Ananke – w mitologii greckiej bogini i uosobienie konieczności, bezwzględnego przymusu, nieuchronności, siły zniewalającej do podporządkowania się wyrokowi przeznaczenia.
Balcerka Skala Plotki
Cieszyński psycholog stela, niejaki Balcerek jest autorem 10-cio stopniowej skali, opisującej proces tworzenia i natężenia Plotki.
1- intuicja zwana też poczęciem;
2 – podejrzenie podążające w stronę pewności;
3 – pewność;
4 – narodziny – dystrybucja: autor poczęcia dzieli się swoim odkryciem z pierwszą osobą, tak dochodzi do narodzenia plotki chociaż niektórzy Twierdzą, że plotka jest już plotką w chwili poczęcia, czyli na etapie pierwszym. Trwają spory zwolenników rozpoczęcia życia Plotki w chwili poczęcia ze zwolennikami rozpoczęcia życia Plotki w chwili narodzenia-dystrybucji.
5 – rozszczepienie: plotka dystrybuowane jest niezależnie, przez co najmniej dwie osoby, co oznacza niechybnie zróżnicowanie historii.
6 – dystrybucja przybiera strukturę gwiazdy i dzieje się w postępie geometrycznym.
7 – Plotka rozdzielona na wiele plotek, przez wiele osób spotyka się sama ze sobą i dziwi się, że przybiera krańcowo różne formy.
8 – Plotka powoduje gromadzenie się ludzi, powodując ich uśrednione tętno na poziomie powyżej 80 uderzeń na minutę u kobiet. – lub 75 uderzeń u mężczyzn.
9 – Wielki wybuch Plotki.
10 – Plotka powoduje dramatyczne konsekwencje u osób/osoby obsadzonych w Plotce w określonych rolach.
Plotka
Dokładnie o godzinie 7.39 czasu korporacyjnego, Natalia doznała czegoś w rodzaju intuicyjnego wglądu pomieszanego z oświeceniem. Skojarzyła dwa fakty: przemianę wyglądu Janusza z delikatnym rumieńcem na jego twarzy w momencie opuszczania pomieszczenia biura Zarządu.
Od tej pory jej mózg pracował na wyższych obrotach, czego efektem była konstatacja myślowa z godz. 7.45 ( „Oj coś tu jest na rzeczy” ) oraz podejrzenie z 7.46 („może coś ich łączy?” ), które przeszło przez delikatną fazę zwątpienia ( „ ale Lena? Z takim burakiem jak Janusz?” ) by ostatecznie zakończyć się faza latencji, spowodowaną przerwą na wykonanie obowiązków zawodowych („ no dobra… popracuje trochę”). Robocza hipoteza powróciła o godz. 8.15, by zakończyć się nabraniem pewności i testowaniem z zaangażowaniem koleżanki Krystyny („ te Kryśka…wydaje mi się, że coś łączy Lenę z Januszem, co nie?” ). W tym momencie historia przestała być prywatna imaginacją pracownicy Natalii, stając się czymś więcej, zgodnie z zasadą komunikacji ( gdzie dwie niewiasty spotykają się w imię Jej, tam pojawia się Ona, czyli Plotka).
O godzinie 8.30 przed południem, hipoteza robocza skrystalizowała się w pewność („ Mają romans”) przybrała postać Plotki i rozpoczęło się jej powolne rozprzestrzenianie w południowej części Ołpenspejsu. O godzinie 9.00, korzystając z przerwy kawowej i stymulacji korporacyjnego Latte, plotka osiągnęła poziom 6 w 10-cio stopniowej skali Balcerka, angażując ok. 8 osób, przeważnie kobiet, raczej singielek, z południowego skrzydła Ołpenspejsu, sprofilowanego w sprawach kadrowych.
O godzinie 9.05, na wysokości ekspresu do kawy marki EMO, utworzyła się grupa dyskusyjna złożona z nosicielek estragonu. Dominowała troska o Janusza („ ona go skrzywdzi” ), oceny ( „ a to suka jedna” ) nastawienie ala niewierny Tomasz ( „nie uwierzę jak ich nie zobaczę razem” ) oraz prognozy na przyszłość ( „nic z tego nie będzie”).
Po 9.15 plotka zaczęła rozchodzić się na cztery strony świata. Na zachodzie i południu odbiła się jednak od naturalnych barier (betonowe ściany), więc podążyła ochoczo w kierunku północnym i wschodnim. Ołpenspejs podzielony był na dwa rzędy stanowisk pracowniczych, przegrodzony ciągiem komunikacyjnym. Oba rzędy prowadziły z południa na północ w stronę tzw. wielkiego muru.
Na północy – o godz. 9.30 – przechwycił ją duet Sabina / Marian; zatrzymał, zreflektował, omówił i dodał wątek funkcjonalny ( „Pewnie Janusz bzyka Lenę z powodu kontroli” ). Dopiero o godzinie 11.11 dotarła w takiej postaci do sekcji informatycznych nerdów, spowolniona nieco zderzeniem z anielskim Patrykiem, który ją zignorował z powodu oczywistej heteroseksualności wątku.
