Miłość nazwano już w każdy możliwy sposób. Napisano o niej miliony wierszy, wymyślono tysiące metafor. Jest królową poezji, sztuki i muzyki. Najwybitniejsi twórcy od zarania mierzą się z trudnym zadaniem, by oddać w pełni jej istotę. I mimo rozmaitych lirycznych wariacji, językowych ornamentów, zdobień i wszelkich starań nie zawsze ta sztuka im się udaje. Jednak nie w tym wypadku. Projekt muzyczny pt. „Pracownia” autorstwa Vito Bambino to niezwykle udany przyczynek do rozważań o miłości, w której autor, o dziwo, opowiada o niej w niespotykany dotąd sposób. Szuka jej w prostocie dnia codziennego, w magii zwykłej rozmowy, spotkaniu. To historia o normalności i dostrzeganiu małych, a przy tym niezwykle wielkich rzeczy w natłoku spraw.
W kwietniu ubiegłego roku światło dzienne ujrzał drugi solowy album Vito Bambino. Za tym scenicznym pseudonimem kryje się wszechstronny artysta Mateusz Dopieralski. Na jego płycie znajdziemy utwory w wielu różnych gatunkach muzycznych. Wśród 18 utworów usłyszymy inspiracje indie-popem, folkiem, hip-hopem, rockiem, muzyką taneczną czy alternatywną. Wszystko to splata ze sobą specyficzny wokal Vito. Jego unikalność ujawnia się na wielu różnych płaszczyznach. Niebanalne, przebojowe melodie mieszają się z wersami, które wyśpiewywane są jakby od niechcenia, czasem o pół taktu później, niż chciałoby się je słyszeć. Artysta w ten sposób wypracował swój oryginalny styl. Ciężko byłoby go zatem porównać do jakiegokolwiek innego wokalisty. Dopieralski urodził się w Katowicach, a wychował w Niemczech, gdzie rozpoczął swoją artystyczną drogę od aktorstwa. Jego pasja do sceny i świateł reflektorów skierowała go najpierw na deski teatru, a później przeniosła się na ekrany telewizji. To tam zaczęła kształtować się jego artystyczna tożsamość, co w konsekwencji zaowocowało bogatą karierą muzyczną. A ta, nie zaczęła się wcale od solowej ścieżki, ponieważ wcześniej Bambino zdobył uznanie jako wokalista w zespole Bitamina.
Wyjątkowym atutem Vito jest oryginalność tekstów. W jego repertuarze przeważają utwory długie, a przy tym, obszerne tekstowo. Cechą charakterystyczną dla jego liryki jest używanie wielu nietypowych (i jakby mogło się wydawać nienadających się do wyśpiewania) słów, tj. „kolonoskopia”. Nie rzadko podkreśla swoje pochodzenie, używając słów z gwary śląskiej, np. w utworze „Maj” śpiewa – „bo ty jesteś fajna dziołcha”. A takie zabiegi w muzyce rozrywkowej są raczej rzadkością. Na „Pracowni” Vito jest narratorem swoich historii, które opowiada z uwagą, przykłada się do szczegółów, pieczołowicie tworzy „scenerię” swoich piosenek, tak by w pełni wprowadzić słuchacza w klimat opowiadanych zdarzeń. Które, mimo że rozbudowane, to opowiadane są z łatwością i słyszalnym „luzem”. Najczęstszy temat w sztuce – miłość, na „Pracowni” jest obudowany wieloma warstwami. Teksty te porównałbym do matrioszki. Powierzchownie to długie historie, które wydają się być na wyrost komplikowane. A odzierając je z tych warstw, wszystko sprowadza się do zwykłego – kocham cię, dobrze mieć cię w życiu. Vito wyznaje miłość na płycie wielu osobom – swojej żonie, mamie, dzieciom… Jednak najczęściej to uczucie nie ma jednego, właściwego adresata. Zauważam tu po prostu umiłowanie życia i ludzi wokół. Mimo tych wszystkich komponentów, nie jest to do końca wesoła czy radosna płyta. Mieści w sobie bardzo wiele różnych uczuć, emocji i przeżyć. W znakomitej większości to jednak krążek sentymentalny, nostalgiczny i refleksyjny.
