Zima w pełni. Tegoroczna sprzyja amatorom białego szaleństwa, górale się cieszą, region się rozwija. Chociaż momentami „śnieżna pani” za bardzo chce podkreślić styczniową dominację, nie powinno to nas zniechęcać do aktywności fizycznej. Tak sobie pomyślałem, że taka górska wycieczka, to także doskonała okazja, aby dokonać oczyszczenia. Nie tylko restartu intelektualnego, ale ucieczki przed smogiem, który w mroźnie, bezwietrzne dni spowija niebo Śląska Cieszyńskiego. Jak to możliwe, że zimą przy wyżowej pogodzie z moich Ochab nie widać gór? Odpowiedź jest prosta i zarazem przykra – smog. Dlatego taka kilkugodzinna ucieczka, może być dla nas ratunkiem, złapaniem oddechu, a w końcu wspomnianym oczyszczeniem.
Długo zastanawiałem się jaką wyprawę zaproponować miłośnikom gór. Konsultacje z moim psem – Ozzim nie przyniosły pożądanego efektu. Kompan moich wypraw najchętniej siedziałby przy kominku i co jakiś czas wyglądał na zewnątrz, szukając wiosny. A do niej jeszcze tak daleko.
Jest taki szlak, mało znany, magiczny i tajemniczy. „Odkryłem” go dwa lata temu. Mimo bliskości osiedli, Beskidy są tam dzikie, natura nienaruszona, a turystów przemierzających ścieżkę jak na lekarstwo. Nie jest oznaczony na wszystkich mapach. Widnieje np. na mapie Beskid Śląski, skala 1:25 000 (jak sztabowa). Opracowana i wydana przez Studio PLAN z Wrocławia. Mapę można zakupić na stronie www.galileos.pl. Chociaż mój egzemplarz zdobyłem na stacji benzynowej w Skoczowie;-).
Zaczynamy przy ośrodku obozowym Hufca ZHP Katowice w Jaworzu-Nałężu, który położony jest w pięknej dolinie Jesionki. Dojazd jest bardzo łatwy. Od Cieszyna lub Bielska-Białej, wybieramy „starą drogę” DK1. W Jaworzu (ul. Bielska) na skrzyżowaniu (na światłach) skręcamy w ulicę Cisową i jedziemy praktycznie do końca na duży leśny parking. Wcześniej łukiem mijamy Kaplicę w Nałężu. Historia jej powstania sięga roku 1829. W 1910 roku w wyniku pożaru obiekt niemal doszczętnie spłonął. W 2000 roku podjęto decyzję o znaczącej przebudowie, która niestety całkowicie zmieniła jej dawny wygląd. Moim zdaniem na minus, który nie ma nic wspólnego chociażby z namiastką architektury góralskiej. Po bezpiecznym zaparkowaniu naszego pojazdu ruszamy ulicą Grabka, trzymając się charakterystycznego symbolu „H”, oznaczającego szlak harcerski. Po około 400 metrach marszu wchodzimy w beskidzki las i tu zaczyna się niespodzianka. Bierzemy głęboki oddech, patrzymy na setki starych buków i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki „wiatr niesie” historię tej góry.
13 maja 1946 roku, dziesięć dni po słynnej defiladzie z okazji Święta 3 Maja, podczas której żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych dowodzonych przez Henryka Flame „Bartka”, przemaszerowali przez centrum Wisły na szczycie rozegrały się dramatyczne wydarzenia. Oddział NSZ dowodzony przez „Wilejkę” i „Edka” starł się z plutonem kompanii operacyjnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej z Katowic. Bilans walk był następujący: jeden zabity partyzant, dziewięciu rannych milicjantów. Walki upamiętnia krzyż i tablica – 500 metrów od schroniska PTTK na Błatniej. Do 1989 roku poświęcona milicjantom poległym „w walkach z bandami Bartka”. Obecnie możemy przeczytać: „Pamięci żołnierzy z oddziału Edwarda Biesoka „Edka” ze Zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt. Henryka Flame „Bartka”, którzy 13 maja 1946 roku stoczyli walkę z funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej”. Te wydarzenia oraz miejsce pamięci do dzisiaj wywołują dyskusję historyków i świadków tamtych dni. Na ten temat można przeczytać wiele publikacji. Ocena stron i czasów nie jest jednak tematem tego artykułu. Uważam jednak, że każdy powinien poznać tę historię.