Po przejściu przez pierwszą linię informatycznych boksów, oczyściła się z elementów funkcjonalnych i przybrała niespodziewanie znaczeń platonicznych za wkładem niejakiego Daniela. Ten niepoprawny marzyciel uczynił z Leny i Janusza bohaterów w stylu Romea i Julii („ Janusz to nasz człowiek, zwykły pracownik a Lena pochodzi z wyższych korporacyjnych sfer”) pozbawił elementów seksualnych („ ich miłość jest czysta i platoniczna”) i wyposażył w elementy magiczne („ ich miłość odmieni oblicze Korporacji, tej Korporacji”).
Jak wspomniałem wcześniej plotka podążyła również na wschód. O godzinie 9.25 dotarła do sekcji księgowej, gdzie wiekowa Bibiana, główna księgowa wyrażając refleksję ( „ co za czasy???!!!” ), przekazała ją razem z notą księgową Sylwii, urodzonej nosicielki plotek.
Ta udała się z nią do samego centrum plotek, do czarnej plotkowej dziury można by rzec, zasysającej wszystkie ciekawostki obyczajowe z życia Korpo; zaprowadziła ją do jedynego w Ołpenspejsie ośmio-stanowiskowego kobiecego boksu.
Tam – o godzinie 9.46 – Wiki, Mercedes, Pistacja, Penelopa, Palmira, Cystersja, Balbina i Lamia – nadały jej 8 punktów Balcerkowych oraz zdecydowanie większej skali ( „uprawiają seks pięć razy dziennie”) mocy („Lena nigdy nie przeżywała takich orgazmów”) nierealistycznych pragnień ( „Janusz jest litościwy, czuły i delikatny”) oraz podziwu („ tak pięknie razem wyglądają”)
Na koniec – o 10.45 – opuszczając sekcję księgową, miała już tylko jedną drogę na północ, w kierunku wielkiego muru. I tam podążyła niechętnie ponieważ mur obstawiali mężczyźni, a przy nich losy tego rodzaju historii są zawsze niepewne. Albo giną niezauważone albo obrastają w elementy zboczone lub mityczne.
Na szczęście trafiła do zgrupowania boksów techniczno – administracynych. Kwartet (Narcyz, Mieczysław, Zenon, Euzebiusz ) – oczyścił historię z elementów uczuciowych („pewnie się tylko bzykają”) i dodał Januszowi i Lenie Meredith do trójkąta ( „ a co… jest zabawa!!!”) oraz anonima przywiązanego do kaloryfera, co nadało historii charakter seksu grupowego z elementami sadomaso.
Tak zmodyfikowana historia wyskoczyła na chwilę z ciągu boksów i trafiła w Wincentego – konserwatora powierzchni płaskich – w trakcie wykonywania czynności. Wincenty był starszą i częściowo głuchą krzyżówką Gargamela i Carlosa Santany; nie zauważył niczego, więc plotka odbiła się od niego i rykoszetem powróciła na wschodni tor, prosto na biurko Karola, sympatyka Krytyki Politycznej, który ją zreflektował klasowo („ no tak, menedżment się bawi a robole tyrają”).
Karol podzielił się nią z Wacławem i niewiele brakowałoby a umarłaby tam – przy Wacku – śmiercią naturalną, albowiem Wacek – korporacyjny outsider – cechował się głębokim dystansem do spraw innych osób ( „mam na to wyjebane kto z kim i czym” ). Plotka uniknęła śmierci obchodząc Wacława bajpasem, po czym przeleciała jakimś cudem nad głową depresyjnej Mirelli („mam swoje problemy i nikt się mną nie interesuje ”) i o godzinie 14.11 osiągnęła szczęśliwie okolice Wielkiego Muru.
Tymczasem plotka podążająca torem zachodnim w stronę północy, po opuszczeniu stanowiska romantycznego Daniela, również wyskoczyła ze ścieżki i uderzyła z drugiej strony we wspomnianego konserwatora Wincentego. Z tych samych powodów, co jej poprzedniczka, odbiła się od niego, trafiając w sam środek komunikacyjnego korka. Musiała przepuścić wędrującą przez wszystkie oddziały korporacji dyskusję polityczną, posuwającą się ze wschodu na południowy zachód ciekawostkę dietetyczną, stacjonarne rozważania dotyczące niewierności kobiet oraz przelotne lecz szybko rozprzestrzeniające się lanczowe menu, które zawsze ma w takich okolicznościach pierwszeństwo.
Trzeba tu z całą szczerością zaznaczyć, że Wincenty pod wpływem wyżej wymienionych dwóch uderzeń plotek o tematyce męsko – damskiej, starał się tego wieczoru zbliżyć do małżonki, lecz ta pochłonięta bólem głowy i problematyką zniewolenia kobiet w serialu „Niewolnica Isaura”, zignorowała jego inicjatywę.
