Dialog poetycki w moim mieście

0
1250
Barbara Gruszka-Zych fot. Henryk Pasterny
- reklama -

Czyż dialog nie jest wyjściem poza siebie w kierunku zacieśnienia więzi? Tylko w ten sposób mogłem zachwycać się faktem, że ja, „taki kruchutki” i „szary jak wróbel”, razem z panem reżyserem byliśmy zatrudnieni u tego samego pracodawcy, na Uniwersytecie Śląskim. Pana Krzysztofa Zanussiego spotykałem tylko na seansach biletowanych. Zobaczyć „Strukturę kryształu” poszedłem z własnej potrzeby. Bardzo chciałem wiedzieć, jaka jest zbieżność translacji symetrii z propedeutyką eschatologii. Debiutancki film z 1969 roku dla szesnastoletniego człowieka pilnie poszukującego sensu życia, był drogą ku Źródłu. Dopiero za sprawą autorki „Życia rodzinnego Zanussich”, podczas Święta Pracy mogliśmy być w kawiarence u „Kornela”, z panem reżyserem face to face. Zaś na facebooku jestem tylko znajomym zjawiskowej laureatki Gloria Artis, Barbary Gruszki – Zych, autorki biografii pana reżysera i najnowszych liryków – „Basiu, wróciłem”. To ona, niczym gałązka brzemienna w owoce, nagięła ku mnie tę rzeczywistość tak bardzo dla mnie artystyczną, a potrzebną w zabieganej codzienności. Jest więc to spotkanie wśród książek, w cieszyńskiej kawiarence, wśród znajomych i gości zagranicznych, formą edukacji , a jednocześnie inspiracji twórczej. Moje pokolenie wyrosło na lekturze „Świata Młodych” i „Na Przełaj”, gdzie debiutowała Barbara Gruszka – Zych . Entuzjazm czytelników czy słuchaczy w bliskości poetki, kiedy wielu mówi o niej „nasza Basia kochana” – świadczy o jej popularności. Widziałem to w ubiegłym roku na Festiwalu Poezji Słowiańskiej. A może trzeba umieć kochać i być kochanym, bo to wyzwala w nas wdzięczność? Myślę, że niesienie radości i spokoju, nadziei i zadowolenia, jest jej poetyckim credo. Czyż to, co czyni poetka jako kobieta, nie jest świadomym udziałem w walce nie tyle o szczęście, co o sens życia?
Dzięki „Toposowi”, pismu literackiemu z Sopotu, które formuje moją estetykę, jak kiedyś „Miesięcznik Pracy Twórczej – Radar”, mam regularny dopływ, niczym świeżej krwi, poezji najwyborniejszej, w tym zaprzyjaźnionej i ze mną, Barbary Gruszki-Zych. Jakoś wcześniej mijaliśmy się skutecznie. Dopiero cieszyński, historyczny, bo sprzed dziesięciu lat, zjazd poetów pod znamiennym logo „Kamień czy słowo” uwieczniając nas na wspólnej fotografii, wyrwał z obcości i nieistnienia. Zrozumiałem, że dziennikarka, zadaje ludziom pytania i w moim imieniu, tak jakbym za nią stał i uczestniczył w wywiadzie. Pamiętam, że bardzo mnie poruszył jej reportaż o samotności wiekowej Polki w Sankt Petersburgu. Może bardziej poruszył mnie dramat zmagania się, aby na obczyźnie zachować język, wiarę i radość życia? Czytając te pisane dialogi, wzbogacam się o pewne wzorce, patent na piękne życie. Podejrzewam, że i dziennikarz czerpie siły z tej misji, posilając się wielkością, czy mądrością swoich rozmówców.
„Jak jaskółka fruwa, to nie myśli” – wprost oswaja z lataniem samolotem autorkę „Życia rodzinnego Zanussich” pan Krzysztof Zanussi. Ja, co prawda nigdy nie bałem się latać, za to miałem w młodości trudności ze wzbiciem się ponad poziomy. Bo przecież do wyższych celów jesteśmy stworzeni, więc co nas tu trzyma oprócz grawitacji?! Jaskółka jest myślą przednią, aforyzmem samym w sobie, jak muzyka w słowie Chopin. Czytam więc głośno i z dykcją kolejną książkę poetki – dziennikarki. Celebrując lekturę, gdzie tyle polotu, widzę klarowność ofiarowanego mi przekazu i mam radość z odkrycia, że mogę się utożsamiać z oferowaną mi prawdą. Ta prawda pozwala pogodzić się z doznaną krzywdą, kiedym zdziwiony, że na muzykę Kilara nie ma w radiu miejsca, filmy pana Zanussiego przestały być nagradzane, a pogrzebowi wieszcza, mojemu poecie, Czesławowi Miłoszowi, towarzyszy narodowa awantura. Czy warto więc wzbijać się ponad poziomy? Tego typu pytania dyskwalifikują mnie i oddalają od sensu życia. Od znalezienia recepty, na ile poeta ma być racjonalistą nieustannie kalkulującym, aby przetrwać? Czy ma być po prostu ową jaskółką bezmyślną, acz pełną elegancji w locie? Może nie tyle nie myślącą jaskółką, co pełną zawierzenia i ufności? Poetka zwierza się wierszem – „.. kiedy lecę samolotem wydaje mi się, że znowu cię podglądam…”. Ja z kolei podglądam ten mural w moim mieście z sentencją Zofii Kossak – „pozwól mówić sercu, a słowa same się znajdą”. Niejednokrotnie doświadczam fenomenu, że oto zdarzenia same układają się w niewyrażone słowem przesłanie, w dialog pozaludzki, w poezję. I wyczuwam wówczas potrzebę szczerości samego krytyka literackiego. Ale jak zwrócić się do egzekutora o pomoc, jak rozmawiać z katem? Poetka, która w maju bieżącego roku gościła również w Cieszyńskiej Studni Literackiej, zapytana o to, nie odrzuca kulturotwórczej roli recenzji, krytyki. Ale stwierdza też, że trudna to rola. Stąd o wiele prościej i uczciwiej jest wejść w dialog już u źródła, stając się artystycznym sprzymierzeńcem piszących. Bo czyż nie jesteśmy wrażliwi jak dzieci, które pragną, aby nikt nie umierał, aby nikt się nie kłócił i aby „czułość w ciemnej łódce wpływała między nas”? Wzorując swój warsztat na Kapuścińskim, czy na Miłoszu, należy mieć własne przemyślenia. Światowy autorytet i laureat Nagrody Nobla nie powinien nas przygniatać swoją sławą, swoim werdyktem skreślać nasz udział w poezji – podpowiada z przekonaniem nasz gość, już teraz bardziej codzienny, aniżeli niedzielny, świąteczny. Nie umiałbym tak intensywnie być poza domem jak ona, która nie oczekuje ode mnie pocieszeń na trasie i nie lubi pytań składanych na piśmie. Bo są pytania w swej prostocie najpiękniejsze. Te zadane wprost – co jest w życiu najważniejsze? I czy ty też jak ona potrafisz przez pryzmat dziecka dziwić się słowem?
W jednym z najnowszych wierszy poetka pisze o dotyku. Na ile w dialogu „godzimy się na niedogodności związane z kontaktem z drugim człowiekiem”? Poezja jest dla mnie zjawiskiem bardzo intymnym nie mieszczącym się do końca w definicji męskości, raczej w kobiecości. Ale to dzięki niej, poezji, codzienność układa mi się w sens życia, „…kiedy płatki kwiatów proszą się o jeden czuły gest…”

- reklama -