Misja edukacji? cz. 3

0
726
- reklama -

Zacne słowo – misja. Pomijając jego liczne konteksty kulturowe, historyczne, społeczne, na wierzch wypływa dobrze wszystkim znana teza: zawód nauczyciela to misja. 

Nierówne traktowanie szkół podstawowych w Cieszynie

Po wnikliwej analizie strategii łatwo dostrzec, iż była ona pisana niejako pod tezę. Społeczność Szkoły Podstawowej nr 4, i nie tylko ona, utrzymuje, że owa teza brzmi: wykazać, że SP-4 jest nierentowna i powinna być zamknięta celem szukania oszczędności w cieszyńskiej oświacie. 

- reklama -

Problem jednak polega na tym, że nawet w samym dokumencie strategii „Czwórka” wcale nie wypada fatalnie na tle innych szkół i gdyby tylko miasto dostrzegło jej potencjał oraz rzeczywiście wykazało się dobrą wolą i chęcią zaspokojenia potrzeb wszystkich interesantów, mogłoby się okazać, że to jedna z najchętniej wybieranych podstawówek w mieście. 

Przywoływane wcześniej ankiety pokazały bowiem, że uczniowie SP-4 najbardziej cenią sobie kameralność tej szkoły i dobrą atmosferę. Nie bez znaczenia jest również bliskość basenu. 

Pedagodzy „Czwórki” obecni na spotkaniu podkreślali, że co roku mają wielu kandydatów chętnych, by wstąpić w szeregi uczniów tej szkoły, jednak dyskwalifikuje ich miejsce zamieszkania poza obwodem SP-4. Nauczycielki powoływały się również na słowa burmistrzyni sprzed kilku lat, kiedy stwierdziła, że jeśli tylko szkoła będzie miała chętnych, z których uda się utworzyć drugi oddział w klasie pierwszej, miasto to „Czwórce” umożliwi. Jak widać – skończyło się na pustych obietnicach. 

A jak w tym aspekcie prezentują się inne szkoły? 

Zgoła nieekonomicznie przedstawia się sytuacja np. w SP-7, gdzie dwa oddziały klasy szóstej liczą kolejno 10 i 16 uczniów, w tym aż dziewięciu uczniów jest spoza terenu miasta (dane zaczerpnięte wprost ze strategii). Ten dodatkowy oddział kosztuje miasto 1 mln złotych przez cały okres swego istnienia. W ogóle SP-7 jest szkołą z największą ilością uczniów spoza Cieszyna, do których miasto dopłaca 180 tysięcy złotych rocznie. Ponad połowę „oszczędności” jaką by uzyskało zamykając SP-4. 

Burmistrzyni przyznała, że sama zainteresowała się tą kwestią i po zbadaniu jej okazało się, że „Siódemka” przyjęła w międzyczasie dwoje uczniów z rejonu w roczniku klas szóstych, dlatego ostatecznie nie można było ich połączyć. 

Podobnie w innych szkołach z powodzeniem stosuje się praktykę przyjmowania uczniów spoza rejonu i dokłada się w ten sposób do „nadprogramowych wydatków”: w SP-1 istnieją trzy małoliczne klasy drugie, w których jest 13 uczniów spoza obwodu „Jedynki”. W SP-2 przyjęcie dzieci niezameldowanych w rejonie tej szkoły w roku szkolnym 2019/2020 oraz 2020/2021 spowodowało utworzenie dwóch dodatkowych klas. 

Jednocześnie zwraca uwagę fakt, iż w roku szkolnym 2020/2021 dwa oddziały klasy czwartej SP-4 zostały połączone w jeden oddział klasy piątej liczący 26 uczniów. W tej sprawie przedstawiciel Rady Rodziców interweniował nawet na sesji Rady Miejskiej. Bezskutecznie.

Więc jak jest w Cieszynie z tym równym traktowaniem wszystkich szkół podstawowych?

Kolejne ważne pytanie, które zadano włodarzom podczas spotkania dotyczyło tego, jak daleko są w stanie posunąć się w realizacji różnych wariantów oszczędnościowych. Burmistrzyni nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Stwierdziła, że byłoby to jak „wróżenie z fusów.” Ta metafora niestety trafnie obrazuje stan wiedzy burmistrzyni na temat edukacji w ogóle.

Znacznie więcej w tymże temacie powiedziała Patrycja Urbaczka, powołując się na słowa radnego Bielskiego, wypowiedziane w 2019 roku podczas debaty na temat zamknięcia SP-4. Urzędnik stwierdził wtedy, iż zamknięcie szkoły dałoby oszczędność w wysokości 300 tysięcy złotych. Kiedy zestawimy to z prawie 30 milionową luką w oświacie (pomiędzy wydatkami a przychodami), wizja likwidacji „Czwórki” okazuje się zupełnie chybionym pomysłem.

