Polowanie czas zacząć

0
1464
- reklama -

Od 15 sierpnia można strzelać do kaczek: czernic, głowienek, krzyżówek i cyraneczek, a także do spokrewnionych z żurawiami łysek. Co rok od strzałów myśliwych ginie od kilkudziesięciu do kilkudziesięciu tysięcy kaczek i bażantów. Ekolodzy alarmują i walczą o delegalizację polowań w Polsce jednak wciąż bezskutecznie. Jak mówi minister środowiska polowanie na dzikie ptactwo to wielosetletnia tradycja w naszym kraju i nie powinniśmy tej tradycji zabraniać. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków od dawna alarmuje, że w połowie miesiąca wiele z tych ptaków wciąż opiekuje się pisklętami, które dopiero za kilka tygodni uzyskają zdolność lotu. 

Co na to prawo? 

Tradycja ta jednak łamie unijną Dyrektywę Ptasią. W artykule 7 ustęp 4 dyrektywy ptasiej czytamy: „Państwa Członkowskie sprawdzają w szczególności, czy na gatunki, do których stosuje się prawo łowieckie, nie są organizowane polowania w okresie wychowu młodych ani w czasie trwania poszczególnych faz reprodukcji”. W art. 5 lit. d dyrektywa zakazuje umyślnego płoszenia ptaków, szczególnie w okresie lęgowym, jeśli może to zaszkodzić ich ochronie. 

Strzelanie do ptaków w okresie wodzenia piskląt to jaskrawe naruszenie artykułu chroniącego ptaki na terenie Unii Europejskiej. Jeśli krajowe przepisy nie zostaną dostosowane do prawa europejskiego, Polsce grozi nawet rozprawa przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i dotkliwe kary finansowe.  Wystarczy wybrać się obecnie nad najbliższy zbiornik wodny, by zobaczyć wodne ptaki z różnych gatunków wodzące młode. Poza łyskami i łownymi gatunkami kaczek dotyczy to także chronionych łabędzi, perkozów… niektóre rybitwy siedzą wręcz jeszcze na jajach, wysiadując powtórzone lęgi. Nie jest to wydarzenie wyjątkowe czy marginalne, jak próbują argumentować niektórzy myśliwi. Jest to obecnie zjawisko powszechne, występujące, co roku na terenie całej Polski. 

- reklama -

Koła Łowieckie bronią się argumentując polowania zbyt dużą populacją, jednak polowania na ptaki nie mają uzasadnienia i są bezsensowne. Są to zwierzęta, które ani nie czynią szkód, ani nie jest ich zbyt dużo. Wręcz przeciwnie, populacje niektórych gatunków maleją w zastraszającym tempie. 

Trzeba również pamiętać, że polowania niosą za sobą również inny problem. Oficjalne dane uwzględniają jedynie te ptaki, które zostały zastrzelone i odnalezione przez myśliwych.  Powinno się jednak uwzględniać wszystkie ptasie ofiary polowań. Przede wszystkim te ptaki, które zostały zranione – a w wyniku polowań rannych zostaje wyjątkowo dużo ptaków. Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk podają np. wyniki badań mówiących o tym, że aż 25% gęsi jednorocznych i aż 36 % gęsi starszych zostaje rannych w wyniku polowań. To prawie 40 % dorosłej populacji. Wynika to z tego, iż do ptaków strzela się wiązką śrucin – to kilkaset małych kawałków ołowiu wystrzeliwanych w kierunku lecących ptaków. Ptaki, które nie giną od razu przelecą jeszcze kilkaset metrów i umierają w męczarniach. Często nie zostaną odnalezione. Tym bardziej nie odnajdzie się ptaków lżej rannych, które odlecą na dłuższe dystanse, ale i one wkrótce umrą i nie będzie to śmierć szybka, ani łatwa. Część z nich może zginąć nawet po wielu miesiącach w wyniku ołowicy, czyli powolnego zatrucia ołowiem rozkładającym się w ich ciele. W niektórych krajach w Europie wprowadzono zakaz stosowania śrutu ołowianego, w kilku dalszych zakazano używania śrutu ołowianego na terenach mokradlanych – jako szczególnie wrażliwych, a jednocześnie cennych przyrodniczo i coraz rzadszych na naszym kontynencie. Taki zakaz w Polsce byłby oczywiście wielkim postępem, ale jak na razie nic nie wiadomo na temat planów jego wprowadzenia. A byłby to jeden prosty krok administracyjno-prawny, który dla polskiej przyrody miałby bardzo cenny wymiar – zarówno z punktu widzenia zwierząt, jak i człowieka. 

