Cieszyński Yass! Festiwal odbył się już po raz czwarty i ponownie udowodnił, że to najgłośniejsze muzyczno-kulturalne wydarzenie w naszej okolicy. Ba! Yass! na stałe zapisał się na mapach polskich imprez, dlatego jak co roku, w drugi weekend września, do naszego miasta przyjechało wielu turystów, a Arcyksiążęcy Browar Zamkowy tętnił życiem przez całe dwie doby.
Z roku na rok cieszyński Yass! Festiwal zdobywa coraz więcej zwolenników. Nic dziwnego, impreza organizowana jest z wielkim rozmachem, co tylko potęguje wzrost jej popularności. Po ubiegłorocznej, niesamowicie udanej edycji Yass’u, zainteresowani niemal od razu zaczęli odliczać czas do kolejnej odsłony tego wydarzenia… Czas jednak mijał i mijał, a ze strony organizatorów nie było żadnej informacji, ani potwierdzenia, czy wrześniowa, cieszyńska, muzyczna tradycja zostanie utrzymana. Niepokój narastał, a wraz z nim zaczęły mnożyć się pogłoski o problemach w browarze, później zmiana właścicieli, …aż w końcu pojawiły się plotki, że w 2023 roku festiwal się nie odbędzie. Całe szczęście, te domysły zostały w porę zdementowane i widmo odwołania festiwalu uciekło w niepamięć. Można było wówczas odetchnąć z ulgą i wznowić odliczanie do wyczekiwanego, koncertowego weekendu. Z powodu późnej decyzji o tym, że festiwal się odbędzie, organizatorzy mieli dużo mniej czasu na szereg przygotowań, mimo to ze sporą nawiązką sprostali oczekiwaniom.
„Nie ma Cieszyna bez Yassu!”, powiedział jeden z moich kolegów, gdy rozmawialiśmy na temat domniemanego odwołania imprezy. Z początku jego słowa były dla mnie sporym nadużyciem, jednak gdy nadeszły festiwalowe dni, zrozumiałem, że w tym zdaniu jest bardzo dużo prawdy. Wydarzenie przyciąga do Cieszyna największe tłumy w ciągu roku, co korzystnie wpływa na turystykę i zdecydowanie popularyzuje nasze miasto. Mieszkańcom samego granicznego miasta i jego okolic również dostarcza niezapomnianej rozrywki.
Poprzez nastrój panujący podczas imprezy w Cieszynie w festiwalowe dni, w powietrzu unosi się magiczna aura. Po ulicach przechadzają się festiwalowicze, duże grupy znajomych, którym uśmiech nie schodzi z twarzy, a w rozmowach co chwilę przewijają się koncertowe tematy i przewodnie słowo – Yass! Slowfest (bo tak nazywają go organizatorzy) wyróżnia się spośród innych festiwali kameralną atmosferą. Zdecydowanie to wydarzenie jest okazją na odpoczynek i złapanie oddechu. Leżaki, dobra muzyka, wspaniała społeczność i …piwko prosto z browaru, to idealna mieszanka na weekend. Istotnym jego atutem jest również data. Początek września, czyli zakończenie lata i przywitanie jesieni, która oznacza przecież powrót do pracy lub do codziennych obowiązków w szarudze dnia. Yass stał się więc ostatnim przystankiem lata i pożegnaniem ze słonecznymi dniami. A tym roku, pogoda była jak na zamówienie, w ciągu dni – bezchmurne niebo i złociste słońce – a wieczorami – gwiazdy i wysoka temperatura.
Bramy Arcyksiążęcego Browaru Zamkowego Cieszyn otwarte zostały w piątek 8 września o godzinie 16. Zjawiłem się na miejscu punktualnie i od razu rozpocząłem zwiedzanie. Browar bowiem, co roku na czas festiwalu, zostaje zaaranżowany w przestrzeń muzycznego „miasteczka”, co sprawia, że areał nie znudzi się aż do rana. Przechadzając się po terenie natrafić można na trzy sceny, strefy z food truckami, z alkoholami, ze sztuką, a także na miejsca do chilloutu, przeznaczone dla osób, które nie są zwolennikami głośnej muzyki i zgiełku.
Tak wielka ilość atrakcji mogłaby budzić podejrzenia, że sama muzyka schodzi na drugi plan… i nie widzę w tym nic złego, festiwal jest organizowany w taki sposób, by czerpać mogli z niego wszyscy, nawet ci nie do końca zainteresowani głównym elementem całego zamieszania, czyli koncertami. Dla mnie, rzecz jasna, jednak występy artystów były priorytetem. Na dużej scenie wystąpili: Vito Bambino, który w tym roku bije rekordy popularności, między innymi za sprawą utworu „Supermoce” z jego udziałem. Tuż po nim, swój koncert zagrała ikona polskiego rocka – Katarzyna Nosowska. Wraz ze swoim zespołem prezentowała utwory głównie z najnowszej płyty pt. „Degrengolada”. Krążek obfituje we wzruszające i nostalgiczne teksty piosenek, które Nosowska wyśpiewywała na żywo z wielką siłą. Muzycznej i poetyckiej uczcie towarzyszyły wyjątkowe wizualizacje wyświetlane tuż za nią, na scenicznym telebimie. Swoim koncertem Kasia wprowadziła niezapomniany, refleksyjny nastrój na resztę wieczoru. Piątkowe koncerty na głównej scenie zakończył występ Zalewskiego, który pełen był energicznych, gitarowych brzmień. Artysta nie pozwolił nikomu stać w miejscu, regularnie zapraszając do tańca. Mimo to, z piątkowych koncertów najbardziej przemówił do mnie występ zespołu SMOLIK/KEV FOX z mniejszej, RQS Stage. Polski producent muzyczny w projekcie z wokalistą z Walii zasłyneli z niepowtarzalnego koncertowego brzmienia. Nie zawiedli i tym razem, a pod małą sceną zgromadzili bardzo dużo ludzi. Elektroniczne dźwięki Smolika, gitara z typowym brytyjskim brzmieniem, doskonale nagłośniona perkusja i przyprawiający o dreszcze wokal Kev Foxa to muzyczne przeżycie, które polecam każdemu.
W sobotę koncertowanie rozpoczął raper Louis VI, który przyjechał do Cieszyna z Anglii. Mimo wczesnej pory, koncert wzbudził niemałe zainteresowanie i zebrał wiele pozytywnych opinii. Ludzie powoli zaczęli mnożyć się w bramach browaru, a na scenie pojawili się Karaś i Piotr Rogucki wraz ze swoim zespołem i nadali rockowego tempa festiwalowi. Po nim na scenie wystąpiła tajemnicza BOKKA. Synth-popowy zespół wprowadził słuchaczy w trans. Wszystko za sprawą nowoczesnych, elektronicznych brzmień. Sobotnie koncertowanie na dużej scenie zamykał raper Sokół. Koncerty kończyły się w okolicach 1 w nocy, jednak na Club Stage muzykę miksowali DJ’e, którzy również ściągnęli ku sobie wiele ludzi. Impreza trwała więc niemal do świtu.
Wszyscy festiwalowicze zaczęli już odliczanie do przyszłorocznej edycji festiwalu! Po kłopotach, które udało się pokonać w tym roku, nikt już chyba nie ma wątpliwości, że cieszyńska tradycja zostanie podtrzymana. Jestem bardzo dumny, że w naszym mieście odbywa się tak cudowne, muzyczne wydarzenie, i teraz jestem już przekonany, że nie ma dzisiaj Cieszyna bez Yassu.