„Job Interviews” portret kobiety sukcesu

0
1086
- reklama -

Na deskach Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, zobaczyć można współczesny dramat Petra Zelenki „Job Interviews”. Pracy reżysersko – scenograficznej podjęli się; Katarzyna Deszcz i Andrzej Sadowski. Ze Sceną Polską współpracują od lat a „Job Interviews” to już szósta reżyseria. W 2014r.Katarzyna Deszcz zmierzyła się na naszej scenie ze sztuką Gabrieli Zapolskiej „ Ich czworo”.

Peter Zelenka (ur. 1967 w Pradze) jest jednym z najbardziej znanych współczesnych czeskich dramatopisarzy, scenarzystów i reżyserów teatralnych i filmowych. Jego sztuki „Odjazdy pociągów”, „Teremin”, „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” z powodzeniem grane są w polskich teatrach. Za sprawą najnowszego tłumaczenia autorstwa Krystyny Krauze, dramat „Job Interviews” trafia do zbioru sztuk Zelenki tłumaczonych na język polski, otwierając tym samym drogę do kolejnych wystawień na polskich scenach teatralnych.

„Job Interviews” to portret kobiety sukcesu. Nina to dynamiczna i pewna siebie kobieta po czterdziestce, kierująca agencją castingową. Zatrudnia mało znanych aktorów i aktorki, a także kilka wielkich nazwisk. Niektórych ludzi szanuje, lecz większością pogardza. Wszystko zależy od tego na ile daną osobę wycenia. Jej świat kręci się wokół pieniędzy. Słynie z cynizmu i obłudy. Wydaje się, że jej kariera rozwija się doskonale. Jeszcze nikt nie wpadł na to, by wymienić ją na bardziej przebojowy, a przede wszystkim młodszy model. Jednak do czasu. Na płaszczyźnie prywatnej też nie ma się czym pochwalić. Mąż który jej nie znosi i chce odejść, chory ojciec, który zamiast otrzymać od niej wsparcie dostaje wciąż nowe pielęgniarki. Brat, który ma żal za to, że wciągnęła jego córkę w świat, alkoholu, narkotyków i seksu. Nina chce nad wszystkim panować. W swoim pędzie niszczy miłość ojca, kontakt z bratem, a mąż wyprowadza się do pierwszej żony. Skazana jest na klęskę, która powinna być dla niej nauczką i zmianą . Jednak to zwolnienie z pracy było najgorszym z możliwych dramatów jej życia. Upadek finansowy był ciosem, którego znieść nie potrafiła. Śmierć ojca to tylko jeden z powodów dla którego targnęła się na swoje życie i znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. Wydawać by się mogło, że taki upadek zmieni jej życie, nauczy pokory… ale nic bardziej mylnego. Nina do końca pozostaje po prostu sobą, cyniczną, wulgarną, dumną i nie wzbudzającą litości.   

Peter Zelenka w swojej sztuce pokazał świat, który znamy z plotkarskich gazet, ale przede wszystkim pokazał jak bardzo w dzisiejszym świecie rządzi pieniądz, sława i wyścig szczurów, w którym nieodłącznym elementem jest dzwoniący wciąż telefon. Nie objawiał nam w swoim dziele prawdy nieznanej. O taki świat i takie historie ocieramy się na co dzień, lecz najważniejszy przekaz płynący ze sceny, to smutna prawda o tym jak kończy się porzucenie fundamentalnych wartości. Jeśli nic nie znaczą miłość, lojalność, uczciwość i przyjaźń to warto w ostatecznym rozrachunku przygotować się na samotność i odrzucenie.  Pierwsza część spektaklu daje realny przekaz. Zabiera nas do świata rzeczywistego, pełnego prostych dialogów, siarczystych przekleństw i codziennych problemów postaci. Jednak druga część wprowadza sporo niejasności, a widz może trochę stracić cierpliwość. Nie do końca zrozumiały jest czas i miejsce, a w pewnych momentach sam poniekąd czuje się jak na karuzeli. Być może nawet przez chwile rozumie szalony świat Niny, w którym ciężko się połapać. Scenografia i charakteryzacja w swojej prostocie miała być czytelna i pozwolić skupić się na aktorach, co udało się w pierwszej części, ale w drugiej z pewnością było mało zrozumiałe. Również osadzenie jednego aktora w dwóch rolach bez zmiany kostiumu, spowodowała spory dyskomfort w odbiorze przekazu. 

- reklama -

Scena niewątpliwie należała tym razem do Małgorzaty Pikus wcielającej się w postać Niny. Rola jest jakby stworzona dla niej. Z pewnością nie należała do łatwych, ale dzięki temu można zobaczyć talent aktorki i jej możliwości sceniczne. Z łatwością zaprosiła widza do życia swojej postaci i wzbudziła jakże skrajne uczucia. Ninę można albo polubić albo ją znienawidzić. Aktorka wydobyła z widza złość, pogardę i współczucie, ale na pewno zaciekawienie. Na scenie z dobrymi kreacjami zobaczyć można również Dariusza Waraksę, Tomasza Kłaptocza czy Rafała Walentowicza. Jednak zawiedziona jestem pozostałymi kreacjami. W ocierający się o realizm słowny spektakl wnieśli manierę, która była wręcz nie do zniesienia. Miałam wrażenie, że nie chcieli na tej scenie być a poziom gry równał się szkolnym kółkom teatralnym. Małgorzata Pikus w pewnych scenach musiała ciągnąć przedstawienie sama, nadrabiając małe przygotowanie kolegów. 

Czy warto na spektakl się wybrać?

Z całą pewnością tak. To sztuka dotykająca rzeczywistości, ale i problemu jaki trawi nasze pokolenie. Uprawiamy wszyscy wyścig po lepsze, po więcej, po sławę nie zastanawiając się nad opłakanym stanem naszych relacji. Lekceważymy uczucia i potrzeby bliskich, chowając się w wykreowanym i obłudnym świecie wciąż cerując nasze kompleksy. Zmagamy się na co dzień z wielką krótkowzrocznością, która zatrzymuje się wyłącznie na naszym ego. Z pewnością „Job Interviews” spełnia swoją rolę i ma odpowiedni przekaz. Dlatego szczególnie polecam ten spektakl ludziom młodym, zaczynającym swoją przygodę z dorosłym światem.