Wracam jednak do magicznego bukowego i współczesnego lasu. Ścieżka harcerska (szlak „H”), dość ostrym podejściem wiedzie nas do pierwszego wąwozu, w którym płynie strumien. Przy zachowaniu dużej ostrożności pokonujemy po kamieniach przeszkodę, podziwiając niezwykłą naturę tego miejsca. Po około 30 minutach marszu do góry, powtórka – może jeszcze piękniejsza, niezwykła. Krystalicznie czysta woda spływa w dół z serca góry. Co jakiś czas pokonujemy cieki wodne i małe strumyki. W końcu dobrze oznaczoną ścieżką po 1.30 godzinnym marszu dochodzimy do rozległej polany – szczyt Wielka Cisowa 878 m.n.p.m. Wchodzimy na czerwony szlak. Na chwilę zatrzymujemy się w miejscu pamięci walk z 1946 roku. Po chwili obowiązkowej refleksji, ruszamy dalej, po 15 minutach docieramy do schroniska PTTK na Błatniej. Schronisko powstało w latach 1925-1926 – zostało wybudowane przez Niemieckie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „Naturfreunde” z Aleksandrowic. Budowniczym był cieśla z Jaworza nazwiskiem Krechut. W czasie II wojny światowej Niemcy zajęli schronisko do celów wojskowych. Pod koniec wojny budynek został zniszczony, ponownie otwarty już w sierpniu 1945 roku. W latach 1959-1962 nastąpiła rozbudowa schroniska. Obecnie schronisko dysponuje 50 miejscami noclegowymi. Tu zatrzymujemy się na zasłużony odpoczynek. Ostatnio byłem tu z kolegą i razem doceniliśmy wyjątkowy smak kwaśnicy:-) Polecamy! Za oknem przy dobrej pogodzie, rozpościera się imponujący widok na Beskid Śląski i Morawsko – Śląski. Tu zawsze pięknie zachodzi słońce. Tu w czasie słoty „od trosk na dole jesteś mgłą oddzielony”:-). Schronisko ma swój niepowtarzalny klimat i jest jednym z moich ulubionych. Czas ruszać w drogę. Po 300 metrach podejścia, dochodzimy na szczyt Błatnia – 917 m.n.p.m. Z góry podziwiamy rozległą panoramę. Na północy przy dobrej pogodzie doskonale widać – śląskie morze (Jezioro Goczałkowickie). Na zachodzie i południu widok Beskidu Śląskiego zapiera dech w piersiach. Schodzimy z powrotem do schroniska, mijamy je, następnie Pomnik Pamięci. Trzymamy się czerwonego szlaku, którego zakończeniem jest nasz parking w Jaworzu-Nałężu. Po drodze mijamy zabytkowe kapliczki oraz beskidzką drewnianą zabudowę. Malowniczym szlakiem przez Mały Cisowy – 829 m.n.p.m oraz Czupel – 746 m.n.p.m dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Zielony przez Górki Wielkie widzie do Skoczowa. My kontynuujemy marsz – szlakiem czerwonym. Ostatni fragment przed metą jest stromy. Zachowując ostrożność żegnamy bukowy las i historię tej niezwykłej góry, na którą wchodząc raz, powrócimy wielokrotnie. Zapewniam Was! Mijamy ośrodek ZHP i dochodzimy do pa kingu. Do zobaczenia na beskidzkich szlakach!