Dziesiątego dnia miesiąca listopada, Bogobojna Bibiana w porze wieczornej ocknęła się obok przeszywającego ją pragnienia. Pod wpływem pozytywnych emocji zrodzonych z oglądania „Nostalgii anioła”, przypomniała sobie historię kruchej, delikatnej i pięknej istoty jaką była Lena Brzęczek. Jako pracownica działu księgowego we wschodnich rubieżach Ołpenspejsu, będąc – nawiasem mówiąc – jego filarem, stała się bezpośrednim świadkiem tragicznej historii sprzed półtorej roku. Przez chwilę rozważała, czy czasownik „była” użyty został właściwie; czy dręcząca Lenę wielomiesięczna Coma uzasadnia użycie czasu przeszłego, czy też teraźniejszego. Nie rozstrzygając ostatecznie tego dylematu, pozwoliła się ponieść trawiącej ją nadziei, wierząc, że możliwe jest cudowne przebudzenie bohaterki.
Lena była dla Bibiany uosobieniem doskonałości. Młoda, zdolna, zjawiskowo piękna – miast budzić w niej tak charakterystyczną dla niespełnionych niewiast zawiść, powodowała podziw i atencje. Bibiana, przeżywszy znaczną część swojego życia w poczuciu niespełnienia, mogłaby w zgodzie ze społecznymi trendami zgorzknieć, zrzędnieć, zmarnieć i zmizantropieć. Zamiast tego znalazła sobie w Lenie ożywczą nadzieję na spełnienie. Nie swoje spełnienie, bo tu już dawno pogrzebała przeszłe zamiary, lecz spełnienie cudze, istoty innej, doskonalszej, lecz wymagającej pomocy, wrzuconej w wir dramatycznych zdarzeń.
– Mogła by być moją córką – pomyślała o Lenie i ta myśl stała się kotwicą dalszego zaangażowania i wzrastającej empatii.
I na tym pewnie by się stan psychiczny Bibiany zawiesił, gdyby nie piosenka Stana Borysa. Usłyszała ją w Korporacji, słuchaną przez depresyjną Mirellę.
„Jaskółka uwięziona” – bo taki był tytuł znanego przeboju sprzed lat – zakłóciła „pozytywne wibracje” związane z Leną, rodząc w głowie naszej drugoplanowej bohaterki przeszywający lęk o naturze egzystencjalnej.
„Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru
Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtu
Katedra ją złowiła w sklepienia sieć wysoką
Jak śmierć kamienna bryła
Jak wyrok naw prostokąt.
Jaskółka błyskawica w kościele obumarłym
Tnie jak czarne nożyce lęk, który ją ogarnia.”
– Jakie piękne słowa – pomyślała.
Mimo tego, że znaczenie – które niosły – nie do końca była w stanie pojąć, wypełnił ją intensywny lęk. Lena objawiła się jej jako „czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru” jako „smutku kotwica” złowiona przez Katedrę w „sklepienia sieć wysoką” w „naw prostokąt w kościele obumarłym”.
– Jest w tym jakaś niesprawiedliwość – pomyślała ze łzami w oczach.
Mogłaby sobie Bibiana pomyśleć o tym, że katedra symbolizuje instytucję patriarchalną stworzoną przez mężczyzn, że sam Pan Bóg jest Panem, czyli mężczyzną i że w całej Trójcy Świętej na próżno szukać pierwiastka żeńskiego. Mogła sobie tak pomyśleć. Raczej mogłaby sobie tak pomyśleć, gdyby nie Bogobojność, która – nie wnikamy czy słusznie czy nie – trzymała jej umysłowość w należytych ryzach. Takie myśli znajdowały się poza jej psychologicznym zasięgiem.
Coś co nie mogło się zwerbalizować, kłębiło się pod powierzchnią świadomości dając w rezultacie poważną dawkę trwogi.
To, co mogła jednakowoż zrobić, to współodczuwać, identyfikować się z ofiarą i nieść jej pomoc.
– To nie może być przypadek – pomyślała Bogobojna Bibiana – najpierw film a teraz ta piosenka –
Ponieważ wierzyła mocno w ingerencje miłosiernego Boga w rzeczywistość, oraz jego bezpośredniego asystenta Ducha Świętego, który „wieje kędy chce”, pomyślała, że zarówno film jak i piosenka nie były przypadkowe; że pojawiły się w jej życiu, aby nadać mu dodatkowy sens; dodatkowe zadanie. Stały się znakami. Znakami przez duże Z.
W ten oto sposób ciało i dusza Bibiany stały się gotowe do działania. Przejrzała rejestr Świętych odpowiedzialnych za naprawę sytuacji beznadziejnych, ponieważ za taką należy uznać dalsze przebywanie Leny Brzęczek w śpiączce.
Wydzieliła znane jej klasyczne postaci oraz dołożyła kilka niespodzianek. „Gdy szkiełko i oko” zawodzą właściwymi sprzymierzeńcami stają się: Św. January patron zawałowców i rozrzedzania krwi; Św. Rita z Cascia patronka spraw trudnych i beznadziejnych; Św. Juda Tadeusz; Św. Ekspedyt oraz Święty Peregryn.
Zaopatrzywszy się w litanie, nowenny, modlitwy okolicznościowe, duchowe aplikacje, toruńskie wezwania i licheńskie apelacje, rozpoczęła procedurę zaangażowania sił duchowych w intencji przebudzenia Leny Brzęczek.
—
Wieczorem udała się do pobliskiej Katedry Św. Januarego. Opłaciwszy dobrowolny datek zapaliła niewielkich rozmiarów „tealight”, który razem z innymi rozjaśnił nieco wewnętrzny półmrok zapełnionej cieniem, jesiennej katedry.