Najważniejszy spektakl sezonu

0
974
- reklama -

Nie na wyrost o tej realizacji na długo przed premierą mówiono, że to teatralne wydarzenie sezonu. Wprawdzie takie czarowanie rzeczywistości niejednokrotnie okazywało się pułapką, i wiele „głośnych” spektakli szybko znikało z afisza, jednak w przypadku „Krzywego kościoła” takiego zagrożenia nie ma. Sztuka, która w miejsce nadmiernego epatowania emocjami czy zbędną sceniczną szarżą stawia na rzetelną pracę nad rolą, spójność przekazu a zarazem uniwersalne kody, ma szansę stać się jedną z najważniejszych realizacji w naszym regionie w ostatnich latach. „Krzywy kościół” jako swego rodzaju intelektualna konstrukcja, mierząca się z historią regionu, jego skomplikowaną tożsamością i zarazem jej nieustanną recepcją, okazuje się najlepszym przyczynkiem do dyskusji o tym, czym Śląsk Cieszyński jest, czym był, i czym na naszych oczach się staje – także z teatralnej perspektywy.

Karin Lednická – autorka powieści, której przedstawienie jest adaptacją, sięgając do tragicznych wypadków górniczych w Karwinie w 1894 roku, nie tylko zrekonstruowała pewien nieistniejący już świat. Tworząc jego literacką wizję, zmierzyła się z wieloma mitami, także tymi nie do końca wygodnymi dla czytelników. Dla teatralnych widzów niesłychanie ważne jest jednak, aby symboliczna sfera nie zdominowała sensu artystycznego przekazu, który w czeskocieszyńskiej realizacji stawia na pewien uniwersalizm doświadczeń. Mowa o wspólnocie doznań, zwłaszcza tych dramatycznych, okupionych cierpieniem, smutkiem i bólem po utracie najbliższych. Tragiczna w swoich skutkach eksplozja w karwińskiej kopalni „Franciszka” oraz szybach „Jan-Karol” i „Głęboki” oznaczała śmierć 235 górników. Skalę dramatu poznajemy w chwili, gdy uświadamiamy sobie bezmiar rozpaczy, w jaki popadli ich najbliżsi: żony, partnerki, dzieci, przyjaciele.
„Krzywy kościół” o tragedii oraz jej konsekwencjach opowiada z innej perspektywy. To już nie męscy bohaterowie, którzy zwykle stawali się narratorami rozmaitych górniczych opowieści, lecz kobiety – wdowy, przyjmują rolę przewodniczek. Zwłaszcza dwie bohaterki, które dzieli wiele – postawa wobec życia, doświadczenie i oczekiwania wobec świata, czyli Basia i Julka (w tych rolach Małgorzata Pikus i Barbara Szotek-Stonawski), opowiadają o motywacjach, jakimi kierują się przy podejmowaniu kluczowych, egzystencjalnych decyzji. Choć charaktery obu kobiet są zarysowane mocno i z dużą intensywnością, realizatorzy uniknęli nadmiernej „psychologizacji” – dzięki temu przedstawienie wydaje się widzom jeszcze bliższe, bo bliskie stają się im doświadczenia bohaterek. A zarazem te dwie mocne role skonstruowano tak, abyśmy mogli uwierzyć w świat, wykreowany zarówno przez Karin Lednicką, jak i cały zespół Teatru Cieszyńskiego.
Opowieści, które snują bohaterki i bohaterowie przedstawienia, mają specyficzny, niespieszny rytm, pozostawiając widzowi wiele przestrzeni na konfrontację z własnymi przyzwyczajeniami, wspomnieniami, znanymi wcześniej relacjami czy przypowieściami. Bo choć spektakl konstruuje przed widzem świat z perspektywy człowieka wplątanego w wir historii, to jednak wciąż nad losem bohaterów unosi się dynamika doświadczeń przełomu XIX i XX wieku, która wielką rolę odegrała również na Śląsku Cieszyńskim. Swoistym przewodnikiem po wielu procesach zachodzących zarówno w lokalnej społeczności, jak i w szerszej perspektywie, stał się Narrator – tę rolę dla potrzeb scenicznej adaptacji stworzono specjalnie z myślą o Janie Monczce, który z wirtuozerią prowadzi widza po meandrach historii, zarówno ogólnoświatowej, jak i tej najbliższej.
Ważną rolę w adaptacji literackiego oryginału do potrzeb dramaturgicznych odegrała Renata Putzlacher, której zawdzięczamy także polską wersję tekstu istniejącego jedynie w języku czeskim. Innymi słowy – bez wsparcia cenionej poetki, pisarki, tłumaczki i wykładowczyni akademickiej spektakl nie miałby swojej zarówno scenicznej, jak i językowej dynamiki, a warto pamiętać, że teatralni bohaterowie mówią po polsku, czesku, jak i gwarą.
„Krzywy kościół” już w chwili premiery stał się wydarzeniem sezonu, a każdy kolejny wieczór przekonywał, jak wielkie jest zapotrzebowanie na teatralne opowieści związane ze Śląskiem Cieszyńskim i jego historią. Spektakl wyreżyserowany przez Radovana Lipusa doskonale wpisuje się w cykl przedstawień, sięgających po regionalną, tożsamościową tematykę, takich jak: „Siedem zegarków Joachima Rybki” Gustawa Morcinka, „Rajska Jabłonka” Andrzeja Niedoby, tryptyk zegadłowiczowski, „Ondraszek – Pan Łysej Góry” oraz „Cieszyńskie Niebo”. Zwłaszcza ostatni z wymienionych tytułów jest symboliczny w kontekście „Krzywego kościoła” – został przecież przygotowany przez ten sam duet realizacyjny, czyli Renatę Putzlacher i Radovana Lipusa.

- reklama -