Przed nami kolejne Święta i Nowy Rok. Bez względu na to, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi czy nie, ten czas jest szczególnie ważny. Podchodzimy do niego z wiarą, lub z poszanowaniem tradycji. Jedno jest pewne, to czas dla bliskich i z bliskimi. Staramy się być wtedy dla siebie bardziej życzliwi, mniej zerkamy w telefon, a pracę w końcu odkładamy na dalszy plan. Stroimy choinkę, dzielimy się opłatkiem, wkładamy siano pod obrus i tradycyjnie zostawiamy miejsce dla wędrowca… Dzisiaj, w kontekście uchodźców wolne miejsce przy stole nabiera dodatkowego znaczenia.
Dawniej wolne miejsce było zostawiane dla zmarłych. Takie wyjaśnienie nie pasowało jednak do katolickiej obrzędowości, kiedy więc wigilia zaczęła być obchodzona jako część świąt Bożego Narodzenia, to zaczęto mówić o dodatkowym nakryciu właśnie dla wędrowca. Być może jest to związane właśnie z przekonaniem o chrześcijańskiej gościnności.
Jak jest z tą naszą gościnnością?
Chcemy uchodzić za naród gościnny. Chcemy być postrzegani jako Ci dobrzy, szlachetni i wrażliwi. W obronie tych cnót nieustannie i z patosem staramy się podnosić swoją wartość używając przy tym sporo ważnych słów tj: honor, uczciwość, szacunek, otwartość czy miłość do bliźniego. Chcemy by to wszystko było prawdą. Tylko jak jest z tą naszą prawdą?
Prawdę, zupełnie inną widzimy dzisiaj przy polsko – białoruskiej granicy. I prawdziwe staje się powiedzenie, że jest to „granica śmierci”. Bezsprzecznie winę za ten kryzys ponosi rząd Łukaszenki, ale do tej nieludzkiej gry zasiadł również rząd PiS. Chłopcy machają szabelkami, a na granicy umierają ludzie. Uniemożliwienie pracy dziennikarzom jest ucieczką właśnie przed prawdą. Szczególnie, że w rejonie działań zbrojnych korespondenci wojenni mogą zwyczajnie pracować. A tu przecież nie mamy do czynienia z pełnoskalowym konfliktem zbrojnym. Polska jest również na tyle bogatym już krajem, że może sobie pozwolić na to, by przyjąć imigranta, sprawdzić, a potem odesłać w cywilizowany sposób. Dotyczy to przede wszystkim kobiet, dzieci, ludzi chorych. Właśnie teraz, w obliczu tej sytuacji potrzebny jest głos kościoła, który powinien nawoływać do korytarzy humanitarnych. Kościół, jak to ma w zwyczaju, znów jest niejednolity. Są biskupi tacy, jak prymas Wojciech Polak, którzy wzywają do pomocy. Wielu hierarchów jednak milczy, co być może wynika ze strachu. Oni, tak zakładam, obawiają się, że wielu wiernych nie zaakceptuje ich wezwań. Widzimy tu zatem dwie skrajnie różne twarze polskiego katolicyzmu. Dwie twarze polskiej prawdy. Ale na to jaka jest moja i Twoja prawda, musimy odpowiedzieć sobie sami. Szczególnie teraz gdy zasiądziemy do wigilijnego stołu warto odpowiedzieć sobie czy potrafimy w tym człowieku zmarzniętym i głodnym zobaczyć bliźniego? Bo życie ludzkie nie ma narodowości, wyznania i koloru skóry.
W te właśnie święta chcę tylko jednej prawdy, by to się w końcu skończyło, by na granicy nie umierali ludzie, by nie gubiły się w lasach dzieci. Chcę by zalety Polaków gościnnych i szlachetnych stały się właśnie prawdą.
Trudno w tej sytuacji mówić o radości świąt. Ale mimo wszystko niech będzie to czas dla nas dobry, a na pewno lepszy. Niech będzie to czas lekcji o nas samych.