Pamiętam, jak bardzo dawno temu w szkole podstawowej poznałem „Legendę o Powstaniu Wisły”. Zna ją chyba każde dziecko w tym kraju, wszak to królowa polskich rzek! Patrząc na to myślę sobie, że decydenci z naszego regionu chyba małą wagę przywiązują do tego faktu. Jeśli zapytalibyśmy przeciętnego Kowalskiego z północnej części naszego kraju, gdzie leży Cieszyn, Wisła czy Ustroń, założę się, że byłby problem z określeniem dokładnego miejsca. Gdzieś w górach! Chyba na południu! Koło Zakopanego?! Natomiast prawie każde dziecko wie, że Biała i Czarna Wisełka – dwie „siostry” swoje źródła mają na Baraniej Górze. Podpowiadam zatem! Na tym fakcie można między innymi budować promocję regionu! W ten przedwiosenny czas wybraliśmy się z moim psem Ozzim, spotkać się z legendarnymi „siostrami” i zdobyć Baranią Górę (1220 m.n.p.m).
Nad wschodnią częścią Beskidu Śląskiego, wznosi się kopulasty, zalesiony od zachodu szczyt. Drugi co do wysokości w paśmie. Jednocześnie jest najwyższym szczytem polskiej części Śląska Cieszyńskiego. Proponuję zatem bardzo przyjemną trasę na wierzchołek w postaci pętli. Pamiętajmy, że w marcu na szczycie panują jeszcze zimowe warunki, dlatego odpowiedni ubiór jest tak ważny! Zalecam także kolce zakładane na buty, ponieważ zamarzające wiosenne roztopy i zalegający lód na szlaku są bardzo niebezpieczne. Kolce takie kupimy w prawie każdym, większym sklepie sportowym. Ja używam również kijów trekingowych, które znacząco podnoszą stabilność każdego kroku w niepewnych warunkach.
Wyprawę zaczynamy na parkingu nadleśnictwa, położonym na południe od jeziora Czerniańskiego. Swój początek ma tu czarny szlak pieszy wzdłuż potoku Czarna Wisełka. Dużym plusem jest również ścieżka dydaktyczna (prowadzi na sam szczyt) i tablice informacyjne, na których opisana jest fauna i flora góry. Trasa mimo to, że jest asfaltowa jest bardzo przyjemna. A śpiewające wczesną wiosną ptaki i szum potoku, sprawiają, że można tam miło odpocząć od trosk dnia codziennego. Ten fragment polecam zdecydowanie rodzinom z dziećmi. Po około 5 km szlak łączy się z czerwonym – Głównym Szlakiem Beskidzkim imienia Kazimierza Sosnowskiego. Podążając dalej (czerwonym szlakiem) po dwudziestu minutach docieramy do Schroniska PTTK na Przysłopie pod Baranią Górą, które położone jest na wysokości 900 m n.p.m. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa. Pierwszy budynek schroniska pochodził jeszcze z końca XIX w. Był to drewniany domek myśliwski arcyksięcia Fryderyka Habsburga, zbudowany w 1897 r. jako baza wypadowa do polowań na głuszce. Budynek został zdewastowany pod koniec I wojny światowej i początkowo pozostawał w dyspozycji Lasów Państwowych. Dopiero po kilku latach został przejęty przez Górnośląski Oddział PTT, który go wyremontował i 15 lipca 1925 r. oddał do użytku turystom. II wojnę światową budynek przetrwał szczęśliwie bez zniszczeń. W 1946 r. został ponownie oddany do użytku. W latach 1973-1979, w związku z nasilającym się ruchem turystycznym, PTTK postawiło nowy, murowany, trzypiętrowy budynek schroniska. W 1985 r. stary, pohabsburski budynek, wyłączony już wcześniej z użytku turystów, rozebrano i przeniesiono do Wisły na ulicę Lipową, gdzie stoi do dziś, jako siedziba PTTK w Wiśle. Obecnie po kolejnych remontach, schronisko dysponuje 50 miejscami noclegowymi. Znajduje się tu również bufet, kuchnia i duża stołówka. Architektonicznie budynek jest tak brzydki, że patrząc na niego dosłownie „pękają oczy”! Ale myślę sobie, że takie były czasy. Socjalistyczne budownictwo nawet tutaj musiało odcisnąć swoje betonowe piętno! Ruszamy dalej, łączą się tu trzy szlaki – zielony, niebieski i czerwony. Ostrożne po lodowych polach, podchodzimy do góry. Za nami przy pięknej pogodzie imponujący widok na „Małą Fatrę” na Słowacji i Beskid Żywiecki. Po godzinnej wspinaczce przez Wierch Wisełka (1195 m.n.p.m.) zdobywamy szczyt Baraniej Góry. Znajduje się tu wieża triangulacyjna z platformą widokową. Ponad lasem rozpościera się imponująca panorama na „Beskid Śląski”, „Morawsko – Śląski”, „Żywiecki”, „Mały” oraz „Małą Fatrę”. Jak na dłoni widać góry! Widok zapiera dech w piersiach. Szczyt Baraniej Góry ma także swoje dramaty i niezwykłą historię. Góra była miejscem wypasu owiec i posiada bogate tradycje pasterskie. Jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku znajdowały się tu tradycyjne Sałasze pasterskie. W czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu w lasach tych stacjonowały partyzanckie oddziały Henryka Flame, słynnego „Bartka”. Jednak największym dramatem tej ziemi, jest zanieczyszczenie powietrza i niekorzystna gospodarka leśna, zapoczątkowania przez Habsburgów w XIX wieku. Sukcesywne wycinanie dawnej puszczy karpackiej na potrzeby przemysłu i późniejsze nasadzenia świerka alpejskiego, doprowadziło do zachwiania górskiego ekosystemu. Apogeum tej katastrofy nastąpił w latach 90. XX wieku. Dzisiaj wschodnie i południowe stoki Baraniej Góry wyglądają jak pustynia. Nadzieją jest specjalny program odbudowy lasu i powrót rodzimych gatunków drzew. Jednak na efekty tych działań poczekamy nawet 200 lat.