O godzinie 15.00 czasu korporacyjnego na sam kraniec muru trafiły dwie opowieści: romantyczna i perwersyjna. Normalny – w swoim poczuciu – Zygfryd musiał postanowić o tym , która bardziej odpowiada rzeczywistości. Zanim to zrobił historię usłyszała młoda i spragniona cudzych wrażeń stażystka Wiklina. Nie była jeszcze zorientowana w sprawach personalnych lecz aby nie zwariować musiała się z kimś sensacjami podzielić. Plotka osiągnęła więc 9 w skali Balcerka, więc popędziła w lekkiej malignie na korytarz, gdzie z drżącymi rękoma, rozszerzonymi źrenicami, trafiła na idealny obiekt do dalszej dystrybucji – Lenę.
……………………..
– Jestem suką – powiedziała Lena – tak o mnie mówią w Korporacji. –
Psycholog siedział nieruchomo i patrzył uważnie na siedzącą przed nim piękną kobietę. Spoglądała przez okno, lecz nie na realny świat. Sięgała gdzieś głęboko wstecz na linii czasu, w mroczną przeszłość.
– Tak też do mnie mówił mój ojciec –
Nawet nie zadrżał jej głos. Posługiwała się słowami bezdotykowo, nie zagłębiając się w ich sens, jakby miała do czynienia z brzytwami, które mogą ją skaleczyć.
– Ty mała zdziro –
Znowu przeniosła wzrok za okno. Od początku spotkania nie spojrzała na siedzącego naprzeciw terapeutę. Przez chwilę nasłuchiwała korporacyjnych szumów, jakby miały ją oderwać od wspomnień i uchronić przed powracającą traumą.
– Ty brudna szmato –
Pochyliła się lekko i wróciła wzrokiem do gabinetu. Rozejrzała się dookoła ze strachem. Dywan nosił ślady brudu i zarazków zniesionych tu przez wszystkich i zewsząd. Fotel, w którym siedziała pachniał ludzkimi historiami, bawola skóra przyklejała się do niej, obmacując zapachem intensywnych emocji. Chciała wstać i uwolnić się od tego, lecz siedziała sparaliżowana z paznokciami wbitymi w drewniane poręcze. Poczuła zapach alkoholu; konsumowanego miesiącami, nasączonego potem, złością i pożądaniem. Poczuła brudne, lepiące się palce na swoich delikatnych ramionach i oddech na plecach. Zamknęła lojalnie oczy i skuliła się w sobie, szukając tam schronienia przed nieuniknionym i nieuchronnym, przed sapiącym pierdolonym fotelem.
Po dłuższej chwili wzięła oddech i podniosła powieki. Jej oczy były suche i martwe.
– Tak do mnie mówił – powiedziała i po raz pierwszy spojrzała mu prosto w oczy – więc taka się stałam.–
– Jesteś cudownie piękna – pomyślał psycholog a przez jego trzewia przeszła fala drgań, jakby gdzieś tam, za ścianą przejechał bardzo blisko potężny tir. Zdziwiony własną fantazją oprzytomniał, gdy przed oczami pojawiła się jego starsza córka, będąca dokładnie w tym samym wieku co siedząca przed nim niebiańska istota.
– Nie ma na to jakiejś tabletki? – zapytała powoli dochodząc do siebie Lena.
– Są różne… ale załagodzą tylko objawy nie docierając do prawdziwej przyczyny –
– Nie zamierzam zajmować się prawdziwą przyczyną – powiedziała – potrzebuje, jak to pięknie Pan powiedział, złagodzenia objawów –
– Jak je Pani tylko złagodzi to będą zawsze gotowe do powrotu –
– Będziemy uprawiać tego ping ponga całą godzinę? –
– To zależy od Pani –
Rozejrzała się po gabinecie. Rzuciła okiem na książki, nieco bezładnie ułożone na ledwo trzymającej się ściany półce, na spontaniczne zgromadzenie roztocza w okolicach stojącej lampy, na krzywo zawieszone dyplomy ukończenia kursów.
– Nie należy Pan do pedantów, prawda? – zmieniła temat.
Wstała i podeszła do półki z książkami. Najpierw próbowała je wyrównać grzbietami lecz zaciekawiona, wyciągnęła jedną, wystającą spośród innych.
– Anankastyczna osobowość naszych czasów – przeczytała – studium lęku; przyczyny i leczenie. –
Odłożyła książkę z powrotem do idealnie wyrównanego szeregu po czym spojrzała na kurz, który pozostał na jej drobnych palcach. Rozejrzała się bezradnie w poszukiwaniu toalety, w której mogłaby się oczyścić z drobinek – zalegających jej umysł – brudnych wspomnień. Nie znalazła.
– Rozumie Pan zapewne, że muszę już wyjść –
Wróciła w okolicę terapeutycznego fotela, wyrwała z jego obleśnych objęć swoją czarną, niewinną, dziecięcą torebkę i wyszła powoli, pozostawiając po sobie 30 minut wolnego czasu.