Wydawać by się mogło, że spotkanie w SP-4 powinno było zmierzać już ku końcowi. Mocno nadszarpnięte nerwy cieszyńskich włodarzy dawały się im bardzo we znaki. Były źródłem wielkiej irytacji na krytykę ze strony zebranych uczestników, powodowały drżenie rąk, nerwowe drapanie się po karku, wypieki na twarzy, żywiołową gestykulację i nadmierną ekspresję z wykorzystaniem strun głosowych. Niejednokrotnie doprowadzały urzędników do dosyć nieprofesjonalnych zachowań: obrażania się, ostentacyjnego wychodzenia z sali i wracania do niej, odwracania się tyłem do rozmówcy, gdy ten mówił dla władzy niewygodne rzeczy. Zabrakło w zasadzie jedynie tupania nogą, choć było blisko.

Czarę goryczy przelała jednak informacja o bezprawnym otworzeniu w SP-1 sportowej klasy czwartej w bieżącym roku szkolnym.

Blady strach padł na burmistrzów i dyrektora CUW. Z ich twarzy dało wyczytać się niedowierzanie – Jak to? Niemożliwe! Czy aby na pewno? ….

Dyrektor Szajor wraz z asystentem w popłochu zaczęli sprawdzać dokumenty w komputerze, zerwało się łącze internetowe, panowie w panice wybiegli z laptopem na szkolny korytarz szukać zasięgu. W tym samym czasie Patrycja Urbaczka kontynuowała swoją prezentację:

„Jak wiadomo, klasa sportowa może być utworzona tylko wtedy, kiedy w danym roczniku jest również oddział ogólnodostępny. Pomimo naszych starań, nie mamy drugiego oddziału i nie możemy tworzyć klas sportowych. W SP1 z różnych źródeł wiem, że w roku szkolnym 2021/2022 została utworzona klasa sportowa – czwarta, czyli jest to pierwszy rok szkolenia w klasie sportowej. Problem w tym, że w klasie sportowej jest 19 uczniów, a w klasie ogólnodostępnej uczniów jest 28. Gdzie tkwi problem? ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ z dnia 27 marca 2017 r. w sprawie oddziałów i szkół sportowych oraz oddziałów i szkół mistrzostwa sportowego mówi:
‘2. W oddziale sportowym są prowadzone zajęcia sportowe obejmujące szkolenie sportowe w jednym lub kilku sportach, w co najmniej trzech kolejnych klasach szkoły danego typu, dla co najmniej 20 uczniów w oddziale w pierwszym roku szkolenia.W takim razie może można utworzyć klasę sportową dla 19 uczniów?”

Aby mieć stuprocentową pewność, anglistka z „Czwórki” wysłała w tej sprawie zapytania do dwóch różnych kuratoriów oświaty (w Poznaniu i w Gdyni), oba były jednomyślne i stwierdziły, że taka sytuacja nie może mieć miejsca, gdyż jest po prostu niezgodna z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej. 

Co stało się dalej?

Patrycja zapytała burmistrzów wprost:

„Arkusz (organizacyjny – przyp. autorki) akceptowany jest przez Kuratorium Oświaty, Związek Zawodowy i Urząd Miasta. Jak tym trzem organom umknęło, że niemożliwe jest utworzenie klasy sportowej z liczbą uczniów 19? Za to w drugim oddziale klasy czwartej uczniów jest 28, co wiąże się z dodatkowymi kosztami, ponieważ klasa na niektórych przedmiotach jest dzielona na grupy, trzeba doliczyć również koszty związane z dodatkowymi godzinami wychowania fizycznego w klasie sportowej, która została utworzona niezgodnie z obowiązującym prawem. Gdzie tutaj są oszczędności, których tak rozpaczliwie szuka miasto? Czy niektórym szkołom w Cieszynie wolno więcej?” Dziwnym zbiegiem okoliczności informacja o klasie sportowej w SP-1 zniknęła w ostatnim czasie ze strony internetowej szkoły…

Pamiętny wieczór był to – owszem! Obnażył nie tylko porażającą niewiedzę cieszyńskich włodarzy na wiele aspektów związanych z edukacją w ogóle, ale dowiódł także ich niekompetencji w nadzorowaniu (przynajmniej niektórych) szkół podstawowych. Wielu utwierdził również w poczuciu, iż „władza” nie jest nastawiona na otwarty dialog z wszystkimi środowiskami szkolnymi, nierówno traktuje szkoły, nie wykazuje się „dobrą wolą” w szukaniu najlepszych rozwiązań dla cieszyńskiej oświaty.

Bowiem, nawet w strategii przeczytamy, iż niektóre rozwiązania są niekorzystne z punktu widzenia uczniów, ale także rodziców i nauczycieli oraz środki zaoszczędzone po ich wprowadzeniu i tak będą niewspółmierne do wydatków. Czy nie warto zatem szukać innych dróg rozwijania (nie cofania) oświaty w Cieszynie? Jakie mogłyby to być drogi? Na to pytanie burmistrzowie również nie potrafili odpowiedzieć.