Po nacieszeniu się widokami ruszamy w drogę powrotną. Tym razem wybieramy szlak niebieski. Po drodze przecinamy liczne cieki wodne i źródła Wisły. Schodząc coraz niżej wzdłuż potoku Biała Wisełka docieramy do „Kaskad Rodła” – zespołu około 25 naturalnych wodospadów i progów rzecznych. Fragment ten jest jednym z najbardziej urokliwych miejsc w Beskidzie Śląskim. Po kolejnych dwudziestu minutach schodzimy do dzielnicy miasta Wisła – Czarne. Ostatni kilometr ostrożnie pokonujemy drogą i kończymy na parkingu, gdzie zostawiliśmy swój samochód. Całość przejścia szacowania jest na 6 godzin. Życzymy Wam z Ozzim wspaniałej pogody i wielu pięknych widoków z Baraniej Góry. Zachęcamy do zapoznania się z ciekawą legendą dotyczącej rzeki Wisły. Do zobaczenia na szlaku.
Legenda o powstaniu Wisły
Dawno, dawno temu, wśród górskich szczytów wznosił się zamek króla gór Beskida i jego żony Borany, królowej lasów. Rządzili razem przez długie lata, ukochani przez swych poddanych. Jednak nadszedł dzień, w którym stary król zmarł. Pogrążona w żałobie królowa wezwała do siebie troje swych dzieci, aby zgodnie z wolą ich ojca podzielić między nimi władzę.
– Lanie, ty będziesz panował nad polami i łąkami – rzekła do syna. – Zaś wy, Białko i Czarnocho, będziecie sprawowały pieczę nad wodą, rozprowadzając ją po polach i łąkach Lana, aby było jej pod dostatkiem.
Radosna Białka klasnęła w dłonie i szybko zbiegła z góry do zamglonej doliny. A posępna Czarnucha ostrożnie zeszła po skałach z drugiej strony. Gdy obie spotkały się na dole, Białka wesoło krzyknęła:
– I teraz będziemy już płynąć razem!
Jednak drogę zagrodziła im ogromna skała, pod którą stał rycerz Czantor.
– Stójcie córki królewskiej pary! Gdzie wam tak śpieszno? Po co chcecie iść do nieznanych, odległych krain, skoro tutaj jest tak pięknie? – zapytał.
Rozejrzały się siostry i zgodnie stwierdziły, że mogą tam zostać. Z wdzięczności rozproszyły wodę po całej dolinie, aż zakwitła tysiącami barwnych kwiatów.
Ale Ziemia rozkazała rycerzowi przepuścić królewskie córki, aby mogły zanieść wodę dalej ku północy.
– Wyślijcie najpierw jedną falę, przecież nie wiecie co tam na was czeka – poradził Czantor siostrom, a potem rozsunął skały.
Niepewna fala powoli wypłynęła na północ, a siostry nazwały ją „Wyszła” i poleciły, by powróciła z wieściami o dalekich krainach.
Wyszła skakała wesoło po kamieniach, płynęła przez równiny, mijała ciemne lasy, wijąc się to w lewo, to w prawo, aby jak najwięcej zobaczyć. Kiedy mijała wawelską skałę, wyskoczył ku niej wielki smok ziejący ogniem. Przerażona bryznęła mu w oczy pianą i uciekła dalej na północ. Dołączały się do niej mniejsze rzeczki i strumyki, a Wyszła rozlewała swe wody coraz szerzej i szerzej.
– Chyba już czas zawrócić – myślała nieraz, ale wciąż była ciekawa, co jeszcze jest przed nią.
W końcu zniknęły jej z oczu las i pola. Poczuła zaś słony smak. Nad nią było szare niebo, a przed nią równie szara, spieniona woda, która łączyła się z niebem na horyzoncie. Zachwycona dała się wciągnąć w szum morskich fal i połączyła z wodami Bałtyku.
Na próżno siostry czekały jej powrotu, na próżno posyłały za nią jedną falę za drugą. Wszystkie płynęły jej śladem i po długiej drodze łączyły się ze słonymi wodami morza.
Po latach od imion sióstr nazwano dwie rzeczki – Białą i Czarną Wisełkę, które łączą się w jedną rzekę – Wisłę.