Grudzień to miesiąc składania życzeń. Wśród kibiców hokeja na Śląsku Cieszyńskim to najczęściej powtarzane brzmi – chcielibyśmy jak najszybciej wrócić na trybuny sportowych aren. Ekstraliga bowiem wznowiła rozgrywki, a po restarcie ligi nie do zatrzymania okazała się ekipa trzynieckich Stalowników.
Już dużym sukcesem stał się ponowny start Ekstraligi. Przypomnijmy, że jeszcze na początku listopada taki scenariusz w Republice Czeskiej wydawał się mało prawdopodobny. Rekordowe wyniki zachorowań, mnóstwo obostrzeń w całym kraju, wreszcie zawieszone wszystkie rozgrywki sportowe. Okazało się jednak, że presja sportowego środowiska okazała się na tyle mocna, że władze pozwoliły na przywrócenie rozgrywek w kluczowych dyscyplinach, choć pod warunkiem przestrzegania wielu ograniczeń. Wśród nich tego kluczowego – mecze hokeja mogą odbywać się, jednak bez udziału kibiców. O tym, że pojedynek sportowy bez wsparcia fanów jest czymś niepełnym nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. Puste trybuny, brak żywiołowego dopingu, hala pozbawiona emocji sektorów kibicowskich – to wszystko wygląda na koszmarny sen. Jeszcze niedawno mecze rozgrywane przy pustych trybunach zdarzały się w sytuacjach wyjątkowych i były efektem „kary za grzechy”, najczęściej za niegodne zachowanie kibiców w czasie meczów piłkarskich. Wystarczyło jednak kilka miesięcy i ta wizja „lęku przed pustką” stała się rzeczywistością. Trudno zresztą przypuszczać, by w najbliższym czasie fani znów mogli w komplecie powrócić na trybuny stadionów zimowych. Łącznikiem, i to jedynym, z lodową taflą i rozgrywającymi na niej ligowe pojedynki graczami stał się internet i telewizja. A w klubach od dłuższego czasu liczą straty spowodowane brakiem wpływów z dnia meczowego, są przecież w lidze zespoły, które na wpływach ze sprzedaży biletów oparły znaczącą część swojego budżetu.
Mimo braku wsparcia kibiców znakomicie wystartowali zawodnicy trzynieckich Stalowników. Wśród kibiców pojawiają się nawet żartobliwe głosy, że ich brak na trybunach wychodzi drużynie na dobre. W połowie listopada Oceláři byli jedynym niepokonanym zespołem w Tipsport Ekstralidze, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa, i bez znaczenia pozostawał fakt, czy mecz rozgrywają we własnej hali, czy też akurat trafili na lodowisko w Libercu czy Karlowych Warach. Władze ligi podjęły decyzję by na ile to możliwe, rozegrać wszystkie spotkania rundy zasadniczej. A to oznacza, że na początku listopada Oceláři mieli za sobą rozegrane dwa ligowe pojedynki, zamiast… piętnastu. Obok Komety Brno była zespołem z najmniejszą liczbą meczów, a przerwa w rywalizacji trwała dla Stalowników długie 45 dni.
Nie dziwi zatem, że liga nabrała wyraźnego przyspieszenia. W grudniu śląski zespół zgodnie z zaplanowanym „rozkładem jazdy” ma do rozegrania aż 12 ligowych meczów. To niezwykły maraton, z rozgrywaniem meczów co 2-3 dni. Jeśli tylko po drodze nie wyparuje gdzieś dobra forma, klub z Jaworowego powinien powitać nowy 2021 rok z pozycji lidera tabeli.
Po raz pierwszy od dwóch lat Stalownicy okres świąteczno-noworoczny spędzą na rodzimych lodowiskach. Zarówno koniec 2018 jak i 2019 roku spędzali w Davos, biorąc udział w najstarszym i najsłynniejszym na świecie turnieju hokejowym, organizowanym właśnie w tym szwajcarskim kurorcie.
Zarówno sztab szkoleniowy, jak i medyczny, dwoi się i troi, by zawodnicy wytrzymali intensywność rozgrywek. Przy takim obciążeniu rozgrywkami zbędne stały się regularne treningi w hali. I choć trzyniecka szatnia jest pojemna, już dziś wiadomo, że trzon zbudowanego na sezon 2020/21 zespołu trudno byłoby zastąpić. Są już zresztą pierwsi wygrani tegorocznych rozgrywek – formą w pierwszych meczach błysnęli bowiem napastnicy: Matěj Stránský, który strzela gole jak na zawołanie oraz bardzo skuteczny w tej fazie sezonu Ondřej Kovařčík, a także obrońca Martin Gernat, regularnie zdobywa oczka do punktacji kanadyjskiej.
O tym czy kibice będą mogli wrócić na trybuny, przekonamy się pewnie dopiero za jakiś czas. Jednak nie tylko oni życzyliby sobie szybkiego powrotu do Werk Areny. Takie życzenie wyrażają bowiem również zawodnicy, jak i cały sztab szkoleniowy, bo dopiero gra z kibicami oddaje najpełniej sens jakichkolwiek sportowych zmagań.