Pozostaje jeszcze jedno kluczowe pytanie: co nazywamy tak naprawdę „Strategią” (do której mieszkańcy mają zgłaszać swoje uwagi), skoro wiceburmistrz Kasztura przyznał, iż zamierzają dalej procedować jedynie ostatnie pięć stron tego dokumentu, bez 200-stronicowej analizy finansowej (zresztą bardzo wadliwej)?

Część, która ma zostać przedłożona pod uwagę Komisji Spraw Społecznych, a następnie Rady Miejskiej to zacnie nazwane „Misja”, „Wizja” oraz „Cele Strategiczne” oświaty w Cieszynie – zbiór bardzo ogólnych założeń o tym, jak w idealnej sytuacji miałaby wyglądać cieszyńska edukacja. Idealnej – ale dla kogo? Na pewno nie dla mieszkańców, którym leży na sercu dobra i nowoczesna edukacja młodego pokolenia. 

Wiele z tychże końcowych punktów wyklucza się z wcześniejszymi założeniami części analitycznej dokumentu. Jak można zapewnić dzieciom i młodzieży „intelektualny, społeczny, emocjonalny i fizyczny rozwój, zgodny z potencjałem każdego z nich”, skoro „Cel Strategiczny 2” jest głównie poświęcony „optymalizacji kosztów i organizacji oświaty” – bardzo dyplomatyczne ujęcie dla cięcia kosztów w najbardziej istotnych obszarach edukacji: świetlica (ograniczenie etatów wychowawców świetlicowych), zajęcia z pedagogiem, psychologiem, bibliotekarzem (cięcia w etatach), dostępność klas integracyjnych (podważanie zasadności „aż tylu” klas integracyjnych), etaty nauczycieli wspomagających (za dużo!), jednociągowość szkół, które mogłyby być dwuciągowe (SP-4, SP-6, SP-7), tworzenie dużych szkolnych molochów z klasami do 25 uczniów, bo wtedy nie trzeba dzielić ich na grupy do nauki języków obcych).

Jak bardzo cieszyńscy włodarze chcą cofnąć edukację w Cieszynie? 

Takie spojrzenie na rozwój i kształcenie dzieci i młodzieży nijak ma się do wizji, jaką wypracował zespół ds. strategii, który pracował warsztatowo w trakcie, gdy dokument był pisany przez firmę Vulcan. Jak wyglądała praca tego zespołu? Dobrze opisuje to Patrycja Urbaczka:

„Osobiście prosiłam Pani Burmistrz o możliwość transmitowania obrad zespołu strategicznego, tak, żeby wiedzieć, kto jakie stanowisko zajmuje. Osoby powołane do zespołu były powołane do niego odgórnie, bez względu na to, czy strategią się interesowały czy nie. Pani Burmistrz nie widziała zasadności transmitowania obrad komisji. Jednak kiedy pojawiła się pierwsza krytyka w stronę projektu strategii Pani Burmistrz mówiła, że takie cele przyjął „zespół”. Problem w tym, że zespół nie był jednomyślny, a mediatorem w sprawach spornych został mianowany… pan Wiceburmistrz Kasztura. W mojej ocenie mediator ma być bezstronny. Czy Wiceburmistrz miasta nie jest stroną, gdy mowa o projekcie strategii oświaty? Tylko pocztą pantoflową dowiedziałam się, co działo się na „teamsach” w sprawie strategii (praca zespołu przebiegała w formule online – przyp. autorki). Padło wiele negatywnych słów odnośnie raportu, jednak jest to tylko słowo przeciwko słowu, ponieważ nie jest to nigdzie zarejestrowane.”

Podobne kontrowersje rodzi również fakt, iż trwające właśnie „konsultacje społeczne” są prowadzone przez cieszyńskich włodarzy oraz dyrektora CUW. Czy tak powinno być? Wydaje się, iż znowu mamy do czynienia z sytuacją, gdzie moderatorami spotkań są osoby reprezentujące jedną ze stron zaangażowaną w debatę nad strategią. Zasada bezstronności i neutralności została i w tym przypadku rażąco naruszona. Nie może bowiem dochodzić do scen, w których urzędnicy nakłaniają zebranych do swoich pomysłów, kłócą się z nimi, nie dają dojść do słowa, przekrzykują lub wręcz otwarcie okazują brak szacunku dla odmiennego zdania. 

Szkoła cieszy-n gorąco zachęca do udziału w spotkaniach. Miasto to my – jego mieszkańcy. A edukacja dzieci i młodzieży to nasza wspólna sprawa, nasza przyszłość. Od nas zależy, jaka ona będzie.

Na ilustrację doskonale obrazującą przebieg spotkania w „Czwórce”, ale także uczucia i wrażenia, jakie nam towarzyszyły, wybrałyśmy obraz Hieronima Boscha pt. „The Vision of Tundale”.