Koniecznie należy zwrócić również uwagę na absurdalną sprzeczność w polskim prawie łowieckim. Otóż obowiązujące obecnie przepisy z jednej strony zabraniają strzelania do celu nierozpoznanego, a z drugiej strony dopuszczają strzelanie do kaczek i gęsi na zlotach po zmroku. Strzelać, więc można nawet przy słabym świetle, o świcie, czy o zmierzchu. W takiej sytuacji strzał pada często jedynie do cienia, do sylwetki przemykającej po niebie. A np. dzikie kaczki należą do gatunków ptaków, które latają bardzo szybko, wg niektórych źródeł, spłoszona krzyżówka leci z prędkością nawet do 100 km/h. Rozpoznanie gatunku, odróżnienie ptaka łownego, od gatunku objętego ochroną ścisłą staje się wtedy niezwykle trudne. Nie dziwi, więc, że podczas polowań giną także gatunki chronione.

Wprowadzenie całkowitego zakazu polowań jest w obecnych warunkach niemożliwe. Powinno się dążyć do przesunięcia terminu rozpoczęcia polowań do połowy września i surowo karać osoby dopuszczające się zabijania gatunków chronionych. Zwłaszcza w tej drugiej kwestii istnieje pole do dialogu i szukanie skutecznych rozwiązań razem ze środowiskiem myśliwych.  

Postulat dostosowania terminów polowań do prawa wspólnotowego i okresów rozrodczych poszczególnych gatunków ptaków, jest od lat podnoszony przez ekologów i krajowe organizacje pozarządowe. Do tej pory udało się doprowadzić do zgodnych z prawem rozwiązań w odniesieniu do słonek i gęsi, (choć niektóre środowiska myśliwych wciąż starają się przywrócić polowania na te ptaki w zakazanych terminach). Letnie polowania na kaczki w okresie, gdy część z nich wciąż wodzi młode, sprawia jednak, że nasze prawo łowieckie jest wciąż uważane za nieetyczne i sprzeczne z przyjętymi w Europie zasadami. 

„My nie tylko strzelamy, ale i chronimy” – uważają myśliwi. „Myśliwy dba o dobro ojczystej przyrody i jej zachowanie dla przyszłych pokoleń” – czytamy w „Zbiorze zasad etyki i tradycji łowieckich” PZŁ. Rzeczywiście tak jest? 

Tak zwana „gospodarka łowiecka” doprowadziła do zagłady wiele gatunków zwierząt w naszym kraju: żubrów, łosi, bobrów, wilków, cietrzewi, głuszców, dropi. Obecnie polowania przyczyniają się do tego, iż z Polski w zastraszającym tempie znikają zające i kuropatwy. Myśliwi są dumni ze swoich działań na rzecz przyrody, np. chwalą się tym, że dokarmiają zimą kuropatwy. Jak łatwo jest zapomnieć, że jeszcze pod koniec lat 90-tych zabijali rocznie nawet po pół miliona kuropatw, doprowadzając populację tego ptaka do sytuacji kryzysowej, w której nadal się znajduje.

Zwierzęta nie mają żadnych szans w spotkaniu z człowiekiem. Myśliwi dysponują pełnym i skutecznym arsenałem. Nigdy nie byli tak dobrze wyposażeni, jak obecnie, aby móc skutecznie zabijać dzikie zwierzęta. Paśniki, lizawki, nęciska, celowniki optyczne, broń półautomatyczna, wabiki głosu, bałwanki (plastikowe ptaki, mające zachęcić do wylądowania ptaki żywe), krykuchy, czyli żywe ptaki wyhodowane i przywiązane po to, aby wabiły swoich towarzyszy.

Myśliwi  i nawet ministerstwo ciągle za argument podaje tradycje łowieckie. Jednak nie można wszystkiego tradycją tłumaczyć. Bo gdyby tradycja była tak dobra, nadal siedzielibyśmy w jaskiniach i z pewnością nie mylibyśmy zębów. W Polsce panuje mit, że jesteśmy przyrodniczym matecznikiem Europy, że nasza przyroda jest dzika, piękna i nienaruszona oraz bardzo dobrze chroniona. Jest to jednak pogląd bezpodstawny. Stan naszej przyrody jest coraz gorszy. I tzw. pozyskanie łowieckie wcale przyrodzie nie pomaga. Myśliwi powinni wziąć sobie do serca zasady, które prawo łowieckie wymienia już w pierwszych swoich artykułach: obowiązek ochrony przyrody i zachowania różnorodności.