną zabudową, nieprawdaż? Czym więc Sztramberk wyróżnia się w stosunku do innych podobnych miejsc? Narracją właśnie!
Ponad sto lat temu pojawił się w Sztramberku lekarz, Adolf Hrstka, który przyjechał na placówkę ze środkowych Czech. Był to jeszcze czas, kiedy na Adolfów Ha nie patrzono podejrzliwie, został więc przyjęty z odpowiednią czcią i zaufaniem. Z ogromnym pożytkiem dla miasteczka. Hrstka nie ograniczał się jedynie do piastowania ciepłej posadki publicznej i pobierania zasłużonej pensyjki – z ogromnym zapałem i entuzjazmem włączył się w kreowanie rozwoju miasta. Był wizjonerem, który przewidział rozwój masowej turystyki i oczekiwania przyszłych włóczykijów. Objął funkcję prezesa lokalnego oddziału Klubu Czeskich Turystów, później realizował swoje wizje jako burmistrz (czes. – starosta) miasta. Odrestaurował zamek właśnie z myślą o przyszłych turystach, odwiedzających miasteczko. Stworzył produkt turystyczny, prawdziwą markę terytorialną „Sztramberk”. Wiedział, jakie znaczenie ma narracja, obrazek, hasło, mit, legenda: obecnie smakołyk regionalny, czyli „piernikowe ucho” jest zblitką słów, przyciągającą do miasteczka tysiące turystów. Intuicja podpowiada mi, że chwytliwa legenda o Tatarach, którzy wracając spod Legnicy potracili tu żywoty oraz uszy, obcięte niewiernym, to również jego sprawka.
Sztramberk miał szczęście, miał swojego Hrstkę – kogoś, kogo brakowało w innych, pewnie równie atrakcyjnych miejscach. Przyznam się, że bardzo krzepi mnie historia tego jegomościa – potwierdza ona bowiem tezę, że jednostki mają moc sprawczą i mogą mieć ogromny wpływ na otoczenie. Czasem warto więc zaufać ambitnym. Czy znajdzie się ktoś taki w Cieszynie? Niestety – do weryfikacji dojdzie za minimum kilkadziesiąt lat, odpowiedzi na to pytanie mogę więc nie dożyć…