Płytę rozpoczyna jedno z sześciu nagrań zatytułowanych „Telenieekspres”, które mają charakter przerywników, a prowadzone są przez ikonę polskiego dziennikarstwa – Macieja Orłosia. Opowiada on w nich najczęściej o tematach, o których usłyszymy w kolejnych kawałkach, co pomaga spoić „Pracownię” w całość. Pierwszym utworem jest singiel „Mustang” nagrany z Sanah, czyli syntpopowy, radiowy kawałek. W nim miłość ujęta jest w gorzki sposób, przedstawiona jako ciągła gra pozorów. Narrator opowiada tu o nieśmiałości i z infantylną mentalnością snuje marzenia o życiu z osobą, przy której brakuje mu odwagi. W kolejnych „Nudach”, Vito wspomina rutynę towarzyszącą randkowaniu. Następną rewizją miłostek jest „Poszło”, który zawiera w sobie jeden z moich ulubionych wersów na całej płycie, czyli „niezakochani czekają na wiosnę, w nadziei, że ty dasz znak dasz dostęp do tajemnic swych!”. Z każdym słuchaniem płyty, największe wrażenie robi na mnie jednak „Etna”. Utwór o cudownych melodiach i słowach, który zawsze „wybucha” z tą samą mocą. Bambino o utworze mówi: „Etna to największy wulkan w Europie. Potrafi milczeć do zapomnienia zanim da o sobie znać, ale kiedy już się budzi Sycylia drży. Numer „Etna” jest o naszych wybuchach w związku. O momencie na krótko przed erupcją oraz chwilach, kiedy nie da się już powstrzymać nadchodzącego rozładowania. Podczas erupcji emocjonalnej potrafimy powiedzieć słowa, które bolą i są nieodwracalne. Straty podliczamy dopiero po wszystkim, kiedy dym już znika a wulkan przestaje pluć. Dopiero wtedy mamy odwagę obejrzeć krater, który pozostawiliśmy”.
Do swojej „Pracowni” Bambino zaprosił kilku gości. Poza Maciejem Orłosiem i Sanah, na krążku usłyszymy utwory z jazzową wokalistką Ewą Bem, czy z kontrowersyjnym raperem Malikiem Montaną. Ostatnim z zaproszonych jest Dawid Podsiadło. Muzycy w duecie nagrali utwór pt. „Ulek i Dawcia”, który zadedykowali mamom. To piękne podziękowanie za czas młodości, ale także obserwacja relacji rodzicielskiej z perspektywy upływu czasu – „Staram się być zuch, Twoim złotym chłopcem. Zadbam, by Twój wnuk dzwonił jak dorośnie. Damom bukiet róż nieproszony niosłem, więc, Mamo, żyję zdrów”. Natomiast w utworze „Baba” Vito śpiewa o ojcu, narzekając, że ten nie zawsze miał dla niego czas i, że „lubił popić, dużo kopcił, duże kwoty na to poszły”. Oba utwory skłaniają do podjęcia refleksji na temat relacji z rodzicami. Pomagają odpowiedzieć na pytania – jak było kiedyś i jaki ma to wpływ na teraźniejszość. Przesłanie, które płynie z tych piosenek można byłoby ująć w sentencji – ,,Mądry człowiek uczy się na własnych błędach, sprytny człowiek uczy się na cudzych błędach, a głupi nie uczy się wcale i wciąż popełnia te same błędy, licząc na inny rezultat…”. Przestroga, którą dzieli się Vito, ma jeszcze swoje odzwierciedlenie w ostatnim z utworów na płycie, zatytułowanym „Te same błędy co starzy”. Artysta odnosi się w nim do cykliczności ludzkich doświadczeń oraz trudności w przerwaniu pewnych wzorów zachowań czy schematów myślenia. Ciekawy sposób narracji pozwala odnieść wrażenie, że tekst adresowany może być zarówno do rodziców, jak i do dziecka, czy ukochanego.
Melodie, muzyka i teksty Bambino zdecydowanie sprzyjają aurze przedwiośnia, którą obserwujemy za oknem. Zachęcam aby „Pracownia”, stała się towarzyszem tegorocznego wypatrywania słońca i wiosennego czasu miłości. Miłości, o której rozmyślać można na niezliczoną ilość sposobów i nigdy nie stanie się to ani nudne, ani wtórne. Szczególnie jeśli do czynienia mamy z bardzo dobrym, przemyślanym, muzycznym albumem, nagrywanym od serca, z miłości – do ludzi i codzienności.
„Chcę, żebyś wiedziała tylko jakbym się czuł
Gdybyś powiedziała mi, że nie możesz już
Bo kogoś poznałaś, on buduje Ci pałac i jest typem ze snu
Chcę żebyś wiedziała, że co musisz to zrób
Bo wiem, ze świat nie działa mimo podjętych prób”
„Luv tu da Max”, Vito Bambino